— Najstarszy Bracie, dziękuję, że zaszczyciłeś moje przyjęcie. — Gabriel ucałował Pan Wengonga na przywitanie.
Najstarszy Aristos jak zwykle miał na sobie haftowany jedwabny strój, a na głowie myckę.
— Przepraszam za spóźnienie, Aristosie — mówił, jakby brakowało mu tchu. — Musiałem jednak być na przyjęciu u Sebastiana. Rozumiesz, spełniam te wszystkie przygnębiające obowiązki. Ugrzęzłem tam, dyskutując na temat herezji Arystotelesa. Ledwo uszedłem z życiem.
Najstarszy, jeśli chciał, mógł sobie pozwolić na grubiaństwo w miejscu publicznym.
Wziął z tacy przekąskę i skosztował. Zrobił zdziwioną minę.
— Cynamon i fajerwerki. Jakie to interesujące.
— Jest tu również prawdziwe jedzenie — oznajmił Gabriel. — Jeśli masz na nie ochotę, użyj swej pieczęci do drzwi za przejrzystą zasłoną w sali bankietowej.
— To bardzo uprzejme z twojej strony, Gabrielu. Wielu z twoich kolegów zapomina, że moje fizyczne ciało jest również obecne.
Z kurtuazji dla swych gości, Gabriel ubrał się niezwykle skromnie. Oni czarowali wyszukanymi strojami — on zaś pełnił tylko rolę gospodarza. Miał na sobie długą, zapinaną z przodu kamizelę z czarnego aksamitu, wokół dziurek do guzików lśniły wyhaftowane srebrem winne liście. Przy szyi, u dołu rękawów i na butach zaprojektował ozdoby z pastelowej koronki, hebanowa laseczka kończyła się srebrną główką. Swe długie miedziane włosy Gabriel spiął z tyłu diamentową spinką.
Zamierzał później rozreklamować swój strój. Warsztaty Illyriańskie nieźle zarobią, sprzedając ten model za granicę. Ubiór nie był tak ekstrawagancki jak większość kostiumów Gabriela, i znajdzie zwolenników wśród osób, które, w odróżnieniu od niego, nie miały pewności, czy bogata ornamentacja pasuje do ich aparycji.
Nawet Aristos powinien mieć dobre wyczucie rynku.
GABRIEL: Wszyscy natychmiast w gotowości. Chcę wiedzieć, jak Najstarszy zareaguje.
Pan Wengong spróbował innej przekąski i uśmiechnął się do wrażeń zmysłowych, jakie mu zgotowała. Gabriel ujął go pod ramię i wprowadził do sali.
— Najstarszy, jeśli nie jesteś głodny i jeśli nie masz żadnej naglącej sprawy, chciałbym prosić cię o prywatne posłuchanie — powiedział Gabriel.
— Zgoda, Aristosie, jeśli sprawa nie jest obrzydliwie poważna lub zbyt długa. Miej na uwadze to, że właśnie wróciłem od Sebastiana.
— Będę się streszczał. Przyrzekam.
Podprowadził Pan Wengonga do drzwi, otworzył je i zaprosił gościa do środka.
Z daleka dobiegł krzyk mew. Pod stopami poczuli skrzypienie spróchniałych desek. W powietrzu unosił się zapach moczarów i morza.
AUGENBLICK: Pozwolił na niewielkie rozszerzenie źrenic. Według mnie jest naprawdę zaskoczony. Teraz prawdopodobnie słucha swych daimonów.
DESZCZ PO SUSZY: Najwyraźniej wcale go nie obchodzi, czy ty Gabrielu zdajesz sobie z tego sprawę.
HORUS: Przypuszczam, że Najstarszy ma niewiele do ukrycia.
DESZCZ PO SUSZY: Nie bądź śmieszny. Każdy ma coś do ukrycia.
Pan rozejrzał się zdziwiony.
— To przecież jest gospodarstwo Cressidy?
— Tak.
Przez chwilę Pan wsłuchiwał się w swoje wewnętrzne głosy, lekko przechylając wielką głowę.
— Co zrobiłeś? Jesteśmy poza Hiperlogosem.
— Jesteśmy w mojej własnej SI przy Rezydencji w Labdakos.
Pan zmarszczył czoło.
— To dziwne. Jeśli chodziło ci o zachowanie dyskrecji, mogliśmy tę rozmowę zamknąć Pieczęcią.
Ani Pieczęć, ani prywatna SI nie zapewniały dyskrecji i Gabriel o tym wiedział. Pieczęć została naruszona, a nawet tu, w reno Rezydencji, do Pana dochodziły jego prywatne wrażenia zmysłowe przekazywane przez łącze z ogólną siecią tachlinii.
