• Пожаловаться

Robert Silverberg: Program „Wahadło”

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Silverberg: Program „Wahadło”» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, год выпуска: 1994, ISBN: 83-7082-370-X, издательство: Amber, категория: Фантастика и фэнтези / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Robert Silverberg Program „Wahadło”

Program „Wahadło”: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Program „Wahadło”»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Robert Silverberg: другие книги автора


Кто написал Program „Wahadło”? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Program „Wahadło” — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Program „Wahadło”», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Jaskinia, a w niej płonący ogień.

Przyjrzał się im. Siedzieli przy ognisku przytuleni do siebie. Mała, może dziesięcioosobowa grupka. Ubrani we włochate, futrzane skóry, chociaż paru było nagich do pasa. Niscy, krępi, o wielkich głowach, grubych szyjach, baryłkowatych torsach i szerokich, nisko sklepionych nosach. Nie byli piękni. Ale też nie były to małpy. Nie różnią się od nas tak bardzo, pomyślał Erik. Nasi neandertalscy kuzyni… Zadrżał przeszyty nie zimnem, lecz wzruszeniem.

Jeden z nich śpiewał. Pozostali kiwali głowami, co jakiś czas klaszcząc w dłonie. Powolny, rytmiczny, monotonny śpiew, który to przyśpieszał, to znów zwalniał. Pieśń miała zawiły, wciąż zmieniający się rytm. Prawie jak poemat. Prawie? To był poemat! Złożoność rytmu, powaga śpiewającego głosu, skupiona uwaga słuchających. Neandertalska „Iliada”, opowieść o bohaterskich czynach. Lub „Odyseja” — historia człowieka, który przeżył dziwne przygody w czasie długiego powrotu do domu. Plemienny poemat opowiadający wspaniałe, stare historie. Historie, które odejdą w mrok zapomnienia, kiedy ci surowi ludzie epoki lodowcowej wymrą za czterdzieści tysięcy lat.

Neandertalska poezja! To odkrycie zupełnie oszołomiło Erika. Zaciekawiony podsunął się bliżej, oglądając wnętrze jaskini i usiłując rozróżnić słowa. Miał nadzieję, że uda mu się zrozumieć cokolwiek z sensu śpiewanej opowieści albo przynajmniej zapamiętać jej fragment.

Nagle śpiew się urwał. W jaskini zapanowała cisza.

Spostrzegli, że on tu jest. Jak? Skulił się za wielką skałą osłaniającą częściowo wejście do jaskini. Patrzyli w jego kierunku. Te ich wielkie nosy o szerokich nozdrzach… Mogli go wyczuć! Mamrotali coś po cichu, węszyli. Nagle ludzie ci przestali przypominać Erikowi odległych kuzynów. Upodobnili się do kosmatych trolli albo olbrzymów-ludożerców.

Burza śnieżna nadal smagała równinę. Dziki, siekący wiatr i śnieg tworzyły grubą białą zasłonę. Erik postanowił oddalić się od jaskini. Za nim rozbrzmiały okrzyki. Desperacko zaczął ześlizgiwać się ze zbocza, potykając się przy tym i grzęznąc w śniegu.

Tubylcy ruszyli za nim.

Nie próbuj uciekać, myślał. Ślizgaj się! Po prostu się ślizgaj. Położył się na wznak i odepchnął. Ruszył gwałtownie z kolanami podciągniętymi pod brodę, obejmując nogi rękami. Na początku parokrotnie obił się o wystające pniaki bądź skały. Jednak potem pomknął prosto i odjechał na całkiem sporą odległość. Odwrócił się i spojrzał za siebie. Neandertalczycy przestali go gonić. Stali na śnieżnym pagórku, przyglądając mu się z rozdziawionymi ze zdumienia ustami.

Prawdopodobnie sądzą, że zwariowałem, pomyślał Erik. Zwariowany facet o dziwacznym kolorze skóry i w dziwacznym stroju. Facet, który nie mógł wymyśleć sobie do zabawy nic lepszego niż ześlizgiwanie się po wyboistym zboczu w środku burzy śnieżnej. Oczywiście typ o niskim ilorazie inteligencji, prawdziwy półgłupek! A może pomyśleli inaczej? Może sądzą, że dobrze się bawię? Erik wstał, wyprostował się i pomachał im ręką.

— Chodźcie! — krzyknął. — Wy też spróbujcie! Hej, ludziska, to naprawdę fajne!

Widział, jak szepczą coś do siebie. Być może rozważali jego propozycję, zaintrygowani nowym pomysłem. Gdyby dali się skusić, można by pomyśleć o zainaugurowaniu Neandertalskich Igrzysk Zimowych!…

Strzepnął śnieg z ubrania i po chwili jechał dalej, w dół zbocza. Być może te popisy zdobyły uznanie w oczach tubylców, ale Erik czuł się coraz bardziej poobijany i obolały. Jeszcze raz spojrzał za siebie. Neandertalska konferencja trwała nadal. Lecz znalazło się dwóch śmiałków, którzy usadowiwszy się na śniegu, próbowali zsunąć się w dół…

22

Sean

+ 5 × 10 10minut

Czubek włóczni musnął jego pierś. Sean zamarł, prawie przestał oddychać. Spoglądał na ostrze wymierzone w jego serce. A więc stało się, pomyślał. Skończę w Arizonie sprzed dziewięciu tysięcy lat. Archeolodzy będą zaskoczeni, gdy odnajdą kości białego człowieka w tak starej warstwie geologicznej… Musisz coś zrobić, powiedział sobie. Wyciągnąć pistolet? Laser? Nie, przecież obiecał sobie wyciągnąć broń tylko w ostateczności. Poza tym podejrzewał, iż gdyby wykonał najmniejszy ruch w kierunku swego pasa, włócznia przebiłaby go na wylot. Zrób coś, cokolwiek!

