— Jestem pewna, że nie. Ale Cassie, wyprostuj się. W tym gabinecie zainstalowano szereg urządzeń, które mają za zadanie reagować na każdą groźbę wobec mnie. Nie zawsze są na tyle bystre, by właściwie rozszyfrować mowę ciała.
Cassie zastosowała się do jej prośby, ale nie spuszczała oczu z Belli.
— Rozmieszczanie broni w przestrzeni kosmicznej — powiedziała. — Tym właśnie zajmował się mój mąż, prawda?
I opowiedziała o rozmaitych wskazówkach, śladach, fragmentarycznych tropach, które gromadzili wyznawcy teorii spiskowych i obserwatorzy nieba, w różnym stopniu ogarnięci paranoją. Widzieli smugę kondensacyjną statku poruszającego się z nieprawdopodobną prędkością. Oczywiście to był Liberator. Widzieli też inny statek, powolny, potężny, który poruszał się w pasie asteroid, pozostawiając za sobą podobną smugę. Była to najwyraźniej jednostka przygotowująca się do Wielkiego Bum. Statki te miały osłonę, ale wykonane przez ludzi czapki niewidki nie są jak dotąd doskonałe.
Bella zapytała:
— Więc jak myślisz, co to wszystko oznacza?
— Że coś się zbliża — powiedziała Cassie. — Może kolejna burza słoneczna. I rządy przygotowują się do ucieczki wraz ze swymi rodzinami, wykorzystując następną generację superszybkich statków kosmicznych. To nie jest zdanie ogółu, ale takie jest powszechnie podejrzenie.
Bella była zaszokowana.
— Ludzie naprawdę tak nisko cenią swoje rządy, że wyobrażają sobie, iż bylibyśmy do tego zdolni?
— Nie wiedzą. Na tym polega problem. Bello. Żyjemy w cieniu burzy słonecznej. Może to racjonalne być paranoikiem. — Cassie zwinęła swój ekran. — Bello, pokonałam tę drogę nie ze względu na mego męża czy mnie samą, lecz ze względu na moje dzieci. Myślę, że coś ukrywasz, coś potwornego, co może dotyczyć ich przyszłości. A one mają prawo wiedzieć, co to jest. Ty zaś nie masz prawa trzymać tego przed nimi w tajemnicy.
Bella musiała się zdecydować, co ma zrobić z tą kobietą. No cóż, Cassie nie była przestępczynią. W istocie była osobą, którą Bella powinna chronić.
— Słuchaj, Cassie — powiedziała. — Zgromadziłaś kilka fragmentów układanki. Ale układasz z nich błędny obraz. Nie chcę, by spotkała cię jakaś krzywda, ale z drugiej strony nie chcę, żebyś ty sama wyrządziła komuś jakąś krzywdę. A rozpowszechniając taką teorię, możesz wyrządzić szkodę. Więc zamierzam dopuścić cię do tajemnicy. A kiedy się dowiesz tego, co ja wiem, sama będziesz mogła zdecydować, jak najlepiej wykorzystać te informacje. Umowa stoi?
Cassie zastanowiła się.
— Tak, Bello, to uczciwe postawienie sprawy. — I popatrzyła na Bellę podekscytowana. I wystraszona.
Bella spojrzała na zegar na ścianie. Jeszcze trzydzieści minut do otrzymania wiadomości, jaki jest wynik Wielkiego Bum. Dramat musi się rozgrywać w tej właśnie chwili, gdzieś tam wśród asteroid, w odległości dwudziestu ośmiu minut świetlnych.
Starała się o tym nie myśleć.
— Zacznijmy od Liberatora - powiedziała. — Dziedzictwa twego męża. Talesie, grafika, proszę.
Rozmawiały o Liberatorze. I o bombie Q, którą od miesięcy śledził.
Po czym Bella przedstawiła Cassie ostatnią opcję Boba Paxtona.
— To po prostu kolejna asteroida poruszająca się w tym pasie — powiedziała Bella. — W naszych katalogach ma swój numer i ten, kto umieścił na niej tę sondę pomiarową- metalową drobinę na pokrytej pyłem węglowym powierzchni asteroidy — prawdopodobnie nadał jej nazwę. Nazywamy ją po prostu kulą armatnią. A tutaj jest statek, którego smugę kondensacyjną widzieli ci wyznawcy teorii spiskowych.
— Nie chciałabym, żebyś ich tak nazywała — mruknęła Cassie. Pochyliła się do przodu, żeby lepiej widzieć. — Wygląda jak jeszcze jedna asteroida — powiedziała. — Skała otoczona srebrzystą siecią.
