Bill Browder - Czerwony alert
Здесь есть возможность читать онлайн «Bill Browder - Czerwony alert» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2015, ISBN: 2015, Издательство: Sonia Draga, Жанр: Биографии и Мемуары, stock, Политика, Публицистика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Czerwony alert
- Автор:
- Издательство:Sonia Draga
- Жанр:
- Год:2015
- ISBN:978-837-999-2539
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Czerwony alert: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czerwony alert»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Czerwony alert — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czerwony alert», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
— Bill, stało się coś naprawdę okropnego.
— Co takiego?
— Właśnie dostałem wiadomość tekstową. Po rosyjsku. Treść jest taka: „Co jest gorsze, więzienie czy śmierć?”.
Przyspieszyłem kroku.
— Czy to było skierowane do ciebie?
— Nie wiem.
— Tu może chodzić o mnie. O Wadima albo… O Siergieja?
— Nie wiem. Możliwe.
— Kto to przysłał?
— Nie podpisał się.
— Skąd wziął twój numer? Nikt nie zna numeru twojej komórki.
— Nie mam pojęcia, Bill.
David przyglądał mi się zaniepokojony. Zatrzymałem się i posłałem mu niewyraźny uśmiech, aby rozproszyć jego obawy.
— Można go wyśledzić? Ustalić, kto jest nadawcą?
— Spróbuję. Zadzwonię do ciebie, kiedy tylko dowiem się czegoś więcej.
— Dziękuję ci.
Wszelkie pozytywne odczucia, jakich doświadczyłem, wyparowały w ciągu tej krótkiej rozmowy. Podróż powrotna do Londynu była długa i przygnębiająca. Nie miałem pojęcia, jak potraktować tę groźbę, do kogo była skierowana i co powinniśmy zrobić w tej sprawie. Sytuacja wydawała się poważna, co było bardzo niepokojące.
Po kilku dniach Władimir otrzymał kolejną wiadomość, także po rosyjsku: „Pociągi, pociągi jadą przez noc, pociągi, pociągi nigdy nie przystają”. Władimir wyjaśnił mi, że był to fragment słynnego rosyjskiego wiersza, który opowiadał o niezliczonych transportach więźniów do obozów pracy w górach Uralu, gdzie czekała ich pewna śmierć.
Kilka dni później zadzwonił do mnie niespodziewanie mój wieloletni klient, Philip Fulton. Był on moim przyjacielem i powiernikiem od czasów afery Gazpromu. Właśnie przyleciał z żoną do Londynu i chciał poznać moją rodzinę. Zjedliśmy urocze śniadanie w restauracji na czwartym piętrze domu towarowego Harvey Nicholas i udało mi się na parę godzin odsunąć wszystkie zmartwienia na bok. Philip i jego żona zachwycali się moimi córeczkami i spotkanie przebiegło w miłej atmosferze. Wstyd mi się przyznawać, ale przez krótką chwilę czułem się dobrze. Zdawałem sobie sprawę, że moje problemy nie znikły, ale wiedziałem również, że jest rzeczą dopuszczalną — a może nawet wskazaną — zapomnieć o nich na kilka chwil i poudawać, że wiodę normalne życie.
Ale kiedy opuszczaliśmy restaurację, znów zadzwonił Władimir.
— Przyszła nowa wiadomość.
— Co tym razem?
— Cytat z Ojca chrzestnego . „Jeżeli historia nas czegoś uczy, to tego, że każdego można zabić”.
— O kurwa — wykrztusiłem po chwili milczenia, a ręce zaczęły mi drżeć.
Byłem przerażony. Rankiem następnego dnia skopiowałem trzy wiadomości ze smartfona Władimira i zgłosiłem sprawę SO15, wydziałowi antyterrorystycznemu Scotland Yardu. Policjanci z grupy dochodzeniowej przesłuchali mnie i Władimira, a technicy zajęli się identyfikacją nadawcy. Każda wiadomość została wysłana z niezarejestrowanego numeru, co było rzeczą niezwykłą. Steven Beck, nasz specjalista od ochrony, powiedział nam później, że jedynymi ludźmi w Rosji, którzy mają dostęp do niezarejestrowanych numerów, są członkowie FSB.
