Harlan Coben - Jedyna Szansa

Здесь есть возможность читать онлайн «Harlan Coben - Jedyna Szansa» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Jedyna Szansa: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Jedyna Szansa»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Chirurg plastyczny zostaje postrzelony we własnym domu. Po przebudzeniu w szpitalu dowiaduje się, że jego żona nie żyje, a sześciomiesięczna córka zniknęła. Lekarz płaci okup, którego zażądali porywacze, ale dziecko nie wraca do domu. Śledztwo po 18 miesiącach utyka w martwym punkcie.

Jedyna Szansa — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Jedyna Szansa», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Kiedy znaleźli się w bezpiecznej odległości, Heshy zapytał:

– Dobrze się czujesz?

– Świetnie, Misiaczku. – Nabrała tchu, zamknęła oczy i wygodnie wyciągnęła się w fotelu. – Po prostu świetnie. Dopiero kiedy znaleźli się w pobliżu autostrady, Lydia zaczęła się zastanawiać, co się stało z telefonem komórkowym Pavla.

W pierwszej chwili, oczywiście, wpadłem w panikę.

Otworzyłem drzwi, żeby ruszyć w pogoń, ale w końcu mój umysł z powrotem przejął nade mną kontrolę. Odwaga, a nawet ryzykanctwo to jedno, a samobójstwo to drugie. Nie miałem broni. Rachel była uzbrojona i jej przeciwnik też. Ruszając jej z pomocą bez broni, postąpiłbym co najmniej nierozważnie. Mimo to nie mogłem siedzieć bezczynnie.

Zamknąłem drzwi samochodu. Ponownie nadepnąłem na pedał gazu.

Samochód ruszył naprzód. Zakręciłem kierownicą i przemknąłem przez trawnik przed domem. Strzały padły na tyłach domu.

Skierowałem tam samochód. Przejechałem po rabatach i krzewach.

Były tu tak długo, że prawie się tym przejąłem. Światła reflektorów przeszyły mrok. Skręciłem w prawo w nadziei, że zdołam ominąć wielki wiąz. Nic z tego. Rósł zbyt blisko domu. Nie mogłem tędy przejechać. Wrzuciłem wsteczny bieg. Koła przez sekundę czy dwie buksowały na mokrym trawniku. Ruszyłem w kierunku granicy posiadłości sąsiadów. Przewróciłem ich nową ławeczkę. Bili Christie będzie wściekły. Wjechałem na tylny dziedziniec. Światła przesunęły się po płocie Grossmanów.

Obróciłem kierownicę w prawo. Wtedy ją zobaczyłem. Zahamowałem.

Rachel stała przy stercie drewna. Było tutaj, kiedy kupiliśmy ten dom. Nie zużyliśmy ani jednego polana. Zapewne było spróchniałe i pełne robactwa. Grossmanowie narzekali, że leży tak blisko ich ogrodzenia, że korniki zaczną toczyć ich płot. Obiecałem pozbyć się tego drewna, ale jeszcze się do tego nie zabrałem. Rachel trzymała w ręku broń i celowała w dół. Mężczyzna we flanelowej koszuli leżał u jej stóp, jak kupka zmiętych łachmanów. Nie musiałem opuszczać bocznej szyby. Przednia znikła – rozbita przez kule. Wokół panowała cisza. Rachel podniosła rękę i pomachała do mnie, dając znać, że wszystko w porządku.

Pospiesznie wysiadłem z wozu. – Zastrzeliłaś go? – zapytałem, prawie retorycznie.

– Nie – powiedziała.

Facet nie żył. Nie trzeba być lekarzem, żeby to stwierdzić. Miał odstrzelony tył głowy. Tkanka mózgowa, gęsta i różowo-biała, opryskała stertę drewna. Nie jestem ekspertem od balistyki, ale rana była ogromna. Albo trafiła go kula dużego kalibru, albo strzał padł z bardzo bliska. – Nie był sam – powiedziała Rachel. – Zastrzelili go i uciekli przez tę furtkę.

Spoglądałem na niego. Znów wpadłem we wściekłość.

– Co to za jeden?

– Przeszukałam mu kieszenie. Miał przy sobie zwitek banknotów, ale żadnych dokumentów.

Miałem chęć kopnąć trupa. Potrząsnąć nim i zapytać, co zrobił z moją córką. Patrzyłem na jego twarz i zastanawiałem się, jak się tu znalazł, dlaczego przecięły się nasze drogi. Nagle zauważyłem coś dziwnego. Przechyliłem głowę.

– Marc?

Przyklęknąłem. Substancja mózgowa nie robiła na mnie wrażenia.

Tak samo jak odłamki kości i krwawe strzępy tkanek. Widziałem gorsze obrażenia. Obejrzałem jego nos. Był całkiem płaski.

Pamiętałem go z poprzedniego spotkania. Bokser, pomyślałem. Albo awanturnik, który brał udział w wielu bójkach. Głowę miał odchyloną pod dziwnym kątem. Usta otwarte. Właśnie one przyciągnęły mój wzrok. Włożyłem dłoń do jego ust i otworzyłem je szerzej.

– Co robisz, do licha? – spytała Rachel.

– Masz latarkę?

Nie.

Nieważne. Uniosłem jego głowę i skierowałem ustami w stronę samochodu. Reflektory dawały dość światła. Teraz mogłem przyjrzeć się temu dokładnie. – Marc?

