Erick Van Lustbader - Dziedzictwo Bourne'a

Здесь есть возможность читать онлайн «Erick Van Lustbader - Dziedzictwo Bourne'a» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dziedzictwo Bourne'a: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dziedzictwo Bourne'a»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

David Webb – spokojny wykładowca na spokojnym uniwersytecie. Do dnia gdy kula snajpera chybia go o włos. Ten dzień oznacza dla Davida powrót do dawnej tożsamości – Jasona Bourne'a, superagenta CIA, wyszkolonego w sztuce zabijania i przeżycia. Znowu musi nie dać się zabić i odkryć, kto i dlaczego na niego poluje. Ale prawdę kryje ostatnie miejsce, do jakiego chciałby wrócić – jego przeszłość.

Dziedzictwo Bourne'a — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dziedzictwo Bourne'a», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Snajper błyskawicznie wyprostował nogi, zahaczył kostkami o jego kostki, gwałtownie rzucił w prawo i gdy Bourne upadł na plecy, runął na niego jak kafar. Mocowali się w migotliwym świetle latarki i kłębach pyłu. Zabójca miał szczupłą, pociągłą twarz, jasne włosy i jasne oczy. Jason zdębiał. Cały czas myślał, że to Chan.

Nie chciał go zabić; chciał zadać mu kilka pytań. Chciał – musiał! – się dowiedzieć, kim ten człowiek jest, kto go nasłał i dlaczego chce zabić Vadasa. Ale zabójca walczył z desperacją straceńca. Zadał mu potężny cios w prawe ramię, które momentalnie zwiotczało, i zanim Bourne zdążył zmienić pozycję, rzucił się do ataku. Jeden cios, drugi, trzeci – ciśnięty siłą uderzenia Jason wpadł między filary kamiennego łuku i oparł się plecami o balustradę. Tamten zrobił krok do przodu. W dłoni ściskał nienabity pistolet.

Próbując zapomnieć o bolącym ramieniu, Bourne potrząsnął głową. Zabójca stał tuż przed nim, już brał zamach – w słabym świetle latarni lśniła ciężka rękojeść. Miał minę mordercy, odsłonięte jak zwierzę zęby. Zamach był krótki i płytki, lecz silny i nie ulegało wątpliwości, że pistolet ma roztrzaskać Jasonowi czaszkę. Teraz! W ostatniej chwili Bourne odsunął się na bok i pociągnięty siłą rozpędu snajper przeleciał przez barierkę.

Bourne odruchowo sięgnął w dół i chwycił go za rękę, lecz mokra od deszczu skóra była śliska jak mydło i palce Jasona nie wytrzymały. Snajper krzyknął przeraźliwie i runął w osiemdziesięciometrową przepaść.

Rozdział 14

Przybył do Budapesztu późnym wieczorem. Złapał taksówkę, pojechał do hotelu Dunabius Grand i zameldował się jako Heng Raffarin, reporter paryskiego "Le Monde". Pod tym nazwiskiem przekroczył granicę, lecz miał też przy sobie dokumenty inspektora Interpolu, które kupił, podobne jak tamte.

– Przyleciałem z Paryża na wywiad z panem Conklinem – powiedział. – Jestem strasznie spóźniony. Mógłby mu pan przekazać, że wreszcie jestem? Obaj mamy bardzo napięty plan dnia.

Zgodnie z przewidywaniami, recepcjonista odruchowo zerknął przez ramię na przegródki na korespondencję oznaczone złotymi numerami pokojów.

– Pana Conklina w tej chwili nie ma. Chce pan zostawić wiadomość?

– Chyba nie mam wyboru. Cóż, zaczniemy jutro z samego rana. – Udał, że coś pisze, zakleił kopertę i podał ją recepcjoniście. Biorąc klucz, kątem oka zobaczył, jak ten wkłada ją do przegródki z napisem: APARTAMENT 3. O to mu właśnie chodziło. Wsiadł do windy. Miał pokój na przedostatnim piętrze, bezpośrednio pod apartamentami.

Umył się, z małej torby wyjął narzędzia i wszedł schodami piętro wyżej. Długo stał w korytarzu, nasłuchując i przyzwyczajając się do odgłosów hotelu. Znieruchomiał jak kamienny posąg i czekał na coś, co powiedziałoby mu, czy iść dalej, czy się wycofać, na jakiś dźwięk, wibrację, podszept zmysłów.

Ale nie usłyszał i nie wyczuł nic, więc ostrożnie ruszył przed siebie, nieustannie wypatrując w korytarzu czegoś, co mogłoby mu zagrozić, upewniając się, że przynajmniej chwilowo jest bezpieczny. W końcu stanął przed błyszczącymi drzwiami z tekowego drewna. Apartament numer trzy. Wyjął wytrych i chwilę później drzwi były otwarte.

Ponownie zamarł, wdychając zapach pokoju. Instynkt mówił mu, że nikogo w nim nie ma. Mimo to bał się zasadzki. Chwiejąc się lekko z niewyspania i wzbierających w nim emocji, rozejrzał się wokoło, lecz oprócz otwartej paczki na łóżku nic nie wskazywało na to, że ktoś tu mieszka. A samo łóżko? Zasłane, nikt w nim nie spał. Gdzie Bourne? Dokąd poszedł?

