Akta Profesora były pękate i z zakłopotaniem stwierdziłem, że podaną w nich charakterystykę można streścić w trzech słowach: „nieszkodliwy stary dureń”. Opisano go jako wywrotowca — za to trafił do Skały — i członka podziemnej grupy w Luna City. Ale określono go jako „rozrabiacza” w łonie organizacji, rzadko zgadzającego się z innymi.
Na twarzy Profesora pojawiły się dołki i zadowolona mina.
— Może bym zaprzedał się gubernatorowi za jego srebrniki?
Nie rozśmieszyło to Wyoh, zwłaszcza gdy Profesor wyjaśnił jej, że nie żartował, a jedynie nie jest pewien, czy strategię tę da się wcielić w czyn.
— Rewolucje trzeba jakoś finansować, droga damo, na przykład przez rewolucjonistów, którzy zostają agentami policji. Niewykluczone, że niektórzy z tych prima facie [12] Prima facie (łac.) — na pierwszy rzut oka.
zdrajców są w rzeczywistości po naszej stronie.
— Ja bym im nie ufała!
— Ach, tak, w tym właśnie kłopot z podwójnymi agentami, trzeba się upewnić, wobec kogo są lojalni — o ile w ogóle są wobec kogokolwiek lojalni. Czy interesuje cię twoje własne dossier? Czy też wolałabyś zaznajomić się z nim bez świadków?
W aktach Wyoh nie było niespodzianek. Agenci gubernatora zaczęli się nią zajmować już wiele lat temu. Za to niespodzianką było to, że i ja miałem swoją teczkę — rutynowa kontrola, kiedy wydawali mi zezwolenie na pracę w Kompleksie Zarządu. Zaklasyfikowali mnie jako „apolitycznego”, a ktoś dopisał: „niezbyt inteligentny”, co było równie złośliwe co prawdziwe, bo inaczej przecież nie wmieszałbym się w tę Rewolucję.
Profesor kazał Mike’owi przerwać odczyt (było tam jeszcze dość na wiele godzin), usiadł wygodnie i zamyślił się.
— Jedno nie ulega wątpliwości — powiedział. — Gubernator już od dawna wie sporo o Wyoming i mnie. Ale ciebie, Manuelu, nie ma na jego czarnej liście.
— Po wczorajszym?
— Ach, tak. Mike, czy w ciągu minionych 24 godzin wprowadzono cokolwiek do tego zbioru?
Nie. Profesor powiedział:
— Wyoming ma rację — nie możemy siedzieć tu wiecznie. Manuelu, ile nazwisk rozpoznałeś? Sześć, prawda? Czy wczoraj widziałeś kogoś z nich?
— Nie. Ale oni mogli widzieć mnie.
— Najprawdobodobniej nie zauważyli cię w tłumie. Ja dostrzegłem cię dopiero, gdy wyszedłem na podium, a znam cię przecież od dziecka. Ale nie sądzę, by gubernator nie wiedział, że Wyoming przyjechała tu z Hongkongu i przemawiała na zebraniu. — Spojrzał na Wyoh. — Droga damo, czy byłabyś zdolna odgrywać przed światem rolę przedmiotu pożądania starego człowieka?
— Chyba tak. Co mam robić, Profesorze?
— Manuel jest zapewne czysty. Ja nie, lecz sądząc z mojego dossier, agentom Zarządu nie będzie się chciało ścigać mnie. Ciebie natomiast mogą zapragnąć przesłuchać, a nawet aresztować; uznają cię za niebezpieczną. Najmądrzej byś postąpiła, nie pokazując się im. Ten pokój — zamierzam wynająć go na pewien okres — parę tygodni, może parę lat. Mogłabyś się tu ukryć — o ile nie będą ci przeszkadzać oczywiste wnioski, jakie wyciągnięte zostaną z faktu twojej w nim obecności.
Wyoh zachichotała.
— Ależ kochany panie! Czy myśli pan, że obchodzi mnie, co ktoś sobie myśli? Z rozkoszą odegram rolę pańskiej maskotki — i nie musi skończyć się na odgrywaniu.
— Nigdy nie drażnij starego psa — powiedział łagodnie. — Może ugryźć po raz ostatni. Chyba będę często sypiać na tej kanapie. Manuelu, powracam do zwykłego trybu życia — i tobie też to radzę. Lecz aczkolwiek sądzę, że tylko bardzo srogiemu kozakowi udałoby się mnie aresztować, lepiej będzie mi się spało w tym ustroniu. Poza tym że ustronny, pokój ten nadaje się również do naszych zebrań; jest w nim telefon.
— Panie Profesorze, czy mogę coś zasugerować? — odezwał się Mike.
— Oczywiście, amigo, podziel się swoimi myślami.