Zaczął śpiewać. Nie wiedział, czy mu to pomoże, ale nie miał innych pomysłów. Otworzył usta, a melodia popłynęła sama.

Och, powiedz, czy widzisz
przez jutrzenki blask…

Myśliwy spojrzał zdumiony. Odsunął się w tył jeden krok… Dwa, trzy… Nadal nie spuszczał Seana z oczu.

…ten pozdrawiany tak
gdy brzask rozprasza noc…

Z ust łowcy wyrwał się strumień słów przerywany serią krótkich oddechów.

— Przepraszam — powiedział Sean. — Nie mówię prehistorycznym hopi. Nie znam twojego języka, jakkolwiek by się on nazywał. — Zdobył się na uśmiech, choć nie było to wcale łatwe. Musiało raczej wyglądać jak grymas. Jednak każda kultura rozumie, czym jest uśmiech. Pokaż swoje zęby, a będzie to wyraz twojej dobrej woli. — Jesteś Hopi, czy jak cię tam zwą — mówił dalej. — Zgadza się? No, w każdym razie Indianin. Wczesna wersja Indianina. Przodek. Ja nazywam się Sean. Przybyłem tu z zamiarami zupełnie pokojowymi, z roku dwa tysiące szesnastego. Jak chcesz, to jeszcze coś zaśpiewam. Chcesz?

Bóg wieczny odpoczynek wam da,
niech nic nie mąci waszego spokoju…

Myśliwy odezwał się ponownie. Mówił w ten sam sposób, jak poprzednio, tyle że o wiele szybciej. W uszach Seana jego słowa brzmiały okropnie chropowato.

Sean odpowiedział jeszcze jednym uśmiechem, a raczej niewielkim skrzywieniem kącików ust, i zaśpiewał:

Do Kalifornii mej wróciłem
do miejsca, które niegdyś opuściłem…

Trudno było ocenić zamiary myśliwego. Jego powieki trzepotały niespokojnie, a nozdrza rozszerzyły się. Pochwycił swoją włócznię za oba końce i przycisnął ją drewnem do piersi. Mówił wciąż, ale jego głos stał się spokojniejszy i głębszy. Wyglądało na to, że popadł w rodzaj transu.

Nie mogę przerwać śpiewania, pomyślał Sean.

Jestem kapitan Pinafore
kapitan całkiem dobry
didli didli didli i didli didli di
mam szympanse dla załogi.

Nie były to dokładne słowa tej piosenki, ale Sean wątpił, czy ten myśliwy się połapie. Przynajmniej była w tym jakaś melodia.

W tym momencie podeszli inni myśliwi. Ich twarze były pomazane bizonią krwią. Jeden z nich szturchnął Seana końcem włóczni. Przypuszczalnie w zamyśle myśliwego było to zaledwie muśnięcie, lecz Sean drżał jak osika, gdy kamienne ostrze ukłuło go boleśnie, przebijając skórę. Chciał odśpiewać „Alleluja”, ale zrezygnował. Ta pieśń śpiewana solo nie brzmiałaby zbyt dobrze. Myśliwi tymczasem podeszli bliżej, szczypiąc go i poszturchując. Wybrał „Cichą noc” z nadzieją, że kolęda trochę ich uspokoi. Myśliwy, który wydawał się wpadać w trans, wydał z siebie niski, pohukujący okrzyk.

Chciałbym się stąd wydostać, pomyślał Sean. Wszystko mi jedno w jaki sposób. Żeby się to skończyło…

Uśmiechnął się ponownie. Był to najszerszy grymas, na jaki było go stać.

— Wiem, że nie możecie zrozumieć ani słowa z tego, co mówię. Ale przecież mówię rozsądnie i spokojnie. Nie zjawiłem się tu, by sprawić wam kłopoty. Jestem po prostu gościem. Nazywam się Sean Gabrielson, mam dwadzieścia trzy lata i skończyłem studia fizyczne na Cal Tech. I mam zamiar mówić do was spokojnie i rozsądnie, aż zrozumiecie, że nie jestem żadnym zagrożeniem. Nie mam też nic przeciwko śpiewaniu dla was. Zaśpiewam cokolwiek, o co poprosicie. Mogę wykonać też parę niezłych kawałków rockowych, znam też parę hymnów i pieśni patriotycznych. Jeśli będę musiał śpiewać aż do następnego przeskoku, to nie mam nic przeciw temu. Po prostu stójcie tu spokojnie i słuchajcie, dobra?

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Program „Wahadło”»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Program „Wahadło”» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Robert Silverberg: Getting Across
Getting Across
Robert Silverberg
Robert Silverberg: Now + n, Now – n
Now + n, Now – n
Robert Silverberg
Robert Silverberg: We Know Who We Are
We Know Who We Are
Robert Silverberg
Robert Silverberg: Going
Going
Robert Silverberg
Robert Silverberg: Why?
Why?
Robert Silverberg
Robert Silverberg: It Comes and Goes
It Comes and Goes
Robert Silverberg
Отзывы о книге «Program „Wahadło”»

Обсуждение, отзывы о книге «Program „Wahadło”» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.