Stanisław Srokowski - Strach. Opowiadania kresowe
Здесь есть возможность читать онлайн «Stanisław Srokowski - Strach. Opowiadania kresowe» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2014, ISBN: 2014, Издательство: Fronda PL, Sp. z o.o., Жанр: Триллер, prose_military, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Strach. Opowiadania kresowe
- Автор:
- Издательство:Fronda PL, Sp. z o.o.
- Жанр:
- Год:2014
- Город:Warszawa
- ISBN:9788364095221
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Strach. Opowiadania kresowe: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Strach. Opowiadania kresowe»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Strach. Opowiadania kresowe — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Strach. Opowiadania kresowe», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Dlaczego tak mówisz? – panował nad sobą. Jednak to było trudne. Wstał z ławy i począł chodzić po izbie. Po chwili zatrzymał się przed Wołodźką i z żalem spytał:
– Dlaczego, synku? Przecież to twoja matka.
– Polka! – palnął Wołodźka z odrazą.
– Twoja matka – wyraźnie, wolno i z naciskiem powiedział ojciec. Ale po chwili zbladł. Bowiem Wołodźka mściwie wysyczał:
– Zarżnę ją! – i zmierzył starego Bąka zimnym spojrzeniem.
– Matkę zarżniesz? – pochylił się nad nim ojciec.
– Tak, zakatrupię, jak lochę – wycedził Wołodźka.
Stary osłupiał. Pierś przeszył mu gwałtowny ból. Poczuł, jak szybko wali mu serce. Przez chwilę trwał nieporuszony. Czuł, jakby mu w środku coś pękło. Przecież to niemożliwe, myślał i patrzył zdruzgotany na Wołodźkę. Przypomniał sobie, jak Wołodźka był mały i przez długie miesiące chorował na płuca, a matka noc w noc nie spała, czuwała przy jego łóżku, tuliła go i śpiewała piosenki, nosiła na rękach. A rano padała ze zmęczenia. Ale nie ustawała w pielęgnowaniu. A teraz?… Patrzył na syna i wydało mu się, że to nie jego syn, a ktoś daleki, obcy i zimny jak lód. Zacisnął zęby, a potem z nadzwyczajnym wysiłkiem spytał:
– Jak to zrobisz? – wbił w niego ciężkie, ciemne oczy.
– Chcesz wiedzieć? – ożywił się Wołodźka, sądząc, że ojciec staje po jego stronie. Jakby go do spisku wciągał.
– Tak – odparł nieoczekiwanie ojciec, wykrzywiając twarz. Wołodźka uznał to za dobry znak. Bo przecież ojciec był Ukraińcem. A Ukraińcy trzymają się razem.
– Naprawdę chcesz wiedzieć? – Wołodźka upewnił się i zrobił krok w jego stronę.
– Naprawdę – przez twarz ojca przesunęła się ciemna chmura. I to musiał Wołodźka zauważyć i również uznał za dobrą monetę, bo ochoczo rzucił:
– Już dawno to zaplanowałem.
– Dawno? – ojciec jak gdyby zbierał się w sobie. Przez jego twarz przebiegł dziwny skurcz.
– Tak, dawno – z zapałem odparł Wołodźka.
– I jak to zrobisz? – ojciec wciąż nie spuszczał z niego oczu.
– Pokazać ci? – Wołodźka wciągał starego coraz głębiej w sieci spisku.
– Pokaż – skinął głową Bąk.
– Jesteś pewny, że chcesz? – zawahał się Wołodźka.
– Tak, synku, chcę – dziwnie ciepło powiedział Bąk. Wołodźka uznał to za przyzwolenie.
– Dla Samostijnej Ukrainy? – spytał.
– Tak, synku, dla Samostijnej Ukrainy – kwaśno odparł ojciec, ale Wołodźka już tak był przejęty poparciem starego, że rzucił się do drzwi i krzyknął:
– Chodźmy do stodoły!
– Dlaczego do stodoły? – spytał stary.
– Bo tam ją zarąbię.
– Siekierą? – staremu twarz zmieniła się nie do poznania, zgorzkniała, stwardniała, jednak tego Wołodźka już nie dostrzegł, bo mu się nie przyglądał.
– Siekierą – potwierdził.
Odwrócił się, zrobił kilka kroków w stronę sieni, wziął siekierę i pokazując, pochwalił się:
– Już ją naostrzyłem. Jest teraz ostra jak brzytwa – pogładził ostrze.
Stary z ciężkim sercem przyglądał się jego twarzy. Zdawało mu się, że już nie poznaje syna. Niby ten sam, te same rysy, oczy, czoło, policzki, nos, ten sam chód, głos, a jednak już inny, obcy, cudzy. Coś mu się w środku zmieniło, pomyślał. Ale kiedy? Jak? Dlaczego? Kto tego dokonał? Bo przecież nie ja, zastanawiał się. I chciał go spytać, co się z nim stało, ale nie zdążył.
