– On mnie tu nie przywiózł, pani Barrister. To ja go przywiozłam. Dziś rano otrzymałam telefon z tego miejsca. Czy to pani dzwoniła?
– Nie. – Elizabeth cofnęła się. Splotła ręce i zaczęła wykręcać palce. – Nie, nie dzwoniłam. To musiała być Catherine. Przyjechała tu wczoraj w nocy, zupełnie niespodziewanie. Rozhisteryzowana, podenerwowana. Jej matka została zabrana do szpitala, a rokowania są złe. Myślę, że stres, jaki przeżyła w ciągu ostatnich paru tygodni, po prostu był dla niej za duży. Dlatego cię wezwałam, Roarke. Richardowi już brakuje pomysłu. Ja niewiele mogę mu pomóc. Potrzebowaliśmy kogoś…
– Może wejdziemy i usiądziemy?
– Są w saloniku. – Elizabeth odwróciła się gwałtownie, by rzucić okiem na hali. – Ona nie chce przyjąć żadnych środków uspokajających, nie chce niczego wyjaśnić. Pozwoliła nam tylko zadzwonić do swego męża i syna, powiedzieć im, że jest tutaj i żeby nie przyjeżdżali. Opętała ją myśl, że grozi im jakieś niebezpieczeństwo. Przypuszczam, że pod wpływem tego, co przydarzyło się Sharon, zaczęła bardziej martwić się o swoje dziecko. Ogarnęła ją obsesja uchronienia go przed Bóg wie czym.
– Jeśli do mnie dzwoniła – wtrąciła Ewa – to może ze mną porozmawia.
– tak. Tak, dobrze.
Poprowadziła ich przez hali do schludnego, zalanego słońcem saloniku. Catherine DeBlass siedziała na sofie, wtulona w ramiona brata. Ewa nie była pewna, czy ją pocieszał, czy strofował. Richard podniósł niespokojne oczy na Roarke'a.
– Dobrze, że przyjechałeś. Mamy kłopot, Roarke. – Jego głos zadrżał, niemal się załamał. – Mamy kłopot.
Roarke przykucnął przed Catherine.
– Elizabeth, dlaczego nie każesz podać kawy? – zapytał.
– Och, oczywiście. Przepraszani.
– Catherine. – Jego głos był łagodny, podobnie jak dotyk ręki, którą położył jej na ramieniu. Ale Catherine wzdrygnęła się i popatrzyła na niego oszalałym wzrokiem.
– Nie dotykaj mnie. Co… co ty tu robisz?
– Przyjechałem zobaczyć się z Beth i Richardem. Przykro mi, że czujesz się niezbyt dobrze.
– Dobrze? – Wydała jakiś dźwięk, który mógł być stłumionym śmiechem. – Nikt z nas już nigdy nie będzie czuł się dobrze. Jak byśmy mogli? Wszyscy jesteśmy skażeni. Wszyscy ponosimy winę.
– Za co?
Potrząsnęła głową, wciskając się w róg kanapy.
– Nie mogę z tobą rozmawiać.
– Pani senator DeBlass. Jestem porucznik Dallas. Dzwoniła pani do mnie nie tak dawno temu.
– Nie, nie, nie dzwoniłam. – Przerażona Catherine objęła się mocno ramionami. – Nie dzwoniłam. Nic nie powiedziałam.
Ody Richard pochylił się, by jej dotknąć, Ewa posłała mu ostrzegawcze spojrzenie. Celowo usiadła między nimi i wzięła zimną rękę Catherine.
– Chciała pani, żebym jej pomogła. I pomogę pani.
– Nie może pani. Nikt nie może. Popełniłam błąd, dzwoniąc. Musimy zachować to w rodzinie. Mam męża. Mam synka. – Łzy zaczęły płynąć z jej oczu. – Muszę ich chronić. Muszę wyjechać, daleko wyjechać, bym mogła ich chronić.
– My ich ochronimy – powiedziała cicho Ewa. – Ochronimy panią. Było za późno, żeby ochronić Sharon. Nie może pani winić się za to.
– Nie próbowałam tego powstrzymać – wyszeptała Catherine.
– Może nawet się ucieszyłam, ponieważ to nie byłam ja. To nie byłam ja.
– Pani DeBlass, mogę pani pomóc. Mogę ochronić panią i pani rodzinę. Proszę mi powiedzieć, kto panią zgwałcił?
Richard syknął zszokowany.
– Mój Boże, co pani mówi? Co… Ewa spiorunowała go wzrokiem.
– Proszę być cicho. Tu już nie ma tajemnic.
– Tajemnice – szepnęła Catherine drżącymi wargami. – Muszę to utrzymać w tajemnicy.
