Olga Gromyko - Zawód - Wiedźma. Część II

Здесь есть возможность читать онлайн «Olga Gromyko - Zawód - Wiedźma. Część II» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Zawód: Wiedźma. Część II: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zawód: Wiedźma. Część II»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Jak mówi stare przysłowie, gdzie mag nie może, tam… magiczkę pośle. Zasada ta obowiązuje także w drugim tomie opowieści o W.Rednej – nie takiej znowu wrednej – adeptce VIII roku Starmińskiej Wyższej Szkoły Magii, Wróżbiarstwa i Zielarstwa… Jej `wiedźmowatość` ma niezwykły talent do magii, nieprzeciętną intuicję i wściekłą inteligencję. Zawsze czyta cudzą korespondencję. Wiedzy tajemnej używa z wielkim hukiem. Widywana jest wyłącznie w złym i podejrzanym towarzystwie. Ostatnio: trolla-najemnika, w bagnie z zombie, u oszalałego nekromanty, wśród szumowin-wałdaków. Typowa kobieta, ze słabością do czarusia typu `blond Bond`. Idzie za nim na koniec świata, choć wie, że to…wampir.

Zawód: Wiedźma. Część II — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zawód: Wiedźma. Część II», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Nie są ludźmi.

– Tym gorzej. Ich reakcji w ogóle nie można przewidzieć – mistrz westchnął głęboko i wstał. – Tak więc natychmiast przystępujesz do pełnienia swoich obowiązków jako ochroniarz Le… Arr'akktura tor Ordwista. Tu masz pieniądze, powinno starczyć na wydatki. Dzięki Bogu, że przynajmniej poinformował mnie o swojej wizycie.

Na środku biurka materializowała się górka złota.

– I pamiętaj – każde życzenie Arr'akktura jest rozkazem. Jest naszym gościem i nie powinno mu niczego zabraknąć.

– Każde? – spytałam podejrzliwie.

– Każde! – uciął mistrz. – Jeśli będziesz miała jakieś problemy – natychmiast skontaktuj się ze mną. I porzuć ten poufały ton. On nie jest ani twoim bratem, ani kolegą, ani nawet rówieśnikiem.

– Jest moim przyjacielem.

– Przede wszystkim jest władcą Dogewy, a ty nie powinnaś skakać dookoła niego jak szczeniak, który uważa, że człowieka stworzono dla jego psiej rozrywki, dlatego tylko, że człowiek ów raz się z nim pobawił. Nigdy nie zauważyłaś, jak śmiesznie wygląda taki szczeniak, gdy plącze się pod nogami i ochrypłym głosem obszczekuje przechodniów? Bogowie, Wolho, kiedy w tobie w końcu obudzi się dorosła kobieta?

– Czy panu profesorowi aż tak bardzo przeszkadza jej chrapanie? – spytałam pokornie, zgarniając złoto do kieszeni.

W stołówce w najlepsze trwała uczta. Przeznaczona dla kucharza notatka mistrza otworzyła róg obfitości. Stół uginał się pod ciężarem delikatesów. Obecni byli: czerwony kawior, szynka domowa, prosiak z chrzanem, ser, sucha kiełbasa, butelka stuletniego wina, sałatka z krabów, ozorki, cały jesiotr, karp w majonezie, zamorskie mandarynki i krajowe jabłka. Len leniwie skubał kawałek jesiotra, moi koledzy z roku – Ważek, Temar i Enka – pochłaniali wyżerkę tak, że uszy im się trzęsły. Nawet Welka zapomniała o diecie i bohatersko walczyła z kaloriami. Kucharz popatrywał na naszych z wyraźną dezaprobatą i nawet spróbował zatrzymać mnie w drzwiach – brakowało tylko, żeby nachalni adepci objedli szanownego gościa – ale Len przewidująco skoczył na nogi i rozpływając się w uprzejmościach, poprowadził mnie do stołu.

Prawdopodobnie zamierzał posadzić mnie na pustym krześle tuż przy własnym, ale gdy tylko wstał od stołu, na miejscu tym błyskawicznie znalazła się Welka i Lenowi starczyło taktu, by jej nie wyganiać. Usiadłam pomiędzy nią i Ważkiem.

Moja przyjaciółka miała dwa wzajemnie dopełniające się hobby – chłopaków i naukę. Niestety, ci pierwsi niezmiennie ją rozczarowywali i Welka potajemnie marzyła, że kiedyś wyhoduje w probówce idealnego homunkulusa, przystojnego i kochającego. Zdolności przyjaciółki wpędzały mnie w głębokie kompleksy. Doskonale opanowała technikę przygotowywania wywarów i mieszanek ziół, a obecnie nie bez sukcesów uczyła się magii praktycznej, co jak na zielarkę było wyjątkowym wręcz ewenementem. Tym niemniej mogłam nie obawiać się konkurencji z jej strony – Welka panicznie wręcz bała się umarlaków i za żadne skarby nie zgodziłaby się nocować w grobowcach i prowadzić pogawędek umoralniających ze strzygami. Poczynając od szóstego roku potok adeptów dzielił się na wydziały – Zielarstwa i Znachorstwa, Alchemii, Wróżbiarstwa i Przepowiedni oraz Magii Teoretycznej i Praktycznej, ale nadal mieszkałyśmy w jednym pokoju i byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami. Do pełni szczęścia Welce brakowało tylko plotek o moim życiu osobistym, z powodu braku tegoż. Skutecznie pozbywałam się podsyłanych przez nią kawalerów w ciągu jednej – dwóch randek, zbywając oburzone tyrady przyjaciółki żartami – że niby czekam na wyklucie się tego jej idealnego homunkulusa.

