Julian May - Wielobarwny kraj

Здесь есть возможность читать онлайн «Julian May - Wielobarwny kraj» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1994, ISBN: 1994, Издательство: Alfa-Wero, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wielobarwny kraj: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wielobarwny kraj»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Środowisko Galaktyczne XXI wieku, zamieszkiwane przez uporządkowane i pokojowe międzygwiezdne społeczeństwo, nie było stosownym miejscem dla nieuleczalnych awanturników, ukrytych psychotyków czy bezwzględnych oszustów. Tak więc gdy na Ziemi odkryto jednokierunkowy tunel czasowy prowadzący w przeszłość odległą o sześć milionów lat, niedostosowani społecznie — zgłodniali przygód, romantyki nieznanego ludzie — zapragnęli życia wolnego od dławiących praw Środowiska. Każdy z nich poszukiwał szczęścia takiego, jakie sobie wyobrażał. Ale kto mógłby przewidzieć, co ich tam czeka

Wielobarwny kraj — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wielobarwny kraj», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

To. jak natychmiast zrozumiał Ryszard, był właśnie ten sposób zawieszenia wyroku, sposób który mu odpowiadał. Ponowny start w prymitywnym świecie, pełnym ludzi i pozbawionym praw. Nic ci nie grozi, chyba tylko od czasu do czasu spotkanie z jakimś prehistorycznym potworem. Żadnych zielonych Przeciekańców. żadnych karzełkowatych Polkijanek, żadnych plugawych Gi ani świecących Krondaków. wyglądających jak urzeczywistnione zmory nocne, a szczególnie żadnych Lylmików.

Gdy tylko się wydostał z dekontaminacji, zaczął pociągać za sznurki i udało mu się uzyskać telerozmowę. Większość kandydatów na Wygnanie składała podania całe miesiące wcześniej przez swych miejscowych doradców PS, a ponadto zanim wyjechali z domu, musieli przejść wszystkie badania testowe. Ale Voorhees, stary cwaniak, wiedział, że muszą istnieć sposoby przyśpieszania biegu spraw. Magicznego wytrycha dostarczyła mu wielka korporacja z Ziemi, dla której przed rokiem wykonał delikatne zadanie. Zarówno dla korporacji, jak i ekskosmonauty było korzystne, aby jak najszybciej, tu i teraz przedostał się do pliocenu. Dlatego też prawie bez żadnego nacisku wiceprezes przedsiębiorstwa do spraw eksploatacji zgodził się użyć swych wpływów i przekonał personel gospody, by Ryszard został poddany skróconym testom od razu w kosmoporcie, a następnie udał się wprost na stację odjazdową.

Niemniej tego wieczoru, gdy wylatywał z doliny Rodanu w kierunku Monts du Lyonnais, przyznał się sam przez sobą do pewnego niepokoju. Wylądował w Saint-Antoinedes-Vignes o parę kilometrów od gospody i zdecydował się na ostatni posiłek na swobodzie. Sierpniowe słońce zaszło już za Col de la Luere i oryginalna wioska drzemała w resztkach upału. Bistro było małe, ale też mroczne i chłodne, lecz, dzięki Bogu, nie wietrzone aż do przeciągów. Wszedłszy wolnym krokiem, Ryszard zauważył z aprobatą, że trójwymiarowy telewizor jest wyłączony, grająca szafa pobrzękuje tylko przyciszonymi melodiami, zapachy kuchenne zaś są niewiarygodnie pociągające.

Młoda para oraz dwóch starszych mężczyzn, sądząc po odzieży roboczej — miejscowi rolnicy, siedzieli przy oknach pożerając ogromne porcje kiełbasy z sałatą z wielkich mich. Na stołku przy barze siedział olbrzymi blondyn w błyszczącym ubraniu z ciemnogranatowej nebuliny. Zajadał całego kurczaka w jakimś różowawym sosie i popijał go piwem z dwulitrowego cynowego kufla. Po chwili wahania Ryszard usiadł na drugim stołku.

Olbrzym kiwnął głową, mruknął i dalej się obżerał. Z kuchni wyszedł właściciel, wesoły człek z brzuszkiem i bohaterskim orlim nosem. Powitał Voorheesa rozpromieniony i natychmiast zidentyfikował go jako przybysza spoza Ziemi.

— Słyszałem — zaczął Ryszard ostrożnie — że w tej części Ziemi nigdy nie podaje się dań z syntetyków.

Gospodarz odpowiedział:

— Raczej popełnilibyśmy harakiri, niż obrazili, nasze brzuchy algoproteinami czy biociastem lub innym paskudztwem z tego pseudożarcia. Spytaj pan któregokolwiek z tych klientów.

— Spokojna głowa, Louie! — zagdakał jeden ze starców siedzących przy oknie i podniósł na widelcu ociekający tłuszczem kawał kiełbasy.

Właściciel oparł się dłońmi na kontuarze.

— Ta oto nasza Francja doznała wielu przemian. Nasi ludzie rozlecieli się po całej Galaktyce. Nasz francuski jest martwym językiem. Nasz kraj jest przemysłowym ulem pod ziemią, a na jej powierzchni historycznym Disneylandem dla frajerów stukniętych na punkcie historii. Ale trzy rzeczy są niezmienne i nieśmiertelne: nasze sery, nasze wina i nasza kuchnia! Teraz widzę, że przybył pan z daleka. — Jego powieki opadły ciężko i zaraz się uniosły. — Być może ma pan jeszcze daleką drogę przed sobą, jak ten klient obok pana. Więc jeśli szuka pan naprawdę wystrzałowego posiłku… cóż, nasz zakład jest skromny, ale nasza kuchnia i piwnica czterogwiazdkowe, jeśli pana na to stać.

