Gdy ponownie rusza w drogę i dochodzi do okna, gasnące słońce jest już tylko czerwoną plamą na horyzoncie, co pierzcha przed ołowianymi chmurami nadciągającymi z północy. U stóp wzgórza widać szerokie szare jezioro połyskujące stalowymi falami. Kobieta opiera suche, kościste dłonie na kamiennym parapecie – okno zwieńczone jest ostrym lukiem, wspomnienia powracają bez zmiłowania – i czuje, jak chłód przepływa z muru wzdłuż jej ramion i zbliża się powoli, niebezpiecznie ku umęczonemu sercu. Nagły kaszel wstrząsa jej kruchym ciałem, zniszczonym przez wilgotne zimy, zmaltretowanym wskutek zamknięcia, samotności i kapryśnej pamięci. Już nie słucha śpiewu z kaplicy ani wycia wichru. Oto z odmętów czasu dobiega ją monotonna i smutna muzyka mandoliny, oto wrogi jesienny krajobraz rozwiewa się w powietrzu, a przed jej oczami rysuje się, jak na obrazie, inny pejzaż: lekko pofałdowana równina, z której w oddali wyrasta smukła jak za pociągnięciem cieniutkiego pędzelka sylwetka dzwonnicy, Wtem wydaje jej się, że słyszy gwar męskich głosów przy stole, echo czyjegoś śmiechu. I przychodzi jej do głowy, że jeśli się obejrzy, zobaczy samą siebie, siedzącą na taborecie z książką na podołku, a gdy podniesie wzrok, dostrzeże błysk stalowego naszyjnika przyłbicy i Złotego Runa. A brodaty siwy starzec z pędzlem w dłoni uśmiechnie się do niej, oszczędnie i sprawnie kreśląc na dębowej desce całą scenę, by utrwalić ją na wieki.
Na chwilę wicher rozdziera zasłonę chmur i spóźniony refleks światła, odbity od fal jeziora, rozjaśnia pomarszczoną twarz kobiety, ożywia jej jasne, zimne, prawie zgaszone oczy. Trwa to moment, po czym wiatr znów wyje jakby jeszcze silniej, czarny welon łopocze na podobieństwo kruczych skrzydeł. A ona jeszcze raz czuje ten dojmujący ból, co zżera jej ciało i podchodzi do serca. Ból paraliżujący, na który nie ma lekarstwa. Który skuwa lodem jej członki i jej oddech.
Jezioro jest już tylko mętną plamą pośród cieni. A kobieta w żałobie, która gdzieś tam w świecie nazywała się Beatrycze Burgundzka, wie, że z północy nadciąga już ostatnia zima. I zastanawia się, czy w mrocznym miejscu, do którego zmierza, znajdzie na tyle miłosierdzia, by wymazać ostatnie skrawki pamięci.
La Navata,
kwiecień 1990
***
[1] Ma piu bella (wł.) – ale piękniejsza (ten i dalsze przypisy tłumacza).
[2]Menchu (hiszp.) – zdrobnienie od imienia Carmen.
[3] In dubio pro reo (łac.) – w razie wątpliwości rozstrzygać na korzyść oskarżonego.
[4] In pluvio (łac.) – w razie deszczu.
[5] Bien au vif (fr.) – [malowanego] z natury.
[6]Insignis pictor (łac.) – znakomity malarz.
[7] Opera buona … (wł.) – Przednie dzieło pędzla niejakiego Pietera van Huysa, sławnego malarza z Flandrii.
[8]A magistro… (wł.) – Został namalowany przez mistrza Pietera van Huysa, wielkiego i sławnego Flamanda.
[9]Vae victis! (łac.) – Biada zwyciężonym!
[10] Petrus van… (łac.) – Pieter van Huys mnie wykonał w roku 1471.
[11] Antrum amoris (łac.) – pieczara miłości.
[12] Condottiero mio (wł.) – mój kondotierze.
[13] Cave canem (łac.) – strzeż się psa (Petroniusz, Satyricon)
[14] Et tu, Brute (łac.) – I ty, Bruto? (parafraza słów mordowanego Juliusza Cezara: “I ty Brutusie, przeciw mnie?”).
[15] Condottiero feroce (wł.) – srogi kondotierze.
[16] Alla maniera ponentina (wł.) – na modłę zachodnią.
[17] Comme il faut (fr.) – jak się należy.
[18]Wg. Homera , Iliada , przeł. Ignacy Wieniewski
[19] Malgre lui (fr.) – mimo woli
[20]Jorge Luis Borges, Szachy , przekł. Krystyny Rodowskiej
[21]Rastro – duży jarmark staroci w Madrycie
[22] Chez les grecs – (fr.) do diabła.
[23]Dante Alighieri, Boska komedia , przeł. Edward Porębowicz.
[24]Caudillo (hiszp.) – wódz: tytuł przysługujący ówczesnemu szefowi państwa hiszpańskiego, generałowi Franciscowi Franco.
[25] Brouillez les pistes (fr.) – zatrzyjcie ślady.
[26]Tomasz Mann, Czarodziejska góra , przeł. Józef Kramsztyk.
[27]P.Vergilius Naso, Ekloga II , przeł. Zygmunt Kubiak