James Patterson - Podmuchy Wiatru

Здесь есть возможность читать онлайн «James Patterson - Podmuchy Wiatru» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Podmuchy Wiatru: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Podmuchy Wiatru»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Doktor Frannie O’Neill spotyka w lesie niedaleko szpitala dziewczynkę. Jedenastolatka jest zadziwiająco silna i inteligentna. Ale nie to wprawia Frannie w największe zdumienie… Kilka dni później lekarkę odwiedza agent FBI. Kieruje śledztwem w sprawie szokujących eksperymentów genetycznych prowadzonych w tajnym laboratorium.

Podmuchy Wiatru — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Podmuchy Wiatru», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

A niech ich diabli wezmą! Nienawidziła wujka Thomasa, strażników i tych dziwnych ludzi w garniturach, kimkolwiek byli. Nienawidziła ich wszystkich z całego serca.

Max wspięła się na urwisko wznoszące się nad doliną. Przeszła już chyba ze trzy kilometry. Teraz na paluszkach, pomyślała. Tylko bez hałasu. Nie schrzań wszystkiego i nie daj się złapać. Nie wolno ci.

Max podniosła głowę, rozejrzała się po dolinie i serce zamarło jej w piersi. O nie! Szukała ją cała armia ludzi. Dziewczynka szybko wskoczyła z powrotem za skałę.

Znów wychyliła się. Chciała tylko zerknąć. Kiedy zauważyła jeden z helikopterów, wpadł jej do głowy pewien pomysł. Nie miała pojęcia, czy jest on głupi, dobry, czy też po prostu szalony. W skupieniu wlepiła wzrok w unoszącą się w oddali maszynę.

Tak, to niezły pomysł! Może dlatego, że nie miała innych. Przynajmniej będzie mogła czymś się zająć przez najbliższych kilka minut.

Rozciągnęła mięśnie i przeszył ją silny ból. Zignorowała to. Rozluźniła się tak bardzo, jak to możliwe. Przygotowała się psychicznie. Boże, ciągle męczyły ją mdłości. Jedzenie, które znalazła w domku letnim, musiało być już częściowo zepsute.

Ostrzegła siebie w duchu: Szybko wzbij się w powietrze. Nie bój się. Działaj bez wahania. Nie wylatuj ponad drzewa.

Leć bardzo, bardzo szybko.

Niczego się nie bój!

Leć nisko!

Niech Bóg chroni tego, kto wejdzie mi w drogę!

Max szybko podniosła się z ziemi i zerwała się do prędkiego biegu. Jej serce biło szybko i mocno. Aż za mocno. Jeszcze trochę i wyskoczy jej z piersi albo rozpadnie się na strzępy.

Oderwawszy się od ziemi nikogo nie dostrzegła. Gdzie byli łowcy? Spodziewała się, że ktoś do niej strzeli. Skrzywiła się na tę myśl, poczuła pokusę, by zamknąć oczy, ale tego nie zrobiła.

Zostań na małej wysokości, leć szybko.

Proszę, nie pozwól, by mnie znowu zestrzelili. Spraw, żeby przez najbliższych parę minut nic mi się nie stało. Jeszcze minuta. Dziesięć sekund.

O nie! Za późno, żeby schować się za drzewami. Strażnik był tuż obok, tak blisko, że niemal mógł ją złapać.

Musiał się do niej podkraść, cichy, ale zabójczy, jak pierdnięcie Ikara. Kiedy podniósł karabin, Max rzuciła się ku niemu jak bombowiec. Nie miała wyboru.

Choćby nie wiadomo jak próbowała, nie mogłaby go powalić na ziemię. Była zbyt obolała, zbyt zmęczona i ciągle kotłowało jej się w żołądku.

Wyrzuciła więc z siebie wszystko! Uwolniła się od tego, co przyprawiało ją o mdłości. Paskudztwo razy dwa!

Wszystko, co zjadła w letnim domku: zimny gulasz wołowy, lody czekoladowe, mleko, które wydawało się nieco skwaśniałe, szynkę i ser provolone, surówkę oraz inne wątpliwej jakości przysmaki znalezione w lodówce – wszystko to zwróciła naturze.

Zwymiotowała prosto na strażnika. Na jego twarz i idiotycznie wyglądającą czapeczkę Colorado Rockies. Mężczyzna zasłonił oczy dłońmi. Pewnie nie wiedział, czym właściwie został trafiony. Upuścił broń i zaczął głośno krzyczeć.

Max przeleciała obok niego. Zniknęła pośród klonów, jodeł i gęstych krzewów. Była bezpieczna. Nie trafił jej żaden pocisk. Krzyczała: „Jessst, jessst!”.

Znów szybowała nad ziemią. Już prawie zapomniała, jakie to cudowne uczucie.

Pozwól mi lecieć jeszcze przez sześćdziesiąt sekund, poprosiła w duchu.

Jeszcze tylko ten jeden jedyny raz.

ROZDZIAŁ 112

Obudziłam się z twarzą przy twarzy Kita i czułam się cudownie, leżąc tak blisko niego. Nasze ciała splecione były w mocnym uścisku. O dziwo, tej nocy po raz pierwszy od dłuższego czasu nie dręczyły mnie koszmary.

Ale koszmar przeżywałam na jawie.

Kit już nie spał. Patrzył na mnie. Jego niebieskie oczy z bliska wydawały się jeszcze piękniejsze niż zwykle. Okazał się niespodziewanie delikatny i czuły. Tak dobrze mi przy nim było. Założę się, że jako ojciec sprawował się naprawdę dobrze, pomyślałam.