Wszedł do łazienki i zapalił światło. Plastikowy grzebień, pasta w tubce, szczoteczka do zębów, buteleczka płynu do płukania ust, hotelowe mydło, szampon i krem do rąk. Odkręcił tubkę, wycisnął do umywalki trochę pasty i zmył ją wodą. Wyjął z kieszeni spinacz do papieru i małe srebrzyste pudełko. W pudełeczku były dwie kapsułki powleczone szybko rozpuszczającą się żelatyną, jedna czarna, druga biała.

– Po jednej serduszko ci pika, po drugiej przestaje; pigułki tatusia na wszystkie chorób rodzaje… – zanucił, wyjmując z pudełka białą kapsułkę.

Już miał włożyć ją do otworu tubki i wepchnąć głębiej spinaczem, gdy nagle coś go powstrzymało. Odliczył do dziesięciu, zakręcił tubkę i położył ją na umywalce dokładnie tak, jak leżała.

Stał przez chwilę skonsternowany, patrząc na kapsułki, które sam przygotował w oczekiwaniu na lot do Budapesztu. Wtedy nie miał żadnych wątpliwości: czarna, napełniona jadem kraita, miała Bourne'a sparaliżować, nie pozbawiając go świadomości. Bourne wiedział o planach Spalki więcej niż Chan – musiał, przecież dotarł aż do kwatery Spalki w Budapeszcie. Dlatego Chan chciał, żeby przed śmiercią wszystko wyśpiewał. Przynajmniej tak to sobie wtedy wyobrażał.

Ale nie mógł już dłużej zaprzeczać, że w jego umyśle, od dawna trawionym żądzą zemsty, zalęgły się również inne myśli. Zalęgły się i chociaż próbował je odpędzić, uporczywie wracały. Ba! im gwałtowniej je odpędzał, tym gwałtowniej atakowały.

Czuł się jak ostatni głupiec: stał w pokoju swojego wroga i nie mógł zrealizować planu, który tak starannie opracował. Zamiast działać, cały czas miał przed oczami wyraz jego twarzy w chwili, gdy pokazał mu posążek Buddy na złotym łańcuszku. Dotknął go i teraz: jego gładkość i nie- ' zwykły kształt jak zawsze przyniosły mu ukojenie i poczucie bezpieczeństwa. Co się z nim dzieje?

Mruknął gniewnie i ruszył do drzwi. Na korytarzu wyjął telefon i wybrał numer. Dwa sygnały i głos:

– Tak? – Ethan Hearn.

– No i jak tam? – rzucił Chan.

– Nawet mi się podoba.

– A nie mówiłem?

– Skąd dzwonisz?

– Stąd, z Budapesztu.

– Cóż za niespodzianka! Myślałem, że jesteś w Afryce.

– Nie, odrzuciłem zlecenie. – Chan był już w holu; szedł do głównych drzwi. – Właściwie to na jakiś czas się wycofałem.

– Musiało cię tu przygnać coś ważnego.

– Twój szef. Masz coś dla mnie?

– Nic konkretnego, ale coś się święci, i to dużego.

– Tak myślisz? Dlaczego?

– Po pierwsze, gości u siebie dwoje Czeczenów. Pozornie wszystko jest cacy, bo ruszamy w Czeczenii z dużą akcją pomocy. Ale to dziwne, cholernie dziwne, bo chociaż ubierają się po europejsku – on jest bez brody, ona bez chusty na głowie – rozpoznałem ich, a przynajmniej jego. To Hasan Arsienow, przywódca czeczeńskich rebeliantów.

– Mów dalej – ponaglił go Chan, dochodząc do wniosku, że wydatek opłacił się po stokroć: tak dobrego kreta jeszcze nie miał.

– Dwa dni temu kazał mi iść do opery i nawiązać kontakt z potencjalnym klientem, niejakim Laszlo Molnarem.

– Co w tym dziwnego?

– Po pierwsze, w połowie wieczoru Spalko go przejął. Osobiście. I kazał mi wziąć wolny dzień. Po drugie, Molnar zniknął.

– Zniknął?

– Dosłownie. Wyparował, przepadł jak kamień w wodę. Spalko ma mnie za naiwniaka i myśli, że tego nie sprawdziłem. – Hearn roześmiał się cicho.

– Nie bądź zbyt pewny siebie, nie popełnij błędu. I pamiętaj, co ci powiedziałem: nie lekceważ go. Zlekceważysz, i już po tobie.

– Wiem, nie jestem głupi.

– Gdybyś był, nie zapłaciłbym ci ani centa. Wiesz, gdzie mieszka ten Molnar?

Hearn podał mu adres.

– Dobrze. Pamiętaj, głowa opuszczona, oczy i uszy szeroko otwarte.

Melduj o wszystkim, co tylko wykopiesz.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dziedzictwo Bourne'a»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dziedzictwo Bourne'a» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Eric Lustbader - Blood Trust
Eric Lustbader
Eric Lustbader - Last Snow
Eric Lustbader
Margit Sandemo - Dziedzictwo Zła
Margit Sandemo
Eric Lustbader - First Daughter
Eric Lustbader
Eric van Lustbader - The Bourne Objective
Eric van Lustbader
Eric Lustbader - The Testament
Eric Lustbader
Robert Ludlum - The Bourne Sanction
Robert Ludlum
Phyllis Bourne - Moonlight Kisses
Phyllis Bourne
Robert Barr - From Whose Bourne
Robert Barr
Отзывы о книге «Dziedzictwo Bourne'a»

Обсуждение, отзывы о книге «Dziedzictwo Bourne'a» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x