Bisesa zmarszczyła brwi.
— Nie mamy rakiet, prawda? Kiedy się odczepimy od taśmy, nie będziemy dysponować żadną siłą napędową.
— Nie będziemy jej potrzebowali. Statek nas odnajdzie.
— Wielki Boże — powiedziała Bisesa. — A jeśli coś pójdzie nie tak…
Aleksiej tylko się uśmiechnął nieporuszony.
Rozmawiając z nim w ciągu tych długich dni, Bisesa myślała, że zaczyna rozumieć jego psychikę — psychikę Kosmity, nieco odmienną od psychiki Ziemianina.
Aleksieja przenikał jakiś chorobliwy lęk przed awarią znajdujących się wokół mechanizmów, ponieważ był od nich zależny przez całe życie. Ale z drugiej strony nie miał żadnych wątpliwości co do pewności orbit, trajektorii i spotkań; zamieszkiwał królestwo, w którym mechanika nieba najwyraźniej rządziła wszystkim, potężny, cichy mechanizm, który nigdy się nie psuł. Więc kiedy się odczepi od taśmy, wierzył, że będzie bezpieczny, było dla niego nie do pomyślenia, że spotkanie ze statkiem świetlnym może nie dojść do skutku. Natomiast Bisesa i Myra były przerażone taką ewentualnością.
Gdzieś tu leży klucz do zrozumienia Aleksieja i tego pokolenia Kosmitów, pomyślała Bisesa. Pomyślała też, że rozumiałaby go jeszcze lepiej, gdyby mogła zrozumieć osobliwe modlitwy, które cicho recytował, kiedy się czymś niepokoił — psalmy do „Słońca Niepokonanego”.
* * *
Dwunastego dnia siedzieli na składanych siedzeniach, przywiązawszy wszystkie swoje rzeczy, w oczekiwaniu na nagły stan nieważkości, jaki wystąpi, gdy Aleksiej odpali sworznie wybuchowe, które oderwą kabinę od bloku.
Aleksiej przyjrzał się swym towarzyszkom.
— Czy ktoś czeka na odliczanie?
— Zamknij się — powiedziała Myra.
Bisesa popatrzyła na taśmę, która przez dwanaście dni stanowiła jej więź ze światem realnym, a potem na Ziemię, która teraz zmniejszyła się do rozmiarów kamyka. Zastanawiała się, czy jeszcze kiedykolwiek zobaczy ją w całej krasie. I co ją czeka, zanim to się wydarzy.
Aleksiej szepnął:
— Uwaga…
Na dole, na suficie kabiny, która teraz była podłogą, zajaśniał błysk. Taśma zdumiewająco szybko opadła i grawitacja znikła. Nieumocowane rzeczy toczyły się wokół, a Aleksiej nie przestawał się śmiać.
Kwiecień 2069 roku
John Metternes, mechanik statku, wywołał Ednę z Achillesa. Było kolejne opóźnienie. Technicy pracujący na asteroidzie ciągle nie byli zadowoleni z osłony magnetycznej granulek antymaterii.
Jeszcze parę takich opóźnień i Liberatorowi umknie kolejny dogodny moment startu do próbnego rejsu.
Edna Fingal wyjrzała przez grube panoramiczne okno, patrząc w stronę przeciwną do pozwijanej powierzchni asteroidy, aby odszukać Słońce, które tu, na orbicie Jowisza, znajdowało się tak daleko, że prawie nie było widać jego tarczy. Niecierpliwiła się, tkwiąc pośród cichego szumu mechanizmów kabiny załogi i zapachu nowej wykładziny. Czekanie nie było jej mocną stroną.
W głębi ducha wiedziała, że musi czekać, aż technicy zyskają absolutną pewność. Liberator zależał od nowej i jeszcze niesprawdzonej technologii i o ile Edna się orientowała, te magnetyczne butle zawierające antymaterię nigdy nie były idealnie stabilne; można było najwyżej oczekiwać kontrolowanej niestabilności, która trwała wystarczająco długo, żeby się wycofać. Uważano, że awaria osłony była przyczyną utraty prototypowego poprzednika Liberatora oraz Mary Lanchester i Theona Woese’a, dwóch członków jego załogi.
Ale tutaj coś się zbliżało z mroków kosmosu, coś cichego, obcego i wrogiego. Już było wewnątrz orbity Jowisza, bliżej Słońca niż Edna. Edna była kapitanem jedynego poruszającego się w przestrzeni kosmicznej statku wojennego, już bliskiego gotowości bojowej, jedynego sprawnego statku w pierwszej eskadrze Kosmicznej Grupy Uderzeniowej. Paliła się do spotkania z obcym.
