Nadal kreśliła strzałki i prostokąty, kiedy zadźwięczał telefon. Podniosła gwałtownie głowę i wbiła wzrok w aparat stojący na dywanie, ale nie śmiała podnieść słuchawki. Kto to może dzwonić o wpół do czwartej nad ranem? Żadna ewentualność nie brzmiała uspokajająco, a telefon zdążył się odezwać jeszcze cztery razy, nim się ruszyła. Podeszła do niego powoli, ciągle niezdecydowana, gdy nagle zdała sobie sprawę, że jeśli się nie dowie, kto telefonuje, będzie jeszcze gorzej. Całą resztę nocy spędzi pełna trwogi na sofie, gapiąc się w aparat w nadziei, że znów zadźwięczy…
Mowy nie ma. Rzuciła się naprzód niemal z wściekłością.
– Halo?!
Westchnienie ulgi, jakie wyrwało jej się z gardła, musiał dosłyszeć nawet Muńoz, który przestał na chwilę się tłumaczyć i zapytał, czy dobrze się czuje. Bardzo mu przykro, że niepokoi ją o tej porze, ale uznał, że warto ją zbudzić. Sam był dosyć podniecony, dlatego się ośmiela. Co? Tak, oczywiście. Właśnie pięć minut temu… Proszę pani…? Jest pani tam? Mówi, że już można z całą pewnością dowieść, która bierka zbiła białego skoczka.
Białe i czarne bierki symbolizowały jakby manichejską
walkę między światłem a ciemnością,
między dobrem a ziem, toczącą się w duszy
człowieka.
Garri Kasparow, Autobiografia ,
– Ciągle o tym myślałem, nie mogłem zasnąć… Nagle dotarło do mnie, że analizuję jedyne możliwe zagranie. – Muńoz wyjął kieszonkowe szachy na stół. Obok położył pomięty i upstrzony notatkami szkic. – Ale jeszcze wtedy nie mogłem w to uwierzyć. Przez godzinę sprawdzałem co i rusz od początku, w tę i we w tę.
Siedzieli w całodobowym drugstorze, przy stoliku koło dużej szyby, przez którą rozciągał się widok na ogromną, pustą aleję. W lokalu było niewielu gości: paru aktorów z pobliskiego teatru i z pół tuzina nocnych marków płci obojga. Koło elektronicznie zamykanych drzwi stał ochroniarz w uniformie paramilitarnym i ziewał, spoglądając na zegarek.
– Niech pani popatrzy. – Szachista pokazywał szkic, a następnie niewielką planszę. – Przedtem odtworzyliśmy ostatni ruch czarnego hetmana, który przeszedł z b2 na c2, ale nie wiedzieliśmy, jakie posunięcie białych go do tego zmusiło… Pamięta pani? Rozpatrując zagrożenie ze strony białych wież, uznaliśmy, że wieża stojąca na b5 mogła przybyć z dowolnego kwadratu w rzędzie 5. Ale to jeszcze nie tłumaczy ucieczki hetmana, bo szachowałaby go wcześniej druga biała wieża na b6… Powiedzieliśmy, że pierwsza wieża mogła zbić jakąś bierkę na b5. Ale jaką? Tu się zatrzymaliśmy.
– No i jaką ostatecznie? – Julia uważnie wpatrywała się w szachownicę. Ten geometryczny biało-czarny wzór nie stanowił już dla niej ziemi nieznanej, był teraz całkiem znajomym terenem. – Mówił pan, że zastanowi się nad tymi, co już wypadły z gry…
– Tak zrobiłem. Zbadałem każdą zbitą bierkę i doszedłem do zdumiewającego wniosku:
– …Kogo mogła zbić wieża na b5?… – Muńoz patrzył na szachownicę bezsennymi oczyma, jakby faktycznie nadal nie znał odpowiedzi. – Nie czarnego skoczka, bo obydwa są jeszcze w grze… Nie gońca, bo b5 jest polem białym, a czarny goniec białopolowy dotychczas nie ruszył się z miejsca. Stoi na c8 zablokowany przez dwa piony, które też nie wzięły dotąd udziału w partii.
– Może czarnego pionka – podsunęła Julia.
Muńoz pokręcił głową.
