– Chce pani powiedzieć, że to była jego wina? – Julio patrzył na nią szeroko otwartymi oczami.
– Tak. Właśnie to chcę powiedzieć. Nie moja ani Michaela. To wina pana brata. Nie dlatego, że jest złym policjantem. Ale popełnił błąd. Je żeli chce pan zrobić szum wokół tej sprawy, prasa też się o tym dowie.
– Grozi mi pani?
– Mówię tylko, że nie pozwolę nikomu utrudniać śledztwa.
– Och, pani chyba sama nie wie, co robi. – Odwrócił się i popędził jak burza w głąb korytarza.
Dance patrzyła za nim, starając się uspokoić. Głęboko odetchnęła. Po chwili wróciła do pozostałych.
– Przepraszam panią – powiedział Millar, otaczając ramieniem żonę.
– Jest bardzo zdenerwowany – odrzekła Dance.
– Proszę nie zwracać uwagi na to, co mówi. Powie coś, a potem żałuje.
Dance nie sądziła, by młody człowiek pożałował choć jednego z wypowiedzianych słów. Ale wiedziała też, że nieprędko zacznie dzwonić do dziennikarzy.
Matka zwróciła się do O’Neila:
– Juan zawsze tak dobrze o panu mówi. Nie obwinia ani pana, ani nikogo innego. Wiem, że nie.
– Julio kocha brata. Bardzo się o niego martwi – zapewnił ich O’Neil.
Zjawił się doktor Olson. Drobny, opanowany mężczyzna nie miał żadnych nowych wiadomości dla rodziny Millara i dwojga funkcjonariuszy. Wciąż próbowali ustabilizować stan pacjenta. Gdy tylko uda się zażegnać niebezpieczeństwo wstrząsu i sepsy, zamierzali wysłać go do centrum leczenia oparzeń i rehabilitacji. Lekarz przyznał, że sytuacja jest poważna. Nie potrafił jednoznacznie odpowiedzieć, czy Millar przeżyje, lecz zapewnił, że robią wszystko co w ich mocy.
– Mówił coś o ataku w sądzie? – spytał O’Neil.
Lekarz utkwił nieruchomy wzrok w monitorze.
– Powiedział kilka słów, ale nic sensownego.
Rodzice nadal gorąco przepraszali za zachowanie młodszego syna. Dance przez kilka minut dodawała im otuchy, po czym razem z O’Neilem pożegnali się i ruszyli do wyjścia.
Detektyw podzwaniał kluczykami samochodowymi.
Ekspert w dziedzinie kinezyki wie, że nikt nie potrafi ukryć silnych uczuć. Karol Darwin napisał: „Tłumione emocje prawie zawsze uzewnętrzniają się w formie ruchu ciała”. Ich oznaką są zwykle gesty dłoni, palców czy stóp potrafimy panować nad słowami, spojrzeniami i mimiką, ale nad zachowaniem kończyn nasza świadomość ma znacznie mniejszą władzę.
Michael O’Neil bawił się kluczykami, zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy.
– Opiekują się nim najlepsi lekarze, jakich można znaleźć w okolicy – powiedziała. – Moja mama też będzie miała go na oku. Znasz ją. Jeżeli uzna, że potrzeba mu nadzwyczajnej pomocy, siłą sprowadzi do niego szefa oddziału.
Odpowiedział jej stoicki uśmiech. Michael O’Neil był w tym mistrzem.
– Dzisiaj medycyna potrafi zdziałać cuda – ciągnęła. Nie miała pojęcia, czego medycyna może dokonać dla Millara. W ciągu kilku ostatnich lat Dance i O’Neil nieraz mieli powody, by się wzajemnie pocieszać, głównie w sytuacjach zawodowych, a czasem osobistych, jak na przy kład śmierć jej męża czy pogarszający się stan umysłowy ojca O’Neila. Żadne z nich nie umiało zbyt dobrze wyrażać współczucia; wygłaszając banały, mogliby nadwerężyć łączącą ich więź. Zwykle wystarczała po prostu wzajemna obecność.
– Miejmy nadzieję.
Gdy dochodzili do drzwi, zadzwonił do niej agent FBI Winston Kellogg ze swojej tymczasowej kwatery w CBI. Dance przystanęła, a O’Neil poszedł na parking.
Poinformowała Kellogga o stanie Millara, natomiast od niego dowiedziała się, że agentom FBI nie udało się znaleźć w Bakersfield żadnych świadków, którzy widzieliby kogoś włamującego się do szopy należącej do ciotki Pella, by skraść stamtąd młotek. Federalni eksperci kryminalistyczni nie potrafili także ustalić, kto kupił portfel z wytłoczonymi inicjałami R. H., który znaleziono w studni.
