Robert Ludlum - Ultimatum Bourne’a

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Ludlum - Ultimatum Bourne’a» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ultimatum Bourne’a: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ultimatum Bourne’a»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

W Związku Radzieckim Jason Bourne staje do ostatecznej rozgrywki ze swoim największym wrogiem – słynnym terrorystą Carlosem – i tajnym międzynarodowym stowarzyszeniem. Żeby przeszkodzić potężnej Meduzie w zdobyciu władzy nad światem, raz jeszcze musi zrobić to, czego miał nadzieję nie robić nigdy więcej. I zwabić Carlosa w śmiertelną pułapkę, z której żywy wyjdzie tylko jeden z nich…

Ultimatum Bourne’a — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ultimatum Bourne’a», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Kto podpisuje czeki z pańskim wynagrodzeniem, panie Smith?

– Niejaki Louis DeFazio, z tego, co wiem, bardzo solidny biznesmen. On nas zatrudnia.

– Czy wie pan, gdzie mieszka?

– W Brooklyn Heights. Ktoś mi kiedyś powiedział, że przy samej rzece.

– Dokąd pan jechał, kiedy został pan zatrzymany przez naszych ludzi? Dellacroce skrzywił się i na chwilę przymknął opuchnięte powieki.

– Do jednej z tych dziur na południe od Filadelfii, gdzie trzymają pijaczków i ćpunów… Ale pan to przecież wie, panie ważny, bo znalazł pan w wozie mapę.

Holland gwałtownym ruchem wyciągnął rękę i wyłączył dyktafon.

– Chcesz sobie popływać, sukinsynu?

– Chwila, moment! Pan dostaje informacje po swojemu, a ja je daję po swojemu. Za każdym razem dostawaliśmy mapę i mieliśmy jechać do wyznaczonego punktu najmniej uczęszczanymi drogami, jakbyśmy wieźli prezydenta albo nawet samego don superiore… Daj mi pan kartkę i ołówek, to wszystko panu wyrysuję, łącznie z tabliczką na bramie! – Mafioso uniósł zdrową rękę i wycelował palec w pierś dyrektora CIA. – Wszystko będzie się zgadzało, panie ważny, bo nie mam ochoty iść spać z żadnymi pieprzonymi rybami, capisce!

– W takim razie dlaczego nie chcesz nagrać tego na taśmę? – zapytał Holland.

– Na taśmę, dobre sobie! A wszystkie moje namiary wylądują w archiwum, tak? Myśli pan, że nasi ludzie nie potrafiliby założyć tutaj podsłuchu? Cha, cha! Nawet ten chrzaniony doktorek mógłby być jednym z nas!

– Nie jest, ale mam nadzieję, że wkrótce dotrzemy do pewnego wojskowego lekarza, który rzeczywiście dla was pracuje. – Peter Holland podał leżącemu w łóżku mężczyźnie notatnik i ołówek, po czym usiadł, nie włączając dyktafonu. Skończyła się rozgrzewka, a zaczęła prawdziwa gra.

W Nowym Jorku, na Sto Trzydziestej Ósmej ulicy, między Broadwayem i Amsterdam Avenue, w samym sercu Harlemu, wysoki, niechlujnie ubrany czarny mężczyzna zataczał się na chodniku. W pewnej chwili wpadł na obdrapaną, ceglaną ścianę opuszczonego domu, osunął się na ziemię i znieruchomiał, oparty o mur, z szeroko rozrzuconymi nogami i pochyloną głową.

– Patrzą na mnie tak, jakbym wlazł do najelegantszego sklepu dla białych w Palm Springs – powiedział do ukrytego w kołnierzyku koszuli mikrofonu.

– Świetnie sobie radzisz – odpowiedział metaliczny głos z miniaturowego, wszytego pod materiał głośniczka. – Wszędzie są nasi ludzie, ani na chwilę nie spuszczają cię z oka. Ten cholerny automat gwiżdże jak czajnik.

– Jakim cudem udało wam się schować w tym waszym gniazdku?

– Przyszliśmy wcześnie rano. Tak wcześnie, że nikt nie zwrócił uwagi na to, jak wyglądamy.

– Nie mogę się doczekać chwili, kiedy będziecie wychodzić. Powinna być świetna zabawa. Aha, skoro o tym mowa: czy uprzedziliście na wszelki wypadek gliny? Strasznie bym nie chciał, żeby mnie zapudłowali, po tym jak wyhodowałem sobie na gębie ten zarost. Swędzi jak diabli, a moja stara od trzech tygodni nie chce ze mną gadać.

– Nie powinieneś rozwodzić się z poprzednią.

– Dowcipniś. Nie lubiła lekcji geografii. Szczególnie, jeśli polegały na kilkutygodniowym pobycie w Zimbabwe. Nie odpowiedzieliście mi, co z gliniarzami.

– Dostali twój rysopis i scenariusz akcji, więc powinni zostawić cię w spokoju… Koniec pogaduszek! To na pewno twój facet, bo jest w kombinezonie firmy telefonicznej… Tak, idzie do drzwi. Teraz wszystko w twoich rękach, cesarzu Jones.

