Bob Shaw - Człowiek z dwóch czasów

Здесь есть возможность читать онлайн «Bob Shaw - Człowiek z dwóch czasów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1979, Издательство: Czytelnik, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Człowiek z dwóch czasów: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Człowiek z dwóch czasów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Bob Shaw jest jednym z czołowych angielskich autorów science fiction. W powieści „Człowiek z dwóch czasów”, wykorzystując możliwości fantastyki, stwarza interesującą sytuację psychologiczną.

Człowiek z dwóch czasów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Człowiek z dwóch czasów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Breton szybko wyłączył radio czując, że jego przyszłość z Kate jest w jakiś sposób zagrożona. Pragnienie Kate odżyło w nim, a dziś wieczór będą przecież sarni w domu. Wspomnienie tego pierwszego prawdziwego pocałunku, jej piersi, nagle żywych, wolnych, wyswobodzonych z nylonowych pęt, ud kremowych, jak gdyby wyciosanych z kości słoniowej — ten zmysłowy montaż wypełnił wyobraźnię Bretona bez reszty, nie pozwalając mu myśleć o niczym innym, jak tylko o jedynie liczącym się fakcie istnienia Kate.

Zmusił się do skupienia na najważniejszych sprawach bieżącej chwili, pilnując, aby mieć białą linię słupków przydrożnych dokładnie pod lewym błotnikiem, od czasu do czasu ścierając z szyby rozpryśnięte na niej owady. Ale cały czas miał przed oczami Kate i wiedział, że nigdy z niej nie zrezygnuje.

Kiedy dojechał nad jezioro Pasca i zboczył z autostrady wjeżdżając w wąską drogę przecinającą kępę sosen, słońce schowało się już pod linią horyzontu. Zapadł zmierzch kryjąc samochód wśród drzew. Na rozstaju Breton zastanawiał się przez chwilę, którą z dróg wybrać, uświadamiając sobie nagle jasno, że po raz ostatni był tu przynajmniej dwanaście lat temu. Na południowym brzegu jeziora stała obrośnięta bluszczem chatka rybacka, którą się zawsze zachwycał, ale o której kupnie w tamtych czasach nie mógł nawet marzyć. Pomyślał, że właśnie tę chatkę kupiłby John Breton po dorobieniu się, ale to był właśnie ten czynnik zmienny w Czasie B. Johnowi mogły zmienić się upodobania.

Przeklinając siebie w duchu za to, że nie ustalił dokładnie położenia domku, skierował samochód na starą, prawie zupełnie nie używaną drogę i wyjechał na pustą przestrzeń nad wodą. Zakręcił na żwirze i zaparkował samochód pomiędzy parterowym domkiem a pomalowaną na zielono szopą na łódź. Kiedy tylko wysiadł z samochodu, przeniknął mu pod ubranie ciągnący od jeziora wilgotny chłód. Dygocąc z lekka Breton wyjął z kieszeni klucze i podszedł do nie oświetlonego domku.

Trzecim z kolei kluczem udało mu się wreszcie otworzyć zamek. Pchnął drzwi, wrócił do samochodu i otworzył bagażnik. John leżał skulony na boku. Robił wrażenie człowieka chorego; wokół niego unosił się duszący biszkoptowy odór moczu. Jack wzdrygnął się ogarnięty poczuciem winy. Jego drugie wcielenie odarto ze wszystkiego, nawet z godności osobistej, i Jack sam poczuł się upokorzony. Wyciągnął nieprzytomnego z metalowej czeluści bagażnika i trzymając go pod ramiona zawlókł do domku. Kiedy taszczył go po stopniach wiodących do drzwi, John coś wymamrotał i zaczął się lekko szamotać.

— Wszystko będzie dobrze — wyszeptał Jack bezmyślnie — tylko spokojnie.

W głównym pokoju były głębokie, kryte tweedem fotele. Stół i drewniane krzesła w stylu pseudoludowym stały stłoczone pod oknem wychodzącym na jezioro. W pomieszczeniu znajdowały się cztery pary drzwi. Jack wybrał te, które według niego powinny prowadzić do piwnicy, i nie pomylił się. Pozostawił Johna leżącego na podłodze, nacisnął włącznik światła znajdujący się przy wejściu na drewniane schody, ale na dole było nadal ciemno. Szybko przeszukał pokój i znalazł główny włącznik ukryty w szafie. Przełożył dźwignię i z drzwi wiodących do piwnicy buchnęło żółte światło. Wleczony na dół John znów zaczął się szarpać. Jack usiłował go jakoś uspokoić, jednocześnie utrzymując równowagę, ale stwierdził, że lada moment grozi mu upadek. Puścił więc Johna, pozwalając mu po prostu bezwładnie spaść z kilku ostatnich stopni. John runął na betonową podłogę z głośnym łomotem i leżał bez ruchu. Jednego buta brakowało mu w dalszym ciągu. Jack dał duży krok ponad nim i podszedł do warsztatu, na którym stały jakieś części silnika. Otworzył długą szufladę i znalazł w niej to, czego szukał — szpulę żyłki na ryby. Etykieta potwierdzała jego domysły: był to najnowszy typ żyłki oparty na zasadzie specjalnej struktury cząsteczkowej. Z wyglądu przypominała najcieńsze nici do szycia przy wytrzymałości rzędu kilku tysięcy funtów obciążenia. Uciął dwa kawałki specjalną gilotynką, w którą wyposażona była szpula, i krótszym związał Johnowi ręce z tyłu. Dłuższy przerzucił przez belkę sufitu, zasupłał mocno, a drugi jego koniec uwiązał wokół ramienia Johna, nad łokciem. Szpulę schował do kieszeni w obawie, że John odzyskawszy przytomność znajdzie ją i zechce się uwolnić.

