— Przybyłaś z tak daleka, Obywatelko Landry — powiedział radca. — Szkoda, że twoje zgłoszenie napotkało na takie trudności.
Odchylił się na oparcie rzeźbionego fotela. Miał ostry nos, na twarzy wieczny półuśmiech i czarne włosy w drobnych lokach, z jednym olśniewająco białym nad czołem. Jego spojrzenie zdradzało ostrożność. Zapoznał się z profilem Landry. Wyglądała dość potulnie w szaroniebieskiej sukni, wykręcając swe biedne paluszki z niepokoju.
— Widzisz, Felice — odezwał się znowu radca — jesteś naprawdę bardzo młoda na tak poważny krok. Powinnaś wiedzieć, że pierwsza opiekunka bramy czasowej — zrobił ruch głową w stronę olejnego portretu świątobliwej Madame, wiszącego nad kominkiem — ustaliła dla swych klientów minimalny wiek dwudziestu ośmiu lat. Oczywiście, możemy się dziś zgodzić, że ograniczenie nałożone przez Angelikę Guderian było arbitralne, oparte na przestarzałym tomistycznym pojęciu o dojrzałości psychicznej. Niemniej podstawowa zasada pozostaje całkowicie prawomocna. Dla decydowania o życiu i śmierci zasadniczym warunkiem jest całkowicie ukształtowana zdolność wydawania sądów. Przypuszczam, że jesteś o wiele dojrzalsza niż większość osób w twoim wieku, mimo to byłoby roztropnie poczekać jeszcze parę lat przed wyborem Wygnania. Stamtąd nie ma powrotu, Felicjo.
Jestem nieszkodliwa i przerażona, i malutka. Jestem w twojej mocy i tak bardzo potrzebuję od ciebie pomocy i będę taka wdzięczna. — Przestudiował pan mój profil, Radco Shonkwiler. Jestem wrakiem ludzkim.
— Tak, ale to można wyleczyć, Obywatelko! — Pochylił się do przodu i ujął jej chłodną dłoń. — Mamy tu na Ziemi o ileż lepsze warunki niż na twojej rodzinnej planecie. Akadia jest tak odległa! Trudno oczekiwać, by tamtejsi doradcy dysponowali najnowszymi technikami terapeutycznymi. Ale możesz pojechać do Wiednia, Nowego Jorku czy Wuhanu i najlepsi fachowcy na pewno będą w stanie naprostować twój mały problem niedopasowania społecznego i hiperagresji wynikającej z tego, że zazdrościsz mężczyznom. Zmiana osobowości będzie dotyczyła zupełnie nieznacznej cząstki. Gdy kuracja się skończy, będziesz jak nowa.
Wilgotne pokorne brązowe oczy dziewczyny zaczęły się napełniać łzami.
— Jestem pewna, Radco Shonkwiler, że chce pan dla mnie jak najlepiej. Ale niech pan postara się zrozumieć. — Zlituj się. pomóż, okaż współczucie, zniż się do pomocy dla wzruszającej malutkiej. Wolę zostać taka, jaka jestem. Dlatego odmówiłam poddania się leczeniu. Myśl, że ktoś mógłby manipulować moim umysłem… zmieniać go… napełnia mnie najokropniejszym lękiem. Nie potrafiłabym się na to zgodzić. Nie pozwolę na to.
Doradca oblizał wargi i nagle zorientował się, że głaszcze dziewczynę po ręce. Wzdrygnął się. cofnął dłoń i powiedział:
— No cóż, twoje problemy psychospołeczne w zwykłym trybie nie wykluczałyby przejścia na Wygnanie. Ale oprócz twej młodości jest jeszcze coś. Jak wiesz, Rada nie zezwala na przechodzenie na Wygnanie osobom mającym czynne uzdolnienia metapsychiczne. Są zbyt cenne dla Środowiska. Twoje testy wykazują, że posiadasz uśpione metafunkcje z niezwykle wysokimi potencjałami zniewalania cudzej woli, psychokinezy oraz pychokreacji. Bez wątpienia były one po części przyczyną twoich sukcesów w uprawianym przez ciebie zawodowo sporcie.
Zaprodukowała uśmiech żalu, po czym powoli opuściła głowę tak, że puszyste platynowe włosy opadły jej na twarz.
— Więc wszystko skończone. Teraz już mnie nie przyjmą.
— Właśnie — odpowiedział Shonkwiler. — Gdyby zaś twoje problemy psychospołeczne wyprostowano, mogłoby to umożliwić ludziom z Instytutu MP — podniesienie twoich utajonych możliwości do poziomu aktywnego. Pomyśl, co to znaczy! Stałabyś się członkiem elity Środowiska… osobą z ogromnymi wpływami… dosłownie zdolną wstrząsnąć światem. Jakąż szczytną karierę miałabyś przed sobą — poświęcenie się służbie dla wdzięcznej Galaktyki. Mogłabyś nawet ubiegać się o funkcję w Radzie!
