Rebus wziął ze sobą wycinek dotyczący hotelu Huntingtower i tak długo przewijał taśmę mikrofilmu, aż dotarł do daty o cztery tygodnie wcześniejszej. Tam, na jednej z wewnętrznych kolumn znalazł notatkę zatytułowaną: „Tajemnicze zniknięcie turystki. Policja nic nie wie”. Kobieta nazywała się Betty-Anne Jesperson, miała trzydzieści osiem lat i była zamężna. Przyjechała jako uczestniczka grupowej wycieczki ze Stanów, odbywającej się pod hasłem „Mistyczna wyżyna Szkocji”. Zamieszczone w gazecie zdjęcie Betty-Anne pochodziło z jej paszportu. Widać na nim było kobietę o nalanej twarzy w okularach w grubej oprawie, z trwałą ondulacją na głowie. Mąż imieniem Garry oświadczył, że żona miała zwyczaj zrywać się wcześnie rano i jeszcze przed śniadaniem chodzić na spacery. Nikt w hotelu nie zauważył jej wyjścia. Przeszukano okolicę hotelu, po czym policja uzbrojona w odbitki jej zdjęcia zabrała się do przeczesywania całego Perth. Kiedy Rebus przewinął taśmę o tydzień do przodu, informacje o prowadzonych poszukiwaniach ograniczały się już tylko do kilku akapitów. Po następnym tygodniu notatka była już jedynie krótką wzmianką złożoną z paru linijek i zainteresowanie całą sprawą rozpływało się w powietrzu równie skutecznie, jak sama Betty-Anne.
Recepcjonistka hotelu wcześniej poinformowała go, że w ciągu pierwszego roku od zniknięcia, Garry Jesperson jeszcze kilkakrotnie pojawiał się w okolicy, a w rocznicę przyjechał nawet na cały miesiąc. Później jednak Garry związał się z kimś i według ostatnich posiadanych przez recepcjonistkę informacji przeniósł się z New Jersey do Baltimore.
Rebus przepisał wszystko do notesu, a potem przez długą chwilę siedział, postukując palcami w zapisaną stroniczkę notatnika. Trwało to tak długo, aż jeden z użytkowników czytelni chrząknął ostrzegawczo, dając do zrozumienia, że zachowuje się zbyt głośno.
Rebus wrócił więc do biurka bibliotekarki i złożył zamówienie na kolejne tytuły prasowe: „Dunfermline Press”, „Glasgow Herald” i „Inverness Courier”. Okazało się, że tylko „Herald” istnieje w postaci mikrofilmu, zaczął więc od niego. Wycinek o laleczce na cmentarzu był z 1982 roku. Pamiętał, że na początku tego właśnie roku Van Morrison nagrał Beautiful Vision . Rebus przyłapał się nagle na tym, że nuci pod nosem temat Dweller on the Treshold , przerwał więc, przypominając sobie, gdzie się znajduje. W 1982 roku był detektywem w stopniu sierżanta i prowadził śledztwa wraz z innym sierżantem nazwiskiem Jack Morton. Obaj pracowali wtedy w komisariacie przy Great London Road, nim jeszcze wybuchł tam pożar. Kiedy wreszcie doniesiono mu mikrofilm z „Heraldem”, niecierpliwie założył go na czytnik i zabrał się do pracy. Dni i tygodnie sunęły przez ekran błękitną smugą. Wszyscy jego ówcześni szefowie z Great London Road albo już nie żyją, albo są na emeryturze. Z żadnym z nich nie utrzymywał kontaktów. A teraz Farmera też już nie ma. I czy mu się to podoba, czy nie, niedługo przyjdzie kolej na niego. Pomyślał, że chyba nie odejdzie cicho i potulnie. Będą go musieli wyrzucać siłą, a on będzie kopał i gryzł…
Lalkę na cmentarzu znaleziono w maju, zaczął więc poszukiwania od początku kwietnia. Oczywiście problem polegał na tym, że Glasgow to duże miasto, więc i przestępstw było w nim więcej niż w Perth. Obawiał się, że nawet jeśli coś takiego było, może to przeoczyć. A czy w ogóle takie sprawy, jak czyjeś zaginięcie, trafiają tu do gazet? Rocznie znikają tysiące ludzi i zdarzają się zniknięcia, których nikt nawet nie zauważa, na przykład bezdomnych lub ludzi samotnych bez rodziny i przyjaciół. W tym kraju mogło się zdarzyć, że czyjś trup siedział w fotelu przy kominku tak długo, że dopiero smród alarmował sąsiadów.
