Harlan Coben - Jedyna Szansa
Здесь есть возможность читать онлайн «Harlan Coben - Jedyna Szansa» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Jedyna Szansa
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Jedyna Szansa: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Jedyna Szansa»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Jedyna Szansa — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Jedyna Szansa», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Nie wiem – wykrztusił.
– Niewiedza jest błogosławieństwem, prawda?
Bacard wolał nie odpowiadać.
– Masz ten rewolwer?
Zdrętwiał.
– Co?
– Broń Seidmana. Masz go?
To nie podobało się Bacardowi. Odniósł wrażenie, że tonie. Już chciał skłamać, ale spostrzegł wyraz jej oczu. – Tak.
– Przynieś go – rozkazała. – A co z Pavlem? Miałeś od niego jakieś wiadomości?
– Nie podoba mu się to wszystko. Chce wiedzieć, co się dzieje.
– Zadzwonimy do niego z samochodu.
– My?
– Tak. A teraz pospiesz się, Stevenie.
– Mam jechać z tobą?
– Właśnie.
– Co chcesz zrobić?
Lydia przyłożyła palec do ust.
– Cii – powiedziała. – Mam plan.
– Znowu ruszyli – powiedziała Rachel.
– Na jak długo się zatrzymali? – zapytałem.
– Mniej więcej pięć minut. Mogli spotkać się z kimś i przekazać pieniądze. Albo po prostu zatankować benzynę. Skręć tu w prawo.
Zjechaliśmy z szosy numer trzy i pojechaliśmy Centuro Road. W oddali majaczył stadion Giants. Kiedy przejechaliśmy około półtora kilometra, Rachel wskazała ręką. – Byli gdzieś tam.
Tablica głosiła METROVISTA, a parking ciągnął się w nieskończoność, znikając w odległych moczarach. Metro Vista była klasycznym nowojorskim kompleksem biurowym, wzniesionym podczas boomu lat osiemdziesiątych. Smukłe budynki jak z filmu science fiction, z setkami biur, zimnych i bezosobowych, z nazbyt licznymi oknami z barwionego szkła, przepuszczającymi za mało słońca. Z ich wnętrza dochodziło popiskiwanie jarzeniówek, a jeśli nawet nie było słychać brzęczenia ludzkiego roju, to łatwo można było je sobie wyobrazić. – Nie zatrzymali się, żeby zatankować – zauważyła Rachel.
– Co robimy?
– Jedyne co możemy – odpowiedziała. – Jedziemy za pieniędzmi.
Heshy i Lydia skierowali się na zachód, w kierunku Garden State Parkway. Steven Bacard jechał za nimi swoim samochodem. Lydia rozrywała paczki banknotów. Minęło dziesięć minut, zanim znalazła nadajnik. Wyjęła go z otworu wyciętego w banknotach. Pokazała go Heshy'emu.
– Sprytnie – rzekł. – Chyba wychodzimy z wprawy.
– Nikt nie jest doskonały, Misiaczku.
Heshy nie odpowiedział. Lydia otworzyła okno. Wystawiła rękę i dała Bacardowi znak, żeby jechał za nimi. Pomachał do niej, że zrozumiał. Kiedy przystanęli przy kasach, Lydia pospiesznie cmoknęła Heshy'ego w policzek i wysiadła z samochodu. Wzięła ze sobą pieniądze. Teraz Heshy został sam i tylko z nadajnikiem.
Jeśli ta cała Rachel nadal ich śledzi lub jeśli policja zwietrzyła, co się dzieje, spróbują zatrzymać Heshy'ego. Wtedy on wyrzuci nadajnik. Oczywiście znajdą tę pluskwę, ale nie będą w stanie udowodnić, że to on wyrzucił ją z samochodu. A nawet gdyby zdołali, co z tego? Przeszukają Heshy'ego, jego samochód i niczego nie znajdą. Ani dzieciaka, ani listu z żądaniem okupu, ani pieniędzy. Był czysty. Lydia podbiegła do samochodu Stevena Bacarda i wsiadła do środka. – Masz Pavla na linii? – zapytała.
– Tak.
Wzięła od niego telefon. Pavel zaczął wrzeszczeć w tym swoim niezrozumiałym języku. Poczekała, aż zamilknie, a potem powiedziała mu, gdzie się spotkają. Gdy Bacard usłyszał adres, gwałtownie odwrócił głowę. Uśmiechnęła się. Pavlowi, oczywiście, ta lokalizacja nic nie mówiła, ale czemu miałoby być inaczej?
Awanturował się jeszcze przez chwilę, ale w końcu uspokoił się i powiedział, że tam będzie. Rozłączyła się. – Chyba nie mówiłaś poważnie – rzekł Bacard.
– Cii.
Jej plan był bardzo prosty. Lydia i Bacard pojadą szybko na miejsce spotkania, podczas gdy Heshy nie będzie się spieszył.
