Anne McCaffrey - Moreta - pani smoków z Pern

Здесь есть возможность читать онлайн «Anne McCaffrey - Moreta - pani smoków z Pern» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1996, ISBN: 1996, Издательство: Amber, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Moreta: pani smoków z Pern: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Moreta: pani smoków z Pern»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Moreta, młoda władczyni Fortu Weyr, udaje się na Zgromadzenie organizowane w Warowni Ruatha zarządzanej przez Lorda Alessana. Jednak radosny nastrój hucznych uroczystości przerywa tajemnicza zaraza, która najpierw dziesiątkuję biegusy, lecz wkrótce zabija także ludzi. Cały Pern znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Moreta podejmuje heroiczną próbę powstrzymania epidemii…

Moreta: pani smoków z Pern — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Moreta: pani smoków z Pern», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Wszystkim nam by się przydało — mruknęła Lidora, pomagając Kamianie.

Kiedy jednak Jallora zbliżyła czarkę do ust Leri, zacisnęła ona wargi i odwróciła głowę.

— Wypij to, Leri — powiedziała Jallora z głębokim współczuciem.

— Musisz to zrobić, Leri — nalegała Kamiana załamującym się głosem. — Orlith nie ma już nikogo, oprócz ciebie.

K’lon nie mógł znieść wyrzutu w pełnych bólu oczach Leri i dygocząc ukrył twarz w dłoniach. F’neldril objął go łagodnie za ramiona, chcąc podtrzymać go na duchu.

— Wypij, Leri. L’mal tego był właśnie po tobie oczekiwał. Błagam cię. Wypij to wino. Ono ci naprawdę pomoże — powiedział S’perena ochrypłym głosem.

— No tak, Leri, jesteś dzielna, odważna — rzekła półgłosem z aprobatą Jallora. K’lon podniósł głowę i zobaczył, że Władczyni Weyru przyjęła wino.

Lidora wcisnęła mu czarkę do dłoni. To wino musiało być pół na pół z sokiem fellisowym. Nie wierzył, żeby mogło mu to pomóc. Całe wino Pernu nie uśmierzyłoby jego bólu i wyrzutów sumienia. Nie mógł przestać płakać. Nawet pokryta bliznami twarz F’neldrila zalana była łzami, kiedy pocieszająco gładził S’perena po ramieniu.

— Zaprowadźmy ją do jej weyru — powiedziała Jallora, dając znak S’perenowi i F’neldrilowi, żeby jej pomogli.

— Nie! — gwałtownie zaprotestowała Leri.

„Nie” — powiedział ten złożony głos i K’lon chwycił S’perena za ramię.

— Zostanę — Leri spojrzała na Orlith — zostanę tutaj.

— A ona? — zapytała Jallora jeźdźczynie królowych, mając na myśli smoczycę.

— Orlith też tu zostanie — powiedziała Kamiana ledwie dosłyszalnym głosem, podczas gdy Leri powoli kiwała potakująco głową. — Zostanie, aż jaja będą gotowe do wylęgu.

— A wtedy odejdziemy obydwie — dodała Leri cicho. K’lon wiedział, że słowa te na zawsze pozostaną w jego pamięci, trwałe i niezatarte, podobnie jak reszta tej straszliwej sceny. S’peren i F’neldril stali obok niego, przygarbieni z bólu, z nagle postarzałymi twarzami. Haura i Lidora przywarły do siebie płacząc, a Kamiana stała z boku, wyprężona i sztywna. Za nimi, pod łukami wejść, tłoczyły się szare z żałości smoki i milcząca grupa mieszkańców Weyru, oszołomionych bolesną stratą. Nagle tłum się rozstąpił i trzech jeźdźców weszło na teren Wylęgarni. S’ligar i K’dren przyprowadzili tu Sh’galla. Smutek przygniatał go do ziemi. Upadł na kolana i zakrył rękami twarz, niezauważony przez niepocieszoną Orlith, która wiła się w rozdzierającej duszę męce, że rozdzielono ją z jej ukochaną jeźdźczynią, Moretą.

Epilog

Przejście bieżące, 4. 23. 43

„A przecież Wylęg powinien być radosną okazją” — myślał Mistrz Capiam. Patrzył, jak smoki szybują ku grupkom pasażerów, oczekujących na przewiezienie do Weyr Fortu, ale nie znalazłby teraz w sobie ani odrobiny optymizmu.

Nie zwracał uwagi na to, co mówi co niego Mistrz Tirone. Aż nagle dotarły do jego uszu pożegnalne słowa Mistrza Harfiarza:

— Zaśpiewał moją nową balladę, skomponowaną dla uczczenia Morety!

— Dla uczczenia? — krzyknął Capiam. Desdra chwyciła go za rękę i uratowała przed stratowaniem przez Rogetha. — Dla uczczenia? Czy ten Tirone zwariował?

— Och, Capiamie! — zawołała cicho Desdra, która dopiero co otrzymała tytuł Mistrza Uzdrowiciela. Capiam szybko rozejrzał się dookoła, żeby sprawdzić, o co jej chodzi. I zobaczył pożłobioną bólem twarz K’lona, który właśnie zsiadał ze smoka.

— Leri i Orlith odeszły przed świtem — powiedział K’lon załamującym się głosem. — Nikt nie mógł… nikt z nas nie śmiał ich zatrzymywać. Jednakże musieliśmy na to patrzeć, być z nimi. Tyle tylko mogliśmy zrobić! — Pełne łez oczy K’lona błagały o jakieś słowo pociechy.