W czwartek 12 listopada Siergiej miał się stawić w sądzie na kolejnej rozprawie. Dojazd do sądu nigdy nie był prosty. Wszystko zaczynało się o 5 nad ranem, kiedy strażnicy wywlekali więźniów z cel i prowadzili do więziennej furgonetki. Około dwudziestu mężczyzn musiało się zmieścić w samochodzie przeznaczonym do przewozu o połowę mniejszej liczby osób, który potem kilka godzin stał na parkingu, podczas gdy jakiś urzędnik w biurze aresztu wypełniał papierki. Siergiej oraz inni więźniowie stali stłoczeni w furgonetce i czekali. Nie mieli dostępu do wody i świeżego powietrza ani możliwości skorzystania z toalety. Ta sama procedura powtarzała się po całym dniu spędzonym w sądzie i więźniowie wracali do swoich cel dopiero po północy. W ciągu dnia nie dostawali żadnych posiłków i często musieli przetrwać bez jedzenia nawet do trzydziestu sześciu godzin. W gruncie rzeczy taka wyprawa do sądu była sama w sobie formą tortury, która miała na celu pognębić więźniów i złamać ich morale, by całkiem utracili i tak już nikłą nadzieję na uniewinnienie.
Tego dnia Siergiej przyjechał do sądu późnym rankiem. Został wprowadzony do korytarza i przykuty do kaloryfera. Kiedy siedział, przeglądając petycje, których przygotowanie zajęło mu ostatnie dwa tygodnie, podszedł do niego major Silczenko i oznajmił z drwiącym uśmieszkiem:
— Przekazałem sądowi dokumenty, o które prosiłeś.
Od sześciu tygodni Siergiej domagał się różnych dokumentów związanych ze sprawą. Potrzebował ich, by należycie przygotować się do obrony, ale teraz, na dziesięć minut przed rozpoczęciem rozprawy, kiedy Silczenko załączył je wreszcie do akt, Siergiej nie miał czasu, by się z nimi zapoznać. Zanim to do niego dotarło, strażnicy odpięli go od kaloryfera, wprowadzili do sali rozpraw i zamknęli w klatce dla oskarżonych.
Wchodząc do sali, Siergiej zauważył swoją matkę i ciotkę, które siedziały w pierwszym rzędzie ławek dla publiczności. Pomachał do nich ukradkiem, starając się przybrać odważną minę.
Sędzia Jelena Staszina zaczęła rozprawę. Na początku Siergiej odczytał swoją skargę, w której zaznaczył fakt, że nie zapewniono mu w areszcie odpowiedniej opieki medycznej. Sędzia Staszina ją oddaliła. Wtedy Siergiej odczytał skargę na sfabrykowanie dowodów w aktach sprawy, jednak ta również została oddalona. Kiedy zaczął się skarżyć na bezprawne aresztowanie, sędzia przerwała mu w pół zdania i tę skargę też oddaliła. W sumie Staszina oddaliła kilkanaście wniosków, które chciał złożyć. Gdy Siergiej poprosił o więcej czasu, aby mógł się zapoznać z nowymi materiałami, które dostarczył Silczenko, sędzia kazała mu milczeć.
Ale Siergiej nie zamierzał siedzieć cicho. Podniósł się z ławy oskarżonych i stojąc w klatce, donośnym głosem, który nie przystawał do jego stanu zdrowia, oskarżył Staszinę o naruszenie przepisów i pogwałcenie jego praw. Swoją przemowę zakończył słowami:
— Odmawiam udziału w dzisiejszej rozprawie, ponieważ wszystkie petycje, w których domagam się poszanowania moich praw, zostały najzwyczajniej zignorowane przez sąd.
To powiedziawszy, usiadł i odwrócił się od sędzi, a rozprawa toczyła się dalej bez jego udziału. Staszina pozostała niewzruszona. Omówiła kilka kwestii technicznych, a następnie bez zmrużenia oka zarządziła przedłużenie aresztu. Rozprawa dobiegła końca. Siergiej nie miał nawet siły, by uśmiechnąć się do swoich bliskich, kiedy strażnicy wyprowadzali go z klatki.
Posadzono go znów na korytarzu i przykuto do tego samego kaloryfera. Ani jego adwokat, ani rodzina nie mogli zobaczyć się z nim przez całą resztę wieczoru. Matka i ciotka Siergieja marzły przez wiele godzin, czekając przed sądem na furgonetkę, która miała go zawieźć z powrotem do Butyrek, aby do niego pomachać i powiedzieć mu, że go kochają. Minęła jednak 21.00, a samochód wciąż się nie pokazywał. Zimno, rozpacz i smutek doskwierały im coraz bardziej. W końcu dały za wygraną i wróciły do domu.
Dowiedziałem się o tym wszystkim następnego dnia rano. Kiedy przekazałem tę relację Elenie, poważnie się zaniepokoiła.
— To mi się nie podoba, Bill. Nie podoba mi się to ani trochę.
Przyznałem jej rację.
— Trzeba kogoś wysłać do Butyrek — nalegała Elena. — Ktoś musi dzisiaj zobaczyć się z Siergiejem.
Ale nikt nie mógł tego zrobić. Jego adwokat, jedyna osoba uprawniona do odwiedzania go w areszcie, wyjechał z miasta i miał wrócić dopiero w poniedziałek.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Czerwony alert»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czerwony alert» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Czerwony alert» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.