Bill Browder - Czerwony alert
Здесь есть возможность читать онлайн «Bill Browder - Czerwony alert» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2015, ISBN: 2015, Издательство: Sonia Draga, Жанр: Биографии и Мемуары, stock, Политика, Публицистика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Czerwony alert
- Автор:
- Издательство:Sonia Draga
- Жанр:
- Год:2015
- ISBN:978-837-999-2539
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Czerwony alert: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czerwony alert»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Czerwony alert — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czerwony alert», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
— Czołem? To ty jesteś Bill Browder?
— Tak. Kto mówi?
— Bobby Ludwig. Doszły mnie słuchy, że coś odkryłeś w Rosji.
Nigdy wcześniej nie zetknąłem się z tym facetem i zachodziłem w głowę, kto to może być.
— Owszem — odparłem. — Pracujesz dla naszej firmy?
— Tak, w Nowym Jorku. Pomyślałem sobie, że może byłbyś tak miły i wpadł do mnie, żeby mi opowiedzieć, co tam się dzieje?
— Hm, pewnie. Mogę sprawdzić harmonogram i oddzwonić?
— Jasne.
Gdy skończyliśmy rozmowę, natychmiast zadzwoniłem do znajomego z sekcji rynków wschodzących, który pracował w Nowym Jorku, i zapytałem go o Bobby’ego Ludwiga.
— Bobby Ludwig? — zapytał mój kolega takim tonem, jakby szczytem głupoty było nie znać tego nazwiska. — To jeden z naszych czołowych kontraktorów, chociaż dziwny z niego facet. Niektórzy uważają go za szaleńca. Ale przynosi duże zyski, więc dają mu wolną rękę. A czemu o niego pytasz?
— Tak tylko. Dzięki.
Potrzebowałem właśnie kogoś takiego jak Bobby, aby wyrwać się z zastoju. Natychmiast do niego zadzwoniłem.
— Cześć, to znowu Bill. Z przyjemnością odwiedzę cię w Nowym Jorku i wprowadzę w temat.
— Piątek ci odpowiada?
— Pewnie. Jestem u ciebie w piątek.
Zarwałem dwie noce z rzędu, żeby przygotować w PowerPoincie prezentację na temat rosyjskich spółek. W czwartek wieczorem odleciałem do Nowego Jorku samolotem British Airways i zamiast oglądać filmy wyświetlane podczas rejsu, raz za razem przeglądałem swoją prezentację. Nie mogłem zaprzepaścić tej szansy.
W piątek rano przybyłem do nowojorskiej centrali Salomon Brothers, która mieściła się w budynku numer 7 World Trade Center. Stojące w południowo-zachodniej części kompleksu Bliźniacze Wieże lśniły w porannym słońcu. Zostałem skierowany na trzydzieste piąte piętro, gdzie czekała na mnie sekretarka Bobby’ego. Przywitała się ze mną i przeszliśmy przez parkiet giełdowy — ogromną salę, w której jak okiem sięgnąć ciągnęły się rzędy biurek, a w powietrzu buzowała nieposkromiona energia. Dziki i agresywny kapitalizm przenikał wszystko do cna.
Szliśmy brzegiem sali, mijając dziesiątki biurek, a potem skręciliśmy w krótki korytarz, który prowadził do gabinetu Bobby’ego. Sekretarka zapowiedziała moje przybycie i wyszła. Bobby siedział za biurkiem i patrzył przez okno w stronę Zatoki Nowojorskiej. Miał około pięćdziesiątki, ale zmierzwione rude włosy i zwieszające się nad kącikami ust wąsy sprawiały, że wyglądał starzej. Gdyby nie rozrzucone w nieładzie sterty dokumentów, wystrój gabinetu można by uznać za spartański, a prócz biurka i fotela jego umeblowanie stanowił jedynie okrągły stolik z dwoma krzesłami. Gdy Bobby poprosił mnie, abym usiadł, zauważyłem, że ma na nogach znoszone skórzane kapcie, a jego czerwony krawat jest cały w plamach. Jak się później dowiedziałem, traktował ten krawat jak amulet i prawie nigdy się z nim nie rozstawał od dnia, kiedy zarobił 50 milionów na jednej transakcji. Bobby rozsiadł się za biurkiem, a ja wyjąłem z teczki prezentację, położyłem przed nim egzemplarz i zacząłem mówić.
Zazwyczaj w trakcie takiego wystąpienia z zachowania słuchaczy można wywnioskować, czy są zainteresowani, znudzeni bądź zaskoczeni, ale Bobby niczego nie dawał po sobie poznać. Wpatrywał się tylko nieobecnym wzrokiem w tabele i wykresy, które mu pokazywałem. Nie wydawał żadnych pomruków świadczących o skupieniu, nie kiwał potakująco głową ani w żaden inny sposób nie okazywał, że moje słowa trafiają mu do przekonania. Tylko to tępe spojrzenie. To było niepokojące. A potem, kiedy byłem mniej więcej w połowie, Bobby nagle wstał i bez słowa wyszedł z gabinetu.