Ryszard westchnął.

— Ufam panu. Niech pan ufa mnie.

— A więc aperitif, który mamy już zamrożony i gotów! Dom Perignon rocznik 2100. Proszę się nim delektować, póki nie przyniosę panu wybranych cudeniek na zaostrzenie apetytu.

— Czy to szampan? — spytał pożeracz kurczaka. — W tej maciupeńkiej buteleczce?

Ryszard kiwnął głową.

— Tam, skąd przybywam, za połowę tego byłby pan trzy centidolce do tyłu.

— Bez kitu? Z jak daleka płyniesz chłopie?

— Assawompset. Stare Az zadupie wszechświata, jak je nazywamy. Ale ty tak nie próbuj.

Stein zarechotał nad kurczakiem.

— Nigdy nie biję się z facetem, zanim nie zostanę oficjalnie przedstawiony.

Gospodarz przyniósł na serwetce dwa malutkie paszteciki i mały srebrny półmisek pełen parujących kawałeczków czegoś białego.

Brioche defoie gras, croustade de ris de veau a la financiere oraz quenelles de hrochet au heurre d’ecrevisses. Jedz! Smakuj! — Wypłynął z sali.

— Kapitalista, hę? — wymamrotał Ryszard. — Dobre epitafium.

Zjadł paszteciki. Jeden był podobny do ptysia nadziewanego wyśmienitą, przyprawioną korzeniami wątróbką. Drugi wyglądał jak stożkowate ciastko napełnione kawałeczkami mięsa, grzybów i nierozpoznawalnych smakołyków w sosie madera. Półmisek z białym sosem zawierał delikatne kluseczki rybne.

To jest znakomite, ale co ja jem? — spytał Ryszard gospodarza, który pojawił się po karty kredytowe miejscowych gości.

Brioche jest nadziewana pasztetem z gęsich wątróbek. Rożek zawiera plasterek trufli, duszoną grasicę cielęcą i garnirunek z maleńkich kluseczek z drobiu, kogucich grzebieni oraz nereczek w sosie winnym. Kluski ze szczupaka podawane są w kremowym maśle rakowym.

— Wielki Boże — powiedział Ryszard.

— Do głównego dania mamy wino znakomitego rocznika. Ale przed tym filet z jagnięcia z rusztu z młodymi jarzynami, z doskonałym młodym Fume z Chateau du Nozet do spłukania.

Ryszard jadł i popijał, popijał i jadł. Wreszcie gospodarz wrócił; przyniósł małe kurczę, podobne do pożartego przed chwilą przez Steina.

— Specjalność domu: Poularde Diva! Najbardziej młodzieńcza z młodych kurek, nadziewana ryżem, truflami i foie gras, gotowana i podana w paprykowym sauce supreme. Towarzyszy jej wspaniałe Chateau Grillet!

— Pan żartuje!

— Nigdy nie opuszcza planety Ziemi — zapewnił uroczyście gospodarz. — Rzadko opuszcza Francję. Gdy spłynie z twego języczka, człowieku, twój żołądek będzie przekonany, że umarłeś i znalazłeś się w niebie. — Znowu wybiegł z sali.

Stein gapił się zdumiony.

— Mój kurczak był smaczny — zaryzykował — ale jadłem go z piwem Tuborg.

— Każdemu według potrzeb — odrzekł Ryszard. Po długiej przerwie poświęconej całkowicie kurcząkowi, otarł różowy sos z wąsów i powiedział: — Czy sądzi pan. że ktokolwiek po drugiej stronie bramy będzie wiedział, jak się warzy coś dobrego do picia? Stein zmrużył oczy.

— Skąd pan wie, że przechodzę?

— Ponieważ wygląda pan na typunia z kolonii odwiedzającego Stary Kraj. Nigdy pan nie myślał, skąd wziąć w pliocenie następne wiaderko mydlin?

— Chryste! — krzyknął Stein.

— Ja natomiast mam hopla na punkcie wina, o ile można o nim mówić, kiedy człowiek włóczy się po całej Drodze Mlecznej. Byłem kosmonautą. Popędzono mi kota. Nie chcę o tym gadać. Możesz mi mówić Ryszard. Nie Rysiek. Nie Dick. Ryszard.

— Jestem Steinie. — Ogromny wiertacz zastanawiał się przez chwilę. — Te tam gadki, co mi przysłali o tym Wygnaniu, mówią, że uczą cię przez sen każdej prostej technologii, o jakiej myślisz, że ci się przyda na tamtym świecie. Nie pamiętam, czy to było na liście, ale jestem pewien, że łatwo mogę wkuć piwowarstwo. A coś mocniejszego możesz sobie ugotować z czegokolwiek. Jedyna zakawyczka to chłodnica, ale to można zmajstrować z miedzianej folii dekamolowej i schować w dziurawym zębie, jeśli by nie chcieli cię z tym przepuścić. Ale ty z twoim winem możesz mieć haki. Na to idą specjalne winogrona i różne tam takie, nie?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wielobarwny kraj»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wielobarwny kraj» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wielobarwny kraj»

Обсуждение, отзывы о книге «Wielobarwny kraj» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x