Tymczasem życie toczyło się dalej prawie jak zwykle w Nowym Jorku, gdzie katastrofy były normalnością. Metastasio przyśpieszył podniesienie kurtyny o godzinę, by ludzie mogli być w domu przed godziną policyjną o dwunastej trzydzieści, i jedną po drugiej zamykano na czas trwania problemów restauracje zaspokajające potrzeby branży belcanto, wszystkie oprócz „Evviva”, która podwoiła ceny, zmniejszyła porcje do połowy i kontynuowała działalność. Ogólnie w mieście panowała atmosfera nerwowego rozradowania, koleżeństwa i ponurej paranoi. Nigdy nie wiedziałeś, czy osoba stojąca przed tobą w kolejce po chleb nie jest może następną nitką, która pęknie i — bang! — nie zastrzeli cię znienacka, albo czy może, zamiast tego, nie zakochasz się bez pamięci. Głównie ludzie pozostawali w domach, wdzięczni za każdą godzinę, kiedy mogli dalej sunąć łagodnie z prądem. Dom był łodzią ratunkową, a życie tylko snem.
Tak prezentował się światopogląd Daniela, i mniej więcej także pani Schiff, chociaż jej stoicki spokój modyfikowało melancholijne martwienie się o Inkuba, który, mimo toreb pet bricquettes nagromadzonych w pokoiku, kiepsko to znosił. Na początku tego roku nabawił się zakażenia ucha, które stale się pogłębiało, aż w końcu nie mógł znieść głaskania gdziekolwiek w okolicy głowy. Zaburzyło to jego zmysł równowagi. Potem, albo z urazy o to, że jest trzymany w domu, albo ponieważ naprawdę stracił kontrolę nad odruchami, przestał używać swojej skrzynki w łazience i zaczął sikać i srać gdzie popadło w całym mieszkaniu. Zapach chorego spaniela zawsze był obecny w tych pokojach, ale teraz, gdy nieodkryte gówienka fermentowały w pagórkach zrzuconych ubrań, gdy strużki i kałuże moczu przesiąkały przez warstwy szczątków, smród stał się rzeczywisty nawet dla pani Schiff — i nie do wytrzymania dla wszystkich innych. W końcu Rey postawił ultimatum — albo ona postara się, żeby ktoś uprzątnął mieszkanie i wyszorował je do podłóg, albo on przestanie ją odwiedzać. Pani Schiff poddała się konieczności i spędziła z Danielem dwa dni na sprzątaniu. Cztery wielkie worki ubrań zostały wysłane do wyczyszczenia, a cztery razy większa ilość poszła do śmieci. Spośród wielu odkryć dokonanych w trakcie tych wykopalisk najbardziej znaczącym była cała partytura opery Axur, re d`Ormus, którą osiem lat wcześniej pani Schiff napisała do libretta da Pontego. Po przewietrzeniu została ona wyekspediowana do Metastasia i zaakceptowana do produkcji w następnym roku. Pani Schiff zaś dała ćwierć swojego honorarium Danielowi za znalezienie partytury, a reszta wystarczyła tylko na pokrycie jej rachunku z pralni chemicznej. Dobre i to, chociaż chmury dalej się gromadziły.
Pierwsze większe wtargnięcie zamętu świata w ich prywatne życie nastąpiło, kiedy farmaceuta na Pierwszych Narodowych Torach Lotu poinformował Daniela, że Aneks nie może już zaopatrywać go w płynną odżywkę, dzięki której utrzymywało się Boę przy życiu. Prawna fikcja jej śmierci oznaczała, że nie można było wydać żadnej kartki na racjonowane towary na jej nazwisko. Poprzez paniczne protesty Daniel wydobył od tego człowieka adres handlarza czarnorynkowymi zapasami medycznymi, starszego, niepracującego farmaceuty z Brooklyn Heights, który udawał, kiedy Daniel do niego poszedł, że zarzucił taki handel. Takie były obyczaje czarnego rynku. Daniel czekał dwa dni na sprawdzenie jego potrzeby. W końcu chłopiec, który nie mógł mieć więcej niż dziesięć albo jedenaście lat, wstąpił do ich mieszkania, gdy Daniel był w Teatro, i pani Schiff zaprowadziła go do pokoju Daniela, gdzie Boa leżała w swoim niekończącym się zaczarowanym śnie. Po sprawdzeniu potrzeby Danielowi pozwolono kupić dwutygodniowy zapas, nie więcej, za cenę nieporównanie wyższą niż aktualna stawka na Pierwszych Narodowych. Uprzedzono go, że cena prawdopodobnie będzie nadal rosła, dopóki racjonowanie nie przestanie obowiązywać.