– Zawsze zastanawiało mnie to, że pokazał mi swoją twarz. – Nachyliłem się nad nim, starając się nie zasłaniać światła. – We wszystkich innych sprawach byli tacy ostrożni.

Zniekształcony głos, ukradzione oznakowanie furgonetki, przerobione tablice rejestracyjne. A mimo to pokazał mi swoją twarz. – O czym ty mówisz?

– Myślałem, że miał na twarzy jakąś maskę, kiedy spotkał się ze mną po raz pierwszy. To miałoby sens. Jednak teraz wiemy, że tak nie było. A zatem dlaczego pokazał mi swoją twarz? Przez moment sprawiała wrażenie zaskoczonej moim wywodem, lecz to nie trwało długo. Zaraz odpowiedziała: – Ponieważ nie był notowany.

– Może. Albo…

– Albo co? Marc, nie mamy na to czasu.

– Jego zęby.

– Co z nimi?

– Spójrz na koronki. To blaszanki.

– Co takiego?

Podniosłem głowę.

– Na górnym prawym trzonowym i górnym lewym siekaczu. Widzisz, u nas koronki robiono ze złota, a teraz przeważnie wstawia się porcelanowe. Dentysta wykonuje odcisk, żeby wykorzystać go jako formę i otrzymać dobrze dopasowaną koronkę. Natomiast to są aluminiowe, gotowe formy. Nakłada się je na zęby i zaciska kleszczami. Wykonałem w Europie tylko dwie operacje rekonstrukcji szczęki, ale widziałem mnóstwo takich koronek. Nazywają je blaszankami. W USA takich się nie zakłada, chyba że tymczasowo.

Uklękła obok mnie, – To cudzoziemiec?

Skinąłem głową.

– Założę się, że z dawnego sowieckiego bloku, a w każdym razie z Europy Wschodniej. Zapewne z Bałkanów.

– To miałoby sens – przyznała. – Ewentualnie znalezione odciski palców są wysyłane do NCIC. Tak samo rysopisy.

W naszych aktach i komputerach nie ma po nim śladu. Do diabła, policja nigdy go nie zidentyfikuje, jeśli nie wpadną na jakiś nowy trop.

– A pewnie nie wpadną.

– Mój Boże, to dlatego go zabili. Wiedzieli, że nie zdołamy go zidentyfikować.

Usłyszeliśmy wycie syren. Popatrzyliśmy po sobie.

– Musisz wybierać, Marc. Jeśli zostaniemy, pójdziemy do więzienia. Pomyślą, że był naszym wspólnikiem i zabiliśmy go.

Domyślam się, że porywacze wiedzieli o tym. Twoi sąsiedzi powiedzą, że było cicho, dopóki nie przyjechaliśmy. Potem usłyszeli pisk opon i strzały. Nie twierdzę, że po jakimś czasie nie zdołamy wszystkiego wyjaśnić.

– To jednak trochę potrwa – mruknąłem.

– Tak.

– I stracimy tę niewielką szansę, jaką udało nam się dostrzec.

Gliniarze poprowadzą śledztwo po swojemu. Nawet jeśli zechcą być pomocni, nawet jeśli nam uwierzą, narobią mnóstwo hałasu.

– Jeszcze jedno – powiedziała.

– Co?

– Porywacze zastawili na nas zasadzkę. Wiedzieli o nadajniku.

– Już się tego domyślaliśmy.

– Teraz jednak zaczyna mnie to zastanawiać. Skąd wiedzieli?

Spojrzałem na nią, przypominając sobie ostrzeżenie w liście.

– Przeciek?

– Nie można już tego wykluczyć.

Oboje poszliśmy do samochodu. Położyłem dłoń na jej ramieniu.

Wciąż krwawiła. Jedno oko miała niemal całkiem zapuchnięte. Spojrzałem na nią i znowu poczułem gniew. Powinienem ją przed tym obronić. – Jeśli uciekniemy, pomyślą, że jesteśmy winni – powiedziałem. – Mnie to nie rusza, bo nie mam nic do stracenia, ale ty?

Odpowiedziała cicho:

– Ja też nie mam nic do stracenia.

– Powinien cię obejrzeć lekarz.

Rachel prawie się uśmiechnęła.

– Czy nie siedzi obok mnie?

– Racja.

Nie było czasu na omawianie argumentów za i przeciw. Musieliśmy działać. Wsiedliśmy do samochodu Zii. Wykręciłem i pojechałem z powrotem, w kierunku wyjazdu na Woodland Road. Powoli odzyskiwałem równowagę ducha i zacząłem myśleć coraz trzeźwiej.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Jedyna Szansa»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Jedyna Szansa» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Harlan Coben - Don’t Let Go
Harlan Coben
Harlan Coben - W głębi lasu
Harlan Coben
Harlan Coben - Motivo de ruptura
Harlan Coben
Harlan Coben - Tiempo muerto
Harlan Coben
Harlan Coben - Play Dead
Harlan Coben
Harlan Coben - Caught
Harlan Coben
libcat.ru: книга без обложки
Harlan Coben
Harlan Coben - The Innocent
Harlan Coben
Harlan Coben - Bez Skrupułów
Harlan Coben
Harlan Coben - Jeden fałszywy ruch
Harlan Coben
Harlan Coben - Tell No One
Harlan Coben
Отзывы о книге «Jedyna Szansa»

Обсуждение, отзывы о книге «Jedyna Szansa» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x