Nie wiedziałem, co o tym sądzić. To była moja ostatnia szansa na ocalenie posady w Salomon Brothers i właśnie groziła mi klęska. Gdzie popełniłem błąd? Czy da się jeszcze z tego wybrnąć? Może powinienem mówić szybciej? A może wolniej? Co, do cholery, mam robić?
Rozmyślałem tak blisko czterdzieści minut trawiony strachem i niepewnością. Potem zobaczyłem, że Bobby wraca. Zatrzymał się, żeby powiedzieć coś sekretarce, i powoli wszedł do gabinetu. Podniosłem się z krzesła, gotów błagać go na kolanach, gdyby to miało okazać się pomocne.
Ale nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, Bobby mnie uprzedził:
— Browder, to najbardziej niesamowita historia, jaką w życiu słyszałem. Właśnie odwiedziłem komisję do spraw ryzyka i dostaliśmy dwadzieścia pięć milionów na inwestycje w Rosji. Nie trać czasu na nic innego. Wracaj do Moskwy i wpuszczajmy te pieniądze w obieg, zanim okazja przejdzie nam koło nosa, słyszysz?
Tak, słyszałem. Nie uroniłem ani słowa.
Rozdział 7
La Leopolda
Te słowa całkowicie odmieniły mój los. Zgodnie z poleceniem wróciłem do Londynu i od razu przystąpiłem do pracy, by zainwestować 25 milionów spółki Salomon Brothers. Niestety, ponieważ w grę wchodziła Rosja, nie mogłem ot tak zadzwonić do swojego agenta. Nie istniał jeszcze w tym kraju rynek giełdowy i jeżeli chciałem inwestować, musiałem uciec się do improwizacji.
Po powrocie z Nowego Jorku w poniedziałek zasiadłem przy swoim biurku w wylęgarni i zacząłem dzwonić do różnych firm, usiłując znaleźć punkt oparcia, by wykonać kolejny krok. Będąc w trakcie piątej rozmowy, zauważyłem mężczyznę w średnim wieku, który z poważną miną kroczył energicznie w moją stronę w towarzystwie dwóch uzbrojonych pracowników ochrony.
— Panie Browder, jestem szefem sekcji prawnej — warknął oskarżycielskim tonem, kiedy podszedł bliżej. — Mogę się dowiedzieć, co pan robi?
— Czy popełniłem jakieś wykroczenie?
Mężczyzna pokiwał głową.
— Słyszeliśmy, że dokonuje pan obrotu papierami wartościowymi ze stanowiska w banku inwestycyjnym. Jak zapewne panu wiadomo, jest to naruszenie kodeksu postępowania, jaki obowiązuje pracowników naszej spółki.
O czym mogą nie wiedzieć niewtajemniczeni, bank inwestycyjny składa się z dwóch połówek — działu handlowego, który kupuje i sprzedaje papiery wartościowe, oraz działu bankowości inwestycyjnej, który doradza spółkom w takich sprawach jak fuzje czy emisja nowych akcji. Przebiega między nimi wyraźna granica nazywana Murem Chińskim, aby maklerzy z działu handlowego nie mogli sprzedawać poufnych informacji, które doradcy z działu bankowości inwestycyjnej otrzymali od swoich klientów. Ja zajmowałem się bankowością inwestycyjną i dlatego nie wolno mi było handlować akcjami. W praktyce oznaczało to, że gdy w końcu zdołaliśmy ustalić, jak kupować akcje rosyjskich spółek, będę musiał się przenieść na parkiet giełdowy. Ale do tego wciąż było jeszcze daleko.
— Nie kupuję żadnych papierów wartościowych — wyjaśniłem zalęknionym tonem. — Ja tylko próbuję znaleźć sposób, jak to zrobić.
— Nie obchodzi mnie, jak pan to nazywa, panie Browder. Musi pan natychmiast zaprzestać tych czynności — rozkazał szef sekcji prawnej.
— Ale ja nie inwestuję. Ja tylko tworzę plan inwestycji — broniłem się. — Wszystko to zostało zatwierdzone przez dyrekcję w Nowym Jorku. Nie robię nic złego.
Po skandalu z obligacjami skarbowymi, który omal nie doprowadził do katastrofy, spółka Salomon Brothers nie pozwalała sobie na żadne ryzyko.
— Przykro mi. Proszę zabrać swoje rzeczy — rzekł opryskliwie mężczyzna i skinął głową na pracowników ochrony. — Nie może pan już pracować w dziale inwestycyjnym.
Gdy się pakowałem, ochroniarze podeszli bliżej i stali nade mną ze skrzyżowanymi na piersiach rękami, rozkoszując się rzadką okazją, by zademonstrować, jacy są groźni. Potem odeskortowali mnie do drzwi, które oddzielały bank inwestycyjny od parkietu giełdowego. Po drodze minęliśmy pewnego konsultanta z zespołu, który zajmował się rynkiem węgierskim. Facet puścił do mnie oko i bezgłośnie poruszył ustami, jakby mówił „Pierdol się”. Nie musiałem już dłużej się zastanawiać, kto na mnie doniósł.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Czerwony alert»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czerwony alert» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Czerwony alert» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.