Transatlantyckie linie telefoniczne stały się jedną z pierwszych ofiar kryzysu. Nie można było teraz nawet wysłać telegramu za ocean bez zezwolenia rządu. Poczta pozostała jedynym sposobem, w jaki mógł przekazać SOS pannie Marspan. List ekspresowy mógł iść dwa dni, albo miesiąc, albo mógł w ogóle nie dotrzeć. Daniel wysłał cztery listy z czterech różnych poczt; wszystkie dotarły do mieszkania panny Marspan w Chelsea jednego ranka. Jeśli miała jakieś podejrzenia, że Daniel zmyśla kłopoty, by napełnić własną kieszeń, zachowała je dla siebie. Zwiększyła swoje polecenie wypłaty do pięciuset dolarów miesięcznie, czyli o dwukrotność sumy, o którą prosił, i przysłała mu na dobrą sprawę pożegnalny list, pełen wiadomości o schyłku i upadku. Żywność nie była już problemem w Londynie. Wiele lat wcześniej każdy park i skrzynka z kwiatami w tym mieście zostały przystosowane do uprawy warzyw, a na wsi wiele pastwisk zmieniono z powrotem w grunty orne, odwracając proces z wielu stuleci. Słabe ogniwo Londynu stanowiło jego zaopatrzenie w wodę. Stan Tamizy był niski, jej wody zbyt cuchnące, by je uzdatnić. Panna Marspan pisała dalej przez dwie gęsto zapełnione strony o wymogach życia z dwoma pintami wody dziennie. „Nie ośmielamy się pić nawet tego, chociaż nadaje się do gotowania. Jesteśmy pijani na okrągło, my wszyscy, którzy mamy tę mądrość i potrzebne środki, by zaopatrywać nasze piwnice. Wcześniej nigdy nie rozważałam możliwości zostania alkoholiczką, ale okazuje się to zadziwiająco sympatyczne. Zaczynam przy śniadaniu od jednego beaujolais, stopniowo przechodzę do bordo po południu i zmieniam je na brandy wieczorem. Lucia i ja rzadko obecnie wybieramy się aż do South Bank, ponieważ nie ma żadnego transportu publicznego, ale lokalne kościoły stale zapewniają nam muzykę. Wykonawcy są zwykle tak samo pijani jak ich publiczność, ale nie jest to pozbawione interesujących elementów, a nawet przydatności, pod względem muzycznym. Madrygał Monteverdiego staje się tak wzruszający, gdy jest zamglony przez wino, a jeśli chodzi o Mahlera… Słowami tego nie opiszę. Panuje dość powszechna zgodna opinia, nawet wśród naszych czołowych parlamentarzystów, że to jest, zdecydowanie, le fin du monde. Rozumiem, że tak samo jest w Nowym Jorku. Pozdrów ode mnie Alicię. Dołożę wszelkich starań, by być na premierze odnalezionego Axura, zakładając, że ostateczny upadek zostanie opóźniony o przynajmniej kolejny rok, jak tradycyjnie się działo. Dziękuję, że nadal opiekujesz się naszą najdroższą Boadiceą. Twoja itd.”
Harry Molzer był jednym z najpoważniej podchodzących do sprawy kulturystów w Adonis, Inc. Nikt w obecnych czasach nie miał bohaterskiej budowy ciała bogów Złotego Wieku sprzed pół stulecia, ale według współczesnych standardów Harry`emu szło dobrze — 48-calowa klatka piersiowa, l6 i półcalowe bicepsy. To, czego brakowało mu w samej masie, nadrabiał rzucającymi się w oczy szczegółami. Posiadanie tego ciała stanowiło całe życie Harry`ego. Kiedy nie był w pracy, patrolując 12. rejon, przebywał na tej siłowni, udoskonalając swoje proporcje jak u Michała Anioła. Całe jego zarobki szły na utrzymanie jego głodnych mięśni. Dla oszczędności dzielił małą kawalerkę niedaleko siłowni z dwoma innymi nieżonatymi gliniarzami, którymi pogardzał, chociaż nigdy w najmniejszym stopniu nie zaniedbywał serdeczności wobec nich — ani, tak naprawdę, wobec wszystkich. Był, zdaniem kierownika, Neda Collinsa, prawie świętym, i Daniel mniej więcej musiał się z tym zgodzić. Jeśli czystość serca polegała na pragnieniu jednej rzeczy, to Harry Molzer znajdował się na samym szczycie razem z mydełkiem Ivory Snow.
Читать дальше