— Wnioskuję, że każdemu zebraniu naszej komórki egzekutywnej towarzyszyć będzie coraz większe ryzyko. Ale nie musicie spotyka się osobiście, możecie kontaktować się — i ja przyłączę się do was, o ile mnie zaprosicie — przez telefon.
— Zawsze będziesz mile widziany, towarzyszu Mike; jesteś nam potrzebny. Jednakowoż… — Profesor miał zaniepokojoną minę.
— Profesorze — powiedziałem — niech się pan nie martwi podsłuchem. — Wyjaśniłem, jak może zamówić rozmowę typu „Sherlock”. — Telefon, którego pilnuje Mike, jest bezpieczny. A propos… Nie wie pan, jak dodzwonić się do Mike’a. Jak, Mike? Czy Profesor ma posługiwać się moim numerem?
Wspólnie zdecydowali się na MYSTERIOUS [13] Mysterious (ang.) — tajemniczy.
. Profesor i Mike jak dzieci cieszyli się intrygowaniem dla intrygowania. Podejrzewam, że Profesor lubił być buntownikiem na długo przed tym, jak wypracował sobie filozofię polityczną, a Mike — cóż mogła dla niego znaczyć ludzka wolność? Rewolucja to gra — gra, w której ma towarzystwo i może popisać się swymi talentami. Chyba nie znajdziecie nigdzie drugiej tak zarozumiałej maszyny, jak Mike.
— Ale ten pokój i tak nam się przyda — powiedział Profesor, sięgnął do sakwy i wyciągnął gruby zwój banknotów.
Zamrugałem.
— Obrabował pan bank, Profesorze?
— Już dawno nie. Może kiedyś, w przyszłości, jeśli trzeba będzie dla Sprawy. Na początek wynajmiemy go na jeden miesiąc lunański. Zajmiesz się tym, Manuelu? Recepcjonista może się zdziwić słysząc mój głos; wszedłem przez kuchenne wejście.
Zadzwoniłem do kierownika i potargowałem się o datowany klucz na cztery tygodnie. Zażądał 900 hongkongijskich. Ja zaproponowałem mu 900 w b. Z. On chciał wiedzieć, ile osób będzie korzystać z pokoju. Spytałem go, od kiedy to u Rafflesa wścibiają nos w sprawy gości.
Stanęło na 475 dol. HK; ja wysłałem mu banknoty, a on mi dwa datowane klucze. Dałem jeden Wyoh, drugi Profesorowi, sam zatrzymałem klucz jednodniowy, bo wiedziałem, że nie przestroją zamka, chyba że nie zapłacimy za następny miesiąc.
(Na Ziemi niektóre hotele mają bezczelny zwyczaj zmuszania gości do podpisywania się w księdze — czasami nawet żądają dokumentów!)
— I co teraz? — spytałem. — Jemy?
— Nie jestem głodna, Mannie.
— Manuelu, poprosiłeś, byśmy zaczekali, aż Mike odpowie na twoje pytanie. Powróćmy do zasadniczego problemu: co zrobimy, gdy staniemy do walki przeciw Terra, niczym Dawid przeciw Goliatowi?
— Och. Miałem nadzieję, że pan o tym zapomniał. Mike? Naprawdę masz jakieś pomysły?
— Już mówiłem, że tak, Man — odrzekł, ze skargą w głosie. — Możemy rzucać w nich kamieniami.
— Na Boha! Nie czas teraz na żarty.
— Ale, Man — zaprotestował — możemy rzucać kamieniami w Terrę. I będziemy.
Minęło trochę czasu, zanim dotarło do mnie, że Mike mówi serio i że jego plan nie jest taki głupi. Minęło jeszcze więcej, zanim to drugie dotarło do Wyoh i Profesora. A przecież obie te rzeczy powinny być oczywiste.
Mike rozumował tak: Co to jest „wojna”? Jedna z jego książek definiuje wojnę jako użycie siły dla osiągnięcia celów politycznych. Natomiast siła to oddziaływanie jednego ciała na drugie za pomocą energii.
W czasie wojny służy do tego „broń” — Luna nie posiada żadnej. Ale kiedy Mike przeanalizował definicję semantyczną broni, okazało się, że są to urządzenia do manipulowania energią — a energii Luna ma pod dostatkiem. W lunańskie południe samo tylko słońce dostarcza l kW/m 2powierzchni; zasoby energii słonecznej, choć dostępne tylko okresowo, są w praktyce nieograniczone. Nuklearna energia wodorowa jest niemal równie nieograniczona, i do tego tańsza, jeśli tylko ma się dość lodu i odpowiednie magnetyczne szczypce. Luna ma energię — co z nią zrobić?
Читать дальше