Harlan Coben - Jedyna Szansa

Здесь есть возможность читать онлайн «Harlan Coben - Jedyna Szansa» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Jedyna Szansa: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Jedyna Szansa»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Chirurg plastyczny zostaje postrzelony we własnym domu. Po przebudzeniu w szpitalu dowiaduje się, że jego żona nie żyje, a sześciomiesięczna córka zniknęła. Lekarz płaci okup, którego zażądali porywacze, ale dziecko nie wraca do domu. Śledztwo po 18 miesiącach utyka w martwym punkcie.

Jedyna Szansa — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Jedyna Szansa», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Z trudem łapałem oddech, nie mogłem więc im niczego wyjaśnić.

Chciałem, żeby biegli za mną, tylko nie zamierzałem dać im się złapać. Zwinąłem się w kłębek i stoczyłem po zboczu. Zeschnięta trawa przyczepiała mi się do ubrania i włosów. Wokół wzbił się tuman kurzu. Zakrztusiłem się. Znowu poderwałem się na nogi i wpadłem na pień drzewa. Niemal usłyszałem głuchy łoskot, z jakim rąbnąłem w nie klatką piersiową. Jęknąłem, zaparło mi dech, ale jakoś zdołałem się pozbierać. Zbiegłem jeszcze kilka kroków i znalazłem się na ścieżce. Za mną migotały światła latarek.

Policjanci deptali mi po piętach, ale wciąż miałem nad nimi przewagę. Doskonale. Pędząc dróżką, rozejrzałem się na boki. Ani śladu faceta we flanelowej koszuli lub Tary. Ponownie usiłowałem się domyślić, w którą stronę uciekli. Nic nie przychodziło mi do głowy. Zwolniłem. Policjanci zaczęli zmniejszać dystans.

– Stój! – ponownie krzyknął gliniarz.

Uda się albo nie.

Już miałem skręcić w lewo i znów zniknąć w mroku, gdy nagle zobaczyłem tego młodzieńca w niebieskiej chustce, który wcześniej wskazał mi drogę. Tym razem pokręcił głową i pokazał w przeciwną stronę. – Dziękuję – zawołałem.

Może coś odpowiedział, lecz ja tego nie usłyszałem. Rzuciłem się z powrotem do ogrodzenia i przecisnąłem przez tę samą dziurę wyciętą w siatce. Za plecami słyszałem odgłosy pogoni, ale odległe. Spojrzałem w górę i znów zobaczyłem mężczyznę we flanelowej koszuli. Stał opodal zejścia na stację metra. Wydawało się, że usiłuje złapać oddech. Zwiększyłem tempo.

On też.

Dzieliło nas najwyżej dwadzieścia metrów. Jednak on niósł dziecko. Powinienem go dogonić. Zacząłem zmniejszać dystans. Ten sam gliniarz krzyknął „Stać!”, zapewne dla odmiany. Mogłem się tylko modlić o to, żeby nie zaczął strzelać. – Wybiegł na ulicę! – wrzasnąłem. – Ma moją córkę!

Nie wiem, czy mnie słyszeli, czy nie. Dotarłem do schodów i zacząłem po nich zbiegać, przeskakując po trzy stopnie naraz.

Ponownie wybiegłem z parku, z powrotem na Fort Washington Avenue przy Margaret Corbin Circle. Popatrzyłem na plac zabaw. Nic się tam nie poruszało. Spojrzałem na Fort Washington Avenue i zauważyłem kogoś przebiegającego obok szkoły średniej imienia matki Cabrini, w pobliżu kaplicy. Czasem pamięć podsuwa dziwne wspomnienia. Kaplica Cabrini była jednym z najdziwniejszych miejsc na całym Manhattanie. Zia zaciągnęła mnie tam kiedyś na mszę, żebym sam zobaczył, dlaczego ta kaplica jest jedną z turystycznych atrakcji. Natychmiast zrozumiałem powód.

Matka Cabrini umarła w 1901 roku, lecz jej zabalsamowane ciało jest przechowywane w czymś, co wygląda jak blok lodu. Ten jest ołtarzem. Ksiądz odprawia mszę nad jej zwłokami. Nie, wcale nie zmyślam. Ciałem matki Cabrini zajmował się ten sam facet, który zabalsamował zwłoki Lenina w Rosji. Kaplica jest otwarta dla zwiedzających. Jest tam nawet sklepik z pamiątkami. Nogi miałem jak z ołowiu, ale wciąż mogłem nimi poruszać. Już nie słyszałem krzyków policjantów. Zerknąłem przez ramię. Światła latarek pozostały daleko w tyle. – Tutaj! – krzyknąłem. – Przy liceum Cabrini!

Znowu pomknąłem sprintem. Dobiegłem do drzwi kaplicy.

Były zamknięte. Nigdzie nie zauważyłem śladu gościa we flanelowej koszuli. Z przerażeniem rozejrzałem się wokół. Zgubiłem ich.

Uciekli. – Tutaj! – wrzasnąłem, mając nadzieję, że usłyszą mnie policjanci i Rachel.

Jednak już podupadłem na duchu. Straciłem szansę. Moja córka znowu znikła. Ogromny ciężar przytłoczył mi pierś. Właśnie wtedy usłyszałem warkot zapuszczanego silnika. Błyskawicznie spojrzałem w prawo. Obrzuciłem wzrokiem ulicę i pomknąłem przed siebie.

Samochód ruszał. Był kilka metrów przede mną. Honda accord.

