Miałem wrażenie, jakby od tamtego czasu upłynęło kilka nocy. Przed oczami stanął mi widok Justine ubierającej się tego ranka, gdy wpadł do mnie North Anderson.
– Nie, wróciła już do Brazylii. Ja też bym tam był, gdybym nie dał się namówić na sprawę Bishopa. Pamiętasz, zabójstwo dziecka w Nantucket.
– Oczywiście. Chłopak z Rosji. Będzie się starał o uznanie za niepoczytalnego?
– Nie sądzę. Twierdzi, że tego nie zrobił.
Uśmiechnął się.
– A co miałby powiedzieć? Ma adwokata?
– Nic o tym nie wiem.
– Szepnij za mną słówko, jeśli będziesz miał okazję.
– Dwa dni temu byłeś pewny, że chłopak jest winny.
– Co z tego? I tak będzie potrzebował adwokata. Przydałoby mi się trochę kasy. Moi klienci nie są miliarderami.
Mario przyniósł mi kawę. Upiłem łyk, a następnie wycyganiłem od Rossettiego papierosa, zapaliłem go i mocno się zaciągnąłem.
– Możesz mi powiedzieć, co wiesz o tej sprawie? – zapytał.
Rossetti wygląda osobliwie, ale jest niezwykle bystry. Ucieszyłem się, że mam okazję porozmawiać z nim o informacjach, które zebrałem w sprawie Bishopa.
– Dogrzebałem się, że Darwin Bishop, ojciec chłopaka, był oskarżony o przemoc w rodzinie. Pobił swoją pierwszą żonę. Naruszył również wydany przez sąd zakaz zbliżania się do niej.
– Żartujesz?
Pokazałem mu wydruk.
– Masz, to wszystko publicznie dostępne dane.
– W takim razie pokornie wycofuję swoją poprzednią opinię.
– Na temat?
– Tego chłopaka z Rosji. Niniejszym uchylam wyrok skazujący.
– Dlaczego?
– Bo aż do odwołania winnym obwołuję ojca, doktorku. Nie obchodzi mnie, ile kotów udusił ten chłopak albo ile razy zsikał się do łóżka.
– Ale na jakiej podstawie tak twierdzisz?
Rossetti uniósł ręce jak dyrygent.
– Jakbyś tego nie wiedział. Mężczyźni, którzy biją kobiety, są inni niż my, prawda? Są stuknięci. Nie mają uczuć. Poza tym każdy, kto jest tak bezczelny, by lekceważyć sobie zakaz sądu, za co może na rok lub więcej trafić do więzienia, także jest inny. Ktoś taki nie rozumie, że wszystko ma granice, że gdzieś się kończy jego życie, a zaczyna życie innych. – Wziął do ręki filiżankę kawy. – Gdyby to któryś z nas miał zakaz zbliżania się, trzymałby się dobre dwanaście mil od strefy zagrożenia. Nie igra się z wymiarem sprawiedliwości, kiedy ucapił cię za kark. – Umilkł i łyknął kawy. – Dodaj jedno do drugiego i mamy okrutną zbrodnię w domu, w którym ojciec znęca się nad rodziną i lekceważy prawo. Stawiam dziesięć do jednego, że to on ją popełnił.
– Nie każdy ojciec znęcający się nad rodziną posuwa się do morderstwa.
– Dlatego mówię dziesięć do jednego, a nie milion do jednego. Gdyby to było takie oczywiste, policja nie potrzebowałaby twojej pomocy. Ta pieprzona komenda kupiłaby sobie nowy radiowóz, zamiast tracić forsę na twoje honorarium.
– W noc zabójstwa dziecka w domu było pięć osób: Darwin Bishop, jego żona Julia, ich dwóch synów, Billy i Garret, oraz niania Claire Buckley. Prokurator okręgowy chce aresztować Billy’ego i oskarżyć go o morderstwo. Jak myślisz, ma duże szansę na wyrok skazujący?
– Spore, jeśli będzie miał zeznanie ojca.
– Ale stary odmawia zeznań. Twierdzi, że zrobi wszystko, by wybronić Billy’ego od więzienia.
– Jakie to szlachetne z jego strony. A co zrobi, gdy zostanie wezwany na świadka? Chcesz wiedzieć, co myślę? Nagle przypomni sobie o jakimś ważnym wydarzeniu z tamtej nocy, które bardzo obciąża Billy’ego. Może nawet odegra całą scenę, że niby nie chciał, lecz musiał to powiedzieć. – Rossetti pokiwał głową. – Ale przypatruj mu się. Nie uroni jednej łzy. Chyba że facet jest lepszy, niż myślę.
– Będę miał oczy szeroko otwarte.
– Radzę ci postarać się o jeszcze jedną parę z tyłu głowy.
– Co chcesz przez to powiedzieć?