– Cześć – szepnęłam i uśmiechnęłam się. Spowijało mnie rozkoszne ciepło. Już dawno nie czułam się tak cudownie.

– Cześć. A już myślałem, że to, co stało się ostatniej nocy, było tylko snem.

Nagle wszystko wydało mi się takie proste, a zarazem tak tragiczne. W naszych sercach zaczęła się rodzić – a może już się zrodziła – prawdziwa miłość. Ale byliśmy w beznadziejnej sytuacji. Nie mieliśmy szans, by ujść z życiem. Widzieliśmy na własne oczy, jakie zbrodnie zostały popełnione w „Szkole”.

Rozległo się ciche pukanie do drzwi. Kit i ja spojrzeliśmy po sobie. Czy nadeszła ta chwila? Czy przyszli po nas? Thomas i jego banda oprychów.

Powtórnie wymieniliśmy spojrzenia. Rozległ się zgrzyt klucza w zamku. Wyskoczyliśmy z łóżka i narzuciliśmy na siebie w pośpiechu ubrania.

Drzwi otworzyły się i gdy zobaczyłam, kto w nich stanął, przez chwilę nie wierzyłam własnym oczom.

– Cześć, ciociu. To ja, Michael. Przyszedłem cię uratować.

ROZDZIAŁ 113

Był z nim ktoś jeszcze. Mężczyzna w niebieskim, lekkim garniturze. Trzymał w ręku pistolet półautomatyczny, wymierzony w Kita. O dziwo, na jego twarzy pojawił się uśmiech.

– Ja też chcę was uratować – powiedział cichym głosem, niemal szeptem. To sprawiało, że ściągnął na siebie moją uwagę.

– Kim jesteś? – spytałam. Widziałam go pierwszy raz w życiu. Zdaje się, że nie pracował w szpitalu komunalnym w Boulder. Chyba nie był też jednym ze strażników.

Odpowiedział mi Kit.

– Nazywa się Peter Stricker. Był moim szefem w FBI, kierował jednym z biur regionalnych. To właśnie Peter kazał mi odpuścić sobie tę sprawę, mówił, że moje śledztwo do niczego nie prowadzi. Kiedy zaprotestowałem, zagroził, że mnie wyrzuci z pracy. No i jednak się tu zjawił. Witaj, Peter. Widzę, że jednak zainteresowałeś się tym, co robię.

Stricker był wysoki i dobrze zbudowany; miał przylizane, jasnoblond włosy. Wyglądał na typowego, wiecznie zadowolonego z siebie japiszona, o dobrze wyćwiczonym uśmiechu.

– Komu w tych czasach można zaufać? – powiedział Stricker chrapliwym głosem. – Wychodzi na to, że nikomu. Nawet najlepszym przyjaciołom. Nawet starym kumplom z FBI.

– Czy mam przez to rozumieć, że są jeszcze w FBI ludzie godni zaufania? – spytał Kit.

– Ależ oczywiście. Ostało się jeszcze tu i ówdzie parę dinozaurów. Dyrektor jest jednym z nich. Właściwie tylko kilku z nas ma szczęście uczestniczyć w tym, co tu się dzieje. Mamy też paru współpracowników w wojsku. Wszyscy, którzy dowiedzieli się, co jest grane, chcieli w to wejść. Tak to już jest w Ameryce. Muszę jednak przyznać, że miałeś rację. To wielka sprawa. Największa, jaka może być.

– Czy to oznacza, że nasz rząd też jest w to zamieszany? – spytałam.

– Nie, nie przesadzajmy. Nie ma co snuć wizji jakiegoś gigantycznego spisku. Owszem, pewni członkowie rządu wiedzą, co dzieje się tu, w Kolorado, i co działo się wcześniej w San Francisco i Bostonie. Uczestniczymy w tym jednak jako osoby prywatne. Jest nas zaledwie pięćdziesięciu i mamy wiele do stracenia. Nie tak dawno temu kilku lekarzy pod wpływem wyrzutów sumienia wszczęło mały bunt, ale jakoś się z tym uporaliśmy.

– Torujecie drogę postępowi i za to wam płacą, prawda? – powiedział Kit. – Tak to już jest w Ameryce.

– I to bardzo dobrze płacą. Ale nie zapominaj, że my także mamy do wypełnienia ważne zadanie. Przecież to ja utrudniałem ci życie, żebyś nie mógł nam za bardzo bruździć, zgadza się? Zrobiłem więc coś dla Sprawy. Nawiasem mówiąc, wierzę w nią. Myślę, że odkrycie doktora Peysera ma ogromne znaczenie dla całej ludzkości.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Podmuchy Wiatru»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Podmuchy Wiatru» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


James Patterson - WMC - First to Die
James Patterson
James Patterson - Filthy Rich
James Patterson
James Patterson - French Kiss
James Patterson
James Patterson - Truth or Die
James Patterson
James Patterson - Kill Alex Cross
James Patterson
James Patterson - Murder House
James Patterson
James Patterson - Maximum Ride Forever
James Patterson
James PATTERSON - Cross Fire
James PATTERSON
James Patterson - The 8th Confession
James Patterson
James Patterson - Wielki Zły Wilk
James Patterson
James Patterson - Cross
James Patterson
Отзывы о книге «Podmuchy Wiatru»

Обсуждение, отзывы о книге «Podmuchy Wiatru» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x