Do końca kwietnia nie znalazł żadnej wzmianki o czyimś zaginięciu, znalazł natomiast sześć przypadków nagłej śmierci, z których dwie dotyczyły kobiet. Jedną z nich zabito nożem po prywatce, a policja przesłuchiwała pewnego mężczyznę. Rebus pomyślał, że zapewne towarzyszącego jej partnera. Wiedział, że w jednym z dalszych numerów znajdzie się informacja, że mężczyznę postawiono w stan oskarżenia i skierowano sprawę do sądu. Druga śmierć dotyczyła utonięcia w jakiejś rzeczce, o której Rebus nigdy wcześniej nie słyszał: White Cart Water. Ciało znaleziono przy jej brzegu na południowych krańcach Rosshal Park. Ofiara nazywała się Hazel Gibbs i miała dwadzieścia dwa lata. Wcześniej opuścił ją mąż, zostawiając z dwójką dzieci. Znajomi zeznali, że spowodowało to u niej depresję i że dzień wcześniej widziano ją pijaną i wałęsające się bez opieki dzieci.
Rebus wyszedł na zewnątrz, wyciągnął komórkę i zadzwonił do Bobby’ego Hogana z wydziału śledczego w Leith.
– Bobby, cześć, tu John. Znasz troszkę Glasgow, prawda?
– Troszkę.
– Słyszałeś kiedyś o White Cart Water?
– Chyba nie.
– A Rosshall Park?
– Przykro mi.
– A znasz tam kogoś na dzikim zachodzie?
– Mogę podzwonić.
– To podzwoń, proszę. – Rebus raz jeszcze powtórzył nazwy i rozłączył się. Zapalił papierosa i stał, zerkając na nowy pub, który niedawno otwarto na przeciwległym rogu. Uznał, że jeden drink mu nie zaszkodzi, potem jednak przypomniał sobie, że ma wizytę u lekarza. Cholera, no więc pan doktor będzie musiał poczekać. Zawsze może się z nim umówić na inny termin. Hogan wciąż nie dzwonił, Rebus wrócił zatem do czytelni i zaczął przeglądać numery z maja 1982 roku. Kiedy zadzwoniła jego komórka, zarówno obsługa, jak i użytkownicy czytelni popatrzyli na niego z nie ukrywanym oburzeniem. Rebus zaklął pod nosem i przytknął telefon do ucha, jednocześnie wstając i ruszając ku wyjściu.
– To ja – odezwał się głos Hogana.
– Mów – szepnął Rebus, już niemal w drzwiach.
– Rosshal Park leży w Pollok, na południowy zachód od centrum. White Cart Water to rzeczka płynąca wzdłuż jego północnej granicy.
Rebusa zamurowało.
– Jesteś tego pewien? – Jego głos już wcale nie przypominał szeptu.
– Tak mi powiedziano.
Rebus zawrócił i usiadł na swym miejscu. Wycinek z „Heralda” leżał pod wycinkiem z „Couriera”. Wyciągnął go i dla pewności raz jeszcze przeczytał.
– Dzięki, Bobby – powiedział i rozłączył się. Wszyscy wokół psykali na niego wściekle, ale on nawet tego nie zauważył. „Kościół potępia bluźniercze wygłupy”. Trumienkę znaleziono na przykościelnym cmentarzu należącym do kościoła przy Potterhill Road.
W dzielnicy Pollok.
– Pewnie nie masz zamiaru się tłumaczyć – powiedziała Gill Templer.
Rebus podjechał na Gayfield Square i poprosił o pięciominutowe spotkanie. Siedzieli w tym samym zagraconym i zapyziałym biurze.
– Kiedy po to tu właśnie przyjechałem – oświadczył Rebus. Przyłożył sobie dłoń do czoła. Czuł, że twarz mu płonie.
– Miałeś być dziś u lekarza.
– Ale coś się wydarzyło. Chryste, wprost nie uwierzysz.
Gill postukała palcem w gazetę rozłożoną na biurku.
– A wiesz może, skąd ten Steve Holly się o tym dowiedział?
Rebus obrócił gazetę ku sobie. Najwyraźniej Holly pisał to w pośpiechu, ale udało mu się sklecić wiadomość, w której zmieścił trumienki z Arthur’s Seat, powołał się na „opinię miejscowego eksperta z Muzeum Szkocji”, wspomniał o trumience z Kaskad i o „krążących plotkach, że są jeszcze inne trumienki”.
– O co mu chodzi z tymi „innymi trumienkami”? – spytała Gill.
– To ci właśnie próbuję powiedzieć.
Читать дальше