Robert Silverberg - Program „Wahadło”
Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Silverberg - Program „Wahadło”» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1994, ISBN: 1994, Издательство: Amber, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Program „Wahadło”
- Автор:
- Издательство:Amber
- Жанр:
- Год:1994
- Город:Warszawa
- ISBN:83-7082-370-X
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Program „Wahadło”: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Program „Wahadło”»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Program „Wahadło” — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Program „Wahadło”», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Przemieszczenia następowały zbyt szybko, bez chwili oddechu, jedno za drugim. Wizyta u śpiewających neandertalczyków podczas zawiei śnieżnej, a zaraz potem krótkie odwiedziny w odległej przyszłości, gdzie australopiteki, pitekantropy, Rzymianie, Grecy i dziewiętnastowieczni Anglicy żyli razem w dziwacznym zoo. Siła przemieszczenia zabrała go stamtąd o wiele za szybko, nie zdążył nawet wypytać o wszystko, co pragnął wiedzieć….
A teraz to. Dziewięć i pół miliona lat wstecz. Prawdziwy raj dla marzycieli, którzy w dzieciństwie lubowali się w budowaniu dinozaurów z papier-mache. Oczywiście tutaj nie było dinozaurów. To był okres plejstocenu, dinozaury zaś żyły dużo wcześniej. Ten świat był światem ssaków. Ale dinozaury czy nie, były tu takie zoologiczne dziwy, że Erik z chęcią zostałby tu rok, pięć lat, a nawet dziesięć. Było tyle do obejrzenia! Mimo że paleozoologia nie była jego dziedziną — ledwo był w stanie nazwać zaledwie połowę oglądanych tu stworzeń — dałby wiele, by móc pozostać w tym świecie dłużej. Choćby jeszcze miesiąc… tydzień choćby… Wiedział jednak, że niepowstrzymany ruch wahadła wkrótce wyrzuci go stąd ku nowej przygodzie.
Olbrzymi stwór podobny do świni ze szczeciniastą mordą i przerażającymi zębami, stwór większy niż jakikolwiek nosorożec, sapiący i ryjący w gąszczu roślin…
Owłosiony słoń o krótkim tułowiu i długiej, wydatnej szczęce, z dwiema parami kłów…
Płochliwe, żółte zwierzę z głupawą miną wielbłąda i zwinnym ciałem gazeli. Całe ich stado biegło w szalonym tempie i tratując wszelką roślinność…
Było i takie, które miało ciało i głowę wielbłąda, ale szyję żyrafy i pasło się spokojnie, wyciągnąwszy szyję ku szczytom drzew na wysokość przeszło siedmiu metrów…
I jeleniopodobne zwierzę z rogami umieszczonymi na nosie, i jedno z tygrysimi kłami, inne z głową całą w dziwnych guzach i grzebieniach, i całe mnóstwo innych dziwolągów…
Gigantyczny ziemny leniwiec z długim, obwisłym ryjem, niewiele różniący się od zwalonego pnia…
Wielki jak czołg armadillo łomoczący wściekle o ziemię swym kolczastym ogonem…
Zwierzęta jak ze snu. Jak z mary sennej. Były wszędzie — pasąc się, pełzając, czołgając, wspinając się, polując lub śpiąc. Erik chciał zobaczyć każde z nich, zakodować ich obraz w pamięci i wrócić z tą Plejstoceńską Krainą Czarów zmagazynowaną w głowie. Paleozoolodzy mieliby co robić przez następne dziesięć lat. Unikatowe okazy, zwierzęta nie znane nauce… Ale czuł już wzbieranie siły przemieszczenia.
Nie… Zaczekaj!… Jeszcze dzień, błagał w myślach. Pół dnia. Choć ze trzy godzinki!
Nie miał szans. Siła wahadła była nieubłagana. Równowaga musiała zostać zachowana.
Więc teraz… do przodu…
26
Sean
+ 5 × 10 12minut
Od Czasu Zero dzieliło go teraz pięć bilionów minut, a ogromna małpa przestała być zagrożeniem. Wahadło kołysało się niepowstrzymanie, a siła przemieszczenia działała z żelazną konsekwencją, raz po raz zmieniając go w lawinę tachionów i przerzucając w przeciwny kraniec czasu. I ta konsekwencja uratowała go. Lecz kiedy obaj wystartują w drogę powrotną, to Erik stanie na drodze szarżującej małpy.
Muszę coś zrobić, by go ostrzec, pomyślał Sean. Tylko co? Rozejrzał się dookoła. Stał po pas w morzu kwitnących roślin, które nie przypominały żadnych znanych mu kwiatów i rosły na wysokich na metr kryształowych łodygach. Nad głową Seana, jak oślepiająca latarnia morska, wypełniając połowę nieba błyszczał drugi, niebieski świat.
