Harlan Coben - Jedyna Szansa
Здесь есть возможность читать онлайн «Harlan Coben - Jedyna Szansa» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Jedyna Szansa
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Jedyna Szansa: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Jedyna Szansa»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Jedyna Szansa — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Jedyna Szansa», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Zapłacili mu dwa tysiące dolarów i odesłali z powrotem do Kosowa.
W oparciu o dość dokładny opis Seidmana, policja sporządziła rysopis człowieka, którego praktycznie nie można było znaleźć.
Kiedy postanowili ponownie zażądać okupu, znowu wykorzystali
Pavla jako wykonawcę. Miał być identycznie ubrany i wyglądać tak samo, żeby namieszać Seidmanowi w głowie na wypadek, gdyby doktorek tym razem chciał się stawiać. Mimo wszystko Pavel był realistą. Potrafił się przystosować. W Kosowie zajmował się stręczycielstwem. Pod przykrywką nocnych klubów kwitł tam w najlepsze handel żywym towarem, chociaż Bacard wymyślił lepszy sposób wykorzystania tamtejszych kobiet. Pavel, przyzwyczajony do nagłych zmian sytuacji, zrobi, co będzie trzeba. Trochę stawiał się Lydii, ale przestał, gdy dostał kolejny zwitek banknotów – razem pięć tysięcy. Już się nie spierał. Teraz pozostała tylko kwestia, jak to przeprowadzić. Dała Pavlowi broń.
Umiał się nią posługiwać.
Usiadł na ziemi w pobliżu podjazdu, utrzymując łączność przez telefon. Lydia zadzwoniła do Heshy'ego i powiedziała mu, że są gotowi. Piętnaście minut później Heshy przejechał obok nich.
Wyrzucił przez okno nadajnik. Lydia złapała pluskwę i posłała mu całusa. Heshy pojechał dalej. Lydia poszła z nadajnikiem na podwórze za domem. Wyjęła pistolet i czekała. Nocny chłód zaczął pokrywać ziemię poranną rosą. Poczuła znajome mrowienie, żywsze krążenie krwi w żyłach. Wiedziała, że Heshy jest niedaleko.
Chciał się przyłączyć, ale to była jej gra. Na ulicy panowała cisza. Była czwarta rano. Pięć minut później usłyszała nadjeżdżający samochód.
32
Coś tu było nie tak.
Ulice stały się tak znajome, że ledwie je zauważałem. Byłem zdenerwowany i spięty, prawie nie czułem bólu potłuczonych żeber.
Rachel wpatrywała się w Palm Pilota. Pisakiem zmieniała ekrany i przechylając głowę, oglądała je pod różnymi kątami. Poszperała w kieszeni przy fotelu i wyjęła atlas drogowy Zii. Trzymając w zębach zakrętkę flamastra, zaczęła wykreślać trasę, chyba próbując znaleźć jakąś prawidłowość. A może tylko chciała zyskać na czasie, odwlekając nieuchronne pytanie. Cicho wymówiłem jej imię. Zerknęła na mnie i znów zapatrzyła się w ekran. – Czy wiedziałaś o tej płytce kompaktowej, zanim tu przyjechałaś?
– Nie.
– Były na niej zdjęcia, ukazujące cię przed szpitalem, w którym pracuję.
– Tak mi mówiłeś.
Znów zmieniła ekran.
– Czy te zdjęcia są prawdziwe?
– Prawdziwe?
– Pytam, czy nie zostały zmontowane cyfrowo lub w jakiś inny sposób, czy też naprawdę dwa lata temu byłaś przed moim szpitalem.
Rachel nie podniosła głowy, ale kątem oka zauważyłem, że zgarbiła się jeszcze bardziej. – Zgadza się – powiedziała. – To tam.
Byliśmy już na Glen Avenue. Poczułem się nieswojo. Po lewej była moja dawna szkoła średnia. Przebudowali ją cztery lata temu, dodając siłownię, basen i drugą salę gimnastyczną. Fasadę pokryto sztuczną patyną i puszczono po niej bluszcz, w wyniku czego nabrała szacownego wyglądu, który miał przypominać młodzieży Kasselton, czego się po niej oczekuje. – Rachel?
– Te zdjęcia to nie fotomontaż, Marc.
Skinąłem głową. Sam nie wiem dlaczego. Może chciałem zyskać na czasie. Wypływałem na niebezpieczne, nieoznakowane wody.
Wiedziałem, że odpowiedzi na moje pytania mogą wszystko zmienić, postawić na głowie wtedy, gdy miałem nadzieję odzyskać spokój ducha. – Sądzę, że powinnaś mi to wyjaśnić – powiedziałem.
– Masz rację. – Nadal pochylała się nad ekranem.
– Jednak nie teraz.
– Owszem, właśnie teraz.