— Co ty ze mną robisz? — John mówił zmęczonym, bełkotliwym głosem, ale w jego słowach była logika; odezwał się w momencie, kiedy Jack zawiązywał ostatni supeł.

— Wiążę cię, żeby nie mieć z tobą kłopotu.

— Tak przypuszczam. Ale po co mnie tu przywiozłeś? Dlaczego ja jeszcze żyję? — Zamroczony, półprzytomny John robił wrażenie, jakby go to umiarkowanie interesowało.

— Convery był dziś dwa razy. Zaczyna mnie to niepokoić.

— Nie dziwię ci się. — John usiłował się roześmiać. — Zwłaszcza że, jak mówisz, był dwukrotnie. Nigdy się to dawniej nie zdarzało, nawet kiedy usiłował mnie wrobić w zabójstwo Spiedela. Czyta w twoich myślach. Bo Convery umie czytać w myślach… — Johnowi przerwał atak torsji; odwrócił twarz do zakurzonej podłogi, a Jacka ogarnęło nagłe przerażenie. W jego głowie zrodził się pewien pomysł. Poszedł na górę do samochodu i przyniósł walizki z rzeczami Johna. John w dalszym ciągu leżał na boku, przytomny i patrzył no niego czujnym wzrokiem.

— Po co te walizki?

— Po prostu zerwałeś swoje małżeństwo i odszedłeś.

— I ty uważasz, że ona w to uwierzy?

— Uwierzy, jeśli nie wrócisz.

— Aha. — John zamilkł na chwilę. — Masz zamiar mnie tu trzymać, aż się upewnisz, że Convery się od ciebie odczepił, a potem…

— Właśnie. — Jack postawił walizki. — A potem…

— Wspaniale — rzekł John z goryczą. — Wspaniale. Chyba zdajesz sobie sprawę z tego, że jesteś stuknięty, co?

— Już ci przecież wszystko wyjaśniłem. Podarowałem ci dziewięć lat życia.

— Nic mi nie podarowałeś. To był po prostu… skutek uboczny twoich machinacji…

— To nie zmienia faktu.

— Czy uważasz, że to wystarczy, żebym się pogodził z perspektywą, że mnie zamordujesz… to najlepszy dowód, że jesteś stuknięty. — John zamknął na moment oczy. — Jesteś chory, Jack. i niepotrzebnie tracisz czas.

— W jakim sensie?

— Jedyne, czego możesz się uczepić, to fakt, że rzeczywiście dojrzeliśmy z Kate do pojawienia się kogoś takiego jak ty. Ale przecież Kate lada moment przejrzy cię na wylot i ucieknie. Ucieknie jak dwa a dwa cztery, Jack.

Jack patrzył w dół na swoje drugie wcielenie.

— Nic tym gadaniem nie zwojujesz, John. Na nic się ono nie zda. To nie jest żaden z twoich dawnych filmów.

— Wiem. Wiem, że to rzeczywistość. Pamiętasz, jak wyglądał dziadek Breton tego ranka, kiedy go znalazłem… znaleźliśmy w łóżku?

Jack skinął głową. Wytrzeszcz gałki ocznej — tak to nazwali. Jack miał wtedy osiem lat i ten żargon medyczny wcale nie złagodził szoku.

— Pamiętam.

— Tego ranka zdecydowałem, że nigdy nie umrę.

— Wiem. Myślisz, że nie wiem? — Jack głęboko zaczerpnął tchu. — Dlaczego się nie wyłączysz?

— Jak mam to rozumieć?

— Jeżeli cię, powiedzmy, puszczę, to czy możesz mi obiecać, że się wyniesiesz? Że znikniesz i zostawisz nas z Kate w spokoju? — Wypowiedziawszy te słowa Jack poczuł gwałtowny przypływ życzliwości w stosunku do swojego drugiego wcielenia. Tak, tak właśnie należało postąpić: John z pewnością będzie wolał życie gdzieś z dala niż śmierć tu w tej piwnicy. Pilnie śledził jego reakcje.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Człowiek z dwóch czasów»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Człowiek z dwóch czasów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Człowiek z dwóch czasów»

Обсуждение, отзывы о книге «Człowiek z dwóch czasów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x