– Tak. Ale tym razem jest inaczej, niż myślisz. Właz otworzył się. Steward już na nich czekał.
– Witamy na pokładzie, sir, pani porucznik. Czy podać państwu coś do picia?
– Nie, dziękuję. Powiedz pilotowi, żeby startował, gdy tylko dostanie pozwolenie. – Roarke zajął swoje miejsce; Ewa stała pieniąc się ze złości. – Nie wystartujemy, dopóki nie usiądziesz i nie zapniesz pasów.
– Myślałam, że wybierasz się do Irlandii. – Mogła próbować się z nim kłócić albo po prostu usiąść.
– Tamta podróż może poczekać. Ta nie. Ewo, zanim przedstawisz mi swoje stanowisko, pozwól, że wyjaśnię ci moje. Jedziesz do Virginii w dużym pośpiechu. To sugeruje, że masz nowe informacje w sprawie DeBlass. Beth i Richard są moimi przyjaciółmi, oddanymi przyjaciółmi. Nie mam wielu oddanych przyjaciół, ty też nie. Postaw się w mojej sytuacji. Co byś zrobiła?
Zabębniła palcami o oparcie fotela, gdy samolot zaczął kołować.
– To nie jest sprawa osobista.
– Dla ciebie nie. Dla mnie szalenie osobista. Beth skontaktowała się ze mną, jeszcze zanim kazałem przygotować samolot. Poprosiła, żebym przyjechał.
– Dlaczego?
– Nie chciała powiedzieć. Nie musiała – wystarczyło, że poprosiła. Ewie trudno było czynić mu zarzut z tego, że jest lojalny.
– Nie mogę cię zatrzymać, ale ostrzegam, to sprawa wydziału.
– A w wydziale wrze od samego rana – rzekł spokojnym głosem – z powodu pewnej informacji, która przedostała się do prasy z niewiadomego źródła.
Wypuściła z sykiem powietrze. Nie da się zapędzić w kozi róg.
– Jestem ci wdzięczna za pomoc.
– Wystarczająco mocno, by mi powiedzieć, jaki będzie tego wynik?
– Wydaje mi się, że facet wyleci z pracy jeszcze dzisiaj. – Niespokojnie poruszyła ramionami, wyglądając przez okno; chciała jak najszybciej dolecieć na miejsce. – Simpson będzie próbował zwalić całą winą na firmę, która prowadziła jego księgi rachunkowe. Nie sądzę, żeby mu się to udało. Policja skarbowa oskarży go o przestępstwo podatkowe. Sądzę, że wewnętrzne śledztwo ujawni, skąd brał pieniądze. Biorąc pod uwagę wyobraźnię Simpsona, obstawiam łapówki.
– I szantaż?
– Och, to on jej płacił. Zdążył to potwierdzić, zanim jego adwokat poradził mu milczenie. I będzie się tego trzymał, gdy tylko uświadomi sobie, że przyznanie się do opłacania szantażystki jest o wiele mniej ryzykowne od przyznania się do udziału w morderstwie.
Wyjęła swój komunikator i poprosiła o połączenie z Feeneyem.
– Cześć, Dallas.
– Masz je?
Feeney podniósł niewielkie pudełko, tak by mogła je zobaczyć na malutkim ekranie.
– Wszystkie opisane i opatrzone datami. Wspomnienia z jakichś dwudziestu lat.
– Jedź od końca, zacznij od ostatniego wpisu. Powinnam dotrzeć do celu za jakieś dwadzieścia minut. Skontaktuję się z tobą, gdy tylko zbadam, jak wygląda sytuacja.
– Cześć, słodka pani porucznik. – Charles wsunął głowę w ekran i uśmiechnął się do niej promiennie. – Jak się spisałem?
– Świetnie. Dzięki. Ale na razie zapomnij o skrytce depozytowej, pamiętnikach, wszystkim.
– Jakich pamiętnikach? – powiedział mrugając do niej. Przesłał jej pocałunek, zanim Feeney odepchnął go łokciem.
– Wracam do Centrali. Będziemy w kontakcie.
– Rozmowa skończona. – Ewa wyłączyła się i wsunęła komunikator z powrotem do kieszeni.
Roarke odczekał chwilę.
– Słodka pani porucznik?
– Zamknij się, Roarke. – Przymknęła oczy, by okazać mu lekceważenie, lecz nie była w stanie stłumić triumfalnego uśmiechu.
Kiedy wylądowali, musiała przyznać, że nazwisko Roarke'a działa szybciej niż odznaka. W ciągu paru minut byli we wspaniałym wynajętym samochodzie i mknęli do Front Royal. Roarke sam prowadził i robił to doskonale.
