Harlan Coben - Jedyna Szansa
Здесь есть возможность читать онлайн «Harlan Coben - Jedyna Szansa» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Jedyna Szansa
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Jedyna Szansa: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Jedyna Szansa»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Jedyna Szansa — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Jedyna Szansa», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Zapewne zobaczyła numer rozmówcy i nie rozpoznała go. – To ja – powiedziałem. – Dzwonię z telefonu Zii.
– Gdzie jesteś? – spytała Rachel.
– Zaraz wjadę na Hudson.
– Jedź dalej na północ w kierunku Tappan Zee. Przejedź ją i skieruj się na zachód.
– Gdzie teraz jesteś?
– Przy tym wielkim kompleksie handlowym Palisades.
– W Nyack.
– Właśnie. Bądź pod telefonem. Znajdziemy jakieś dogodne miejsce na spotkanie.
– Jadę.
Tickner rozmawiał przez telefon komórkowy, instruując O'Malleya.
Regan wpadł do saloniku. – Seidmana nie ma w pokoju.
Tickner posłał mu gniewne spojrzenie.
– Jak to, nie ma go w pokoju?
– A jak chcesz to zrozumieć, Lloyd?
– Może pojechał na prześwietlenie albo coś takiego?
– Pielęgniarka mówi, że nie.
– Do diabła. W tym szpitalu mają kamery, no nie?
– Nie we wszystkich pomieszczeniach.
– Na pewno przy każdym wyjściu.
– Tych jest tutaj co najmniej tuzin. Zanim zbierzemy taśmy i przejrzymy je…
– Tak, tak, tak. – Tickner zastanowił się. Ponownie przyłożył komórkę do ucha. – O'Malley?
– Przy telefonie.
– Słyszałeś?
– Taak.
– Ile czasu zajmie ci zdobycie wykazu rozmów z telefonu komórkowego i izolatki Seidmana? – zapytał Tickner.
– Ostatnich rozmów?
– Tak, przeprowadzonych w ciągu ostatniego kwadransa.
– Niech mi pan da pięć minut.
Tickner rozłączył się.
– Gdzie jest adwokat Seidmana?
– Nie wiem. Zdaje się, że poszedł sobie.
– Może powinniśmy do niego zadzwonić.
– Nie wyglądał mi na skorego do współpracy – zauważył Regan.
– To było jeszcze wtedy, kiedy uważaliśmy jego klienta za żono- i dzieciobójcę. Teraz zakładamy, że jest niewinny i jego życiu grozi niebezpieczeństwo.
Tickner wręczył Reganowi wizytówkę, którą otrzymał od Lenny'ego.
– Warto spróbować – mruknął Regan i zaczął dzwonić.
Dogoniłem Rachel tuż za Ramsey, będącym północnym przedmieściem New Jersey i południowym Nowego Jorku. Przez telefon uzgodniliśmy, że spotkamy się w Ramsey, na parkingu motelu „Fair” przy szosie numer siedemnaście. Motel był typowy, z tablicą dumnie głoszącą, że w pokojach są kolorowe telewizory (jakby w większości moteli nadal używano czarno-białych), przy czym każda litera tego napisu (włącznie z wykrzyknikiem) miała inną barwę na wypadek, gdyby ktoś nie wiedział, co oznacza słowo „kolorowe”.
Zawsze podobała mi się ta nazwa. Motel „Fair”. Nie jestem wielki ani wspaniały. Jestem po prostu „Fair” *. Uczciwe stawianie sprawy. Wjechałem na parking. Bałem się. Chciałem zadać Rachel milion pytań, ale wszystkie sprowadzały się do jednego.
Oczywiście, pragnąłem poznać prawdę o śmierci jej męża, ale jeszcze bardziej dowiedzieć się, co oznaczają te przeklęte zdjęcia zrobione przez prywatnego detektywa. Parking był pogrążony w ciemności rozpraszanej jedynie przez światła pojazdów przejeżdżających autostradą. Skradziona furgonetka zarządu zieleni miejskiej stała przy automacie z pepsi, na drugim końcu po prawej. Podjechałem do niej. Nie widziałem, jak Rachel wysiadła z furgonetki, ale po chwili opadła na fotel obok mnie. – Ruszaj – powiedziała.
Obróciłem się do niej i kiedy zobaczyłem jej twarz, odruchowo zahamowałem. – Jezu, co ci się stało?
– Nic mi nie jest.
Prawe oko miała podbite jak bokser po przegranym pojedynku.
Żółto-purpurowe sińce na szyi. Wielkie czerwone plamy na obu policzkach. Widziałem szkarłatne wgłębienia w miejscach, gdzie napastnik zacisnął palce. Paznokcie przecięły skórę.
Zastanawiałem się, czy nie odniosła wewnętrznych obrażeń, czy silne uderzenie w oko nie uszkodziło kości. Raczej nie. Jednak taki cios zazwyczaj na długo wyłącza trafionego z akcji. Nawet przyjmując najlepszy scenariusz i zakładając, że doznała tylko powierzchownych obrażeń, dziwne było, że nadal trzyma się na nogach. – Co się stało, do licha? – zapytałem.
