– Nie wiem… czy potrafię.
– Cały świat chce usłyszeć, że wszystko z panią w porządku – odparłem. – Ludzie chcą odetchnąć z ulgą, widząc uśmiech na pani twarzy. Jeżeli uda się to pani już teraz, powinno to w znacznym stopniu ułatwić pani powrót do normalnego życia. Znajomi będą spotykać się z panią z prawdziwą przyjemnością, bez skrępowania, co na pewno miałoby miejsce, gdyby teraz dała się pani ponieść emocjom i wpadła w histerię.
Cenci stanął w jej obronie. – Moja córka nie jest histeryczką.
– Rozumiem, o co mu chodzi – rzekła Alessia. Uśmiechnęła się blado do ojca: – Słyszałam, że płacisz temu panu za rady, więc lepiej chyba się do nich stosować…
Gdy tylko się zmobilizowała, cała rodzina urządziła całkiem przekonujący i wiarygodny spektakl, niemal jak prawdziwi aktorzy. Najmniej problemów miały z tym Ilaria i Luisa, Cenci jednak musiał czuć się dość niezręcznie w roli mistrza ceremonii, gdy jak na gospodarza przystało, witał ekipę telewizyjną w progach swego domu, a nawet pomagał przy przesuwaniu mebli i podłączeniu rozstawionych kamer do gniazdek w ścianach.
Druga ekipa telewizyjna zjawiła się, gdy pierwsza jeszcze rozkładała sprzęt, po niej zaś zjawiło się kilka aut z fotoreporterami i dziennikarzami, w tym także paru korespondentów zagranicznych dzienników.
Ilaria uwijała się wśród nich jak szkarłatny ptak, gawędząc w najlepsze, i nawet Luisa, choć jak zawsze trochę rozanielona i nieobecna, zachowywała postawę pełną powagi i dostojeństwa.
Obserwowałem cały ten cyrk zza lekko uchylonych drzwi biblioteki, podczas gdy Alessia siedziała w milczeniu w fotelu, a pod oczami robiły się jej coraz większe sińce.
– Nie dam rady. Nie zrobię tego – wyszeptała.
– Nie oczekują, że wystąpi pani przed nimi jak na recitalu. To nie wieczór śpiewu i tańca. Proszę po prostu zachowywać się… zwyczajnie.
– I spróbować wysilić się na żart.
– Tak.
– Niedobrze mi – rzekła.
– Przywykła pani do tłumów – odparłem. – Przywykła pani do tego, że ludzie na panią patrzą. Proszę pomyśleć, że jest pani… – szukałem odpowiedniego porównania -…w kręgu zwycięzców, na mecie kolejnego wyścigu. Hałas, gwar, ścisk. To dla pani nic nowego, proszę to wykorzystać.
Przełknęła ślinę, a kiedy przyszedł po nią ojciec, po prostu wyszła z biblioteki i bez mrugnięcia okiem stawiła czoło baterii fleszy, obiektywom kamer i całej masie pytań, którymi ją zasypano. Obserwowałem ją przez uchylone drzwi i słuchałem, jak odpowiada po włosku, starannie dobierając słowa.
– Cieszę się, że znów jestem w domu z moją rodziną. Nie, nic mi nie jest. Czuję się dobrze. Owszem, mam nadzieję, że już niedługo wrócę na tory wyścigowe.
W świetle niezbędnym dla pracy kamer telewizyjnych jej twarz wyglądała wyjątkowo blado, zwłaszcza w porównaniu z olśniewającą Ilaria, ale spokojny, delikatny uśmieszek ani na chwilę nie zniknął z jej ust.
– Nie, ani przez chwilę nie widziałam twarzy porywaczy. Byli bardzo… dyskretni.
Dziennikarze zareagowali na to słowo znaczącymi uśmieszkami i cichym, zduszonym chichotem.
– Tak, jedzenie było wspaniałe… o ile ktoś lubi spaghetti z puszki. Miała wyśmienite wyczucie chwili, tym razem przedstawiciele prasy i telewizji ryknęli nieskrępowanym śmiechem.
– Mieszkałam w czymś w rodzaju dużego namiotu. Jakiej wielkości? Jednoosobowej sypialni… Owszem, był dość wygodny… Przez większość czasu słuchałam muzyki…
Głos miała cichy, ale niewzruszony, jak skała. Reporterzy odnosili się wobec Alessi z coraz większym ciepłem i życzliwością – co odzwierciedlało się w ich pytaniach i sposobie ich zadawania – ona zaś z rozbrajającą szczerością wyjaśniała im mankamenty prowadzenia sportowego kabrioletu i wyraziła ubolewanie, że przysporzyła wszystkim tak wielu kłopotów.