– Brałeś udział w rajdzie Safari?
– Nie. – Zerknął na nią, gdy jechali pod górę drogą 95 z prędkością prawie stu mil na godzinę. – Ale uczestniczyłem w kilku innych, liczących się na świecie.
– Wyobrażam sobie. – Zabębniła palcami w chropowaty drążek, gdy wystrzelił samochodem pionowo w górę, przelatując śmiało
– i wbrew przepisom – nad blokującymi przejazd samochodami.
– Powiedziałeś, że Richard jest twoim dobrym przyjacielem. Jak byś go opisał?
– Inteligentny, skory do poświęceń, spokojny. Rzadko się odzywa, jeśli nie ma nic konkretnego do powiedzenia. Żyje w cieniu swego ojca, z którym często się nie zgadza.
– Jak byś opisał jego stosunki z ojcem?
Samochód opadł z powrotem na ziemię, ledwo ślizgając się oponami po powierzchni jezdni.
– Z jego nielicznych wypowiedzi i z tego, co wypsnęło się Beth, wnioskuję, że cechowała je wrogość i poczucie zawodu.
– A jego stosunki z córką?
– Wybór, jakiego dokonała, pozostawał w sprzeczności z jego stylem życia, z jego, cóż, zasadami, jeśli wolisz. Zawsze uważał, że człowiek powinien mieć wolność wyboru własnej drogi życiowej. Jednak nie mogę sobie wyobrazić ojca, który chciałby, żeby jego córka zarabiała na życie sprzedając własne ciało.
– Czy czuwał nad bezpieczeństwem ojca podczas ostatniej kampanii wyborczej do senatu?
Znowu wzniósł pojazd w powietrze, skierował go poza drogę, mrucząc coś o skrócie. W milczeniu przeleciał nad polanką, kilkoma domami mieszkalnymi i opadł na cichą podmiejską ulicę.
Przestała liczyć wykroczenia drogowe.
– Lojalność rodzinna jest ważniejsza od polityki. Człowiek o poglądach DeBlassa jest albo bezgranicznie kochany, albo bezgranicznie nienawidzony. Richard może nie zgadzać się z ojcem, lecz na pewno nie pragnie, by został skrytobójczo zamordowany. A ponieważ specjalizuje się w przepisach dotyczących ochrony, to naturalną koleją rzeczy pomaga ojcu.
Syn chroni ojca, pomyślała Ewa.
– A jak daleko DeBlass mógłby się posunąć, by chronić swego syna?
– Przed czym? Richard jest bardzo powściągliwy. Najchętniej trzyma się na uboczu, niewiele mówi o prowadzonych przez siebie sprawach. On… – Dopiero teraz zrozumiał wagę pytania. – Znajdź sobie inny cel – wycedził przez zęby. – To zły cel.
– Zobaczymy.
Dom na wzgórzu tchnął spokojem. Przycupnięty pod niebieskim zimnym niebem, wyglądał przytulnie z kilkoma odważnymi krokusami, które zaczynały wyglądać spod zmarzniętej trawy.
Pozory często mylą, pomyślała Ewa. Wiedziała, że to nie jest dom łatwego bogactwa, cichego szczęścia i spokojnego życia. Teraz, kiedy wiedziała, co się wydarzyło za tymi różowymi murami i błyszczącymi szybami, była tego pewna.
Elizabeth sama otworzyła im drzwi. Była bledsza i chudsza niż wtedy, gdy Ewa widziała ją po raz ostatni. Miała zapuchnięte od płaczu oczy, a szyte na miarę spodnie zwisały luźno na biodrach – skutek niedawnego spadku wagi.
– Och, Roarke. – Gdy Elizabeth znalazła się w jego ramionach, Ewa usłyszała, jak chrzęszczą kruche kości. – Przepraszam, że cię tutaj ściągnęłam. Nie powinnam była zawracać ci głowy.
– Nie bądź głupia. – Odchylił jej głowę do tyłu z taką delikatnością, że Ewa poczuła dziwne ukłucie w sercu i musiała bardzo się starać, by zachować rezerwę. – Beth, nie dbasz o siebie.
– Nie mogę normalnie funkcjonować, nie mogę myśleć ani nic robić. Ziemia chwieje mi się pod stopami i… – Przerwała, przypomniawszy sobie, że nie są sami. – Pani porucznik Dallas.
Elizabeth popatrzyła na Roarke'a z wyrazem oskarżenia w oczach, co nie uszło uwagi Ewy.
Читать дальше