Wyraźne podobieństwo wampira do długo wyczekiwanego ideału rozrywało na kawałki poczciwą duszę Welki, która nie ważyła się podrywać adoratora przyjaciółki. Co nie przeszkadzało jej wpatrywać się w Lena wzrokiem głodnego kota podziwiającego cebrzyk ze śmietaną.

Len nie patrzył na nią w ogóle. Na mnie również. Dyskutował z Ważkiem i Temarem o perspektywach magii molekularnej, a w szczególności przekształcania miedzi w złoto. Ważek wygłaszał mowę, Temar oponował, a Len proponował zastąpić miedź bardziej podatnym na magię srebrem. Podliczywszy wydatki energii, materiałów i czasu, rozmówcy doszli do smutnego wniosku, że znacznie taniej wyjdzie wypłukać złoto rzeszotem na moczarach.

– A tak na serio, to kim pan w końcu jest? – nie wytrzymała Welka, nie wskórawszy niczego podchwytliwymi pytaniami.

– Wampirem – uczciwie przyznał się Len, co prawda nie pokazując kłów.

Po moich plecach pociekła struga potu. Adepci turlali się ze śmiechu, doceniwszy przedni żart.

– To gdzie pan ma skrzydła?

– Pod kurtką.

Len siedział nieruchomo, z zagadkowym półuśmiechem na puszystych wąsach, a cała reszta omal nie spadła pod stół ze śmiechu.

– Znowu pan uniki robi – obraziła się Welka. – Nie jest pan ani trochę podobny do wampira. Jasne włosy, smagła cera, czarne brwi, lekko migdałowy kształt oczu… Nie ma pan przypadkiem jakichś krewnych wśród elfów?

– Nie. A jak w takim razie wyglądają wampiry? – Len chytrze zmrużył oczy.

Welka nie zawahała się nawet na chwilę.

– Blade, czerwonookie i łyse.

– Wyleniałe! – Temar z zachwytem podchwycił wątek.

– Zamknij się. Ręce mają chude, powykręcane i z pazurami. Do tego oczywiście zęby i skrzydła. I ślina im kapie. Trująca.

Moim przyjaciołom nie można było niczego zarzucić. Dokładnie opisali rycinę z podręcznika do „Ras rozumnych". A innych danych o wampirach nie było. Przynajmniej z mojej strony. Mistrz zabronił. Pracę przeczytał, piątkę postawił, ale zwoju nie oddał. I twardo zakazał nawet wspominać o Dogewie. Że niby byłam na pogrzebie dalekiego krewnego w Kamieńcu. Próbowałam się stawiać, ale brutalnie wskazano mi moje miejsce. Z jednej strony to źle, że ludzie boją się wampirów. A z drugiej… Jeśli dowiedzą się, że latać wampiry nie umieją, gryźć nie gryzą, zabić je można jednym palcem, a Dogewa jest ogromnym kawałkiem żyznej i bogatej w surowce ziemi, to żaden traktat nie powstrzyma ich przed wojną. Pogłoski powoli ucichły, ludzie się uspokoili, wielcy tego świata machnęli na wampiry ręką, a ja nie zamierzałam wsadzać kija w to mrowisko.

– A do tego śmierdzi im z ust zgniłym mięsem – dodała Welka nowy szczegół do i tak nieprzychylnego portretu krwiopijcy.

– A pani wąchała? – nieco urażonym tonem zapytał wampir.

Pozostawiona sama sobie coraz głębiej pogrążałam się w odmętach mrocznych rozmyślań. Rozmowa z mistrzem pozostawiła w duszy nieprzyjemny osad. Czułam, że wciągnięto mnie w jakąś paskudną historię, w dodatku w roli pionka, co bolało podwójnie. Przeklęty mistrz, niezła polityka – obrzuć błotem, to przynajmniej coś przylgnie. Nastrój zepsuł mi się do reszty. Jedyną osobą, z którą mogłabym i chciałabym omówić zaistniałą sytuację, był wampir, ale w tej chwili bałam się nawet do niego odezwać. No bo władcą jest. Wielkim i Nietykalnym Ghyrem, żeby go.

A nasi imprezowali na całego. Ktoś poruszył temat turnieju łuczniczego i rozmowa skręciła w kierunku zalet i słabości już znanych pretendentów do królewskiej nagrody. Len milczał, ale płonące oczy zdradzały, że nie tylko uważnie słucha, ale i korzysta z telepatii, zachłannie zbierając informacje.

Ten koszmar trwał nieco ponad kwadrans, po którym Len w końcu podniósł się zza stołu, przeprosił i sobie poszedł, uprzednio szepnąwszy mi na ucho, że będzie czekał przy stajniach.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Zawód: Wiedźma. Część II»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zawód: Wiedźma. Część II» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Zawód: Wiedźma. Część II»

Обсуждение, отзывы о книге «Zawód: Wiedźma. Część II» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x