Harlan Coben - Jedyna Szansa
Здесь есть возможность читать онлайн «Harlan Coben - Jedyna Szansa» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Jedyna Szansa
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Jedyna Szansa: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Jedyna Szansa»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Jedyna Szansa — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Jedyna Szansa», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Złapał mnie za ramiona i zaczął wlec. Usiłowałem stanąć na nogi.
Był silny jak diabli. Nie zwolnił nawet na schodkach do przyczepy. Wciągnął mnie po nich, barkiem pchnął drzwi i cisnął mnie do środka jak worek grochowiny. Z łoskotem wylądowałem na podłodze. Verne Dayton wszedł do przyczepy i zamknął drzwi.
Obrzuciłem wzrokiem wnętrze. Trochę było zgodne z moimi oczekiwaniami, a trochę nie. Spodziewałem się: stojaka z bronią pod ścianą, antycznych muszkietów, myśliwskich sztucerów.
Obowiązkowego jeleniego łba, oprawionej w ramki karty członkowskiej NRA wystawionej dla Verne'a Daytona i amerykańskiej flagi w kącie. Nie spodziewałem się tego, że wnętrze będzie idealnie czyste i dość gustownie urządzone. W kącie zauważyłem kojec dla dzieci, ale i w nim panował porządek. Zabawki były pochowane do jednej z tych plastikowych szafek o różnokolorowych szufladach. Każda szuflada była oznaczona naklejką. Verne Dayton usiadł i spojrzał na mnie.
Nadal leżałem na brzuchu. Przez chwilę bawił się swoimi włosami, odgarniając kosmyki i zakładając je za uszy. Miał wąską twarz.
Wyglądał na typowego wieśniaka. – To ty ją tak pobiłeś? – zapytał.
W pierwszej chwili nie wiedziałem, o czym mówi. Potem przypomniałem sobie opuchniętą twarz Rachel. – Nie.
– To cię kręci, co? Bicie kobiet?
– Co z nią zrobiłeś?
Wyjął rewolwer, odchylił bębenek i wsunął nabój do komory.
Zręcznym ruchem zatrzasnął bębenek i wycelował broń w moje kolano. – Kto was przysłał?
– Nikt.
– Mam ci przestrzelić kolano?
Miałem dosyć. Przetoczyłem się na plecy, czekając na huk wystrzału. Jednak nie strzelił. Pozwolił mi się odwrócić, przez cały czas trzymając na muszce. Usiadłem i zmierzyłem go posępnym wzrokiem. To wytrąciło go z równowagi. Cofnął się o krok. – Gdzie moja córka? – spytałem.
– Co? – Przechylił głowę na bok. – Zebrało ci się na żarty?
Spojrzałem mu w oczy i wyczytałem w nich prawdę. Nie udawał. Nie miał pojęcia, o czym mówię. – Przyszliście tu uzbrojeni – powiedział czerwony jak burak. -Chcieliście mnie zabić? Moją żonę? Dzieci? -Przysunął mi lufę pod nos. – Podaj mi choć jeden dobry powód, dla którego nie miałbym was skasować i zakopać w lesie! Dzieci. Powiedział „dzieci”. To wszystko nagle przestało się trzymać kupy.
Postanowiłem zaryzykować. – Posłuchaj -powiedziałem. -Nazywam się Marc Seidman. Osiemnaście miesięcy temu moja żona została zamordowana, a córka porwana.
– O czym ty gadasz?
– Proszę, daj mi wyjaśnić.
– Poczekaj chwilkę. – Verne zmrużył oczy. Potarł podbródek.
– Pamiętam cię. Z telewizji. Ty też zostałeś postrzelony, zgadza się?
– Tak.
– No to czemu chcesz ukraść moje karabiny?
Zamknąłem oczy.
– Nie przyjechałem tutaj, żeby ukraść ci broń. Jestem tu, żeby… – Nie wiedziałem jak to powiedzieć. – Chcę znaleźć moją córkę.
Minęło kilka sekund, zanim zrozumiał.
– Myślisz, że ja miałem z tym coś wspólnego?
– Nie wiem.
– Lepiej mi to wyjaśnij.
Zrobiłem to. Opowiedziałem mu wszystko. Ta historia brzmiała niewiarygodnie nawet w moich własnych uszach, ale Verne wysłuchał jej uważnie. Ze skupieniem. Zakończyłem, mówiąc: – Ten człowiek, który to zrobił. Albo został w to zamieszany. Sam już nie wiem. Znaleźliśmy jego telefon komórkowy. W wykazie była tylko jedna rozmowa. Ktoś dzwonił do niego stąd.
Verne zastanowił się.
– Ten mężczyzna. Jak się nazywał?
– Nie wiemy.
– Dzwonię do wielu osób, Marc.
– Wiemy, że rozmowa odbyła się zeszłej nocy.
Verne pokręcił głową.
– Nie, to niemożliwe.
– Jak to?
