„20 lutego. Tak, ciekły układ włącza się do ustroju człowieka również na rozkaz woli. Dzisiaj w ten sposób pozbyłem się owłosienia na lewej ręce aż po łokieć. Zanurzyłem rękę w zbiorniku i nałożyłem „czapkę”. Rozkaz „Nie to!” skoncentrowany na włosach.
Pokłuwanie i swędzenie nasiliło się. Skóra stała się przezroczysta. W ciągu minuty włosy znikły.
Krawiec, posługując się tą metodą, na małym i wskazującym palcu w ciągu pięciu minut wyhodował dwucentymetrowe paznokcie.
Następnie zanurzył w cieczy obie dłonie i przekształcił rysunek linii papilarnych w coś podobnego do śladów bieżnika opony samochodowej. Potem próbował przywrócić poprzedni rysunek, ale nie udało mu się, bo zapomniał, jak wyglądał.
Teraz już wiadomo, czemu nie udawały nam się próby z królikami. Przecież nie mają one ani świadomości, ani woli, ani poczucia niezadowolenia z siebie. To sposób dla człowieka. I tylko dla człowieka!”
Dalej doktorant czytał szybko, zapamiętując najważniejsze szczegóły. Przerzucał kartki dziennika i jakby fotografował je pamięcią. Wszystko było dla niego zrozumiałe. Kriwoszein i Krawiec inną drogą doszli do tego samego, co on — do sterowania przemianą materii w ustroju człowieka. Z tą różnicą, że za pomocą maszyny.
I to było właśnie bardzo ważne, że za pomocą maszyny. Teraz jego odkrycie to nie unikat, nie rodzaj ułomności, ale wiedza o tym, jak można przekształcać samego siebie. Nie wystarcza sama metoda przekształcania — trzeba jeszcze dysponować pełną informacją o organizmie ludzkim. Takiej informacji jednak nie mieli i mieć nie mogli. A jego „wiedzę o odczuciach” można będzie teraz zapisać w maszynie i w ten sposób przekazać innym. Wszystkim ludziom. I każdy człowiek będzie mógł osiągnąć niesłychaną potęgę.
Doktorant w rozmarzeniu zmrużył oczy i usiadł wygodniej… Co tam walka z chorobami — o nich wkrótce nie pozostanie nawet wspomnienie! Człowiek i bez maszyn opanuje wszystkie żywioły.
…Błękitne głębiny oceanów, do których nie można dotrzeć bez skafandra czy batyskafu. A człowiek-delfin, który wytworzy sobie skrzela i płetwy, będzie mógł rozkoszować się wodnym żywiołem, żyć w nim, pracować i podróżować.
…Można wybrać i inny żywioł — wytworzyć sobie skrzydła, latać, szybować jak orzeł w ciepłych powietrznych prądach.
…Złowrogie obce planety o atmosferze nasyconej trującym chlorem, rozpalone przez słońce i żar nie ostygłej jeszcze magmy albo pogrążone w kosmicznym mrozie, zakażone śmiercionośnymi bakteriami. A człowiek będzie mógł na nich żyć tak swobodnie jak na Ziemi, bez skafandra i osłon biologicznych… Wystarczy mu tylko przestroić swój organizm tak, aby wykorzystywał chlor zamiast tlenu, lub zastąpić zwykłe białko swoich tkanek związkami krzemoorganicznymi.
Przecież w człowieku nie to jest najważniejsze, że oddycha tlenem. Nie jest również ważne, że ma ręce i nogi. Można mieć skrzela, skrzydła, płetwy, oddychać fluorem, wymienić węgiel białek na krzem i mimo to pozostać człowiekiem. A można też mieć normalne kończyny, białą skórę, głowę i dokumenty i nie być nim.
— Tak, ale”. — Kriwoszein w zamyśleniu oparł się łokciami o biurko i znowu wrócił do notatek.
„… — Znikną choroby i kalectwa, nie będą groźne rany ani zatrucia. Każdy będzie mógł stać się odważny, silny, piękny, nauczy się mobilizować rezerwy swojego organizmu, aby wykonać pracę, która poprzednio wydawała się ponad siły. Ludzie staną się jak bogowie!
No, co się tak mądrze uśmiechasz? Przecież to jest właśnie t e n sposób nieograniczonego ulepszania człowieka!
— Mądry jestem, więc się mądrze uśmiecham — odpowiedział chłodno Krawiec. — Znów cię poniosło. Mogą z tego wyjść jeszcze i inne rzeczy.
— Daj spokój! Czyż każdy człowiek nie stara się być lepszy, doskonalszy?
