Kim Robinson - Błękitny Mars

Здесь есть возможность читать онлайн «Kim Robinson - Błękitny Mars» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1998, ISBN: 1998, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Błękitny Mars: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Błękitny Mars»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Błękitny Mars

Błękitny Mars — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Błękitny Mars», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Rzucają supernowymi w tył i w przód! Bum! Hej, Ka! Ka bum!

— Ucisz się, rany! Czegoś się tak podniecił?

— Bokiem mi wyłażą te małe ludziki. Zabierz ode mnie łapy!

— Ten rząd znalazł sobie naprawdę marną wymówkę. Wszystko zawsze wygląda tak samo. Żądzę władzy wysysają z mlekiem matki. Mówiłem im, żeby się trzymali namiotów, żadnego globalnego rządu, żeby władza nie kusiła, ale myślisz, że mnie słuchali? Nie.

— Więc powiedziałeś im?

— Tak, powiedziałem, byłem tam.

— Nirgal, jasne.

— Nirgal i ja wróciliśmy.

— Twierdzisz, szacowny starcze, że nie jesteś słynnym Gapowiczem?

— No, tak, jestem.

— Więc jesteś ojcem Nirgala, powinieneś zrobić, tak jak mówisz.

— No cóż, w Zygocie nie zawsze tak to wyglądało.

— Powiem ci, że gdybyś jej pozwolił, ta suka mydliłaby ci oczy przez całe życie. Podobno latami mieszkałeś w szafie.

— Ach, daj spokój, nie jesteś Kojot.

— Cóż mogę powiedzieć? Niewiele osób mnie rozpoznaje. Skąd zresztą mieliby mnie znać?

— Założę się, że to nie Kojot. Nie możesz nim być, facet.

— Skoro jesteś ojcem Nirgala, to dlaczego on jest taki wysoki, a ty taki niski?

— Nie jestem niski. Czemu się śmiejecie? Mam pięć stóp, pięć cali wzrostu.

— Stopy? Na świętego Ka, mamy tu człowieka, który mierzy swój wzrost w stopach! W stopach, wyobrażacie sobie?

— Stopa miała około jednej trzeciej metra, trochę mniej.

— I ludzie tak mierzyli? Trochę mniej niż jedna trzecia metra? Nic dziwnego, że wszystko jest takie popieprzone.

— Hej, z jakiego powodu sądzicie, że wasz cenny metr jest taki wspaniały, to tylko ułamek odległości z ziemskiego bieguna północnego do równika Ziemi. Napoleon wybrał go pod wpływem kaprysu! Chodzi o sztabkę metalu w Paryżu, we Francji i jej długość określono z powodu fantazji pewnego szaleńca!

— Nie wyobrażajcie sobie, że jesteście mądrzejsi niż dawni ludzie.

— Och, przestań, proszę, umrę ze śmiechu. Proszę!

— Macie bardzo mało szacunku dla swoich starców, ale mnie to nie przeszkadza.

— Hej, dajcie staremu Kojotowi kolejnego drinka. Co sobie życzysz?

— Tequile, dzięki. I trochę kavy.

— No, no, no! Ten facet wie, jak żyć.

— Jasne, że wiem. „Dzicy” próbują mnie naśladować, ale nie zaszli daleko. Długo myśleli i nic nie wymyślili. Nie chodzić, lecz jeździć. Nie polować, lecz kupować. Spać każdej nocy na aerożelowym łóżku i mieć dwie nagie, młode tubylki zamiast kołdry.

— No, no! Uff! Ty stary rozpustniku! Ty szacowny starcze. Nieprzyzwoity.

— No cóż, jakoś mi się udaje. Nie śpię za dobrze, ale jestem szczęśliwy. Dzięki, nie mam nic przeciwko temu, dzięki. Doceniam to. Zdrowie. No, wypijmy za Marsa.

Obudziła się w tak ogromnej ciszy, że słyszała bicie swego serca. Nie miała pojęcia, gdzie się znajduje. Potem nagle sobie przypomniała. Zatrzymali się w domu Nadii i Arta na wybrzeżu morza Hellas, nieco na zachód od Odessy. Stuk-puk. Świt, pierwsze błyski dnia. Nadia buduje coś na zewnątrz. Wraz z Artem mieszkali na skraju osady plażowej, w kompleksie spółdzielczym. Były tu domy, pawilony, ogrody, ścieżki. Społeczność liczyła około stu osób, bardzo znacząca ilość. Nadia jak zawsze pracowała nad infrastrukturą. Stuk-puk, stuk-puk! W obecnej chwili budowała pomost, który miał otoczyć zygotańską wieżę bambusową.

W następnym pokoju ktoś oddychał. Drzwi między pomieszczeniami były otwarte. Ann usiadła. Draperie na ścianie. Rozsunęła je. Przedświt. Szarość. Rezerwowy pokój. Za drzwiami, w następnym pokoju, na dużym łóżku leżał Sax. Pod grubą kołdrą.