Jak to często robiła, próbowała uwolnić się od napięcia, myśląc o rodzinie.
Spojrzała na chronometr. Był nastawiony na czas Houston, jak wszystkie zegary główne na obszarach zamieszkanych przez człowieka, i w myśli przeliczyła go na czas DC. Trzyletnia córka Edny, Thea, powinna o tej porze być w przedszkolu. Dom Edny znajdował się na zachodnim wybrzeżu, ale wybrała szkołę w Waszyngtonie, tak aby Thea mogła być blisko babki. Edna lubiła sobie wyobrażać, gdzie jest Thea o każdej porze dnia.
— Libby, otwórz moją pocztę.
— Oczywiście. I zapisy wizualne?
— Tak. Już?… Halo, Theo. To znowu ja, czekam, jak zwykle…
Thea powinna słyszeć jej słowa i widzieć większą część tego, co widziała ona sama, przekazywaną przez czujniki zainstalowane w tatuażu identyfikacyjnym na policzku Edny. Jak można się było spodziewać, zabezpieczenia dotyczące wszystkich elementów statków wojennych klasy A znajdujących się na orbicie wokół Jowisza były skuteczne i Thea odbierze jedynie mocno ocenzurowaną wersję listu matki. Ale to było lepsze niż nic.
A jeśli sprawy potoczą się źle, wiadomości te będą wszystkim, co Thei zostanie po matce. Dlatego Edna kierowała swoje słowa w przyszłość.
— Siedzę tu, czekając na załadowanie butli z antymaterią do komory napędu A. Zabiera to dużo czasu, bo musimy być bardzo ostrożni. Teraz patrzę na Achillesa. To jedna z większych asteroid i to tutaj budujemy nasze statki A. Patrząc tam gdzie ja, możesz zobaczyć wykopy i wielkie doły, z których wydobywamy lód i głazy, które posłużą za masę reakcyjną zapewniającą statkowi siłę napędową. A tam widać kopuły, w których wszyscy mieszkamy, kiedy przebywamy na powierzchni. Liberator jest od tego o wiele wygodniejszy, możesz mi wierzyć…
Asteroidy tworzyły grupę na orbicie okołojowiszowej, w punkcie stabilnym grawitacyjnie zwanym L4, sześćdziesiąt stopni przed samym Jowiszem. Drugi taki punkt, L5, podążał za Jowiszem. Astronomowie na Ziemi nazwali dwa skupiska asteroid imionami dwóch rywalizujących ze sobą bohaterów Iliady Homera: Achillesem oraz Trojańczykami.
Punkt L4 stanowił dogodne miejsce wydobywcze dostarczające potrzebnych zasobów, oczywiste miejsce na założenie bazy oraz punkt kontrolny. Może dlatego podczas burzy słonecznej Pierworodni ulokowali tu swoje Oko.
— Nie będę udawała, że się nie boję, Theo. Byłabym głupia, gdybym nie czuła strachu. Nauczyłam się, jak pozbyć się lęku i wykonywać swoją pracę. Ponieważ wiem, że jest to praca, którą trzeba wykonać.
— Może wiesz, że ten statek, czwarty z nowych statków klasy A, jest pierwszym, jakiemu nadano nazwę. Bo o ile inne odbywały tylko loty próbne, o tyle ten statek będzie pierwszym, który ruszy do walki. Przypuszczam, że cokolwiek się stanie, zawsze będą o nim pamiętać. Oczywiście najpierw musimy go poddać kilku próbom.
— Męczyliśmy się nad jego nazwą. Jesteśmy tu otoczeni bohaterami greckiej mitologii. Ale ta mitologia pochodzi z innej epoki, dalekiej od naszej własnej. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na nazwę jednego z wielkich statków powietrznych, który pomógł w ostatniej, decydującej wojnie ludzkości, zanim pojawienie się Pierworodnych zmieniło wszystkie reguły walki. Mam nadzieję, że za następne kilka tygodni będziemy w stanie wyzwolić ludzkość od jeszcze gorszego zagrożenia. I wtedy będę mogła wrócić do domu, do ciebie. Myślę…
Zabrzmiał alarm, na ścianie obok zaczęło błyskać zielone światełko. Zasobniki paliwa w końcu udało się załadować i obsługa naziemna opuszczała statek.
Читать дальше