Z Paswal „Korona” przeszła do układu Loatyn, w którym osiem miliardów mieszkańców zasiedlało dwie planety i trzy księżyce. „Korona” przebywała tam tylko osiem dni potrzebnych na przeprawę między Wormholem Trzy i Dwa, i przez ten krótki okres była w układzie jedyną siłą lojalistyczną od czasu, gdy fregata „Mentor” odleciała na Zanshaa na samym początku stanu wyjątkowego.
Podczas ostatniej godziny tranzytu do Wormholu Dwa załoga „Korony” była świadkiem inwazji wroga: osiem okrętów wyłoniło się z Wormholu Jeden. W zasadzie przybyły czternaście godzin wcześniej — odległość między Wormholami Jeden i Dwa przekraczała nieco czternaście godzin świetlnych — i leciały szybko, osiągając prawie czterdzieści procent prędkości światła. Rzut oka na mapę wormholi przekonywał, że to eskadra Naksydów z Felarus, gdzie stacjonowała Trzecia Flota.
Cenzorzy zablokowali informację o losach Trzeciej Floty, ale gdy Martinez zobaczył eskadrę Naksydów, wszystkiego się domyślił.
Ich przybycie było przykrym szokiem, ale Martinez ocenił, że nie ma szans, by go złapali, chyba że goniliby go aż do Zanshaa, ale wówczas musieliby stoczyć walkę z Flotą Macierzystą, która teraz nabierała prędkości, gorączkowo przyśpieszając po całym układzie. Przez stacje przekaźnikowe wormholu przesłał na Zanshaa wiadomość o eskadrze z układu Felarus.
„Korona” zanurkowała do Wormholu Dwa i wychynęła w niezamieszkanym układzie Protipanu. Był to brązowy karzeł ledwo wykrywalny w spektrum widzialnym. Na wcześniejszym etapie ewolucji, gdy był rozdętym czerwonym gigantem, pochłonął wewnętrzne planety swego układu, planety pasa środkowego zmienił w gruz siłami napięcia grawitacyjnego oraz ugotował zamarzniętą atmosferę czterech planet zewnętrznych, zostawiając nagie skały. W efekcie układ składał się z pasa pustki w pobliżu gwiazdy, pierścieni skał w pasie środkowym i z lodu w dalszych rejonach.
Najbardziej efektownym zjawiskiem Protipanu była olśniewająca czerwona chmura z odcieniami fioletu i niebieskiego. Zajmowała jedną trzecią nieba. Były to pozostałości supernowej, rozszerzające się ku Protipanu w tempie połowy prędkości światła, mające nadciągnąć za osiemdziesiąt tysięcy lat. Chmura tworzyła na niebie olbrzymi płomienny pierścień, przypominający otwarte usta, gotowe połknąć brązowego karła. Dlatego nadano jej imię Paszcza.
„Korona” znajdowała się w układzie Protipanu tylko cztery godziny — tyle zajął statkowi tranzyt między dwoma wormholami.
Obsługa dwóch wormholowych stacji przekaźnikowych została uprzedzona o nadciągających Naksydach, ale tylko ci przy Wormholu Dwa, z drugiego końca, mieli szansę wydostać się z systemu przed najazdem Naksydów. Martinez nie wiedział, co właściwie Naksydzi robili ze stacjami przekaźnikowymi, zakładał jednak, że starają się je zająć i potem wykorzystują systemy łączności, które zapewniały spójność imperium.
Z Protipanu „Korona” pognała dalej, spędziła dwa dni w Seizho i przez Czwarty Wormhol Seizho dała nura ku Zanshaa, do Floty Macierzystej, w bezpieczeństwo.
Martinez doszedł do wniosku, że czas nakryć bimbrownię.
* * *
Nadlecą za trzydzieści godzin, pomyślał Shushanik Severin. Tyle mam czasu na przygotowanie nieprzyjemnej niespodzianki.
— Tu chorąży Severin na Protipanu Dwa — odpowiedział przez komunikator laserowy. — Dziękuję za ostrzeżenie, kapitanie Martinez. Gratulacje dla pana i „Korony”, i życzę wam wszystkim szczęścia.
Severin nie mógł mieć pretensji do Martineza za ucieczkę przed ośmiokrotnie silniejszą eskadrą wroga, ale jednak szkoda, że on sam został na lodzie.
Dwudziestoośmioletni Severin dowodził stacją przekaźnikową w Protipanu Dwa. Wraz z sześcioma podwładnymi zabezpieczali silne lasery komunikacyjne do transmisji sygnałów oraz olbrzymie wyrzutnie mas, używane do stabilizacji wormholu. W normalnych warunkach pełnili czteromiesięczną służbę, po czym dostawali czteromiesięczny urlop i gdy wybuchła rebelia, właśnie zaczęła się ich tura na posterunku. W nowej sytuacji harmonogramy pracy pozmieniano i teraz nie wiedzieli, jak długo tu zostaną.