Przypominał Ziemię. Wypukły ląd, trochę za bardzo przesunięty na południe, wyglądał na Afrykę, a tam, gdzie powinna znajdować się Europa, był jedynie szeroki ocean połączony z Morzem Śródziemnym. Na zachodzie Sean rozpoznał zakrzywienie wschodniego wybrzeża Ameryki Pomocnej, choć linia brzegu nie pokrywała się z tą, którą znał ze współczesnych mu map. Nie było też Indii Zachodnich. Z boku i u dołu majaczył okrągły garb wyspy leżącej dokładnie tam, gdzie powinna znajdować się Ameryka Południowa.
Jeżeli była to Ziemia, to przeszła ona kolosalne zmiany.
Chwileczkę, Ziemia? Więc gdzie on był? Na Księżycu? Pachnący ogród pełen złotych kwiatów wznoszących się na kryształowych łodygach… na Księżycu? Kwiaty na Księżycu? I to słodkie, świeże powietrze?
Dziewięć i pół miliona lat. W tym świecie wszystko musiało być możliwe.
Przeszedł parę kroków. Siła grawitacji nie różniła się od ziemskiej, a przecież na Księżycu powinien prawie pływać w powietrzu. Chyba że i to zostało skorygowane. Skoro ludzie byli w stanie stworzyć atmosferę i wyhodować kwiaty, mogli też zmienić siłę grawitacji.
Czy to możliwe, by Ziemia wyglądała tak jak ta tarcza na niebie? Nie umiał sobie odpowiedzieć. Żałował, że jego astronomiczna i geologiczna wiedza są tak skromne. Wiedział, że kontynenty dryfują, lecz czy mogły one aż tak drastycznie zmienić swoje położenie przez zaledwie dziewięć i pół miliona lat? Oczywiście Erik by wiedział. Ale Erika tu nie było.
W końcu Sean doszedł do wniosku, że ludzie tej ery mogą zrobić wszystko, na co mają ochotę. Mogli przesunąć Księżyc bliżej Ziemi, odsunąć Amerykę Południową od Północnej… Mogą absolutnie wszystko. Jak wiek cudów, to wiek cudów.
Poczuł się jak człowiek pierwotny przeniesiony nagle w świat telefonów, telewizji, komputerów i statków kosmicznych. Cuda. Wszędzie same cuda. A on naprawdę był prymitywnym stworem, człekokształtną małpą, owłosioną i starożytną, która ciągle jeszcze musi się codziennie golić i wciąż nosi w brzuchu ślepą kiszkę. Jakże muszą mu współczuć, ci niewidzialni obserwatorzy, którzy — Sean był o tym przekonany — przyglądają mu się teraz! Czy oni byli w ogóle ludźmi? Czy istnieje jeszcze coś takiego jak rasa ludzka? Czy też wymarła ona dawno temu, ustępując miejsca jakiemuś gatunkowi superistot?
Pochylił się i pozwolił dłoniom nacieszyć się dotykiem cudownych, krystalicznych kwiatów. Kwiat zadrżał z lubością jak łaskotany kociak i zaczął nucić powolną, zmysłową melodię. Natychmiast rozkołysały się też inne kwiaty, delikatnie muskając Seana, jakby chciały zwrócić na siebie jego uwagę. Dotknij mnie, zdawały się mówić, dotknij mnie, dotknij mnie, dotknij mnie! Spraw, bym zaśpiewał!
Ten ogród śpiewających kwiatów przypomniał mu to, co Alicja odkryła w krainie „Po drugiej stronie lustra”; próżne i wyniosłe Tygrysie Lilie, Różę i Fiołka. On i Erik tyle razy czytali tę książkę! Erik zawsze wolał „Krainę czarów”, a Sean świat ,,Po drugiej stronie lustra”. I oto naprawdę się w nim znalazł.
— Lubicie to, prawda? — spytał kwiatów.
Idąc przez ogród, zatrzymywał się tu i ówdzie, głaszcząc kwiaty, aż rozkołysały się i rozśpiewały ich całe setki. Słodycz tej melodii wypełniła pachnący ogród. Sean nigdy dotąd nie słyszał czegoś równie pięknego.
Ogarnął go niesamowity spokój i poczuł w duszy Obecność. Coś magicznego, świętego prawie. Spacerował pomiędzy kwiatami, wdychał delikatne, nocne powietrze i zatrzymywał się czasem, by spojrzeć na niebieski glob wiszący, zdawałoby się, tuż nad jego głową. Miał wielkie szczęście, że znalazł się tu, tak wiele milionów lat poza własnym czasem, że mógł być tu choć przez chwilę! Wiedział, że nie będzie mu dane zobaczyć czegoś więcej poza tym ogrodem, bo też nie byłby w stanie pojąć tego świata, ale nie to było teraz ważne. Był tutaj. Czuł dotyk czegoś, co było ponad nim tak dalece, jak on był ponad człekokształtnymi małpami z dzikich puszcz u zarania dziejów. Czegoś cudownego, wielkiego i wszechogarniającego. Czegoś wszechmogącego. Lecz nawet będąc wobec tego czegoś tak małym i nikłym jak ziarnku pyłu, czuł z Tym wieź pokrewieństwa. Był jego częścią, a Ono było częścią niego.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Program „Wahadło”»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Program „Wahadło”» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Program „Wahadło”» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.