Robert Silverberg - Program „Wahadło”

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Silverberg - Program „Wahadło”» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1994, ISBN: 1994, Издательство: Amber, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Program „Wahadło”: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Program „Wahadło”»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Program „Wahadło” — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Program „Wahadło”», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Naraz przypomniał sobie o Eriku i o ryczącej wściekle, olbrzymiej małpie, którą Ricky z całą pewnością spotka, kiedy przyjdzie jego kolej na wizytę w prehistorycznej dżungli. Nastrój harmonii i błogości rozwiał się natychmiast.

Kwiaty zanuciły jakąś kojącą melodię, ale Sean nie mógł przestać myśleć o niebezpieczeństwie czyhającym na jego brata. Małpa naprawdę wyglądała groźnie. Co będzie, jeżeli zabije Ricky'ego? Co stanie się z eksperymentem? Ze światem? Co stanie się z nim samym? Powiedzieć sobie, że wszystko będzie dobrze, to było zbyt ryzykowne. Pamiętał oczy tej małpy…

Gdybym tylko mógł go ostrzec, rozmyślał. Ale jak? Jak?

— Muszę ostrzec mojego brata — odezwał się do kwiatów. Przez ogród przeszedł delikatny i melodyjny szmer. Sean

usiadł na pobliskim kamieniu. Miał on kojącą, białą barwę i połysk marmuru. Naraz w głowie Seana zrodził się pomysł.

— Wybaczcie mi — powiedział. — Ale muszę zeszpecić to cudowne miejsce. Być może, ważą się teraz losy całej struktury przeszłości i przyszłości.

Wyciągnął laser i przełączył go na najwyższą moc. Zaczął pisać. Na nieskazitelnie białym kamieniu pojawiły się pokraczne, zwęglone litery.

RICKY — NIEBEZPIECZEŃSTWO!!!

Potem jak najzwięźlej napisał bratu, gdzie i kiedy czeka na niego małpa. Zasugerował też, iż lepiej byłoby, gdyby Erik przybył tam z bronią w ręku.

— Jak myślicie, czy to wystarczy? — zwrócił się do kwiatów. — Czy Erik zauważy wiadomość? Czy zdąży unieszkodliwić tę małpę?

Kwiaty znów się rozśpiewały, kojąco i miło. Wszystko będzie w porządku, zdawały się mówić. Wszystko się dobrze skończy.

Mam nadzieję, że to prawda, myślał Sean, próbując się uspokoić. Powoli wracało niezwykłe, magiczne uczucie. To miejsce było zbyt piękne, aby strach i rozdrażnienie mogły trwać długo. Powróciła niebiańska harmonia. Powrócił spokój. Raz jeszcze poczuł wszechogarniającą Obecność.

Nagle kwiaty umilkły. Sean przyjrzał się lśniącej Ziemi i zadrżał ze zdumienia.

27

Erik

+ 5 × 10 13minut

Do przodu…

…niewyobrażalnie daleko w przyszłość…

Unosił się w przestrzeni zawieszony w pół drogi pomiędzy gdzieś a nigdzie, otoczony złocistym światłem. Komety pozostawiały za sobą oślepiające smugi. Słońca drgały i tańczyły. Napełnił swe dłonie ciepłym i miękkim tworzywem przestworzy.

Czuł się jak bóg. Był bogiem.

Dotarł do Czasu Ostatecznego. Moc osobliwości, która napędzała jego wędrówkę, osiągnęła granicę. Czas Zero pozostał dziewięćdziesiąt pięć milionów lat za nim. Tutaj w królestwie światła wszystko było niesamowite. Dryfował między gwiazdami, daleko od Ziemi. Ziemia? Prawie nie mógł jej sobie przypomnieć. Ledwo pamiętał samego siebie: kim był, dlaczego i jak się tu znalazł… Wszystko stało się takie dalekie i niewyraźne. Wszystkie pełne niepokoju przedsięwzięcia, cała zużyta energia i nigdy nie kończąca się gonitwa. Wrzący kocioł, jakim była Ziemia i miliardy jej mieszkańców.

Wiedział, że znaleźli to, do czego dążyli. Ludzie bez wytchnienia szukający odpowiedzi znaleźli ją, czymkolwiek była. Znaleźli dawno temu, kiedy Ziemia jeszcze istniała, i stali się podobni bogom. A teraz Ziemi już nie ma, a oni odeszli wraz z nią. Odeszli we Wszechświat, w to pełne światła królestwo.

Dotknęli gwiazd, a gwiazdy zaakceptowały ich obecność. Tak jak zaakceptowały jego, pielgrzyma spoza czasu.

Jak to możliwe, zastanawiał się, że jestem tu, w międzygwiezdnej przestrzeni i wciąż oddycham? Odpowiedział mu spokojny głos znikąd:

„Dopóki jesteś tu z nami, będziesz taki jak i my. Kiedy odejdziesz, przywrócimy ci twoją postać”.

