– Przecież to proste, Marc – odparła z lekkim zniecierpliwieniem.
– Wykaz rozmów przychodzących i wychodzących.
W każdej komórce jest taka opcja.
– Racja.
– Wykaz wychodzących niewiele mi powiedział. Nie było w nim żadnego numeru, co oznacza, że nawet jeśli ten facet do kogoś dzwonił, to na zastrzeżony numer.
Usiłowałem nadążać.
– W porządku.
– Jednak wykaz przychodzących to co innego. Widniał w nim tylko jeden numer. Według wewnętrznego zegara komórki, rozmowa odbyła się o północy. Sprawdziłam ten numer w internetowej książce telefonicznej, pod switchboard.com. Znalazłam adres niejakiego Verne'a Daytona w Huntersville w stanie New Jersey. Ani nazwisko, ani miasto nic mi nie mówiło.
– Gdzie jest to Huntersville?
– To też sprawdziłam w Internecie. Przy granicy z Pensylwanią.
Powiększyłam mapę do średnicy kilkuset metrów. Dom stoi na uboczu. To duża posiadłość na kompletnym odludziu.
Zimny dreszcz przeszedł mi po plecach i rozszedł się po całym ciele. Zwróciłem się do Lenny'ego. – Chciałbym pożyczyć twój wóz.
– Poczekaj chwilkę – rzekł Lenny. – Musimy poznać odpowiedź na kilka pytań.
Rachel wstała.
– Chcesz wiedzieć, skąd się wzięły te fotografie na CD.
– Tak, na początek.
– To ja jestem na tych zdjęciach. Owszem, byłam tam.
Reszta to nie twój interes. Jestem winna wyjaśnienie Marcowi, nie tobie. Co jeszcze?
Lenny chyba po raz pierwszy nie wiedział, co powiedzieć.
– Chcesz także wiedzieć, czy zabiłam mojego męża, prawda?
Spojrzała na Cheryl. – Myślisz, że zabiłam Jerry'ego? – Już nie wiem, co myśleć – odparła Cheryl. – Chcę jednak, żebyście oboje się stąd wynieśli.
– Cheryl – próbował uspokoić ją Lenny.
Przeszyła go spojrzeniem, które powaliłoby szarżującego nosorożca. – Nie powinni nas do tego mieszać.
– Jest naszym najlepszym przyjacielem. Ojcem chrzestnym naszego syna.
– Właśnie dlatego. I sprowadza niebezpieczeństwo na nasz dom? Na czwórkę naszych dzieci?
– Daj spokój, Cheryl. Przesadzasz.
– Nie – wtrąciłem. – Ma rację. Powinniśmy natychmiast się stąd wynieść. Daj mi kluczyki.
Rachel wyrwała papier z drukarki.
– Dane – wyjaśniła.
Kiwnąłem głową i popatrzyłem na Lenny'ego. Zgarbił się. Lekko kołysał się na nogach. Ponownie przypomniały mi się szkolne czasy. – Czy nie powinniśmy zadzwonić do Ticknera i Regana? – i co im powiedzieć?
– Mogę im wszystko wyjaśnić – odparł Lenny. – Jeśli Tara tam jest…
Urwał i potrząsnął głową, jakby nagle zrozumiał, że to niemożliwe. – Im byłoby łatwiej wejść do środka.
Podszedłem do niego.
– Dowiedzieli się o nadajniku, który ukryła Rachel.
– Kto?
– Porywacze. Nie wiem jak. A jednak dowiedzieli się.
Dodaj dwa do dwóch, Lenny. Porywacze w liście ostrzegli nas, że mają informatora. Za pierwszym razem wiedzieli, że zawiadomiłem policję. Za drugim dowiedzieli się o nadajniku.
– To niczego nie dowodzi.
– Sądzisz, że mam czas na szukanie dowodu?
Lenny'emu wydłużyła się mina.
– Wiesz, że nie mogę ryzykować.
– Taak – mruknął. – Wiem.
Potem sięgnął do kieszeni i wyjął kluczyki. Odjechaliśmy.
Kiedy Regan i Tickner odebrali telefon z wiadomością o strzelaninie pod domem Seidmana, obaj zerwali się na równe nogi.
Byli już przy windzie, kiedy zadzwonił telefon komórkowy Ticknera. Szorstki, nadmiernie formalny kobiecy głos powiedział:
– Agent specjalny Tickner?
– Przy telefonie.
– Tu agent specjalny Claudia Fisher.
Tickner znał to nazwisko. Może nawet spotkał ją parę razy. – O co chodzi? – zapytał.
– Gdzie pan teraz jest?
– W szpitalu New York Presbyterian, ale właśnie jadę do New Jersey.
