– To, że pan odszedł od żony, nie wywołało choroby córki.
Nie odwrócił się, nawet nie spojrzał w lusterko.
– Tak pan sądzi? – powiedział to tak, jakby się modlił, żeby to była prawda.
– Widzę, że się pan tym zadręcza. Martwi się pan o córkę.
Westchnął.
– Powinienem był z nimi zostać – mruknął bardziej do siebie niż do mnie.
Może tak, a może pogorszyłoby to tylko sprawę. Mogłem jedynie być pewien tego, że człowiek, którego znałem zaledwie od piętnastu minut, cierpiał tak bardzo, że udzielał mi się jego ból.
– Opuścił pan żonę i córkę, bo się pan zakochał. To znaczy, że działał pan z porywu serca. Zachował się pan uczciwie wobec siebie. Nie wiem, co sprawiło, że Dorota utraciła władzę nad swoimi emocjami, ale na pewno nie to.
– Mówi to pan z taką pewnością…
– Wykonuję tę pracę od bardzo dawna. – Nachyliłem się do niego. – Wiem, co mówię.
Wyraźnie się odprężył.
– Zobaczę się z nimi w następnym miesiącu. Za pięć tygodni.
Opadłem z powrotem na siedzenie.
– W porządku.
Żaden z nas już się nie odezwał, póki nie zatrzymaliśmy się na Beaver przed numerem 25. Wysiadłem z taksówki i podszedłem do okna z przodu, żeby zapłacić Puzickowi.
– Na koszt firmy – oświadczył.
Taksometr wybił jedenaście dolarów i trzydzieści centów. W ręku trzymałem dwudziestkę.
– Nie musi pan tego robić.
– Nie muszę. Pan też nie musiał. Jesteśmy kwita.
Pojechałem windą na siódme piętro do Archiwum Akt Sądowych, gdzie dwóch urzędników usiłowało się uporać z kilkunastoosobową kolejką. Musiałem czekać niemal godzinę, nim przyszła moja kolej. Kiedy stanąłem przy ladzie, bardzo młoda Azjatka z poważnym wyrazem twarzy i wielkimi okrągłymi srebrnymi kolczykami w uszach poinformowała mnie, że za sprawdzenie w bazie danych kryminalnej przeszłości Darwina Bishopa muszę zapłacić szesnaście dolarów. Wydruk będzie zawierał numer sprawy i postanowienie, jakie zapadło w każdej ze spraw, które wytoczono Bishopowi od połowy lat siedemdziesiątych. Nie miałem nic przeciwko płaceniu, ale mina mi zrzedła, gdy urzędniczka poinformowała mnie, że po wydruk mam przyjść następnego dnia.
– Współpracuję z policją nad pewną sprawą – oświadczyłem. – Te dane są mi potrzebne na dzisiaj. Naprawdę.
– Jest pan policjantem? – zapytała z niedowierzaniem.
– Psychiatrą – odparłem. – Ale pracuję dla policji nad sprawą dotyczącą rodziny Darwina Bishopa.
– Psychiatrą. Nie może być. – Niemal się uśmiechnęła. – Nie wygląda pan na psychiatrę.
– Już mi to mówiono – odparłem zgodnie. – Wiele razy. – Wyciągnąłem portfel i pokazałem swoją licencję lekarską.
– Tu jest napisane Massachusetts – oświadczyła, wskazując na dokument.
– Bo tam mam gabinet, ale biorę też sprawy z innych stanów.
Tę jedną sprawę – upomniał mnie mój głos wewnętrzny. – Ta jedna sprawa i na tym koniec.
W duchu przyznałem mu rację. Psychiatria sądowa kosztowała mnie niemal utratę zmysłów. Nie chciałem już więcej ryzykować.
Urzędniczka spojrzała na mnie, jakby chciała sprawdzić, czy jestem z nią szczery, po czym potrząsnęła głową.
– Jeśli pan kłamie, to jest pan bardzo dobrym kłamcą. – Odwróciła się i zniknęła za przepierzeniem. Dziesięć minut później wróciła z wydrukiem komputerowym. Złożyła go i wsunęła do koperty. Podała mi ją, ale zanim zdążyłem ją od niej odebrać, cofnęła rękę.
– Robimy to niezwykle rzadko – oznajmiła. – Niezależnie od tego, kto nas prosi.
– Doceniam pani uprzejmość.
Oddała mi kopertę.
Wyszedłem z biura, usiadłem na pobliskiej ławce, wyciągnąłem wydruk i zacząłem czytać.