– Nie, nie musi pani. Takie tajemnice bolą. Wżerają się w człowieka. Wywołują strach i poczucie winy. Ci, którzy chcą, aby dochować takiego sekretu, właśnie to wykorzystują – poczucie winy, strach, wstyd. Jedynym sposobem przezwyciężenia tego jest wyznanie prawdy. Proszę mi powiedzieć, kto panią zgwałcił.
Catherine odetchnęła gwałtownie. Popatrzyła przerażonym wzrokiem na brata. Ewa zwróciła ku sobie i przytrzymała jej twarz.
– Niech pani na mnie spojrzy. Tylko na mnie. I powie mi, kto panią zgwałcił. Kto zgwałcił Sharon?
– Mój ojciec. – Jęk rozpaczy wyrwał się jej z piersi. – Mój ojciec. Mój ojciec. Mój ojciec. – Schowała twarz w dłoniach i zatkała.
– O Boże! – Stojąca w drugim końcu pokoju Elizabeth cofnęła się gwałtownie, wpadając na służącą z tacą. Porcelanowa zastawa roztrzaskała się o podłogę. Kawa wyciekła ciemną strużką na przepiękny dywan. – O mój Boże! Moje dziecko!
Richard zerwał się z kanapy i podtrzymał żonę, gdy się zachwiała.
– Zabiję go za to! Zabiję go! – krzyknął i wtulił twarz w jej włosy.
– Beth! Och, Beth!
– Zrób dla nich wszystko, co w twojej mocy – szepnęła Ewa do Roarke'a i przytuliła do siebie Catherine.
– Myślałaś, że to Richard – rzekł półgłosem Roarke.
– Tak. – Podniosła na niego oczy, przygasłe i ponure. – Myślałam, że to ojciec Sharon. Pewnie nie chciałam uwierzyć, że tak ohydny proceder można uprawiać przez tyle lat. Roarke pochylił się do przodu. Miał kamienną twarz.
– Tak czy inaczej, DeBlass już jest martwy.
– Pomóż swoim przyjaciołom – spokojnie powiedziała Ewa.
Pozwoliła Catherine się wypłakać, choć dobrze wiedziała, że łzy nie zmyją rany z jej duszy. Wiedziała także, że sama nie byłaby w stanie zapanować nad sytuacją. To Roarke polecił służbie uprzątnąć skorupy rozbitego serwisu, uspokajał przyjaciół, trzymał ich za ręce, a kiedy uznał, że nadszedł właściwy moment, łagodnie zaproponował Elizabeth, by napiła się herbaty.
Elizabeth sama ją przyniosła i dokładnie zamknęła drzwi do salonu, zanim podała szwagierce filiżankę herbaty.
– Proszę, kochanie, napij się trochę.
– Przykro mi. – Catherine objęła filiżankę dłońmi, by je rozgrzać. – Przykro mi. Myślałam, że to się skończyło. Musiałam tak myśleć. Inaczej nie mogłabym żyć.
– Wszystko w porządku. – Elizabeth, blada jak ściana, podeszła do męża.
– Pani DeBlass, musi mi pani o wszystkim opowiedzieć. Pani senator DeBlass? – Ewa poczekała, aż Catherine ponownie skupi na niej uwagę. – Czy rozumie pani, że przebieg tej rozmowy jest rejestrowany?
– On powstrzyma panią.
– Nie, nie powstrzyma. Zadzwoniła pani do mnie, ponieważ wiedziała pani, że to ja go powstrzymam.
– On boi się pani – szepnęła Catherine. – Boi się pani. Wiem o tym. Boi się kobiet. Dlatego je krzywdzi. Chyba musiał coś zrobić mojej matce. Zniszczył jej psychikę. Ona wiedziała.
– Pani matka wiedziała, że ojciec wykorzystuje panią seksualnie?
– Wiedziała. Udawała, że nie, ale widziałam to w jej oczach. Nie chciała wiedzieć – po prostu chciała, żebyśmy nadal uchodzili za spokojną, idealną rodzinę, żeby mogła wydawać swoje przyjęcia i być żoną senatora. – Zasłoniła ręką oczy. – Kiedy w nocy przychodził do mojego pokoju, następnego ranka widziałam to w jej twarzy. Lecz kiedy próbowałam z nią rozmawiać, nakłonić, by kazała mu z tym skończyć, udawała, że nie wie, o co mi chodzi. Powiedziała mi, żebym przestała fantazjować. Żebym była dobra i szanowała rodzinę.
Znowu opuściła rękę, wzięła filiżankę w obie dłonie, lecz nie wypiła nawet łyka herbaty.
– Kiedy byłam mała, miałam siedem czy osiem lat, przychodził do mnie w nocy i dotykał mnie. Powiedział, że wszystko jest w porządku, bo on jest tatusiem, a ja będę udawała mamusię. Powiedział, że to zabawa, sekretna zabawa. Powiedział, że muszę robić pewne rzeczy – dotykać go…
Читать дальше