– Nie – powiedziała. – Proszę natychmiast przyjechać do One Federal Plaza.
Tickner spojrzał na zegarek. Była piąta rano.
– Teraz?
– Chyba wyraziłam się jasno. Tak.
– Można spytać, o co chodzi?
– Zastępca dyrektora Joseph Pistillo chciałby z panem porozmawiać.
Pistillo? Tickner zdziwił się. Pistillo był szychą w FBI na Wschodnim Wybrzeżu. Był szefem szefa wszystkich szefów Ticknera.
– Właśnie jestem w drodze na miejsce przestępstwa.
– To nie jest prośba – powiedziała Fisher. – Dyrektor Joseph Pistillo czeka. Spodziewa się pana za pół godziny. Telefon zamilkł. Tickner schował go do kieszeni.
– Co to było, do diabła? – zapytał Regan.
– Muszę jechać – odparł Tickner, odchodząc korytarzem.
– Dokąd?
– Mój szef chce mnie widzieć.
– Teraz?
– Natychmiast. -Tickner był już w połowie korytarza.
– Zadzwoń do mnie, kiedy się czegoś dowiesz.
– Niełatwo mi o tym mówić – powiedziała Rachel.
Prowadziłem. Pytania bez odpowiedzi zbytnio się spiętrzyły, przygniatając nas i pozbawiając sił. Nie odrywałem oczu od szosy i czekałem. – Czy Lenny był z tobą, kiedy oglądałeś te zdjęcia? – zapytała.
– Tak.
– Czy wyglądał na zdziwionego?
– Takie odniosłem wrażenie.
Opadła na fotel.
– Cheryl pewnie nie byłaby zdziwiona.
– Dlaczego?
– Kiedy poprosiłeś o mój numer telefonu, zadzwoniła, żeby mnie ostrzec.
– Przed czym? – zapytałem.
– Przed nami.
Nie musiała nic więcej mówić.
– Mnie też ostrzegała.
– Kiedy umarł Jerry – bo tak się nazywał mój mąż, Jerry Camp – kiedy umarł… Powiedzmy, że przeszłam bardzo ciężkie chwile.
– Rozumiem.
– Nie – powiedziała. – To nie tak. Między Jerrym a mną już od dawna się nie układało. Może nigdy. Kiedy przechodziłam szkolenie w Quantico, Jerry był jednym z moich instruktorów. Co więcej, był legendą. Jednym z naszych najlepszych agentów.
Pamiętasz sprawę KillRoya sprzed kilku lat? – Był seryjnym mordercą, prawda?
Rachel kiwnęła głową.
– Schwytano go głównie dzięki Jerry'emu. Miał doskonałe osiągnięcia w pracy, jedne z najlepszych w FBI. A ja… Sama nie wiem, jak to się stało. A może wiem. Był starszy. Może trochę przypominał mi ojca. Kochałam FBI. Było całym moim życiem.
Spodobałam się Jerry'emu. To mi pochlebiało. Jednak nie wiem, czy w ogóle go kochałam.
Zamilkła. Poczułem na sobie jej wzrok. Nie odrywałem oczu od szosy. – Kochałeś Monice? – zapytała. – Czy kochałeś ją na prawdę?
Mimo woli napiąłem mięśnie ramion.
– A co to za pytanie, do licha?
Zamilkła. Po chwili powiedziała:
– Przepraszam. Nie powinnam.
Milczenie przedłużało się. Starałem się oddychać wolniej.
– Mówiłaś mi o tych zdjęciach…
– Tak. -Rachel opuściła głowę. Nosiła tylko jeden pierścionek.
Teraz zaczęła go okręcać na palcu. – Kiedy Jerry umarł…
– Został zastrzelony – przerwałem.
Znowu poczułem na sobie jej spojrzenie.
– Tak, kiedy został zastrzelony.
– Czy ty go zastrzeliłaś?
– To na nic, Marc.
– Co?
– Za bardzo się złościsz.
– Ja tylko chcę wiedzieć, czy zastrzeliłaś męża.
– Pozwól, że opowiem to po swojemu, dobrze?
Teraz w jej głosie zabrzmiała stalowa nuta. Wycofałem się ze wzruszeniem ramion.
– Po jego śmierci byłam zupełnie zagubiona. Musiałam złożyć rezygnację i odejść z FBI. Wszystko co miałam – znajomi, praca, do diabła, całe moje życie – wszystko wiązało się z firmą. I wszystko to straciłam. Zaczęłam pić. Pogrążyłam się w apatii. Poszłam na dno. A kiedy jesteś na dnie, szukasz sposobu, żeby się od niego odbić. Jakiegokolwiek. Rozpaczliwie.
Читать дальше