Robert Heinlein - Luna to surowa pani

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Heinlein - Luna to surowa pani» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1992, ISBN: 1992, Издательство: Rebis, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Luna to surowa pani: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Luna to surowa pani»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

W książce uważanej za jedną z jego najbardziej fascynujących i zmuszających do myślenia, mistrz współczesnej SF opowiada dziwną historię z jeszcze bardziej dziwnego świata — XXI-wiecznej Luny, kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. Wybucha tam rewolucja zesłanych do Luny nieszczęśników przeciwko nadzorującemu ich komputerowi. Powstanie rozszerza się, dopóki nie następuje to, co jest nieuniknione…

Luna to surowa pani — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Luna to surowa pani», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Dostał swych dodatkowych gwardzistów. Nigdy nie dowiedzieliśmy się, kto wydał rozkaz tamtego nalotu. Mort Kurzajka jakoś nie zdradzał takich tendencji, przez cały czas swego panowania był malowanym królem. Może Alvarez, który dopiero niedawno wspiął się na posadę głównego kapusia, chciał się popisać — może miał ambicje zostać gubernatorem. Ale najprawdopodobniej po raporcie gubernatora o „działalności wywrotowej” centrala Zarządu na Ziemi zarządziła czystkę.

Jedna niezręczna pomyłka pociągnęła za sobą następną. Nowi gwardziści rekrutowali się nie spośród nowych zesłańców, lecz z doborowych oddziałów karnych Narodów Sfederowanych, tzw. Dragonów Pokoju. Byli twardzi i złośliwi, nie chcieli lecieć do Luny, a wkrótce zrozumieli, że „okresowa służba policyjna” oznacza podróż w jedną stronę. Nienawidzili Luny i Lunatyków, uważali nas za przyczynę tego wszystkiego.

Ledwo Alvarez ich dostał, wystawił 24-godzinne posterunki na każdej stacji międzyosiedlowej kolejki i wprowadził paszporty i kontrolę tożsamości. Gdyby w Lunie były prawa, byłoby to bezprawie, bo 95% spośród nas było teoretycznie wolnych albo z urodzenia, albo po odbyciu kary. W miastach procent ten był jeszcze wyższy, jako że odrabiający wyrok zesłańcy mieszkali w osiedlach więziennych w Kompleksie i pokazywali się w mieście tylko przez dwa dni na miesiąc lunański, kiedy nie pracowali. O ile w ogóle, bo nie mieli pieniędzy, ale czasami widywało się ich, jak się włóczą w nadziei, że ktoś postawi im drinka.

Ale jedynym pisanym prawem były rozporządzenia gubernatora, i obowiązek paszportowy nie był „bezprawiem”. Ogłosili o tym w gazetach, dali nam tydzień na wyrobienie sobie paszportów, i pewnego ranka o godzinie 8.00 ustawa weszła w życie. Niektórzy Lunatycy niemal nigdy nie podróżują; inni dużo jeżdżą w interesach; jeszcze inni dojeżdżają codziennie z pobliskich osiedli albo nawet z Luna City do Nowegolenu i vice versa. Grzeczni chłopcy wypisali formularze, uiścili opłaty, sfotografowali się i dostali paszporty; ja, za radą Profesora, zmieniłem się w grzecznego chłopca, zapłaciłem za paszport i nosiłem go razem z przepustką do pracy w Kompleksie.

Niewielu było tych grzecznych chłopców! Lunatycy nie uwierzyli w to. Paszporty? A na co to komu?

Tego ranka stał na Południowej Stacji kolejki wojak, który miał strasznie wkurzoną minę, bo musiał przebrać się z pułkowego munduru w żółte ciuszki gwardzisty i nie spodobało mu się to, a pewno i my mu się nie podobaliśmy. Ja sam nigdzie się nie wybierałem; oparłem się tylko o ścianę i patrzałem.

Zapowiedziano kapsułę do Nowegolenu; grupa trzydziestu paru podróżnych skierowała się ku bramie. Gospodin Żółtek zażądał paszportu od pierwszego, który do niej dotarł. Lunatyk stanął i zaczął się z nim kłócić. Inny przepchnął się za jego plecami; gwardzista odwrócił się i ryknął na niego — przecisnęły się jeszcze trzy czy cztery osoby. Gwardzista wyciągnął broń; ktoś schwycił go za łokieć, pistolet wypalił — nie laser, kulowy pistolet, głośny.

Pocisk uderzył w posadzkę i huiii-huiii-huuu , poszybował dokądś. Schowałem się. Trafił jedną osobę — gwardzistę. Kiedy tłum pasażerów zszedł na rampę, on leżał na podłodze i nie ruszał się.

Nikt nie zwracał na niego uwagi; obchodzili go albo przestępowali nad nim — z wyjątkiem jednej kobiety z dzieckiem na ręku, która zatrzymała się, starannie kopnęła go w twarz i zeszła na rampę. Może był już martwy, nie wiem, nie zabawiłem tam zbyt długo. Podobno ciało leżało aż do przybycia zmiennika.

Nazajutrz stało w tym miejscu pół drużyny. Kapsuła do Nowegolenu odjechała pusta.

Jakoś rozeszło się po kościach. Ci, którzy musieli podróżować, wyrobili sobie paszporty, twardziele zrezygnowali z podróży. Przy bramie kolejki stało już dwóch, jeden oglądał paszporty, a drugi stał za nim z wyciągniętym pistoletem. Ten, co sprawdzał paszporty, nie przyglądał im się zbyt dokładnie, i całe szczęście, bo większość była podrobiona, a wczesne fałszywki nie były wiele warte. Ale wkrótce zaczęto kraść autentyczny papier, i podrabiane paszporty zrobiły się lepsze od oficjalnych — były też droższe, ale Lunatycy popierali prywatną inicjatywę paszportową.

