— Tak? — Rey złożył liścik i schował go z powrotem koło swojego serca.
— Słuchaj, a gdybym przedstawił ci dziewczynę, która napisała ten liścik? Czy to by cię zadowoliło?
— Jestem ciekaw, z pewnością.
— Ma wtorkowy abonament, a ty śpiewasz w następny wtorek, prawda?
— Sono Eurydice — odparł łagodnym tonem.
— A więc jeśli chcesz, zabiorę cię do niej między aktami.
— Ale nie wolno ci jej przygotować!
— Obiecuję. Gdybym to zrobił, mogłaby się wystraszyć i nie pojawić.
— Zatem wtorek. A czy potem przyjdziemy tu znów, żeby coś zjeść?
— Pewnie. We troje.
— Przy założeniu, caro, że jest nas troje.
— Tylko poczekaj. Zobaczysz.
We wtorek, podczas antraktu, Rey ukazał się w dolnym holu Metastasia już wystrojony w kostium Eurydyki, wyglądając, nawet z bliska i bez pomocy świateł, jak istny sylf, sam tiul i blask księżyca — chociaż sylf dworski raczej bardziej niż wiejski, z wystarczającą ilością sztucznych klejnotów, by w dawnych czasach wyposażyć mały żyrandol, i prochu na jego twarzy i peruce, by zatopić tysiąc statków. Będąc tak majestatycznym, poruszał się ze swobodą królowej, rozdzielając tłumy przed sobą równie skutecznie jak kordon policji. Porwał Daniela z jego miejsca pracy, stoiska z sokiem pomarańczowym, i razem wspięli się po wspaniałych głównych schodach do poziomu Głównej Kondygnacji, a następnie (ku zdumieniu wszystkich) poszli w górę o wiele mniej wspaniałą klatką schodową na Balkon Drugiego Piętra, gdzie, czego Daniel był wcześniej pewien, zastali Marcellę na skraju grupy wiernych wielbicieli. Widząc, że Daniel i Rey posuwają się w jej kierunku, zesztywniała do obronnej postawy, z napiętymi barkami i cofniętą szyją.
Zatrzymali się przed nią. Grupa, na której skraju stała dotąd Marcella, teraz zmieniła kształt, i w jej centrum znalazła się ona i jej goście.
— Marcello — powiedział Daniel w sposób, który miał ją ułagodzić — chciałbym, żebyś poznała Ernesta Reya. Ernesto, czy mogę przedstawić ci Marcellę Levine?
Marcella obniżyła wolno głowę na znak pozdrowienia.
Rey podał jej szczupłą dłoń, oślepiającą blaskiem fałszywych diamentów. Marcella, wrażliwa w temacie rąk, cofnęła się, wciskając sękate pięści w brązowe welwetowe fałdy swojej sukni.
— Daniel mówi mi, moja droga, że to tobie jestem zobowiązany za list, który ostatnio otrzymałem. — Prawie można było usłyszeć, jak instrument klawiaturowy podkreśla jego recitativo, tak soczystą zastosował dykcję.
— Słucham? — Tyle tylko zdołała z siebie wydobyć.
— Daniel mówi mi, moja droga, że to tobie jestem zobowiązany za list, który ostatnio otrzymałem. — Sposób wypowiedzenia przez niego tej linijki nie zmienił się w żadnym szczególe, ani też nie można było odgadnąć z jego królewskiej modulacji, czy to oświadczenie zapowiada podziękowania, czy wyrzuty.
— List? Nie rozumiem.
— Czy dałaś, czy też nie, temu czarującemu młodemu człowiekowi list dla mnie, zamknięty w pudełku czekoladek?
— Nie. — Pokręciła stanowczo głową. — Nigdy.
— Bo — mówił dalej Rey, zwracając się do całego tłumu, który zgromadził się wokół nich — jeśli to jednak był twój list…
Długi blond warkocz zatrząsł się gwałtownie w zaprzeczeniu.
— …chciałem tylko powiedzieć, jaki bardzo miły i ciepły i cudowny jest to list, i podziękować ci za niego osobiście. Ale ty mówisz mi, że go nie wysłałaś!
— Nie! Nie, bileter musiał… pomylić mnie z kimś innym.
— Tak, pewnie pomylił. Cóż, moja droga, poznanie ciebie było prawdziwą przyjemnością.
Marcella skłoniła głowę, jakby kładła ją na katowski pień.
— Mam nadzieję, że będzie ci się podobał drugi akt.
Nastąpił pomruk aprobaty ze strony wszystkich obecnych.
— A teraz musicie mi wybaczyć. Mam wejść na scenę! Ben, mój mały oszuście, zobaczę się z tobą o jedenastej. — Przy tych słowach odwrócił się szybko w bałwanie tiulu i poszedł, po królewsku, w dół po schodach.
