Kim Robinson - Błękitny Mars

Здесь есть возможность читать онлайн «Kim Robinson - Błękitny Mars» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1998, ISBN: 1998, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Błękitny Mars: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Błękitny Mars»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Błękitny Mars

Błękitny Mars — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Błękitny Mars», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Nic nie jest warte wojny — zakończyła. — Mamy doświadczenie. Wiele widzieliśmy.

Potem przez ramię spojrzała na Saxa, który podszedł do mikrofonów i stanął obok niej.

— Trzeba chronić Marsa — oznajmił.

Powiedział, że biosfera jest nowa, a jej pojemność ograniczona. Planeta nie posiada bogactw Ziemi, a wiele pustych lądów z powodów klimatycznych musi takimi pozostać. Ziemianie powinni to zrozumieć i przestrzegać lokalnych układów; w przeciwnym razie całkowicie zniszczą Marsa i nie będzie już z niego żadnego pożytku. Ziemia ma spore problemy z falą populacyjna, jednak sam Mars nie stanowi rozwiązania.

— Trzeba renegocjować umowę Ziemia-Mars.

Zebrani zaczęli omawiać nowe warunki. Zaprosili na podest przedstawiciela ONZ, który miał wyjaśnić kwestię najazdów osadników. Wszyscy dyskutowali, spierali się i czynili sobie nawzajem wymówki; spotkanie przerodziło się w zażartą kłótnię. W terenie tubylcy stawili czoło nowym osadnikom; jedni i drudzy odgrażali się, że użyją przemocy. Na podest wchodziły kolejne osoby; mówiły, przypochlebiały się, wrzeszczały, kłóciły się i oskarżały nawzajem. W każdym momencie debaty gdzieś na Marsie mogły wybuchnąć zamieszki, ponieważ sporo osób wściekało się z powodu obecnej sytuacji; chwilowo zwyciężali zwolennicy spokoju i w większości miejsc kłótnie nie przeradzały się w coś groźniejszego. Na razie! Sporo ludzi obawiało się, że taka sytuacja na dłuższą metę jest nie do utrzymania, niektórzy wręcz uważali to za niemożliwe. I rzeczywiście, gdzieniegdzie wybuchały zamieszki. Zebrani na ulicach ludzie obserwowali je i starali się utrzymać status quo. W pewnym momencie, mimo wszystko, mutacja wartości (Werteswandel,) musiała się jakoś wyrazić sama. Dlaczego zatem nie tutaj, dlaczego nie teraz? Na planecie znajdowało się bardzo mało broni, trudno więc było zaatakować kogoś podczas kłótni albo na niego napaść. Mawiano, że nadszedł moment mutacji, że historia się toczy, że ludzie widzą ją tuż przed sobą, na ulicach, stokach mieszkalnych i ekranach. Marsjanie mogli dokonać historycznego zwrotu, wykorzystać moment i pchnąć sprawy w nowym kierunku. Przekonywali się nawzajem do takiego działania. Nowy rząd! Nowy traktat z Ziemią! Pokojowa sytuacja „o wielu twarzach”. Negocjacje potrwają lata, a oni wszyscy byli niczym chór w kontrapunkcie, chór śpiewający wielką fugę.

— Przez cały czas powtarzałem, że kabel w końcu wróci i będzie nas straszył.

— Wcale nie, zawsze kochałeś kabel, narzekałeś jedynie, że jazda windą trwa zbyt długo. Mówiłeś, że szybciej można się dostać na Ziemię niż na Clarke’a. I to jest prawda, zresztą śmieszna… Ale nie mówiłeś, że wróci i będzie nas straszył. Musisz przyznać, że istnieje zasadnicza różnica. Kelner, hej, kelner! Tequila dla wszystkich i parę kawałków limany.

— Kiedy tamci przylecieli, pracowaliśmy akurat w „gnieździe”. Wewnętrzna komora nie miała szans, lecz „gniazdo „to duży budynek. Nie wiem, czy mieli plan, który się nie powiódł, czy też nie mieli żadnego, w każdym razie zanim zjechał ich trzeci wagonik, „gniazdo „było już zaplombowane i tamci stali się dumnymi posiadaczami ślepej uliczki o długości trzydziestu siedmiu tysięcy kilometrów. Głupota, nie? I ten nocny koszmar… Nocami stale przychodziły lisy, które wyglądały jak wilki, tyle że były trochę szybsze. Rzucały się prosto do gardeł. Plaga wściekłych lisów, człowieku, prawdziwy koszmar. Jak gdyby znowu wrócił rok 2128. Nie wiem, czy to prawda. Ach, ziemska policja w Sheffield! Kiedy ludzie o tym usłyszeli, tłumnie wylegli na ulice. Ulice były napakowane nimi, naprawdę zatłoczone, a ja jestem niski, więc czasem szorowałem twarzą komuś po plecach albo wjeżdżałem nosem w kobiece piersi. O sprawie usłyszałem już po pięciu minutach od dziewczyny stojącej obok. Jej powiedział przyjaciel, który mieszkał w pobliżu „gniazda”. Zebrani zareagowali natychmiast i po prostu przejęli dolną część kabla. Akcja była szybka i nerwowa. Szturmowe oddziały ONZ nie wiedziały, co robić. Jeden próbował zająć plac Hartza, ale otoczyliśmy żołnierzy i wepchnęliśmy w coś na kształt ciągu próżniowego. Nagle rzuciła mi się do gardła jakaś wściekła bestia z pianą na ustach. Naprawdę warczała! To był pieprzony koszmar. Zepchnęliśmy oddział do parku na stożku i ci cholerni żołnierze nie mogli się posunąć nawet o centymetr, chyba że chcieli zmasakrować tysiące osób. Tłumy na ulicach to jedyna rzecz, której obawiają się rządzący.