Kiedy Lydia zajmie stanowisko i przygotuje się, zawiadomi go przez telefon komórkowy. Wtedy i dopiero wtedy Heshy uda się na miejsce spotkania. Będzie miał ze sobą nadajnik. Lydia liczyła na to, że ta cała Rachel Mills pojedzie za nim. Po dwudziestu minutach samochód, w którym jechała z Bacardem dotarł na miejsce.
Lydia zauważyła zaparkowany przecznicę dalej samochód. Domyśliła się, że przyjechał nim Pavel. Skradziona toyota celica. Nie spodobało jej się to. Europejskie samochody zaparkowane na podmiejskich uliczkach rzucają się w oczy. Zerknęła na Stevena Bacarda. Był trupioblady. W ciemnym wnętrzu samochodu jego twarz wydawała się oderwana od ciała. Wyczuwała odór jego strachu.
Zaciskał palce na kierownicy. Bacard nie chciał mieć z tym nic wspólnego. Gdyby był przy tym obecny, stałby się współwinnym.
– Tu możesz mnie wysadzić – powiedziała.
– Chcę wiedzieć – wykrztusił – co zamierzasz zrobić.
Tylko na niego spojrzała.
– Mój Boże.
– Oszczędź mi udawanego oburzenia.
– Mieliśmy nikomu nie robić krzywdy.
– Na przykład Monice Seidman?
– Nie mieliśmy z tym nic wspólnego.
Lydia pokręciła głową.
– Albo jego siostrze, jak jej było, Stacy Seidman?
Bacard otworzył usta, jakby chciał się sprzeczać. Potem pochylił głowę. Wiedziała, co zamierzał powiedzieć. Stacy Seidman była narkomanką. Była balastem, zagrożeniem, a poza tym i tak sama się zabijała – tak chciał się usprawiedliwiać. Tacy jak Bacard potrzebują usprawiedliwień. On uważał, że nie handluje dziećmi. Wierzył, że pomaga ludziom. A jeśli przy okazji zarabiał pieniądze – mnóstwo pieniędzy – i łamał prawo, to cóż, przecież podejmował ogromne ryzyko, żeby lepiej żyć. Czy nie należała mu się za to solidna rekompensata? Lydia jednak nie miała ochoty zgłębiać jego psychiki ani go pocieszać. W samochodzie policzyła pieniądze. On ją wynajął. Jej udział wynosił milion dolarów.
Bacard brał drugi milion. Zarzuciła na ramię torbę z pieniędzmi należącymi do niej – i Heshy'ego. Wysiadła z samochodu. Steven Bacard patrzył prosto przed siebie. Nie odmówił przyjęcia pieniędzy. Nie zawołał, żeby wróciła, i nie powiedział jej, że umywa ręce. Na fotelu obok niego leżał milion dolarów. Bacard potrzebował tych pieniędzy. Jego rodzina miała teraz wielki dom w Alpine. Jego dzieci chodziły do prywatnej szkoły. Dlatego Bacard nie wycofał się. Patrząc prosto przed siebie, pojechał ulicą. Kiedy odjechał, Lydia wezwała Pavla, posługując się telefonem komórkowym jak krótkofalówką. Pavel wyszedł zza krzaków rosnących wzdłuż ulicy.
Wciąż miał na sobie tę flanelową koszulę. Szedł rozkołysanym krokiem. Jego uzębienie mocno ucierpiało w wyniku wieloletniego palenia papierosów i braku należytej troski. Miał nos jak bokser.
Był bałkańskim kryminalistą. Wiele widział w życiu. To jednak nie miało żadnego znaczenia. Jeśli nie wiesz, co się dzieje, jesteś na przegranej pozycji. – Ty – prychnął gniewnie. – Ty mi nie mówić.
Pavel miał rację. Ona mu nie mówić. Innymi słowy, nie miał o niczym pojęcia. Jego angielszczyzny nie można było nazwać nawet łamaną i dlatego był idealnym wykonawcą tej roboty. Przed dwoma laty przyjechał tu z Kosowa, razem z ciężarną kobietą. Podczas pierwszego podjęcia okupu otrzymał dokładne instrukcje. Kazano mu czekać, aż opisany samochód wjedzie na parking, podejść do wozu, nie odzywając się do kierowcy, wziąć od niego torbę i wsiąść do furgonetki. Och, i żeby zmylić obserwatorów, miał trzymać w ręku telefon i udawać, że coś do niego mówi. I tyle.
Pavel nie wiedział, kim jest Marc Seidman. Nie wiedział, co jest w torbie, że chodzi o porwanie i okup, nie wiedział nic. Nie nosił rękawiczek – jego odcisków palców nie było w żadnej amerykańskiej kartotece – i nie miał żadnych dokumentów.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Jedyna Szansa»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Jedyna Szansa» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Jedyna Szansa» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.