Obsługa wormholi należała do Służby Eksploracji. Agenda ta mogła się poszczycić wspaniałą historią, ale już od dawna nie zajmowała się eksploracją. W ciągu wieków, gdy Shaa się starzeli, umierali i tracili zainteresowanie ekspansją imperium, budżet agendy cały czas zmniejszano. Utrzymywanie wormholi oraz systemów łączności należało teraz do jej głównych zadań, a dwa pozostałe jeszcze statki eksploracyjne obsadzono kadetami, którzy budowali ducha, odtwarzając bohaterskie odkrycia z przeszłości.
Severin nie oponowałby, gdyby wyznaczono go na dowódcę sondy w nowo odkrytym wormholu, ale do Służby Eksploracji przystąpił z powodu swojej ciotki dowódcy, która mogła mu zapewnić szybki awans. Płacono tu dobrze i Severin mógł sporo zaoszczędzić, gdyż podczas czteromiesięcznej misji na stacji nie ponosił żadnych wydatków. Odpowiadała mu ta praca w sprawnej małej grupie, a koledzy na Seizho znali się nawzajem i lubili.
Nie wiedział, jak to będzie, gdy agenda zostanie zmilitaryzowana i włączona do floty na czas stanu wyjątkowego. Chyba mógłby się z tym pogodzić, o ile nie będzie musiał wykonywać zbyt wielu idiotycznych rozkazów grupki gnuśnych parów.
My jesteśmy starszą instytucją i to oni powinni nas słuchać, pomyślał.
Złapał się jednak na tym, że z niecierpliwością czeka na przydzielone zadanie. W dawnych czasach Służba Eksploracji byłaby na pierwszym froncie walki z rebeliantami. Nie chciałby spędzić całej wojny wpatrzony tylko w pusty owal Protipanu Dwa.
Protipanu Dwa był nietypowym wormholem: miał kształt torusa z dziurą pośrodku. Większość wormholi, będących osobliwymi pozostałościami z epoki formowania się wszechświata, była sferami, przedstawiając znany widok odwrócony-obraz-gwiazd-w-kulistym-akwarium — tak to prezentowano w elementarnych podręcznikach. Istniały również wormhole czworościenne, ośmiościenne i cylindryczne, ale Protipanu Dwa to jedyny używany obecnie wormhol torusokształtny. Znany żeglarz Minh nurkował kiedyś wielokrotnie swoim jachtem w dziurze w centrum i torem lotu obdziergał ją jak gigantyczną butonierkę. Severin bardzo lubił widok z okna swego centrum dowodzenia, ten dziwny pierścień innych gwiazd, widywanych z innych układów, unoszący się w kosmosie. Pozycja strażnika tego unikalnego wormholu w imperium napawała go dumą.
Gdy otrzymał od „Korony” wiadomość, że nadciągają Naksydzi, oraz ile czasu pozostało do ich przylotu, zwołał naradę.
— Uważam, że powinniśmy zaatakować wroga — oznajmił. — Powinniśmy zrobić coś doniosłego, godnego tradycji naszej służby.
— Na przykład co? — spytał sceptycznie Gruust, drugi chorąży. Severin podał mu kawałek pikantnej kiełbaski czosnkowej, którą jadł, gdy dotarła wiadomość.
— Powinniśmy przesunąć wormhol — stwierdził.
Jednym z zadań stacji było utrzymywanie stabilności wormholu, która mogła ulec zakłóceniu, jeśli przez jakiś czas więcej masy wchodziło przez dziurę w jednym kierunku, niż wychodziło w drugim — zagadnienie marginalne, gdy cały ruch materii to wiatr słoneczny czy drobiny pyłu kosmicznego. Inna sprawa, jeśli pojawiał się ruch statków: jeśli więcej statków przelatywało przez wormhol w jedną stronę, wormhol mógł się zdeformować, przesunąć, a nawet zapaść.
Na szczęście — dla stabilności całego imperium — łatwo było temu zapobiec: należało tylko dla równowagi władować odpowiednią ilość materii w przeciwnym kierunku. Każda stacja wormholowa miała wyrzutnię mas, która mogła wystrzelić olbrzymie, powleczone stalą bloki materii asteroidalnej, skierować je przez dziurę, umieszczając na orbicie wokół innej gwiazdy; tam go przechwytywano i w razie konieczności przesyłano z powrotem. Te pociski były tak masywne, że wyrzutnia nie mogła im nadać dużej prędkości, ale to nie było konieczne — liczył się właściwie wybrany moment, tak by żaden statek, zmierzający w stronę wormholu, nie spotkał lecącej z naprzeciwka skały.
Читать дальше