— Kim jesteście? Gdzie jesteście? Czym jesteście? — pytał. „Jesteśmy wszystkimi, l jesteśmy wszędzie. Jesteśmy

tymi, dla których przygotowujesz drogę. I teraz będziemy się tobą opiekować i dbać o ciebie. Witamy cię pośród nas”.

— Rozumiem — odparł Erik i wydało mu się, że rzeczywiście rozumie.

Jego długa podróż wydawała się snem. Przez jego umysł przepływały fragmenty dziwnych scen: rozgałęziające się w nieskończoność tunele, przez które maszerowały dziwaczne, milczące stwory, i chłopiec wychodzący z małego domku na zniszczoną trzęsieniem ziemi ulicę, pnącza w tropikalnych upałach i przycupnięte przy ognisku kudłate stworzenia, chroniące się w jaskini przed śnieżną burzą. Olbrzymie sekwoje rosnące ku niebu jak kolumny katedry, Anglik w stroju jeździeckim głaszczący człekokształtną małpę, która znikła z powierzchni Ziemi cztery miliony lat wcześniej, i wielbłąd z szyją żyrafy, i dużo, dużo więcej. Potok obrazów. Za nim była niewiarygodnie długa podróż, a wkrótce wahadło zabierze go w drogę powrotną ku nowym przygodom… Ale to miało dopiero nastąpić. Teraz był tutaj, w wielkiej ciszy i bezruchu świata poza światem, przebywając miedzy ludźmi, którzy sięgnęli gwiazd.

I on również mógł dotknąć gwiazd. Mógł je objąć i pochłonąć, i pozwolić, by one pochłonęły jego. Tu blisko iskrzyła się niebieska gwiazda, a tam biała, a tam dalej ogromna czerwona, a on ich wszystkich dosięgał. I czuł w sobie pulsujący ciężar miliardów lat stwarzania. I słyszał unoszącą się w przestworzach pieśń tych, którzy przed nim dostąpili tego królestwa. Dryfował przez samo serce firmamentu przepełniony wdzięcznością i harmonią sfer, w której dane mu było uczestniczyć przez tę jedną chwilę…

28

Sean

– 5 × 10 12minut

Dookoła, jak okiem sięgnąć, przechadzały się dinozaury. Wystarczyło obejść krzak, by natknąć się na smoka jedzącego właśnie śniadanie. Przeszło się za wzgórze, a tu coś, co wyglądało jak czołg, wyszło sobie na spacer ze swymi pociechami. Spojrzało się w górę, a tu przelatywała z łopotem eskadra pterodaktyli machających długimi, skórzastymi skrzydłami.

Był w prawdziwym zoo z okresu kredy. Fantastyczne monstra stąpały wokół ociężale. I żeby nie zostać przypadkowo zdeptanym, trzeba było wciąż okazywać, że jest się czymś żywym. I radzić sobie z wywołującym przykre swędzenie między łopatkami uczuciem, że być może właśnie pojawił się za tobą tyranozaur szukający przekąski.

Powietrze było gorące i wilgotne. Gigantyczne paprocie rosnące na wysokość palm tworzyły ciemny i gęsty las. Ważki wielkości jastrzębia brzęczały przerażająco, przemykając we wszystkie strony.

— Ricky — powiedział głośno Sean. — Ricky, musisz to zobaczyć! Człowieku, zwariujesz chyba! To wszystko marnuje się tu bez ciebie, ty stary dinozaurowy świrusie…

Wiedział, że Erik wkrótce to wszystko zobaczy. Chyba że coś mu się przytrafi… Sean nie chciał nawet o tym myśleć. Z Erikiem wszystko będzie dobrze. Musi być dobrze. I już niedługo pojawi się tutaj. A potem będą mogli rozpocząć podróż powrotną.

Dotarł do Czasu Ostatecznego. Był to najbardziej wysunięty w czasie ruch wahadła. Granica została osiągnięta.

Erik przebywał teraz w niewiarygodnie dalekiej przyszłości, dziewięćdziesiąt pięć milionów lat po drugiej stronie Czasu Zero. A Sean zwiedzał okres kredy, oglądając pasącą się na skraju bagna rodzinę triceratopsów. Coś, co wyglądało na brontozaura, lecz prawdopodobnie nim nie było, wznosiło swój wężowy łeb ponad powierzchnię jeziora. Lada moment siła wahadła nada im obu kierunek zwrotny, ku Czasowi Zero i czekającym tam naukowcom.

Sean mniej więcej wiedział, jak będzie to przebiegać. Przez chwilę wyda się im, że czas stanął w miejscu. Będzie to krótka chwila oddechu przed potężnym skokiem przez całą rozpiętość wahadła. On i Erik wymienią się miejscami. Erik wyląduje tutaj, między swymi ukochanymi dinozaurami, a Sean powędruje w nie znaną mu jeszcze, najodleglejszą przyszłość.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Program „Wahadło”»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Program „Wahadło”» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Program „Wahadło”»

Обсуждение, отзывы о книге «Program „Wahadło”» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x