– Aha, Kathryn, jeżeli Linda Whitfield dostanie zgodę z niebios, w Oakland czeka na nią zatankowany samolot. Jeszcze jedno. Co z trzecią kobietą?
– Samanthą McCoy?
– Tak. Dzwoniłaś do niej?
W tym momencie Dance przypadkiem spojrzała na parking. Zobaczyła, jak Michael O’Neil zatrzymuje się i podchodzi do niego atrakcyjna blondynka. Kobieta uśmiechnęła się do niego, objęła go i pocałowała. O’Neil odwzajemnił pocałunek.
– Kathryn – odezwał się w słuchawce Kellogg. – Jesteś tam?
– Słucham?
– Pytałem o Samanthę McCoy.
– Przepraszam. – Dance oderwała wzrok od O’Neila i blondynki.
Nie. Jadę teraz do San Jose. Jeżeli zadała sobie tyle trudu, żeby zmienić tożsamość, chcę się z nią spotkać osobiście. Wydaje mi się, że sam telefon nie przekona jej do przyjazdu.
Rozłączyła się, podchodząc do O’Neila i kobiety, którą trzymał w objęciach.
– Kathryn.
– Annę, miło cię widzieć – powiedziała Dance do żony detektywa. Wymieniły uśmiechy i informacje o dzieciach, po czym Annę ruchem głowy wskazała budynek szpitalny.
– Przyszłam zobaczyć Juana. Mikę mówi, że z nim niedobrze.
– To prawda. Bardzo źle. Jest nieprzytomny. Ale są tam jego rodzice. Na pewno się ucieszą z towarzystwa.
Annę miała przewieszony przez ramię niewielki aparat Leica. Dzięki fotografowi pejzażyście Anselowi Adamsowi i stworzonej przez niego Grupie f/64, północna i środkowa Kalifornia stała się jedną z największych mekk fotografików. Annę prowadziła w Carmel galerię sprzedającą zdjęcia kolekcjonerskie; „kolekcjonerskie”, czyli autorstwa nieżyjących już fotografów: Adamsa, Alfreda Stieglitza, Edwarda Westona. Imogen Cunningham, Henri Cartiera-Bressona. Annę współpracowała także z kilkoma gazetami, między innymi z dużymi dziennikami z San Jose i San Francisco.
– Michael mówił ci o dzisiejszym przyjęciu? – spytała Dance. – Mój ojciec świętuje urodziny.
– Mówił. Chyba uda się nam przyjść.
Annę jeszcze raz pocałowała męża i skierowała się do szpitala.
– Na razie, kochanie.
– Pa, skarbie.
Dance pożegnała oboje skinieniem głowy i wsiadła do samochodu, rzucając torebkę Coach na fotel pasażera. Zatrzymała się na stacji Shell, żeby zatankować i posilić się pączkiem z kawą, a następnie ruszyła autostradą numer jeden na północ, widząc przed sobą piękną panoramę zatoki Monterey. Minęła kampus uniwersytetu CSUMB znajdujący się w miejscu dawnego Fortu Ord (była to prawdopodobnie jedyna uczelnia w kraju, z której okien widać teren wojskowy naszpikowany niewypałami). Zauważyła duży banner zapowiadający jakąś ważną konferencję informatyczną, która miała się odbyć w weekend. Przypomniała sobie, że uniwersytet otrzymał w spadku po Williamie Croytonie większość należącego do niego sprzętu i oprogramowania. Jeśli informatycy wciąż prowadzili badania na podstawie jego prac sprzed ośmiu lat, Croyton musiał być prawdziwym geniuszem. Programy, z których korzystali Wes i Maggie, traciły aktualność po roku, najwyżej dwóch latach. Ciekawe, ilu komputerowych wynalazków pozbawił świata Daniel Pell, mordując Williama Croytona.
Dance przerzuciła strony notesu, znalazła numer pracodawcy Samanthy McCoy, zadzwoniła i poprosiła o połączenie z jej firmą, gotowa odłożyć słuchawkę, gdyby telefon odebrała Samantha. Usłyszała jednak od sekretarki, że pani Sarah Starkey pracuje dziś w domu. Dance rozłączyła się, po czym poleciła TJ-owi, aby przesłał jej SMS z serwisu Map-Quest z opisem trasy do domu Samanthy.
Po kilku minutach, akurat w chwili, gdy włączyła odtwarzacz CD, odezwała się jej komórka. Dance zerknęła na wyświetlacz. Traf chciał, że gdy Fairfield Four zaczynali śpiewać przerwaną wcześniej pieśń gospel, w słuchawce odezwał się głos Lindy Whitfield telefonującej z kościoła.
Читать дальше