— To albo ultimatum.

— Albo wolne wybory!

— Może jeszcze zamach.

— Albo jak ludzie się z nich śmieją. Cha-cha-cha!

— Ludzie z różnych miast łączyli się i zawiązywali gigantyczne partie uliczne. Byliśmy w Lasswitz. Wszyscy zeszli do parku nad rzeką i stali ze świecami w rękach. W ciemnościach wyglądało to jak morze świec. Sax i Ann stali razem, zadziwiając wszystkich. Nikt nie mógł uwierzyć, że się pogodzili. A wtedy, podczas wiecu przerazili swoimi słowami przedstawicieli ONZ, którzy zapewne pomyśleli, że posiadamy gotowe do uruchomienia urządzenia do przekazywania myśli. Najbardziej mi się podobało to, co było później: kiedy Peter zażądał od kierownictwa partii „czerwonych „nowych wyborów i skłonił Iriszkę, by przeprowadziła je w trybie natychmiastowym, w dodatku poprzez sieć komputerową. Te partyjne kwestie są naprawdę trudne. Gdyby Iriszka odmówiła, zniszczyłaby sobie polityczną karierę. Zgodziła się więc, ale powinniście widzieć, jakim wzrokiem spojrzała na Petera.

— Kiedy usłyszeliśmy o głosowaniu wśród „czerwonych”, byliśmy w Sabishii. Wygrał Peter. Cieszyliśmy się, a w mieście zapanowało święto.

— Podobnie w Senzeni Na.

— Iw Nilokeras.

— I w Piekielnych Wrotach.

— Ina Stacji Argyre. Rany, jaka tam panowała radość.

— Czekaj, czekaj, głosów było tylko około sześćdziesięciu do czterdziestu, a na Stacji Argyre panował raczej smutek, ponieważ znajdowało się tam wielu zwolenników Iriszki, którzy przegrali. Przecież właśnie Iriszka uratowała basen Argyre i wszystkie suche nizinne miejsca na planecie, Peter Clayborne natomiast — jeśli chcesz znać moje zdanie — jest tylko starym nisei, który nigdy niczego nie dokonał. Kelner, kelner! Piwo dla wszystkich, jasne piwko, bitte.

Wysyłał jedzenie tym małym Ziemianom, a oni nie mieli o niczym pojęcia.

— Nirgal uściskał każdemu z nich rękę.

— Więc ten lekarz pyta: „A skąd pan wie, że cierpi pan na ostrą niewydolność?”

— To był pieprzony koszmar.

— Zaskoczyło mnie, że Ann pracowała z Saxem. Wyglądało mi to na zdradę ideałów.

Tak, ale weź pod uwagę, że podróżowali razem i… Rany, byłeś na Wenus czy gdzieś?

— Tak, gdzieś.

— „ Brązy”, „błękity”, to głupie. Powinniśmy coś z tym zrobić dawno temu.

— No cóż, po co się martwić, tamci są skończeni. Za dziesięć lat nie zostanie ani jeden.

— Nie byłbym tego taki pewien. Zresztą, nie ciesz się za bardzo, idioto, jesteś od nich zaledwie kilka lat młodszy.

— Najbardziej był interesujący ów tydzień, kiedy spaliśmy w parkach i wszyscy byli tacy mili.

— Niemcy nazywają to Werteswandel. Potrafią nazwać wszystko.

— To, co się zdarzy, będzie ewolucją.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Błękitny Mars»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Błękitny Mars» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Kim Robinson - Blauer Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Grüner Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Roter Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Zielony Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Mars la bleue
Kim Robinson
Kim Robinson - Mars la verte
Kim Robinson
Kim Robinson - Mars la rouge
Kim Robinson
Kim Robinson - Red Mars
Kim Robinson
libcat.ru: книга без обложки
Kim Robinson
Kim Robinson - Blue Mars
Kim Robinson
Kim Stanley Robinson - The Complete Mars Trilogy
Kim Stanley Robinson
Отзывы о книге «Błękitny Mars»

Обсуждение, отзывы о книге «Błękitny Mars» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x