– Wykluczenie tej możliwości zabrało mi więcej czasu, bo posterunki pionów są w tej partii bardzo zagmatwane. Ale nie mógł to być żaden czarny pion, bo ten, który stoi na a5, pochodzi z pola c7. Wie pani, że piony biją po przekątnej, zatem ten przypuszczalnie zbił dwie białe bierki na b6 i a5… Pozostałe cztery czarne piony ewidentnie zostały zbite daleko od tego miejsca. Nigdy w życiu nie mogłyby zajść na b5.
– Czyli że chodzi o czarną wieżę, bo tylko ona jeszcze stoi poza planszą… Biała wieża zbiła ją na b5.
– Niemożliwe. Z układu bierek wokół pola a8 wynika, że czarna wieża została zbita właśnie tam, w swoim pierwotnym położeniu, zanim zdołała się ruszyć. Została zbita przez białego skoczka, chociaż to już nie ma takiego znaczenia…
Zdezorientowana Julia podniosła oczy znad szachownicy.
– Nie dociera do mnie… To wyklucza wszystkie czarne bierki. Co w takim razie zbiła biała wieża na b5?
Muńoz uśmiechnął się lekko, ale bez zarozumialstwa. Bawiło go albo pytanie zadane przez Julię, albo odpowiedź, którą przyszykował.
– Tak naprawdę niczego. Nie, niech pani tak na mnie nie patrzy. Pani malarz van Huys był też mistrzem w podsuwaniu fałszywych tropów… Bo nikt niczego nie zbił na b5. – Skrzyżowawszy ramiona, pochylił się nad małą szachownicą i zamilkł. Po chwili podniósł wzrok na Julię i dotknął palcem czarnego hetmana. – Skoro ostatnim ruchem białych nie był szach hetmanowi wykonany przez wieżę, to oznacza, że do tego szacha doszło przez odkrycie wieży przez inną białą bierkę… Chodzi mi o bierkę, która stała na b4 albo b3. Van Huys musiał mieć niezły ubaw, wiedząc, że tymi dwiema zwodniczymi wieżami płata sporego figla komuś, kto będzie próbował rozwiązać zagadkę.
Julia skinęła powoli głową. Jedno proste zdanie Muńoza wystarczyło, by zakątek szachownicy, który do niedawna zionął statyczną nudą, teraz oferował nieskończone możliwości. Ten facet z jakąś niezwykłą magią prowadził innych przez zawiły, biało-czarny labirynt pełen ukrytych kluczy. Tak jakby posługiwał się siecią niewidocznych połączeń pod planszą, ukazującą niemożliwe, nieoczekiwane kombinacje, które stawały się ciałem, gdy tylko o nich wspomniał, i ujawniały się widzom w całej okazałości, jakby naprawdę trudno ich było przedtem nie dostrzec.
– Rozumiem – odparła po paru sekundach. – Biała bierka chroniła czarną damę przed wieżą. A kiedy ruszyła się z linii strzału, dama znalazła się w szachu.
– Właśnie.
– A co to była za bierka?
– Może sama pani sprawdzi?
– Biały pionek?
– Nie. Jeden został zbity na a5 albo b6, drugi dużo dalej od tego rejonu. Pozostałe też nie mogły tego zrobić.
– No to nic mi nie przychodzi do głowy.
– Niech pani uważnie popatrzy na szachownicę. Mogłem od razu pani powiedzieć, ale pozbawiłbym panią przyjemności, na którą chyba pani zasłużyła… Niech się pani spokojnie zastanowi. – Pokazał barek, wyludnioną ulicę, filiżanki z kawą na stoliku. – Nigdzie się nie spieszymy.
Julia zagłębiła się w szachownicy. Po jakimś czasie, nie odrywając od niej wzroku, wyciągnęła papierosa i uśmiechnęła się nieznacznie.
– Chyba mam – oznajmiła czujnie.
– Słucham.
– Goniec, który chodzi po białych polach, stoi nietknięty na f1 i nie miał czasu, żeby przejść z b3, a z b4 nie mógł, bo to jest pole czarne… – Zerknęła na Muńoza, szukając akceptacji, po czym kontynuowała: – To znaczy potrzebowałby co najmniej – policzyła przesuwając palcem nad szachownicą – trzech ruchów, żeby dostać się z b3 na swoje obecne miejsce… Czyli że to nie biały goniec umożliwił wieży szach czarnej damie. Dobrze kombinuję?
– Świetnie. Proszę dalej.
– Nie mogła też zrobić tego biała królowa, która teraz stoi na e1. Ani biały król… Natomiast biały goniec chodzący po czarnych kwadratach, który już został zbity, nie mógł stać na b3.
Читать дальше