— O. nigdy bym się nie ośmieliła o tym marzyć. To przerażające myśleć o tych wszystkich umysłach… Poza tym nie mogłabym nigdy zrzec się bycia sobą. Przecież musi być dla mnie jakiś sposób na przejście przez bramę czasu, nawet jeśli jestem na to zbyt młoda. Musi mi pan pomóc go znaleźć, Radco!
Zawahał się.
— Można by powołać się na klauzulę o przestępczej recydywie, gdyby ci nieszczęśni MacSweeney i Barstow zdecydowali się wnieść oskarżenie przeciw tobie. Dla recydywistów nie ma ograniczeń wieku.
— Sama powinnam na to wpaść! — Jej uśmiech ulgi był olśniewający. — Więc to takie proste!
Wstała z fotela, obeszła biurko i stanęła koło Shonkwilera. Ciągle uśmiechnięta ujęła go za ramiona małymi chłodnymi dłońmi, nacisnęła kciukami i złamała mu obojczyki.
Wśród gałęzi starych platanów ocieniających taras stołówki grały cykady. Zapach rezedy płynął z ogrodu w południowej spiekocie i mieszał się z aromatem róż. Elżbieta Orme skubała sałatkę owocową i popijała mrożoną miętową herbatą podziwiając równocześnie wykaz, który powoli przesuwał się po powierzchni leżącej przed nią płytki odczytowej.
— Czy nie posłuchałbyś o tych powołaniach. Aikenie? Architekt, glina i gałązki. Architekt, bale drzewne. Architekt, mur cyklopowy. Bambusu, rzemieślnik wyrobów z. (Nie wiedziałam, że w pliocenie rósł w Europie bambus!) Baloniarz. Ceramik. Koszyków, wyplatacz. Piekarz. Piwowar. Pszczelarz. Serowar. Świec zwykłych i z knotem z sitowia, wytwórca. Węgla drzewnego, wypalacz. Zwierząt, pogromca (-czyni)… Co to. u licha, może być, jak myślisz?
Czarne oczy Aikena Druma zabłysły. Ze zjeżoną rudawą czupryną skoczył na nogi jak pajac i strzelił z imaginacyjnego bata.
— Ha. szablozębny koteczku! Leżeć, chłoptysiu! Nie wykonujesz rozkazów swego pana? No to koziołka! Aportuj!… Nie reżysera, pieprzony idioto!
Przy sąsiednich stolikach parę osób gapiło się w oszołomieniu. Elżbieta roześmiała się.
— Oczywiście. Treserzy dzikich zwierząt będą bardzo potrzebni w pliocenie. Niektóre z dużych antylop i tym podobne byłyby bardzo cenne, gdyby udało sieje oswoić. Jednak nie chciałabym brać się do mastodontów czy nosorożców mając tylko za sobą przyśpieszony kurs hipnopedyczny.
— O, ci tutaj ludzie zrobią dla ciebie o wiele więcej, laluniu. W rzeczywistości przez sen odbierasz jedynie bardzo podstawowe wiadomości o technice neolitycznej i podstawach sztuki utrzymywania się przy życiu. Dzięki temu będziesz umiała wykopać latrynę, która nie pochłonie cię w całości, i nauczysz się, które plioceńskie owoce mogą cię wysłać, byś wąchała kwiatki od spodu. A gdy już nasiąkniesz tym. co podstawowe, wybierasz jeden albo więcej dracznych pomysłów z tej małej liczby, by się w nim wyspecjalizować. Na ten temat zrobią ci już szczegółowy hipnokurs, ćwiczenia laboratoryjne i dadzą płytki informacyjne o gryzieniu twardszych orzeszków danego zawodu!
— Hmmm — zadumała się.
— Sądzę, że będą się starali nakierować cię na specjalizację, w której nie ma dużego tłoku. Myślę, że ferajna po drugiej stronie bramy może być skłonna do irytacji, jeśli im się przyśle osiemdziesięciu trzech lutnistów i jednego cukiernika w chwili, gdy naprawdę potrzeba im kogoś, kto umie warzyć mydło.
— Wiesz, to nie jest takie zabawne, Aikenie. Jeśli po drugiej stronie nie ma zorganizowanego społeczeństwa, tamci zależeliby całkowicie od tego, czy operatorzy bramy przyślą im odpowiednio wyszkolonych ludzi. A ponieważ przybywające tam kobiety są wysterylizowane. nie ma możliwości, by młodzi uczniowie zastąpili pracowników zmarłych lub tych. co sobie po prostu wywędrowali. Jeśli twoje osiedle straci serowara, musisz jeść twaróg z serwatką, aż następny pracownik wskoczy przez bramę.
Читать дальше