Zaczął od odfajkowania wszystkich zdjęć z wypadku na moście. Dość szybko stwierdził, że album Henrika ze stu osiemdziesięcioma dokumentami nie był kompletny. Osoba wywołująca zdjęcia – może sam Nylund – odrzuciła mniej więcej trzydzieści, ponieważ albo były nieostre, albo tak słabej jakości, że nie nadawały się do publikacji.
Mikael wyłączył redakcyjny komputer i podłączył skaner do swojego iBooka. Zeskanowanie niewykorzystanych przez Nylunda fotografii zajęło mu dwie godziny.
Jedna z nich natychmiast wzbudziła jego zainteresowanie. Gdzieś między 15.10 a 15.15, czyli dokładnie wtedy, gdy zniknęła Harriet, ktoś otworzył okno w jej pokoju. Henrik na próżno usiłował ustalić, kim był ten ktoś. Zupełnie nieoczekiwanie Mikael miał przed oczami zdjęcie zrobione właśnie w momencie otwierania okna. Widział sylwetkę i zamazane zarysy twarzy. Postanowił jednak poczekać z analizą obrazu do momentu, kiedy będzie miał wszystkie fotografie w komputerze.
Przez kolejne godziny przyglądał się fotografiom z obchodów Dnia Dziecka. Nylund zużył sześć rolek filmu, co oznacza, że zrobił ponad dwieście zdjęć. Niekończący się sznur dzieci z balonami. Dorośli. Uliczne mrowie ludzi ze sprzedawcami kiełbasek, uczestnikami pochodu i miejscowym artystą na scenie. Rozdzielanie jakichś nagród.
Mikael w końcu postanowił zeskanować cały zbiór. Po sześciu godzinach był właścicielem folderu zawierającego dziewięćdziesiąt zdjęć. Wiedział, że musi tu przyjść ponownie. O dziewiątej wieczorem zadzwonił do Mai Blomberg, podziękował i pojechał do domu na wyspie.
Wrócił w niedzielę o dziewiątej rano. Gdy Maja Blomberg wpuściła go do środka, redakcja ciągle świeciła pustkami. Mikael nie zwrócił uwagi, że właśnie była niedziela, Zielone Świątki, i że kolejne wydanie „Hedestads-Kuriren" zaplanowano dopiero we wtorek. Usiadł przy tym samym stole i poświęcił cały dzień na skanowanie. O szóstej wieczorem pozostało mu około czterdzieści fotografii z obchodów Dnia Dziecka. Przejrzawszy negatywy, Mikael stwierdził, że nie interesują go portrety słodkich dziecięcych twarzyczek czy występującego na scenie artysty. Skoncentrował się na życiu ulicznym i zbiorowiskach ludzi.
MIKAEL SPĘDZIŁ drugi dzień Zielonych Świątek na dokładnym badaniu zdobytego materiału. Dokonał dwóch odkryć. Pierwsze wprawiło go w konsternację. Drugie przyprawiło o szybsze bicie serca.
Odkrycie numer jeden to twarz w oknie Harriet. Zdjęcie było lekko poruszone i dlatego nie znalazło się w pierwotnym zbiorze. Stojący na kościelnym wzniesieniu fotograf celował w most; dom Vangera stanowił tylko tło. Mikael wyciął ze zdjęcia interesujące go okno i eksperymentując z kontrastem i ostrością, próbował uzyskać najlepszą jakość.
W rezultacie powstał ziarnisty obraz o minimalnym poziomie szarości, przedstawiający prostokątne okno, firankę, fragment ramienia i zamazany półksiężyc twarzy w głębi pokoju.
Od razu stwierdził, że to nie jest twarz kruczowłosej Harriet, tylko kogoś o zdecydowanie jaśniejszych kolorach.
Rozróżniał ciemniejsze partie w miejscu oczu, nosa i ust, ale nie potrafił ustalić dokładnych rysów. Był jednak pewien, że to kobieta; jaśniejsza otoczka twarzy sugerowała opadającą na ramiona gęstwinę włosów.
Kierując się wysokością okna, Mikael oszacował wzrost kobiety na sto siedemdziesiąt centymetrów. Miała na sobie jasne ubranie. Oglądając inne zdjęcia z wypadku na moście, stwierdził, że stworzony przez niego rysopis odpowiada dosyć dokładnie dwudziestoletniej Cecilii Vanger.
KURT NYLUND zrobił osiemnaście zdjęć z okna sklepu z konfekcją męską w Hedestad. Na siedemnastu z nich widniała Harriet.