W rękach trzymała Palm Pilota. W ciemnym wnętrzu samochodu jego ekran wydawał się oślepiająco jasny. Spojrzała nań i powiedziała:
– Jedź siedemnastą na południe. Pospiesz się, nie chcę ich zgubić.
Wrzuciłem wsteczny bieg, wycofałem samochód i wjechałem na autostradę. Sięgnąłem do kieszeni i wyjąłem fiolkę z tabletkami przeciwbólowymi. – To powinno ci pomóc.
Odkręciła zakrętkę.
– Ile powinnam zażyć?
– Jedną.
Wyjęła tabletkę. Ani na chwilę nie oderwała oczu od ekranu Palm
Pilota. Połknęła lekarstwo i podziękowała mi. – Opowiedz mi, co się stało.
– Ty pierwszy.
Streściłem jej ostatnie wydarzenia. Nadal jechaliśmy szosą numer siedemnaście. Minęliśmy zjazdy do Allendale i Ridge-wood. Na ulicach było pusto. Wszystkie sklepy – a tych, człowieku, było tam mnóstwo, tak że cała autostrada wyglądała jak jeden ciąg handlowy -były pozamykane. Rachel słuchała, nie przerywając.
Prowadząc, zerknąłem na nią. Krzywiła się z bólu. Kiedy skończyłem, zapytała:
– Jesteś pewien, że to nie była Tara?
– Tak.
– Dzwoniłam jeszcze raz do mojego człowieka od DNA.
Próbki pasują. Nie rozumiem tego.
Ja też nie mogłem tego zrozumieć.
– Co ci się przydarzyło?
– Ktoś na mnie napadł. Obserwowałam cię przez noktowizor.
Zobaczyłam, jak zostawiasz torbę z pieniędzmi i odchodzisz. W krzakach była jakaś kobieta. Widziałeś ją?
– Nie.
– Miała broń. Myślę, że zamierzała cię zabić.
– Kobieta?
– Tak.
Nie miałem pojęcia, jak na to zareagować.
– Dobrze jej się przyjrzałaś?
– Nie. Właśnie miałam cię ostrzec, kiedy ten potwór złapał mnie od tyłu. Był niesamowicie silny. Chwycił mnie za kark i podniósł w powietrze. Myślałam, że urwie mi głowę.
– Jezu.
– Na szczęście nadjechał radiowóz. Ten wielkolud przestraszył się. Uderzył mnie – wskazała na podbite oko – i straciłam przytomność. Nie wiem, jak długo leżałam na bruku.
Kiedy się ocknęłam, wszędzie roiło się od glin. Skuliłam się w ciemnym kącie. Pewnie mnie nie zauważyli albo wzięli za nocującego tam bezdomnego. Potem sprawdziłam Palm Pilota.
Zobaczyłam, że pieniądze przemieszczają się.
– W jakim kierunku?
– Na południe, szli wzdłuż Sto Sześćdziesiątej Ósmej Ulicy. Nagle zatrzymali się. Widzisz, ta zabawka – wskazała na ekran – działa na dwa sposoby. Mogę prowadzić obserwację z odległości nie większej niż czterysta metrów. Jeśli obiekt jest bardziej oddalony, mogę ustalić tylko orientacyjne położenie nadajnika. W tym momencie, biorąc pod uwagę szybkość, z jaką jadą, sądzę, że znajdują się niecałe dziesięć kilometrów przed nami i dalej jadą szosą numer siedemnaście.
– A kiedy zaczęłaś ich obserwować, byli na Sto Sześćdziesiątej
Ósmej?
– Zgadza się. A potem zaczęli szybko przemieszczać się w stronę centrum.
Zastanowiłem się.
– Metro – powiedziałem. – Wsiedli do metra na Sto Sześćdziesiątej Ósmej.
– Też tak pomyślałam. Potem ukradłam samochód. Pojechałam do centrum. Byłam już blisko, gdy nagle skręcili na wschód. I co chwila się zatrzymywali.
– Na światłach. Widocznie przesiedli się do samochodu. Rachel skinęła głową.
– Przejechali po FDR i Harlem River Driver. Próbowałam ich dogonić, ale mi się nie udało. Wyprzedzili mnie o jakieś osiem, dziesięć kilometrów. Resztę już wiesz.
Zwolniliśmy ze względu na nocne roboty drogowe w pobliżu skrzyżowania z szosą numer cztery. Z trzech pasów zrobił się jeden. Zerknąłem na Rachel, na siniaki i opuchliznę, na ślady wielkich palców na jej twarzy. Popatrzyła na mnie i nie odezwała się słowem. Wyciągnąłem rękę i przesunąłem palcami po jej policzku najdelikatniej, jak umiałem. Zamknęła oczy pod wpływem pieszczoty i oboje wiedzieliśmy, że tak ma być. Poczułem, że budzi się we mnie długo uśpione uczucie. Nie odrywałem oczu od tej ślicznej, doskonałej twarzy. Odgarnąłem kosmyk z jej czoła.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Jedyna Szansa»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Jedyna Szansa» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Jedyna Szansa» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.