Daniel przebrał się z uniformu w sfatygowany sweter i parę dżinsów, i nie wpuszczono by go do „Evviva il Coltello”, gdyby nie towarzyszył wielkiemu Ernestowi. Potem, by powiększyć obrazę, powiedział kelnerowi, że nie jest głodny i nie chce niczego poza szklanką wody mineralnej.
— Naprawdę powinieneś lepiej o siebie dbać, caro — nalegał Rey, podczas gdy kelner nadal kręcił się w tle.
— Wiesz, że to była ona — stwierdził Daniel wściekłym szeptem, powracając do ich rozmowy z ulicy.
— W rzeczywistości wiem, że nie ona.
— Przeraziłeś ją. To dlatego zaprzeczyła.
— Ach, ale widzisz, patrzyłem jej w oczy. Oczy osoby zawsze mówią prawdę. To równie dobre jak test wykrywaczem kłamstw.
— A więc popatrz w moje i powiedz mi, czy kłamię.
— Patrzę od tygodni — i kłamią, cały czas.
Daniel odpowiedział przytłumionym, pogardliwym prychnięciem.
Siedzieli w milczeniu, Daniel patrząc groźnie, Rey z samozadowoleniem, rozbawiony, dopóki kelner nie przyszedł z winem i wodą mineralną. Rey skosztował wina i je pochwalił.
Kiedy kelner znalazł się poza zasięgiem słuchu, Daniel zapytał:
— Po co?! Jeśli myślisz, że to ja napisałem ten list, po co dalej bym się tego wypierał?
— Jak mówi Zerlina: Vorrei e non vorrei. Chciałaby, ale także by nie chciała. Albo jak mówi ktoś inny, nie pamiętam, kto dokładnie: Tamo e tremo. I potrafię to zrozumieć. Tak naprawdę, skoro masz przed oczami nieszczęsny przykład twojego przyjaciela, ukochanej Bladebridge`a, mogę mieć zrozumienie dla twoich wahań, nawet teraz.
— Panie Rey, ja się nie waham. Ja odmawiam.
— Jak chcesz. Ale powinieneś wziąć pod uwagę to, że im dłużej to odkładasz, tym cięższe będą warunki kapitulacji. Jest to prawdą co do wszystkich oblężeń.
— Czy mogę teraz iść?
— Wyjdziesz, kiedy ja wyjdę. Nie mam zamiaru dać z siebie robić publicznie pośmiewiska. Będziesz jadł ze mną obiad zawsze, kiedy poproszę cię o to, i będziesz okazywał przy tym swój zwykły doskonały humor. — Dla lekcji poglądowej Rey chlapnął winem do kieliszka Daniela, aż przelało się na obrus. — Ponieważ — ciągnął swoim najbardziej gardłowym kontraltem — jeśli nie będziesz tego robił, dopilnuję, żebyś nie miał pracy ani mieszkania.
Daniel uniósł kieliszek w toaście, rozlewając jeszcze trochę wina.
— Twoje zdrowie, Ernesto!
Rey brzęknął swoim kieliszkiem o kieliszek Daniela.
— Twoje zdrowie, Ben. Och, i jedna ostatnia sprawa — nie interesuje mnie, jak poza tym postanowisz spędzać czas, ale nie chcę słyszeć, że widziano cię publicznie z Geoffre`yem Bladebridge`em, czy to samego, czy w grupie.
— Co on ma wspólnego z czymkolwiek?
— Dokładnie takie są moje odczucia.
Pojawił się kelner z nowym obrusem, który rozpostarł zręcznie na tym poplamionym przez wino. Rey poinformował go, że jego towarzysz odzyskał apetyt, i kelner wręczył Danielowi menu. Nie potrzebując doń zaglądać, zamówił najdroższą przystawkę i danie główne, jakie oferowała restauracja.
Rey wydawał się zachwycony. Zapalił papierosa i zaczął omawiać swój występ.
Marzec był sądnym miesiącem. Wydawało się, że doroczna klęska zimy rozerwała wszystkie zgniłe nici struktury społecznej w ciągu jednego weekendu. Organizacja społeczna zawaliła się pod wpływem serii wstrząsów: przerw w dopływie prądu, niedoborów towarów, zamieci, powodzi i coraz zuchwalszych aktów terrorystycznych. Jednostki Gwardii Narodowej wysłane, by zatrzymać tę lawinę, masowo dezerterowały. Armie oszalałych uciekinierów z miast wysypały się z gett i zalały leżące ugorem tereny wiejskie, gdzie szybko doznały losu wojsk Napoleona podczas ich odwrotu z Moskwy. To działo się w Illinois, ale każdy stan miał opowieść o podobnej terribilita. Po pewnym czasie nie chciało ci się tego śledzić, a po pewnym dłuższym czasie i tak nie mogłeś, ponieważ media przestały relacjonować najnowsze katastrofy, kierując się optymistyczną teorią, że lawina może przestanie się źle zachowywać, jeśli nie będzie rozpieszczana przez tyle zainteresowania.
Читать дальше