Gabrielowi nie chodziło jednak o dyskrecję. Chciał zanalizować reakcję Pan Wengonga na to otoczenie. Zamierzał również pobudzić jego wyobraźnię.
— Zechciałbyś pójść ze mną, Aristosie?
Ujął Pan Wengonga pod ramię i poprowadził do obszernego, niskiego salonu, gdzie na przykrytej wytartymi dywanami podłodze z desek stały zniszczone meble. Pachniało cedrowym drewnem. W kominku płonął ogień. Gabriel wskazał umieszczone nad kominkiem portrety w srebrnych ramkach.
— Zauważyłeś je? — zapytał Gabriel. — To jej rodzina. Sześcioro rodziców, siostra. Dwoje dzieci — jako dobra obywatelka miała tylko dwoje. Wnuki i prawnuki.
Portrety zmieniały się cyklicznie, a na nich rozmaite osoby w różnych sytuacjach. Stracony czas — odnaleziony. Cressida, niczym duch, ukazywała się od czasu do czasu na każdym z portretów.
— Jej prywatne elektroniczne ustronie przechowujesz w pamięci swego reno — powiedział Pan. — Zadziwiasz mnie, Gabrielu.
— Zawsze miałem wrażenie, że jej nie znałem, dopóki nie zobaczyłem tego miejsca. — Gabriel gładził palcem półkę nad kominkiem. Politura popękała od starości. — A wtedy nagle Cressida umarła.
AUGENBLICK: Skiagénos jest teraz znacznie bardziej opanowany. Wzbudziliśmy jego wątpliwości. Jego reno szuka danych.
DESZCZ PO SUSZY: Wciskaj mu kit, ale mów tylko rzeczy prawdziwe, bo inaczej się zorientuje.
AUGENBLICK: Jego spojrzenie sugeruje bierną czujność. Bardzo nad sobą panuje. Czeka, byśmy wykonali jakiś ruch.
HORUS: Ostrożnie z wszelkimi wskazówkami. Najstarszy ma doświadczenie o całe wieki dłuższe niż my. Może nie jest szybki, ale na pewno jest wnikliwy.
AUGENBLICK: Jest całkowicie opanowany. Sądzę, że udało nam się obudzić jego zainteresowanie.
— To bardzo dziwne, Aristosie. — Pan zmarszczył brwi. — Jak wiem, przed śmiercią Cressida posłała do ciebie jednego ze swych Theráponów. Na własnym jachcie. I, jak się zdaje, ni z tego, ni z owego.
— Therápōn Rubens wynalazł nowy spiek i sądził, że może być on dla mnie użyteczny. Obecnie omawiamy, jak go zastosować.
Pan powoli kiwnął głową.
— Tak, to wszystko jest w Hiperlogosie.
— Nie powinniśmy dopuścić do straty takiej osoby jak Cressida.
Najstarszy ułożył dłonie w Mudrę Czci.
— Właśnie, Aristosie.
— Jej śmierć jest bardzo dziwna i przerażająca — ciągnął Gabriel. — Zaprosiłem cię tutaj, gdyż pragnę oznajmić, że wyruszam, by znaleźć sposób pozwalający w przyszłości zapobiec takim wypadkom.
— Naprawdę?
— Mam zamiar odizolować się na swym jachcie na całe miesiące. Będę pracował wyłącznie nad nano i mam nadzieję znaleźć nowy mechanizm zabezpieczający.
— Gabrielu, twoja deklaracja jest godna pochwały. Ale przez wieki nie udało się nam znaleźć takiego mechanizmu.
— Mam pewne pomysły, które mogą się przydać. Towarzyszyć mi będzie również doborowa grupa współpracowników, w tym Rubens Therápōn.
Pan skinął powoli głową. Znów zbadał wzrokiem półkę nad kominkiem, oprawione w ramki obrazy rodziny Cressidy, zmieniające się w swych sekwencjach.
— Powodzenia we wszystkim, Aristosie.
Gabriel jeszcze przez chwilę przeciągał rozmowę, ale Najstarszy udzielał jedynie schematycznych odpowiedzi. Pan zobaczył, wyciągnął wnioski, nie powiedział nic. Daimony Gabriela były rozczarowane. Lubiły, gdy z jakiegoś Aristosa spadała maska. Gabriel jednak nie oczekiwał od Najstarszego niczego więcej.
Bez wątpienia daimony Pan Wengonga trudziły się w oneirochrononie. A tam mordercy Cressidy potrafili prześledzić wszystko, co robił — jeśli jej podejrzenia były uzasadnione.
Читать дальше