Poczuła chłód. Wstała i poszła do jego pokoju. Miękka twarz na szerokiej poduszce. Stary człowiek. Wczołgała się pod kołdrę i przytuliła. Jego ciało było ciepłe. Był niższy od niej, niski i zaokrąglony. Wiedziała o tym, widziała go rozebranego w saunie, na basenie w Underbill, w łaźniach Zygoty. Część wspólnoty. Stuk-puk. Drgnął, więc się przysunęła. Sax przytulił się, ciągle śpiąc głębokim snem.

Podczas eksperymentu z pamięcią Ann skupiła się na myślach o Marsie. Michel powiedział jej kiedyś: „Twoim zadaniem jest znaleźć Marsa, który przetrwa wszystko”. Widok tych samych pagórków i kotlin otaczających Underhill szybko jej przypomniał pierwsze lata pobytu tutaj, kiedy za każdym horyzontem leżało coś nowego i nieznanego. Lądy. W umyśle Ann te lądy potrafiły przetrwać wszystko. Na Ziemi nigdy nikt niczego nie wiedział naprawdę. Lekkość grawitacji, zwartość i bliskość horyzontu, wszystko niemal w zasięgu ręki. Potem nagłe rozległe widoki, kiedy pojawiła się jedna z krain Wielkiego Człowieka: ogromne urwiska, głębokie kaniony, kontynentalne wulkany, dziki teren chaotyczny. Gigantyczna kaligrafia czasu areologicznego. Opasające całą planetę wydmy. Nigdy by tego nie poznali, a wyobraźnia nie wystarczała.

Ann jednak znała ów świat i podczas eksperymentu pamięciowego skupiła się na takich myślach — cały dzień, który wydawał się trwać dziesięć lat. Ani razu nie pomyślała o Ziemi. Sztuczka, a równocześnie kolosalny wysiłek. Nie myśl o słowie „słoń”! Ale udało się. To była sztuczka, którą Ann dobrze sobie przygotowała i teraz potrafiła się wspaniale skoncentrować. Była silna. Chyba tak… Tyle że potem przybiegł Sax, krzycząc: „Pamiętasz Ziemię? Pamiętasz”? Ach, było niemal zabawnie.

Wtedy przypomniała jej się Antarktyka. Umysł Ann — tak dziwny i tak bardzo skupiony — natychmiast podpowiedział: „Tak, Antarktyka, jedyny fragment Marsa na Ziemi. Kontynent przeniesiony na tamtą planetę”. Rok, który tam przeżyli, miał stanowić streszczenie ich przyszłości. W Suchych Dolinach przebywali na Marsie, nawet o tym nie wiedząc. Pytanie Saxa sprawiło, że Ann wcale nie wróciła myślami na Ziemię, ale do pre-Underhill, do lodowego Underhill i innego, ale podobnego obozu; do tych samych ludzi, tej samej sytuacji. W magii anamnestycznej sztuczki przypomniała sobie ówczesne rozmowy z Saxem, którego wtedy polubiła, gdyż tak jak ona był samotnikiem zatopionym w nauce; dlatego ją pociągał. Nikt inny nie rozumiał, że można się tak całkowicie na czymś skupić. Stale się wtedy spierali. Każdej nocy. O Marsa. Aspekty techniczne, aspekty filozoficzne. Nie zgadzali się. Ale byli razem.

Może niezupełnie, bowiem Saxa zaszokował dotyk jej dłoni. Kiepskie ciało… Tak pomyślała. Najwyraźniej myliła się. I źle się stało, ponieważ gdyby zrozumiała… Gdyby on zrozumiał, gdyby oboje zrozumieli… Być może wówczas cała historia wyglądałaby inaczej. Albo i nie. W każdym razie, nie zrozumieli. Zresztą, co się stało, już się nie odstanie.

Podczas eksperymentu Ann nawet przez chwilę nie pomyślała o Ziemi bardziej na północ ani o Ziemi wcześniejszej. Cała rodzima planeta skurczyła się dla Ann do jednej jedynej Antarktyki. Poza tym, Ann całkowicie się koncentrowała na Marsie. Mars w jej umyśle, czerwony Mars. Mówiono, że kuracja anamnestyczna pobudza pamięć i powoduje, że świadomość opowiada szczegółowo — zawiązujące się latami — skojarzeniowe kompleksy punktu węzłowego i sieci. Ta „opowieść” wzmacnia wspomnienia w nerwacji fizycznej, czyli nieskończonym polu wzorców stworzonych przez oscylację kwantową. Wszystkie powracające wspomnienia były „wzmocnione”, natomiast inne, które nie przypomniały się podczas eksperymentu, możliwe, że zostały zapomniane na zawsze. Powody mogły być różne: uszkodzenie, błąd, załamanie kwantowe, zniszczenie…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Błękitny Mars»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Błękitny Mars» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Kim Robinson - Blauer Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Grüner Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Roter Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Zielony Mars
Kim Robinson
Kim Robinson - Mars la bleue
Kim Robinson
Kim Robinson - Mars la verte
Kim Robinson
Kim Robinson - Mars la rouge
Kim Robinson
Kim Robinson - Red Mars
Kim Robinson
libcat.ru: книга без обложки
Kim Robinson
Kim Robinson - Blue Mars
Kim Robinson
Kim Stanley Robinson - The Complete Mars Trilogy
Kim Stanley Robinson
Отзывы о книге «Błękitny Mars»

Обсуждение, отзывы о книге «Błękitny Mars» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x