– Grasz teraz w ekstraklasie. Bishop jest miliarderem. Nie wiem, czy w pełni zdajesz sobie sprawę, co to znaczy. Facet ma tysiąc milionów dolarów. To mu daje takie możliwości, o jakich ci się nie śniło. Ma na zawołanie policjantów, polityków i sędziów. Ma potężnych przyjaciół wśród inwestorów, którzy liczą, że nadal będzie dla nich zarabiał pieniądze. Grożąc jemu, grozisz im. Mogą się do ciebie dobrać na tysiąc różnych sposobów. Jesteś spisany na straty.
– Byłem już przyparty do muru – oświadczyłem. O dziwo wcale nie miałem na myśli sprawy, po której rzuciłem pracę z przestępcami, i tej strasznej nocy, kiedy poszedłem na piąte piętro Lynn State Hospital do Trevora Lucasa i zakładników, których ten szaleniec okaleczał. Myślałem o własnym dzieciństwie na trzecim piętrze kamienicy w Lynn, gdy sam byłem zakładnikiem, nad którym znęcał się ojciec alkoholik. To skojarzenie wzbudziło we mnie niepokój. Musiałem się zastanowić, czy moje podejrzenia wobec Darwina Bishopa nie wynikają z urazy, którą czułem do ojca.
Rossetti wydmuchnął następną długą strugę dymu.
– Nie zrozum mnie źle. Wiem, że potrafisz się o siebie zatroszczyć, Franko. Tyle że dotąd nigdy nie miałeś takiego przeciwnika jak Darwin Bishop. Jeśli tak nie uważasz, to ma on nad tobą jeszcze jeden punkt przewagi.
Wziąłem głęboki oddech.
– Będę się oglądał za siebie. – Po roku spędzonym z dala od spraw kryminalnych wystarczyło czterdzieści osiem godzin w tym biznesie, żebym znowu poczuł się zagrożony. Ale nie miałem zamiaru wywieszać białej flagi. – Jeśli ten chłopak nie jest winny, nie pójdzie na resztę życia do pudła. Nie dopuszczę do tego.
– Widzę, że traktujesz tę sprawę bardzo osobiście – zauważył Rossetti.
– Owszem.
– Chcesz posłuchać, gdzie powinieneś poszukać prawdziwego Darwina Bishopa?
– Wal.
– W Rosji. Tam jest teraz Dziki Zachód. Jeśli Bishopowi udało się legalnie zaadoptować tego chłopaka, to znaczy, że zadaje się tam z bardzo mocnymi facetami.
– Wybudował i sprzedał dwie firmy w Rosji.
– No to musiał się tam paprać w wielu brudach. Mogę zadzwonić do swojego kumpla Wiktora Gołowa, który kieruje rafinerią pod Sankt Petersburgiem. Wiktor zna na wylot tamtejszy świat biznesu.
– Jestem ci winny kawę. – Dopiłem swoją i położyłem na barze dziesięć dolarów, żeby zapłacić również za Rossettiego. – Dziś ja stawiam. – Odwróciłem się, żeby odejść.
Rossetti złapał mnie za ramię.
– Dzięki, ale obiecaj mi, że będziesz na siebie uważał, Frank. – Na jego twarzy malowała się głęboka powaga.
Kiwnąłem głową.
– Wkrótce się odezwę. Zadzwoń, jak się czegoś dowiesz od swojego przyjaciela Wiktora.
Ruszyłem z powrotem przez most na Meridian Street i zjechałem na lewo w Spruce. Miałem zamiar skręcić w Winnisimmet i wrócić do domu, ale wiedziałem, że tam czeka mnie przewracanie się w łóżku z boku na bok. Przejechałem na wprost przez targ w Chelsea i skierowałem się w stronę motelu Sir Galahad.
W tym zbudowanym z pustaków budynku, który otaczały hurtownie warzywnicze, mieścił się lokal ze striptizem. Tamtejsze dziewczyny nie nosiły wymyślnych strojów i nawet nie próbowały kłamać, że są studentkami. Nikt zresztą nie udawał, że jest to klub dla dżentelmenów.
Kiedy zajmowałem się sprawami kryminalnymi, byłem namiętnym bywalcem Sir Galahada. Mogłem tam poznać nagą prawdę o życiu, żeby móc się wczuć w zazdrość, nienawiść i inne emocje, które wyzwalają w ludziach agresję.
Wpadałem tam również na drinka. I to o nim właśnie myślałem, gdy parkowałem swojego pikapa przed budynkiem. Przez chwilę siedziałem nieruchomo, wpatrując się w błyskający w ciemności różowy neon przedstawiający tancerkę. Wspominałem, jak życie na granicy człowieczeństwa zmuszało mnie do sięgania po szkocką, kokainę, a częściej i jedno, i drugie. Teraz widziałem, jaka to była porąbana strategia – pozwalać, żeby codziennie rosły odsetki od mojego bólu.
Читать дальше