– Cwaniaczek… Widzę go. Ma pełne portki ze strachu, że musiał tu przyleźć.

– To znaczy, że jest prawdziwy – odparł metaliczny głos z głośniczka. – To dobrze.

– To źle, kolego – poprawił go czarny agent. – Jeśli tak jest, to o niczym nie wie, czyli nic nie będzie można od niego wyciągnąć.

– W takim razie co proponujesz?

– Najpierw muszę zobaczyć, jaki numer wprogramuje do pamięci.

– Dlaczego?

– Może i jest prawdziwy, ale cholernie się boi, i to wcale nie dlatego, że nie lubi tej dzielnicy.

– Co to ma znaczyć, do diabła?

– Jeżeli zauważy, że ktoś go śledzi, może wprowadzić fałszywy numer.

– Nic nie rozumiem, koleś.

– Jeśli numer będzie prawdziwy, powtórzy całą sekwencję tak, żeby…

– Daruj sobie – przerwał mu głos z kołnierzyka. – Nic nie chwytam z tego technicznego żargonu. Poza tym mamy w tej firmie naszego człowieka, więc będziesz mógł się z nim skonsultować.

– W takim razie do roboty. Wyłączam się, ale nie przerywajcie nasłuchu i miejcie mnie na oku.

Agent podniósł się z chodnika i chwiejnym krokiem wszedł do zrujnowanego budynku. Człowiek z firmy telefonicznej dotarł na pierwsze piętro, gdzie skręcił w wąski, brudny korytarz; z całą pewnością był już tu kiedyś, bo nie zawahał się ani nie usiłował odczytać ledwo widocznych numerów na drzwiach. Funkcjonariusz CIA doszedł w związku z tym do wniosku, że czekające go zadanie będzie łatwiejsze, niż się spodziewał. Nie miał nic przeciwko temu, tym bardziej że cała ta akcja wykraczała nieco poza kompetencje Agencji, a właściwie była po prostu nielegalna.

Wbiegł na piętro, przeskakując po trzy stopnie – dzięki grubym, gumowym podeszwom poruszał się prawie bezszelestnie – i przycisnąwszy się plecami do ściany, wyjrzał zza zakrętu korytarza; monter zatrzymał się przed ostatnimi drzwiami po lewej stronie, wsadził klucze do trzech zamków, przekręcił je po kolei i wszedł do środka. To może wcale nie być takie łatwe, pomyślał agent. W chwili gdy technik zamknął za sobą drzwi, podbiegł do nich i zatrzymał się, nasłuchując. Może nie wspaniale, ale i nie tragicznie, przemknęła mu myśl, kiedy usłyszał odgłos jednego zamykanego zamka. Widocznie technik bardzo się śpieszył. Człowiek z Agencji przyłożył ucho do pokrytych łuszczącą się farbą drzwi i wstrzymał oddech; trzydzieści sekund później odwrócił głowę, wypuścił powietrze z płuc, nabrał je ponownie i znowu zaczął nasłuchiwać. Dobiegające zza drzwi słowa były przytłumione, ale nie miał najmniejszych problemów z ich zrozumieniem.

– Centrala? Tu Mikę ze Sto Trzydziestej Ósmej ulicy, sektor dwunasty, maszyna numer szesnaście. Czy mamy w tym budynku jeszcze jedno urządzenie? – Cisza, trwająca około dwudziestu sekund. – Nie mamy, co? Nie mogę sobie poradzić z jakimś nakładaniem częstotliwości, zupełnie bez sensu… Telewizja kablowa? W tej okolicy nie mieszka nikt, kto mógłby sobie na to pozwolić… Aha, rozumiem. Kabel zbiorczy, tak? Chłopcy od prochów nie żałują sobie niczego… Może mieszkają w nędznej dzielnicy, ale chałupy mają wyposażone tak, że mucha nie siada. Dobra, daj jeszcze raz sygnał, a spróbuję jakoś go oczyścić.

Agent odsunął się od drzwi i ponownie wypuścił powietrze z płuc, tym razem z wyraźną ulgą. Konfrontacja nie była konieczna, gdyż zdobył już wszystkie potrzebne informacje: Sto Trzydziesta Ósma ulica, sektor dwunasty, maszyna numer szesnaście, a w dodatku znali nazwę firmy, która zainstalowała automat zgłoszeniowy: Reco- Metropolitan Company, Sheridan Square, Nowy Jork. Resztą będą mogli się zająć biali chłopcy. Wycofał się na obskurną klatkę schodową i uniósł kołnierz koszuli.

– Słyszycie mnie? Podają namiary na wypadek, gdybym miał wpaść pod ciężarówkę.

– Śmiało, cesarzu Jones.

– Maszyna numer szesnaście w czymś, co nazywają sektorem dwunastym.

– Dobra. Chyba tym razem zapracowałeś na wypłatę.

– Mógłbyś przynajmniej powiedzieć: "Wspaniale, stary druhu".

– To ty chodziłeś do college'u, nie ja.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ultimatum Bourne’a»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ultimatum Bourne’a» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ultimatum Bourne’a»

Обсуждение, отзывы о книге «Ultimatum Bourne’a» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x