Stanisław Srokowski - Strach. Opowiadania kresowe

Здесь есть возможность читать онлайн «Stanisław Srokowski - Strach. Opowiadania kresowe» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2014, ISBN: 2014, Издательство: Fronda PL, Sp. z o.o., Жанр: Триллер, prose_military, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Strach. Opowiadania kresowe: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Strach. Opowiadania kresowe»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Strach. Opowiadania kresowe — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Strach. Opowiadania kresowe», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

O ciotce Elzie mówiło się w naszym domu ściszonym głosem, ze ściśniętym gardłem. Dziadek Ignacy unosił do góry rękę, dziadek Piotr kładł na ustach palec, wujek Marian nerwowo się rozglądał, a matka strachliwie się kurczyła. Musiał być w tym jakiś lęk, respekt albo niepewność. O nikim innym tak się nie mówiło, jak o ciotce Elzie. Może dlatego, że mieszkała na uboczu, tuż za wsią, jakby w pustelni, samotnie, w otoczeniu stada czarnych kotów, które, gdy się zjawiałem, wystawiały głowy ze wszystkich kątów, a ich oczy tak świeciły, jak gdyby były naelektryzowane jakimś nieziemskim, kosmicznym światłem. Był to widok niesamowity, porażający i groźny.

A może dlatego, że nagle znikała i nikt jej nie widział przez całe tygodnie. Nie wiadomo było, gdzie się podziewała, czym się zajmowała i skąd wracała. Podobnie się działo z wiedźmą Honoratą. Też chodziła swoimi drogami. Ale to osobna historia. Gdy ciotka Elza zjawiała się na powrót we wsi, była poobijana, z licznymi siniakami, guzami i plamami na skórze, jakby się z demonami zmagała. Wyglądało na to, że w ciemności przedzierała się przez gęste lasy, a napadali na nią rabusie, zbóje i złoczyńcy, gonili i zadawali jej krwawe rany. Nigdy się jednak nie skarżyła i do niczego nie przyznawała. Była twarda jak skała. Widziano ją z tobołkiem na plecach i papierami schowanymi za pazuchą, gdy chyłkiem wymykała się w stronę Halicza, Kołomyi lub Podhajec. Czasami szła na Brzeżany i Złoczów. We wszystkich kierunkach prowadziły jej ślady. Ludzie we wsi gadali, że uczestniczy w jakichś tajnych spiskach, w podziemnych organizacjach, w niedozwolonych akcjach, a dziadek Ignacy tylko pomrukiwał: „Jeszcze sobie jakiejś biedy napyta”, co oznaczało, że spotka ją nieszczęście. Ale dziadek Ignacy nie ciągnął dalej tej sprawy. A dziadek Piotr dodawał, że pewnie nawet do Lwowa jeździ, jednak i on nie tłumaczył dlaczego i po co, bo dla Rady Starszych musiało to wystarczyć.

To był czas, gdy w lasach gromadzili się zbóje, bandyci i straszne stwory, które miały groźne ślepia i zbroczone krwią łapy. A dziadek Ignacy, znający leśne dzieje na pamięć, mający wiele zawodów naraz, bo konie kuł, wozy wyrabiał, rzeźby przydrożne sporządzał i w wielu miejscach ustawiał, był także gajowym, dlatego nawet nosem potrafił wywąchać, z której strony zagraża nam niebezpieczeństwo, burczał więc teraz, że lepiej do lasu nie chodzić i dlatego unikaliśmy już lasu.

Wróćmy jednak do ciotki Elzy. Gdy znikała, koty też się gdzieś zapodziewały. Nieraz słyszało się ich straszliwe miauczenie, jakby idące z ciemności, z głębokich dołów, spod ziemi, lecz nikt nie potrafił powiedzieć, gdzie się one znajdują, wszystko bowiem owiane było mgłą tajemnicy i wyglądało niesamowicie.

Rzadko ją odwiedzałem, ponieważ – powiem to szczerze – bałem się tych kotów. Zresztą do dzisiaj nie jestem pewien, czy to były koty, czy magiczna straż ciotki Elzy. Bo to nie były zwyczajne koty. To były mroczne monstra, wygięte w kabłąk, zjeżone, syczące i przeraźliwie miauczące. Wyglądały jak duchy. Wysuwały przed siebie ostre pazury i patrzyły takim wzrokiem, jakby chciały ci skoczyć do gardła.

Kiedy ciotka wybierała się pod wieczór do sklepu, ciągnęła za sobą tę watahę ciemnych demonów aż do samej wsi. Wyobraźcie sobie ten widok. Oto ona, jak wróżka, czarodziejka albo królowa mroków, omotana wełnianymi szalami, powiewająca kilkoma spódnicami naraz, idąca boso, ale dumnie unosząca do góry głowę, wyprostowana i całą swoją sylwetką podkreślająca, że jest kimś niezwykle ważnym w tej pełnej niepokojów krainie, kimś, kto ma swój honor i dumę, krocząca po swojej ziemi, jak władczyni osobnego królestwa, a za nią ciągnąca się wataha dzikich stworzeń, które ze zdumiewającą uwagą śledziły każdy jej krok.

W pewnym momencie ciotka Elza zatrzymywała się, powolnym, dostojnym ruchem odwracała do kotów, one też się zatrzymywały, ciotka niemo poruszała ustami, krótko i niesłyszalnie do nich przemawiała, podnosząc do góry dłoń, a potem błyskawicznie ją opuszczała, a stado demonów rzucało się do rowów i tym jednym gestem zmiecione, nie dawało już znaku życia, jakby wcale nie istniało na świecie.