– Chodź – Wołodźka pociągnął go za sobą.
Szli do stodoły, jeden za drugim, w milczeniu.
A gdy znaleźli się w środku, Wołodźka wyjął spod słomy drewnianą kłodę i postawił ją na środku.
– Przyniosłeś ją z drewutni? – spytał ojciec.
– Tak, z drewutni – poświadczył Wołodźka.
– Dawno?
– Dawno.
– To od kiedy chcesz matkę zabić? – upewniał się stary.
– Matkę?! – gniewnie burknął Wołodźka. – Sukę!
Stary zagryzł wargi. Poruszył szczęką. Ale opanował się.
– Od kiedy więc chcesz ją zabić? – ponowił pytanie.
– Od dawna – twardo odparł Wołodźka.
– To pokaż, synku, dokładnie pokaż, jak to zrobisz – dziwnie łagodnym, spokojnym głosem powiedział stary, przełknął ślinę i czekał na reakcję.
Wołodźka wsunął siekierę za pas i odrzekł z pogardą:
– Jak ta Polka pójdzie do stodoły po plewę, skoczę za nią, położę głowę na pieńku i za jednym zamachem odrąbię – mówił, jakby kurę miał zabić.
Stary poczuł, jak mu się ziemia spod nóg usuwa. Wytarł pot z czoła, który mu spływał już po karku.
– A jak się zacznie wyrywać? – spytał. Czuł, jak wali mu serce.
– I na to mam sposób – chełpił się Wołodźka.
– Jaki? – dociekał stary, zaciskając pięści.
Wołodźka wsunął rękę w słomę koło belki i wyjął konopny sznur.
– Mocny! – pochwalił się, szarpiąc.
– Mocny – gorzko powiedział ojciec, ale i tym razem Wołodźka nie zwrócił na to uwagi.
– Zwiążę ją, położę głowę na pieńku… – opowiadał, ale stary Bąk mu przerwał.
– Umiesz wiązać? – spytał.
– Możesz się przekonać – z przechwałką odrzekł Wołodźka. – Ja będę Polką, a ty mną – wyciągnął do starego sznur. – Ja ci powiem, co masz robić.
– No? – mruknął stary, biorąc sznur. Wołodźka odstawił siekierę i kontynuował, pokazując miejsce, w którym się rozegra scena.
– Rzucę ją twarzą do ziemi, zwiążę ręce… – położył się na klepisku. – Wiąż mnie, o tak – wysunął ramiona, pokazując, co ojciec ma z nim robić.
Stary pochylił się nad nim i związał ręce.
– A teraz nogi – instruował Wołodźka.
Stary związał mu nogi.
– Przeciągnij sznur z nóg do głowy i zawiąż na szyi od pleców – pouczał.
Gdy stary wykonał polecenie, Wołodźka powiedział:
– Widzisz, jak dobrze opanowałem wiązanie.
– Uczyli was tego w lesie? – spytał chrapliwie stary, przypominając sobie teraz jego wędrówki po nocy, ale mu się głos zaciął, jakby w środku coś pękło.
– Tak – odparł Wołodźka. – Uczyli nas. I wielu innych rzeczy nas uczyli. „Dekalog ukraińskiego nacjonalisty” znam na pamięć – chełpił się. – Możesz mnie obudzić w nocy, a zacznę recytować jak pacierz – był wyraźnie rozemocjonowany. – Widzisz, ruszyć się nie mogę – próbował wyprostować nogi, ale nie był w stanie. – Bo jak ruszę nogą – tłumaczył – pętla zaciska się na szyi. Polka ani drgnie. I zrobię z nią, co zechcę – chwalił się.
– Dobrześ to, synku, wykombinował – rzucił stary, patrząc w ziemię.
– Podłóż pieniek pod głowę i weź siekierę – polecił Wołodźka.
Stary podłożył mu pieniek pod głowę i stanął nad nim z uniesioną do góry siekierą.
– Mocny plan? – zdążył jeszcze spytać Wołodźka, gdy usłyszał:
– Mocny, synku!
Siekiera błysnęła, a głowa Wołodźki potoczyła się po klepisku. Fontanna krwi trysnęła na boki. Stary zacisnął zęby, wolnym krokiem opuścił stodołę i po niedługim czasie razem z żoną, z tobołkami na plecach, ruszyli w świat.
Nikt tego wieczoru w naszej izbie już się nie odezwał.
Ciotka Elza pokiwała głową, omotała się chustami i wyszła.
Po niej w milczeniu chatę opuścili dziadkowie i wujkowie.
A ja całą noc widziałem, jak stary Hreczuch odrąbuje synowi głowę.
I nie mogłem zasnąć.
Kotek
Интервал:
Закладка:
Похожие книги на «Strach. Opowiadania kresowe»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Strach. Opowiadania kresowe» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Strach. Opowiadania kresowe» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.