Przybyła z koleżankami na Jarnvagsgatan właśnie wtedy, gdy Nylund zaczął fotografować. Mikael ocenił, że cała sesja trwała ponad pięć minut. Na pierwszym zdjęciu dziewczyny wchodziły w kadr. Na zdjęciach od drugiego do siódmego stały na ulicy, przyglądając się korowodowi. Na następnych przesunęły się około sześciu metrów w lewo. Na ostatniej fotografii, być może zrobionej trochę później, grupy dziewcząt już nie było.
Mikael wyciął postać Harriet i zajął się obróbką całej serii fotografii, dążąc do uzyskania jak najlepszego kontrastu. Zapisawszy dokumenty w osobnym folderze, otworzył program Graphic Converter i wcisnął komendę „pokaż zdjęcia". Obejrzał urywany niemy film, w którym klatki zmieniały się co dwie sekundy.
Harriet przybywa, ujęcie z profilu. Zatrzymuje się, spogląda wzdłuż ulicy. Odwraca głowę, patrzy w drugą stronę. Otwiera usta, by powiedzieć coś koleżance. Śmieje się. Dotyka ucha lewą ręką. Uśmiecha się. Nagle wygląda na zaskoczoną, twarz zwrócona mniej więcej pod kątem dwudziestu stopni w lewo. Otwiera szeroko oczy, uśmiech zamiera. Usta zamieniają się w wąską kreskę. Skoncentrowane spojrzenie. Z twarzy można wyczytać… co? Smutek? Szok? Wściekłość? Harriet spuszcza oczy. Znika.
Mikael raz za razem odtwarzał filmik, który z całą wyrazistością potwierdzał sformułowaną przez niego teorię. Coś musiało wydarzyć się na Jarnvagsgatan. To oczywiste.
Dziewczyna dostrzega coś lub kogoś po drugiej stronie ulicy. Przeżywa szok. Kontaktuje się z Henrikiem Vangerem, ale nie udaje się jej porozmawiać z nim na osobności. Następnie znika bez śladu.
Tego dnia coś musiało się wydarzyć. Fotografie nie wyjaśniały, co.
WE WTOREK O DRUGIEJ nad ranem Mikael zaparzył kawę, przygotował kanapkę i usiadł na kuchennej ławie. Czuł się jednocześnie osowiały i podniecony. Wbrew własnym oczekiwaniom znalazł nowy materiał dowodowy. Problem polegał jednak na tym, że o ile materiał rzucał nowe światło na przebieg wydarzeń, o tyle nie zbliżał do rozwiązania zagadki.
Mikael zastanawiał się usilnie nad rolą, jaką w tym dramacie odegrała Cecilia. Henrik Vanger bezpardonowo ustalił rozkład dnia wszystkich zamieszanych w sprawę osób, Cecilia nie była wyjątkiem. W 1966 roku mieszkała w Uppsali, ale przyjechała do Hedestad dwa dni przed feralną sobotą. Zajęła pokój gościnny u Isabelli Vanger. Możliwe, że widziała Harriet wczesnym rankiem, ale nie zamieniła z nią ani słowa. Później pojechała załatwić kilka spraw w mieście. Nie spotkała tam Harriet i wróciła na wyspę około pierwszej, mniej więcej w tym czasie, kiedy Kurt Nylund fotografował korowód na Jarnvagsgatan. Przebrała się i około drugiej zaczęła pomagać przy nakrywaniu do obiadu.
Nie miała zbyt mocnego alibi. Nie potrafiła powiedzieć, o której dokładnie godzinie co robiła, a zwłaszcza o której wróciła na wyspę, ale nigdy nie znaleziono dowodów na to, że nie mówiła prawdy. Cecilia należała do najbardziej lubianych przez Henrika osób w rodzinie. Poza tym była kochanką Mikaela, co nie ułatwiało mu obiektywnego spojrzenia na sprawę, a już zupełnie uniemożliwiało wyobrażenie sobie jej w roli mordercy.
A przecież to odrzucone zdjęcie sugerowało, że Cecilia kłamała, twierdząc, że nigdy nie była w pokoju Harriet. Mikael bił się z myślami.
A jeżeli wtedy skłamała, to co jeszcze zataiła?
Mikael podsumował swoją wiedzę o Cecilii. Skryta i bez wątpienia naznaczona doświadczeniem kobieta, co w praktyce oznaczało, że żyła samotnie, brakowało jej seksu i trudno jej było nawiązywać bliskie relacje. Trzymała innych na dystans, a gdy wyjątkowo poszła na całość, rzuciła się na Mikaela – obcego, przelotnego ptaka. Zerwała z nim, ponieważ nie mogła żyć ze świadomością, że nagle mógłby zniknąć z jej życia. Mikael miał wrażenie, że dokładnie z tego samego powodu odważyła się z nim związać. Ponieważ był tu tymczasowo, nie musiała się obawiać, że w jakiś dramatyczny sposób odmieni jej życie. Zakończył to psychologizowanie głębokim westchnieniem.
Читать дальше