Tym właśnie przede wszystkim była: małą asteroidą, znacznie mniejszą niż owa kula armatnia. Skała była otoczona ciasną siecią nanorurek, a do jej powierzchni przytwierdzono silnik napędzany antymaterią.
— Zastosowaliśmy jeden z prototypowych silników wykonany na Trojanach. Dość niezawodny.
Cassie zaczynała rozumieć.
— Używacie tego do kierowania większą asteroida, tą kulą armatnią.
— Tak, za pomocą siły grawitacji. Okazuje się, że zmiana toru asteroidy to zaskakująco trudne zadanie…
Problem zmiany toru asteroid był badany co najmniej od stu lat, odkąd zdano sobie sprawę, że trajektorie niektórych asteroid przecinają tor Ziemi i w możliwej do przewidzenia przyszłości mogą się zderzyć z planetą.
Niebezpieczna skała była na ogół zbyt duża, aby można ją było zniszczyć. Oczywistym sposobem było zepchnięcie jej na bok, być może przy użyciu energii jądrowej. Albo po zainstalowaniu na niej odpowiedniego napędu, który zepchnie ją z toru. Albo wreszcie po zaopatrzeniu jej w żagiel słoneczny czy nawet posrebrzeniu jej powierzchni, tak aby popychało ją ciśnienie światła. Takie sposoby zapewniały jedynie niewielkie przyspieszenie, ale gdyby zastosować je odpowiednio wcześnie, mogłoby to wystarczyć, by uniemożliwić niepożądane zderzenie.
Kiedy pas asteroid został stopniowo skolonizowany, wypróbowano wszystkie wymienione metody i wszystkie w różnym stopniu zawiodły. Kłopot polegał na tym, że wiele spośród dużych asteroid nie było ciałami stałymi, lecz rojem mniejszych głazów, tylko luźno związanych siłą ciężkości, a na dodatek głazy te na ogół były obdarzone ruchem obrotowym. Próba zepchnięcia ich z toru powodowała, że rozpadały się na mnóstwo mniejszych fragmentów, które były równie niebezpieczne, ale niemożliwe do opanowania.
W ten sposób powstał pomysł „ciągnika grawitacyjnego”. Trzeba było umieścić małą asteroidę koło dużej. Po delikatnym popchnięciu tej małej, jej pole grawitacyjne ciągnęło większego towarzysza.
— Rozumiesz zasadę — powiedziała Bella. — Trzeba popychać tę małą asteroidę na tyle lekko, by nie opuściła pola grawitacyjnego dużej, tak aby pozostawała grawitacyjnie związana z towarzyszem. W ten sposób można odciągnąć dużą asteroidę, bez względu na to, jak bardzo jest rozczłonkowana. Jedyną trudność stanowi takie ukierunkowanie strumienia gazów wylotowych, by nie uderzały w powierzchnię celu.
Lekko zniecierpliwiona Cassie kiwnęła głową.
— Chwytam. Odchylacie tor tej asteroidy, tej kuli armatniej…
— Tak aby zderzyła się z bombą Q. Bomba i asteroida poruszają się po całkowicie różnych trajektoriach, zderzenie będzie więc gwałtowne i wyzwoli się duża ilość energii.
— Kiedy to się stanie?
— W istocie — Tales powiedział cicho — to już się stało, prawie pół godziny temu. Za dwie minuty otrzymasz raport, Bello.
Obraz obu asteroid zniknął, zastąpił go nieruchomy obraz bomby Q, tej niesamowitej kuli widocznej jedynie dzięki odbitemu od niej światłu gwiazd unoszący się nad biurkiem Belli. A obok niej widać było cienki jak zapałka statek kosmiczny.
Cassie zrozumiała wszystko. Minęło kilka sekund, zanim doszła do siebie. Z szeroko rozszerzonymi oczami powiedziała:
— To się dzieje teraz. To zderzenie. I twoja córka jest tam, w tym statku bojowym, i obserwuje to wszystko. Sprowadziłaś mnie tutaj w takiej chwili?
Bella powiedziała ściśniętym głosem:
— Musiałam czymś się zająć. A poza tym myślę, że chciałam zobaczyć twoją reakcję.
— Trzydzieści sekund, Bello.
— Dziękuję, Talesie. Widzisz, Cassie…
— Nie. Nie mów nic więcej. — Pod wpływem impulsu Cassie pochyliła się nad stołem i chwyciła dłoń Belli. Bella kurczowo ją złapała.
Читать дальше