— Stara się — w miarę swoich pojęć o tym, co jest dobre i doskonałe. Mogą z tego wyniknąć na przykład „kąpiele kosmetyczne Kriwoszeina”.
— Jakie znowu kąpiele?
— A takie… po pięć rubli za seans. Przychodzi jakaś paniusia, rozbiera się za parawanem, zanurza się w roztworze biologicznym.
Operator, jakiś tam Żora Szerwerpupa, były fryzjer damski, wkłada sobie na głowę „czapkę Monomacha” i kłania się: „Czym możemy służyć?” „Tera mnie pan zrób na Bardotke — zamawia klientka — tylko żeby była ciut-ciut postawniejsza i bruneta. Mój chłop gustuje w brunetach…” Czego się krzywisz? Nawet da Żorce na piwo. A klienci płci męskiej będą się robić na supermężczyznę Jeana Marais albo na piękność Północy — Olega Striżenowa. A w następnym sezonie będzie moda na Lollobrigidę i Witalija Zubkowa, tak jak teraz na ich fotosy…
— Ale można przecież założyć maszynie jakąś tam dolną granicę selekcji informacji… Jakiś filtr odrzucający pospolitość i głupotę.
Albo wprowadzić sztywny program…
— …który jednocześnie z wzorcami narzuciłby masowemu odbiorcy bogatą treść wewnętrzną? A jeśli on nie zechce? Ma przecież prawo za swoje pieniądze! „A cóż to ja nienormalna jestem — wrzaśnie to paniusia — że chcecie mnie poprawiać?! Sami jesteście felerni!” Rozumiesz, tępa nieustępliwość postawy życiowej prostaka i filistra polega właśnie na tym, że dla niego normą jest jego własne zachowanie.
— Ale można tak zrobić, że nie będzie ono normą dla maszyny.
— Hm… Proponuję, żebyśmy wykonali proste doświadczenie.
Bądź tak uprzejmy, włóż palec do zbiornika.
— Który?
— Wszystko jedno. Którego ci nie szkoda.
Zanurzyłem serdeczny palec. Dubel nałożył „czapkę” i zbliżył się do szafki chirurgicznej.
— Uwaga!
— Co ty robisz?! — wyszarpnąłem palec, widniało na nim skaleczenie, z którego sączyła się krew.
Wiktor Krawiec possał swój palec i wytarł krew ze skalpela.
— Teraz zrozumiałeś? Dla maszyny nie ma i nie może być normy zachowania. Jej jest zupełnie wszystko jedno — co rozkażę, to i wykona.
Skaleczenia zagoiliśmy.
Krawiec sprowadził mnie na ziemię. Otrzeźwiałem. My, wynalazcy, jesteśmy marzycielami. Edison też zapewne myślał, że przez telefon ludzie będą przekazywać sobie wyłącznie dobre i potrzebne wieści, a na pewno nie spodziewał się, że będą plotkować, robić anonimowe donosy albo dla kawału wzywać pogotowie do zupełnie zdrowych znajomych… Wszyscy jesteśmy tacy sami — marzy nam się dobro, a gdy życie wywraca na opak ideę wynalazku, załamujemy ręce: „Ludzie, co wy robicie?!”
Przekleństwo nauki polega na tym, że stwarza ona sposoby i nic więcej. Na przykład my: mamy tylko sposób przekształcania informacji w układzie biologicznym. Z jego pomocą można małpę przekształcić w człowieka. Ale można też i odwrotnie.
Ale nie można, nie wolno myśleć, że i po naszym odkryciu wszystko będzie tak jak dawniej! Nie ze względu na naukę, ale na życie. Nasze odkrycie przeznaczone jest właśnie dla niego. Nie niszczy, nie zabija, ale tworzy. Może szukamy nie tam, gdzie trzeba.
Może chodzi nie o właściwości maszyny, lecz człowieka?” Doktorant kończył czytanie dziennika przy akompaniamencie niepokojących myśli. A może nadaremnie wytężali siły, może odkrycie przyszło przedwcześnie i teraz rykoszetem trafi w człowieka? W Moskwie myślał o tym niewiele — odkrycie dotyczyło tylko i wyłącznie jego. Wystarczy tylko wiedzieć, badać dalej i siedzieć cicho… Co prawda, po kąpieli w basenie reaktora miał wielką ochotę powiedzieć o wszystkim profesorowi i kolegom. Wyjawić, że istnieje możliwość opanowania choroby popromiennej! Ale to mogło być przydatne tylko w czasie wojny…
Читать дальше