– Ile wynosił okup? Nie wiem. Ojciec mówi, że w sumie niedużo.
– Co było dla mnie najgorsze, jeżeli chodzi o porwanie? – Powtórzyła pytanie, jakby sama się nad tym zastanawiała, i po chwili odparła: – Chyba to, że ominął mnie udział w wyścigach Derby. Żałuję, że nie mogłam pojechać na Brunelleschim.
To była kulminacja. Przy następnym pytaniu uśmiechnęła się i powiedziała, że ma jeszcze wiele do nadrobienia, jest trochę zmęczona i uprzejmie spytała, czy zebrani zechcą jej wybaczyć, jeśli właśnie w tym momencie zakończy to spotkanie.
Jej słowa zostały nagrodzone oklaskami. Słuchałem z niekłamanym zdumieniem, jak gromada najbardziej cynicznych typów na tym świecie oddaje hołd młodziutkiej mistrzyni europejskich torów wyścigowych, a gdy wróciła do biblioteki, jej oczy promieniały blaskiem i ciepłem. Była uśmiechnięta i zadowolona. W mgnieniu oka zorientowałem się, w czym kryła się tajemnica jej sukcesu i sławy – ta dziewczyna miała nie tylko talent i odwagę, ale również, a może przede wszystkim, klasę i styl.
Spędziłem jeszcze dwa dni w Villa Francese, po czym wróciłem do Anglii; Alessia pojechała ze mną.
Cenci, zdruzgotany, chciał, aby została. Nie wrócił jeszcze do biura, a jej uwolnienie nie od razu uczyniło go na powrót panem świata, za jakiego zawsze uchodził. Wciąż wydawał się smutny i zaniepokojony i jakby tego było mało, o nietypowych jak dla niego porach sięgał po brandy. Maska, którą założył na użytek mediów, prysła, zanim jeszcze ostatni wóz transmisyjny zniknął za bramą, a kolejny dzień upłynął mu w apatycznym, letargicznym wręcz nastroju.
– Nie potrafię go zrozumieć – rzekła ze zniecierpliwieniem Ilaria. – Można by pomyśleć, że powinien tryskać humorem, nie posiadać się z radości i odzyskać dawną, władczą naturę. Nigdzie nie czuł się tak dobrze jak za sterem swojej firmy. Sądziłam, że do tej pory wróci już do siebie. Czemu tak się nie stało?
– Ma za sobą sześć wyjątkowo ciężkich tygodni.
– I co z tego. Już po wszystkim. Chyba najwyższy czas, aby trochę się rozerwać. – Wykonała płynny, taneczny gest jedną ręką, a bransolety, jakie na niej nosiła, zabrzęczały metalicznie. – Prawdę mówiąc, cholernie się cieszę, że ona wróciła, ale biorąc pod uwagę stan, w jakim jest teraz tato, równie dobrze mogłoby jej tu nie być.
– Proszę dać mu trochę czasu – powiedziałem łagodnie.
– Chcę, aby znów był taki jak dawniej – rzekła. – Aby był mężczyzną.
Kiedy przy kolacji Alessia oznajmiła, że wybiera się za dzień, dwa do Anglii, wszyscy, włącznie ze mną, byli tymi słowami zdumieni.
– Po co? – spytała otwarcie Ilaria.
– Aby pobyć trochę z Popsy.
Wszyscy oprócz mnie wiedzieli, kim jest Popsy i czemu Alessia chce spędzić z nią trochę czasu, a ja dowiedziałem się tego później. Popsy była wdową, trenerką koni wyścigowych, u której Alessia zwykle mieszkała, przebywając w Anglii.
– Straciłam formę – powiedziała Alessia. – Mam mięśnie jak galareta.
– Przecież tu też są konie – próbował zaprotestować Cenci.
– Tak, ale… tato, chcę wyjechać na pewien czas. Cudownie jest być w domu, lecz… próbowałam wyjechać dziś samochodem za bramę i nie mogłam się opanować… byłam cała rozdygotana… To takie głupie. Chciałam pojechać do fryzjera. Muszę coś zrobić z włosami, są w fatalnym stanie. Ale nie mogłam. Po prostu nie mogłam. Wróciłam do domu i spójrzcie tylko, jak wyglądam, kędziory spadają mi na ramiona. – Próbowała się zaśmiać, ale nikt nie brał jej słów za zabawne.
Читать дальше