Ciotka z piersią wysuniętą do przodu samotnie wkraczała na trakt prowadzący do sklepu, a kobiety siedzące na progach zamierały i w milczeniu odprowadzały ją wzrokiem do drzwi starego Żyda, Rywina, którego później Niemcy chcieli zabić, ale ciotka jakimś cudem go ocaliła i Rywin przeżył. Mówiło się we wsi, że zamieniła go w jednego z tych licznych kotów, którymi się otaczała, albo ukryła w gnieździe na wysokim drzewie, jako ptaka, wśród gęstych gałęzi, jakich nie potrafił przeniknąć żaden wzrok. Tak czy inaczej Rywin przeżył, a potem uciekł na Zachód i po latach odnalazł się w nowej Polsce jako kat tych, którzy go ocalili, ale to już dłuższa historia.

Właśnie tego wieczoru, gdy ciotka wróciła ze sklepu i zjawiła się w naszym domu, izba zamarła. Bo wiadomo już było, że jak zjawia się ciotka Elza, coś ważnego musiało się zdarzyć albo niewątpliwie się zdarzy. I nowe rzeczy zaczną się dziać. Dlatego wszyscy spojrzeli po sobie z przestrachem, a dziadek Piotr chrząknął. Chrząkał zaś w wyjątkowych przypadkach. Teraz patrzył na ciotkę spod zmarszczonych brwi i miał otwarte usta, jakby chciał nimi złapać pierwsze słowo, które ona wypowie. Ale ciotka Elza nie od razu się odezwała. I nie wypowiedziała tego słowa. Milcząco siadła na ławie, poprawiła swe liczne spódnice, odrzuciła na bok szale, pochyliła się i zastygła. Chata też zastygła. Wiadomo już było, że przynosi złą nowinę. Bo po takim długim milczeniu zawsze ogłaszała złą nowinę. Gdy już odpoczęła, rozejrzała się po izbie i chrapliwie wystękała, drapiąc się w czoło:

– Tego się normalnie nie da opowiedzieć.

Aż dziadek Piotr się zirytował i ją ponaglił.

– Mówże, Elza. Nie duś w sobie – burknął.

Popatrzyła na niego ciężkim wzrokiem i wyciągnęła przed siebie obie ręce, jakby nimi łatwiej dało się mówić niż ustami. Wyciągnęła te długie, kościste ręce i poczęła unosić je do góry, a potem opuszczała w dół, jakby chciała coś ważnego zatrzymać albo dogonić w powietrzu. Ręce miała węźlaste, jak sękate gałęzie.

– Mówże! – zdenerwował się też dziadek Ignacy.

– Kiedy nie mogę – rozejrzała się po kątach.

W tym momencie uderzył piorun, jakby i on się wściekł z powodu tego odwlekania początku opowieści. A za nim tak poczęły walić inne pioruny, że niebo się rozświetliło, poczerwieniało i siniało, jakby i ono uczestniczyło w przekazywaniu niepojętej grozy świata.

Otulony kocami, ledwie głowę wychylałem z zapiecka, bo już na zapiecku się skryłem, spod łóżka wypełzłem i widziałem, jak wszyscy zastygli i niemo wpatrywali się w ciotkę Elzę.

A gdy pioruny przestały bić, ciszę przerwał wujek Marian, mrucząc:

– Nawet przyroda gniewa się na człowieka.

Nikt nie zareagował. Dopiero po chwili odezwała się ciotka Elza.

– Różne rzeczy widziałam na świecie… – ponuro powiedziała.

Do izby wdarło się świeże, rześkie powietrze, a ja wlepiałem gały w jej wielkie, czarne oczy i w napięciu czekałem, co będzie dalej.

– To się zdarzyło pod Lwowem – machnęła głową. – Niedaleko Starego Sioła, za wsią. W spalonym przez leśne bandy dworku ocalała z pożaru córka dziedzica, która była w zaawansowanej ciąży. Miała niebawem rodzić. Reszta rodziny zginęła w płomieniach. Zdołała się jakoś wyczołgać na podwórko i leżała na ziemi, gdy dopadli ją mordercy i jak opętani zaczęli nad nią z nożami, siekierami i widłami tańczyć. Jakby stado diabłów, z rozpalonymi od ognia twarzami, z płonącymi oczami, okrążali ją, podskakiwali i wykrzykiwali niezrozumiałe słowa. Młody mężczyzna, jej dalszy kuzyn, który ukrył się w koronie drzew i był osłonięty gęstwą liści, odgarniając nieco gałązki, widział tę scenę jak na dłoni. Gdy późnej opowiadał, trzęsły mu się ręce i załamywał głos – znowu urwała.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Strach. Opowiadania kresowe»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Strach. Opowiadania kresowe» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Graham Masterton - Strach
Graham Masterton
Stanisław Lem - Fiasko
Stanisław Lem
Stanisław Lem - Planeta Eden
Stanisław Lem
libcat.ru: книга без обложки
Aleksander Filonow
Яцек Дукай - Opowiadania
Яцек Дукай
Władysław Stanisław Reymont - Fermenty
Władysław Stanisław Reymont
Отзывы о книге «Strach. Opowiadania kresowe»

Обсуждение, отзывы о книге «Strach. Opowiadania kresowe» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x