– Musimy się skupić na tym, co robimy.
– Nie wciskaj mi kitu. Po prostu jedziemy samochodem.
Mogę robić dwie rzeczy jednocześnie.
– Może – powiedziała cicho. – Ja nie.
– Rachel, co robiłaś przed szpitalem?
– Tu.
– Co tu?
Zbliżaliśmy się do sygnalizacji świetlnej przy Kasselton Avenue.
O tak wczesnej porze paliły się tylko pomarańczowe światła.
Zmarszczyłem brwi i spojrzałem na Rachel. – Którędy?
– W prawo.
Krew zmieniła mi się w lód.
– Nie rozumiem.
– Ich samochód znowu stanął.
– Gdzie?
– Jeśli dobrze odczytuję wskazania – powiedziała Rachel, w końcu podnosząc głowę i napotykając moje spojrzenie – są w twoim domu.
Skręciłem w prawo. Rachel już nie musiała mnie pilotować. Nadal wpatrywała się w ekran. Znajdowaliśmy się teraz niecałe półtora kilometra od mojego domu. Rodzice jechali tędy do szpitala w dniu, kiedy przyszedłem na świat. Zastanawiałem się, ile razy przebyłem tę trasę od tego czasu. Dziwna myśl, ale umysł lubi podążać własnymi drogami. Skręciłem w prawo na Monroe. Po lewej stał dom moich rodziców. Oczywiście, światła w nim były zgaszone, oprócz lampy na parterze. Była podłączona za pomocą wyłącznika czasowego. Paliła się codziennie od siódmej wieczorem do piątej rano. Wkręciłem w nią jedną z tych długowiecznych, energooszczędnych żarówek, które wyglądają jak lody w rożku. Mama chwaliła się, że to była wspaniała inwestycja. Ponadto wyczytała gdzieś, że grające radio to dobry sposób na odstraszenie włamywacza, miała więc bez przerwy włączony stary odbiornik, nastawiony na jakąś stację nadającą programy publicystyczne.
Rzecz w tym, że mama nie mogła zasnąć przy grającym radiu, więc ściszała je tak bardzo, że włamywacz musiałby przyłożyć do niego ucho, żeby coś usłyszeć. Już miałem skręcić w moją uliczkę, Darby Terrace, kiedy Rachel powiedziała: – Zwolnij.
– Ruszyli się?
– Nie. Sygnał nadal dochodzi z twojego domu.
Spojrzałem wzdłuż ulicy. Zacząłem się zastanawiać.
– Jechali tutaj dość krętą drogą.
Kiwnęła głową.
– Zauważyłam.
– Może znaleźli twój nadajnik – zauważyłem.
– Też tak sobie pomyślałam.
Samochód wolno toczył się naprzód. Byliśmy teraz przed domem Citronów, dwa domy od mojego. U mnie nie paliło się żadne światło, nawet lampka w salonie. Rachel przygryzła dolną wargę.
Znajdowaliśmy się już przed domem Kadisonów i dojeżdżaliśmy do mojego podjazdu. Była to jedna z tych sytuacji, o których ludzie mówią, że, jest zbyt spokojnie”, jakby świat zamarł, jakby wszystko co widzisz, każde żywe stworzenie, próbowało znieruchomieć.
– To na pewno zasadzka – powiedziała.
Już miałem zapytać ją, co robić – wycofać wóz, zaparkować i podejść do domu, wezwać na pomoc policję – kiedy pierwsza kula rozbiła przednią szybę. Odłamki szkła obsypały mi twarz.
Usłyszałem jęk bólu. Instynktownie pochyliłem się i osłoniłem twarz przedramieniem. Spojrzałem na nie i zobaczyłem krew.
– Rachel!
Drugi pocisk przeleciał tak blisko, że podmuch musnął mi włosy.
Kula uderzyła w oparcie fotela, czemu towarzyszył głuchy łoskot, jakby ktoś rąbnął pięścią w poduszkę. Instynkt znów przejął kontrolę nad moim ciałem. Jednak tym razem wytyczył mu pewien cel. Nadepnąłem pedał gazu. Samochód pomknął naprzód. Ludzki umysł to zdumiewający narząd. Żaden komputer nie może się z nim równać. Potrafi przetworzyć milion impulsów w jednej setnej sekundy. Chyba właśnie tak się stało. Kuliłem się za kierownicą.
Ktoś do mnie strzelał. Podświadomość nakazywała ucieczkę, lecz jakiś znacznie bardziej pierwotny instynkt znalazł lepsze rozwiązanie. Ten proces myślowy trwał – w sporym przybliżeniu – najwyżej jedną dziesiątą sekundy. Przydepnąłem pedał gazu.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Jedyna Szansa»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Jedyna Szansa» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Jedyna Szansa» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.