Wyciąg z archiwum sądowego wg stanu na 24/06/2002
Strona 1/1
Nazwisko, imię: Bishop, Darwin G. Data ur.: 11/05/1948
Miejsce ur.: Brooklyn Nr akt: 507950C0
Płeć: M Nr ub. społ: 013-42-1057 Matka: Norma Erickson Ojciec: Thomas
Miejsce zamieszkania: Park Avenue 240
Przynależność etniczna: Biały
Inne używane nazwiska: Brak
Data: 22/05/95 Manhattan Nr sprawy: 6656 CR952387
Wydział Kryminalny
Przestępstwo: Spowodowanie zagrożenia życia i bezpieczeństwa
Decyzja sądu: Oskarżenie oddalone
Data: 22/05/95 Manhattan Nr sprawy: 6656 CR952388
Wydział Kryminalny
Przestępstwo: Prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu
Decyzja sądu: Oskarżenie oddalone
Data: 06/09/81 Manhattan Nr sprawy: 7513 CR811116
Wydział Kryminalny
Przestępstwo: Przemoc w rodzinie
Decyzja sądu: Skazany (zwolniony warunkowo)
Data: 23/07/80 Manhattan Nr sprawy: 4912 CR800034
Wydział Kryminalny
Przestępstwo: Złamanie zakazu zbliżania się do żony (Ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie)
Decyzja sądu: Skazany (zwolniony warunkowo)
To, co przeczytałem, nie nastroiło mnie optymistycznie. Sprawa z 1981 roku najprawdopodobniej dotyczyła pobicia przez Bishopa pierwszej żony, Lauren. Co nastąpiło po innym niepokojącym zdarzeniu, z 1980 roku, które musiało być na tyle poważne, że sąd zakazał Bishopowi zbliżać się do żony – który to zakaz w tym samym roku Bishop złamał. To by było na tyle, jeśli chodzi o wypowiedź „Nigdy nie miałem lepszej przyjaciółki”, której udzielił dziennikarzowi magazynu „New York” zapytany, dlaczego rozwiódł się z Lauren.
Mimo poważania, jakim się cieszył na Manhattanie i w Nantucket, Bishop zaczynał mi wyglądać na zwykłego alkoholika i gościa maltretującego rodzinę – kombinacja, którą aż za dobrze poznałem na własnej skórze. Myśl, że bił Billy’ego lub zamordował małą Brooke, stawała się coraz mniej nieprawdopodobna.
Zadzwoniłem z holu na komórkę Andersona. Odezwał się natychmiast.
– Właśnie przejrzałem w archiwum sądowym Nowego Jorku wyciąg z akt Bishopa.
– Jaki wyciąg?
– Znalazłem artykuł, którego autor wspomina, że na początku lat osiemdziesiątych Bishop miał sprawę o pobicie. Poprosiłem więc o wszystkie dane dotyczące jego karalności.
– I co?
– Niedobrze. W 1981 roku został skazany za znęcanie się nad żoną. Rok wcześniej naruszył zakaz sądowy zbliżania się do niej. Do tego w połowie lat dziewięćdziesiątych oskarżono go o niebezpieczną jazdę i prowadzenie po pijanemu. Z pomocą F. Lee Baileya załatwił sobie oddalenie zarzutów.
– To stawia Bishopa w zupełnie nowym świetle – zauważył Anderson. – A co z Billym? Wyciągnąłeś coś od niego?
– Twierdzi, że jest niewinny.
– A co ty o tym myślisz?
– Nie wiem. Billy utrzymuje, że był bity przez ojca. Potwierdzają to rany, w których ma całe plecy. Poza tym uważa, że to Bishop zabił dziewczynkę. Podsunął nawet motyw. Według niego Bishop nigdy nie chciał bliźniaczek. Namawiał Julię do aborcji. Kłócili się o to całymi nocami. Ale ona nie ustąpiła.
– A Bishop przywykł do tego, że zawsze stawia na swoim.
– Właśnie. – Wziąłem głęboki oddech. – Nie zapominajmy jednak, że Billy nie jest świętoszkiem. Jest socjopatą niezależnie od tego, czy zamordował Brooke, czy nie. Może kłamać, oskarżając ojca o niechęć do dziewczynek. A rany, które mi pokazał, mógł zadać sobie sam.
– Sprawa się coraz bardziej komplikuje. Jest jeszcze jedno.
– Co takiego?
– Mój przyjaciel Sal Ferraro, prywatny detektyw z Brooklynu, powęszył trochę dla mnie. Okazało się, że praca Claire Buckley wykracza poza tradycyjnie rozumiane obowiązki niani. Tylko w tym roku jeździła z Darwinem Bishopem do San Francisco, Chicago, Palm Beach, Londynu i Buenos Aires. Żaden inny członek rodziny nie miał w tym czasie zarezerwowanego miejsca na lot którąś z dużych linii lotniczych.
Читать дальше