Zapamiętałem numer na tablicy rejestracyjnej, chociaż wiedziałem, że to nic nie da. Kierowca usiłował wymanewrować spomiędzy dwóch innych zaparkowanych pojazdów. Nie widziałem, kto siedział za kierownicą. Mimo to nie zamierzałem ryzykować. Honda o centymetry minęła tylny zderzak stojącego przed nią samochodu i już miała przyspieszyć, gdy złapałem za klamkę drzwi po stronie kierowcy. Na szczęście nie zablokował ich.

Pewnie nie zdążył, tak się spieszył. Od tego momentu wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Otwierając drzwi, zajrzałem przez szybę do środka. Istotnie, za kierownicą siedział facet we flanelowej koszuli. Zareagował błyskawicznie. Złapał klamkę drzwi i próbował je zatrzasnąć. Pociągnąłem mocniej. Uchyliły się.

Wdusił pedał gazu. Próbowałem biec obok wozu, jak to robią na filmach. Problem w tym, że samochody poruszają się szybciej niż ludzie. Mimo to nie puszczałem. Słyszy się opowieści o ludziach, którzy w nadzwyczajnych okolicznościach doznają przypływu nadludzkich sił, o facetach, którzy podnoszą samochody, żeby uwolnić przygniecionych pod nimi bliskich. Zawsze negowałem prawdziwość takich historii. Wy pewnie też. Wcale nie mówię, że podniosłem ten samochód. Jednak nie puściłem drzwi. Wepchnąłem palce w szparę między przednimi drzwiczkami a słupkiem. Zrobiłem to obiema rękami i zacisnąłem palce. Nie puszczę. Choćby nie wiem co. Jeśli utrzymam, moja córka będzie żyła. Jeśli puszczę, umrze.

Zapomnij o spokoju. Zapomnij o opanowaniu. To było proste równanie: życie albo śmierć. Mężczyzna we flanelowej koszuli nadepnął na pedał gazu. Samochód zaczął przyspieszać. Próbowałem oderwać nogi od ziemi, ale nie miałem o co ich oprzeć. Zsunęły się po tylnych drzwiach samochodu i opadły na ziemię. Starłem sobie skórę z kostek. Próbowałem ponownie stanąć na nogi. Nie zdołałem. Bolało jak diabli, lecz to nie miało znaczenia. Nie puszczałem klamki. Wiedziałem, że czas działa przeciwko mnie. Nie zdołam wytrzymać długo, obojętnie jak bardzo będę się starał.

Musiałem coś zrobić. Spróbowałem dostać się do środka, ale zabrakło mi sił. Nie puszczając drzwi, zawisłem na wyprostowanych rękach. Teraz moje ciało przyjęło horyzontalną pozycję, równoległą do ziemi. Podskoczyłem, spróbowałem poderwać nogi i zaczepiłem o coś prawą stopą. Antena radiowa. Czy utrzyma mój ciężar?

Wiedziałem, że nie. Przycisnąłem twarz do tylnej szyby.

Zobaczyłem fotelik dla dziecka. Pusty.

Znów poczułem przypływ panicznego lęku. Moje dłonie zaczęły ześlizgiwać się z drzwiczek. Przebyliśmy najwyżej osiem, może dziesięć metrów. Z twarzą przyciśniętą do szyby, o którą tłukłem nosem, cały poobijany i podrapany, spojrzałem na siedzące na przednim siedzeniu dziecko i uświadomiwszy sobie straszliwą prawdę, rozluźniłem chwyt. Jak już powiedziałem, umysł lubi płatać dziwne figle. W pierwszej chwili pomyślałem jak typowy lekarz: dziecko powinno siedzieć w foteliku umocowanym z tyłu.

Honda accord ma poduszkę powietrzną po stronie pasażera. Dziecka poniżej dwunastu lat nie wolno sadzać z przodu. Ponadto małe dzieci powinny być przypięte pasami w specjalnym foteliku. W rzeczy samej, takie są przepisy. Jazda na przednim siedzeniu i bez fotelika… to podwójnie niebezpieczne. Zabawna myśl. A może najzupełniej normalna. Tak czy inaczej, to nie ta myśl odebrała mi wolę walki. Mężczyzna we flanelowej koszuli gwałtownie obrócił kierownicę w prawo. Usłyszałem pisk hamulców. Samochód gwałtownie zarzucił i moje palce ześlizgnęły się z blachy. Puściłem drzwiczki. Przeleciałem w powietrzu. Runąłem na bruk, szorując po nim jak worek ziemniaków. Za plecami słyszałem syreny policyjnych radiowozów. Pomyślałem, że będą ścigać hondę accord.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Jedyna Szansa»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Jedyna Szansa» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Harlan Coben - Don’t Let Go
Harlan Coben
Harlan Coben - W głębi lasu
Harlan Coben
Harlan Coben - Motivo de ruptura
Harlan Coben
Harlan Coben - Tiempo muerto
Harlan Coben
Harlan Coben - Play Dead
Harlan Coben
Harlan Coben - Caught
Harlan Coben
libcat.ru: книга без обложки
Harlan Coben
Harlan Coben - The Innocent
Harlan Coben
Harlan Coben - Bez Skrupułów
Harlan Coben
Harlan Coben - Jeden fałszywy ruch
Harlan Coben
Harlan Coben - Tell No One
Harlan Coben
Отзывы о книге «Jedyna Szansa»

Обсуждение, отзывы о книге «Jedyna Szansa» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x