Nasza organizacja nie zajmowała się fałszerstwem; my tylko zachęcaliśmy do niego — i wiedzieliśmy, kto używa podrabianych papierów, a kto nie; w zapisach Mike’a wymienieni byli wszyscy posiadacze oficjalnych paszportów. To pomogło nam oddzielić ziarno od plew w aktach, które kompletowaliśmy — także przechowywaliśmy je w Mike’u, ale pod adresem „Bastylia” — gdyż doszliśmy do wniosku, że człowiek z podrobionym paszportem jest już na pół gotów przystąpić do nas. Przez komórki naszej rozrastającej się organizacji przeszła instrukcja, by nie rekrutować nikogo z ważnym paszportem. Kto nie jest pewien rekruta, może przekazać zapytanie na górę i otrzyma odpowiedź.

Ale kłopoty gwardzistów nie skończyły się na tym. Godności czy spokojowi ducha gwardzisty nie sprzyjają dzieciaki, stojące przed nim albo za nim, co jest gorsze, bo nie może ich widzieć, i małpujące każdy jego ruch — albo biegające w tę i we w tę, wykrzykujące obelgi, rechocące, wykonujące powszechnie zrozumiałe gesty palcem. Przynajmniej gwardziści uznawali te gesty za obraźliwe.

Jeden z nich uderzył na odlew małego chłopca i wybił mu parę zębów. Rezultat: dwóch martwych gwardzistów, jeden martwy Lunatyk.

Od tej pory gwardziści ignorowali dzieci.

To nie był nasz pomysł; my tylko zachęcaliśmy do tego. Nie spodziewalibyście się, że delikatna starsza pani w rodzaju mojej żony-seniorki będzie namawiać dzieci do niegrzecznego zachowania. Ale to właśnie robiła.

Są i inne rzeczy, które wytrącają z równowagi samotnych mężczyzn z dala od domu — i to był już nasz oryginalny pomysł. Tych Dragonów Pokoju wysłano do Skały bez pododdziału rozrywkowego. Niektóre spośród naszych kobiet są wyjątkowo piękne, a niektóre z nich zaczęły kręcić się koło stacji, w stroju lżejszym od normalnego — czyli prawie zerowym — skropione większymi niż zazwyczaj ilościami perfum, o wielkim zasięgu i mocy. Nie rozmawiały z żółtkami, nawet na nich nie patrzyły; tylko przecinały ich pole widzenia, falując tak, jak potrafi to robić tylko dziewczyna z Luny. (Terranki nie potrafią tak chodzić; krępuje je sześciokrotnie zwiększona waga.)

Rzecz jasna, od tego natychmiast gromadzi się cała męska widownia, od starców po ośmiolatki — rozradowane gwizdy i wiwaty na cześć damskiej urody, złośliwy śmieszek z żółtka. Z początku służbę tę pełniły panienki na godziny, ale ochotniczki zaczęły zgłaszać się w takim tempie, że Profesor stwierdził, iż nie musimy wydawać pieniędzy. Miał rację; nawet Ludmiła, nieśmiałe kociątko, chciała tego spróbować, i to nie tylko dlatego, że Mama jej zabroniła. Ale Lenore, starsza o 10 lat, najpiękniejsza z naszej rodziny, naprawdę tego spróbowała, i Mama nie powiedziała jej złego słowa. Lenore wróciła cała zaróżowiona z podniecenia i zadowolenia i nie mogła się doczekać, kiedy znów pójdzie drażnić wroga. A wpadła na ten pomysł sama; nie wiedziała wtedy, że szykuje się rewolucja.

W tamtych czasach rzadko widywałem Profesora i nigdy w miejscach publicznych. Pierwszy feler polegał na tym, że na naszej farmie jest tylko jeden telefon na 25 osób, w tym wielu młodzieniaszków, którzy, gdyby im na to pozwolić, gadaliby przez niego godzinami. W tej sprawie Mimi jest surowa; nasze dzieciaki mają prawo do jednego telefonu na dzień, maksimum 90 sekund, z mnóstwem kar za przekroczenie przepisów — które łagodzi jej nieuleczalna skłonność do robienia wyjątków. Ale każdemu wyjątkowi towarzyszy „Kazanie Mamy na temat Telefonów”: „Kiedy ja przybyłam do Luny, w ogóle nie było prywatnych telefonów. Wy, dzieciaki, nawet nie podejrzewacie, jak wam dobrze…”

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Luna to surowa pani»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Luna to surowa pani» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Heinlein - Sixième colonne
Robert Heinlein
Robert Heinlein - Luna e o doamnă crudă
Robert Heinlein
Robert Heinlein - En terre étrangère
Robert Heinlein
Robert Heinlein - Révolte sur la Lune
Robert Heinlein
Robert Heinlein - Piętaszek
Robert Heinlein
Robert Heinlein - Viernes
Robert Heinlein
Robert Heinlein - Csillagközi invázió
Robert Heinlein
Robert Heinlein - Fanteria dello spazio
Robert Heinlein
libcat.ru: книга без обложки
Robert Heinlein
Robert Heinlein - Citizen of the Galaxy
Robert Heinlein
Отзывы о книге «Luna to surowa pani»

Обсуждение, отзывы о книге «Luna to surowa pani» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x