– Zeszłej nocy nie było mnie w domu. Byłem w drodze, z dostawą. Wróciłem zaledwie pół godziny przed wami. Zauważyłem was, kiedy Munch, mój pies, zaczął warczeć. Szczekanie nic nie oznacza. Natomiast kiedy warczy, wiem, że ktoś się zbliża.
– Zaczekaj chwilkę. Zeszłej nocy nikogo tu nie było?
Wzruszył ramionami.
– Była moja żona i dzieci. Chłopcy mają sześć lat i trzy. Nie sądzę, żeby do kogoś dzwonili. I znam Kat. Ona też nie dzwoniłaby do nikogo o tak późnej porze.
– Kat? – spytałem.
– Moja żona. Skrót od Katarina. Ona jest z Serbii.
– Przynieść ci piwo, Marc?
Ze zdziwieniem usłyszałem swój głos:
– Byłoby miło, Verne.
Verne Dayton przeciął plastikowe kajdanki. Roztarłem nadgarstki.
Rachel siedziała obok mnie. Nic jej nie zrobił. Chciał tylko nas rozdzielić, ponieważ podejrzewał – jak mi teraz wyznał – że pobiłem ją i zmusiłem, by mi pomogła. Verne miał cenną kolekcję starej broni palnej. Niektóre egzemplarze nadal działały i ludzie trochę za bardzo się nimi interesowali. Myślał, że my również.
– Może być budweiser?
– Pewnie.
– A ty, Rachel?
– Nie, dzięki.
– Jakiś napój orzeźwiający? Może wody z lodem?
– Może być woda, dzięki.
Verne pokazał zęby w uśmiechu. Nie był to przyjemny widok. -Nie ma sprawy. – Ponownie roztarłem przeguby. Zauważył to i uśmiechnął się. – Używaliśmy ich podczas wojny w Zatoce. Pomagały nam utrzymać w ryzach Irakijczyków. Znikł w kuchni. Spojrzałem na Rachel. Wzruszyła ramionami. Verne wrócił, niosąc dwa piwa i szklankę wody. Potem trącił swoją butelką moją. Usiadł. – Ja też mam dzieci. Dwóch chłopców. Verne'a Juniora i Perry'ego. Gdyby coś im się stało… – Verne cicho sapnął i potrząsnął głową. – Nie pojmuję, jak sobie z tym radzisz. – Cały czas myślę, jak ją znaleźć – powiedziałem.
Z przekonaniem skinął głową.
– No tak, sądzę, że to jedyny sposób. O ile człowiek sam się nie oszukuje, rozumiesz, co mam na myśli? – Spojrzał na Rachel.
– Jesteście całkowicie pewni, że ten ktoś dzwonił z mojego telefonu?
Rachel wyjęła komórkę. Nacisnęła kilka przycisków, a potem pokazała mu ekranik. Verne wargami wyjął papierosa z paczki winstonów. Pokręcił głową. – Nie rozumiem tego.
– Mamy nadzieję, że twoja żona pomoże nam to wyjaśnić. Powoli pokiwał głową.
– Zostawiła notatkę, że pojechała na zakupy. Kat lubi robić to wcześnie rano. W całodobowym A amp; P. – Zamilkł. Domyślałem się, że miotają nim sprzeczne uczucia. Chciał nam pomóc, ale przykro mu było słyszeć, że jego żona dzwoniła w nocy do jakiegoś mężczyzny. Popatrzył na nas. – Rachel, może przyniosę ci świeże bandaże?
– Nie, nie trzeba.
– Na pewno?
– Naprawdę dziękuję. – Trzymała w obu dłoniach szklankę wody.
– Verne, pozwolisz, że zapytam, jak poznałeś Katarinę?
– Przez Internet – odparł. – No wiecie, za pośrednictwem jednej z witryn zamieszczających matrymonialne ogłoszenia cudzoziemców.
Nazywa się „Biała Orchidea”. Kiedyś ogłaszali się, że dostarczają żony na zamówienie. Chyba już się tak nie reklamują. W każdym razie wchodzisz na taką witrynę. Oglądasz zdjęcia kobiet z całego świata – z Europy Wschodniej, Rosji, Filipin, skąd chcesz. Podają ich wymiary, krótkie życiorysy, co lubią, a czego nie i tym podobne rzeczy. Jeśli któraś ci się spodoba, możesz kupić jej adres. Dają też upusty hurtowe, jeżeli chcesz napisać do więcej niż jednej. Popatrzyliśmy z Rachel po sobie. – Kiedy to było?
– Siedem lat temu. Zaczęliśmy wysyłać sobie e-maile i tak się zaczęło. Kat mieszkała na jakiejś wsi, w Serbii. Jej rodzice byli biedni. Musiała iść kilka kilometrów, żeby skorzystać z komputera. Chciałem z nią porozmawiać, no wiecie, usłyszeć jej głos przez telefon. Jednak nawet to nie było możliwe. Musiała do mnie dzwonić z poczty. Potem, pewnego dnia, oznajmiła, że przyjeżdża, by się ze mną spotkać.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Jedyna Szansa»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Jedyna Szansa» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Jedyna Szansa» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.