Desdra objęła go, a Capiam gładził po plecach, podając błękitnemu jeźdźcowi swoją chustkę, która akurat w tej chwili również jemu samemu była potrzebna. Desdra nie płakała, ale szczęki miała mocno zaciśnięte, a nos bardzo czerwony.

— Zostały tylko z powodu tych jaj, żeby mieć pewność, którego dnia się wyklują. A my musieliśmy patrzeć, jak odchodzą — szlochał K’lon.

Capiam zaczął się zastanawiać, czy K’lonowi nie należałoby podać jakiegoś środka uspokajającego, ale Desdra lekko pokręciła głową.

— Były takie dzielne. Takie wspaniałe! Jaka to była okropna świadomość, że któregoś dnia obudzimy się, a ich nie będzie! Tak jak Morety i Holth!

— Mogły odejść tamtego dnia… — zaczął Capiam wiedząc, że nie to powinien był powiedzieć, z trudem szukając słów, które mogłyby K’lonowi przynieść ulgę w jego bólu.

— Orlith nie mogła odejść, dopóki nie stwardniały jaja — powiedziała Desdra. — Leri została razem z nią. Miały zadanie do spełnienia i teraz osiągnęły swój cel. Dzisiejszy dzień musi być radosny, bo wylęgną się smoki. I chyba to dobry dzień na odejście. Dzień, który zaczął się niezmiernym smutkiem, skończy się wielką radością. Nowy początek dla dwudziestu pięciu… nie, dla pięćdziesięciu istot, bo młodzi ludzie, którzy Naznaczą dzisiaj, zaczynają nowe życie!

Capiam z zadziwieniem wytrzeszczył oczy na Desdrę. Sam nie umiałby tego tak dobrze wyrazić. Desdra rzadko się odzywała, ale jak już coś powiedziała, miało to głęboki sens.

— Tak, tak — rzekł K’lon, ocierając oczy. — Muszę się na tym skupić. Muszę myśleć o tym, co się dziś zaczyna. Nie o tym, co się kończy! — Wyprostował się i dosiadł znowu swojego smutnego Rogetha.

Smoki nie płakały tak jak ludzie, ale Capiam pomyślał, że chyba wolałby łzy od tego szarego odcienia, który przybrała ich skóra i oczy. Dosiedli z K’lonem Rogetha, który przewiózł ich do Weyr Fortu. Łzy zamarzły na moment na policzkach Capiama i popłynęły na nowo, kiedy zobaczył zwieńczony smokami Weyr. Nie miał czasu ich liczyć, ale chyba nawet niechętny im Telgarski Weyr musiał przysłać swoją reprezentację. Klon tak pokierował Rogethem, żeby wylądować jak najbliżej Wylęgami, co było dosyć niebezpieczne, bo wszędzie dookoła smoki wzbijały się w powietrze i lądowały w Niecce.

Łzy znowu popłynęły po twarzy Capiamowi. Desdra głaskała go po rękach, wiedziała jak głęboko to przeżywa. Nie pozostawała obojętna na tragedie, ale smutek można okazywać na wiele sposobów, a to spokojne podsumowanie, które przekazała K’lonowi, przyniosło i Capiamowi pewną ulgę.

Zsiedli szybko z Rogetha i uśmiechnęli się do K’lona, który opanował łzy, chociaż miał nadał bolesny wyraz twarzy. A potem błękitny smok znowu skoczył w niebo.

Capiam zauważył, że przed Niższą Jaskinię wystawiono te same co zwykle stoły i ławy. Jak zawsze odbędzie się uczta z okazji Naznaczenia. Miał nadzieję, że tak się upije, że nie usłyszy ballady Mistrza Tirone’a. Czuł zapach pieczonych mięs, ale nie pobudzało to jego apetytu. Był prześliczny dzień. Pomyślał, że mógłby to być taki wspaniały poranek. Gwałtownie potarł twarz, żeby powstrzymać napływające łzy. Jeżeli Mistrz Uzdrowiciel Pernu nie potrafi się opanować, da tym zły przykład innym. To był dzień początku, nie końca!

Kiedy Desdra pociągnęła go w kierunku Wylęgarni, mimo woli rzucił okiem tam, gdzie Moreta przeżyła ostatnie dni swojego życia. Zaczął rozpaczliwie wycierać nos.

Zwrócił uwagę na jaja. Były bardzo porządnie ułożone, królewskie jajo znajdowało się na samym środku na usypanym troskliwie kopczyku. Capiam znowu wysiąkał nos i potknął się na pierwszym stopniu.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Moreta: pani smoków z Pern»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Moreta: pani smoków z Pern» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Anne McCaffrey
Anne McCaffrey - The Ship Who Searched
Anne McCaffrey
Anne McCaffrey - Wszystkie weyry Pern
Anne McCaffrey
Anne McCaffrey - Biały smok
Anne McCaffrey
Anne McCaffrey - La cerca del Weyr
Anne McCaffrey
Anne McCaffrey - The White Dragon
Anne McCaffrey
Anne McCaffrey - Dragonquest
Anne McCaffrey
libcat.ru: книга без обложки
Anne McCaffrey
Anne McCaffrey - Dinosaur Planet
Anne McCaffrey
libcat.ru: книга без обложки
Anne McCaffrey
libcat.ru: книга без обложки
Anne McCaffrey
Отзывы о книге «Moreta: pani smoków z Pern»

Обсуждение, отзывы о книге «Moreta: pani smoków z Pern» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x