– Katie.
Odwróciwszy się, zobaczyła postawną kobietę o siwych, krótko obciętych włosach, w dużych okularach. Miała na sobie obszerną kolorową bluzkę z przypiętymi dwoma identyfikatorami: jeden z napisem „E. Dance, pielęgniarka dyplomowana”, a drugi z informacją, że jego właścicielka pracuje na oddziale kardiologicznym.
– Cześć, mamo.
O’Neil i Edie Dance uśmiechnęli się do siebie.
– Nic się nie zmieniło? – spytała ją Dance.
– Raczej nie.
– Mówił coś?
– Nic zrozumiałego. Rozmawiałaś z naszym specjalistą od oparzeń, doktorem Olsonem?
– Nie – odparła jej córka. – - Dopiero przyjechałam. Jak to wygląda?
– Kilka razy się ocknął. Udało mu się nawet poruszyć, co mnie zdziwiło. Ale cały czas jest na morfinie i w ogóle nie kontaktował, kiedy pielęgniarka go o coś pytała. – Jej wzrok zatrzymał się na pacjencie w oszklonej sali. – Nie widziałam oficjalnego rokowania, ale nie będzie dobrze. Pod tymi bandażami nie ma prawie żadnej skóry. Nigdy nie widziałam takich poparzeń.
– Aż tak źle?
– Niestety. Co słychać w sprawie Pella?
– Mamy mało tropów. Został w okolicy. Nie wiemy tylko po co.
– Nie chcesz odwołać dzisiejszego przyjęcia Stu? – zapytała Edie.
– Oczywiście, że nie. Dzieciaki nie mogą się doczekać. Być może wpadnę tylko na chwilę. Ale mimo wszystko nie chcę odwoływać przyjęcia.
– Przyjdziesz, Michael?
– Mam zamiar. To zależy.
– Rozumiem. Ale mam nadzieję, że wszystko się powiedzie.
Odezwał się jej pager i Edie Dance zerknęła na wyświetlacz.
– Muszę wracać na oddział. Jeżeli spotkam doktora Olsona, poproszę go, żeby tu wpadł i poinformował was o szczegółach.
Matka wyszła. Dance zerknęła na O’Neila, który skinął głową. Pokazał odznakę pielęgniarce OIOM-u. Pomogła im włożyć fartuchy i maski, po czym oboje weszli do salki. O’Neil stał, natomiast Dance przysunęła do łóżka krzesło.
– Juan, to ja, Kathryn. Słyszysz mnie? Jest tu też Michael.
– Cześć, partnerze.
– Juan?
Chociaż jego prawe oko, nieosłonięte opatrunkiem, nie otworzyło się, Dance odniosła wrażenie, że powieka lekko drgnęła.
– Słyszysz mnie?
Znów leciutkie drgnienie.
O’Neil powiedział cichym, uspokajającym tonem:
– Juan, wiem, że bardzo cię boli. Zrobimy wszystko, żebyś miał najlepszą opiekę w kraju.
– Chcemy dopaść tego drania – dodała Dance. – Został na półwyspie. Ciągle tu jest.
Głowa Millara poruszyła się.
– Musimy wiedzieć, czy widziałeś albo słyszałeś coś, co może nam pomóc. Nie wiemy, co zamierza zrobić.
Znowu nieznaczny ruch głowy. Ledwie dostrzegalny, lecz Dance wyraźnie zauważyła, jak spowinięty w bandaże podbródek młodego człowieka lekko się poruszył.
– Widziałeś coś? Kiwnij głową, jeżeli coś widziałeś albo słyszałeś.
Tym razem nie zareagował.
– Juan – ciągnęła jeżeli wi…
– Hej! krzyknął od drzwi męski głos. – Co pani wyrabia, do cholery?
W pierwszej chwili pomyślała, że to lekarz i że matka będzie miała przez nią kłopoty, pozwalając jej tu wejść bez nadzoru personelu. Ale okazało się, że na progu stoi młody, barczysty Latynos w garniturze.
– Julio rzekł O’Neil.
Do sali wpadła pielęgniarka.
– Nie, nie, proszę zamknąć drzwi! Nie można tu wchodzić bez maski…
Uciszył ją ruchem ręki i ciągnął, zwracając się do Dance:
– Jest w takim stanie, a pani go przesłuchuje?!
– Jestem Kathryn Dance z CBI. Pański brat może wiedzieć coś ważnego o człowieku, przez którego się tu znalazł.
– Akurat dowiecie się czegoś ważnego, jak przez was wykituje.
– Jeżeli w tej chwili nie zamknie pan drzwi, wezwę ochronę – warknęła pielęgniarka.
Julio nie dawał za wygraną. Dance i O’Neil wyszli na korytarz, zamykając za sobą drzwi. Zdjęli fartuchy i maski. Brat od razu przystąpił do frontalnego ataku.
– Nie mogę w to uwierzyć. Nie potraficie nawet uszanować…
– Julio – odezwał się ojciec Millara, podchodząc do syna. Obok nie go stanęła żona, krępa kobieta o kruczoczarnych, potarganych włosach.
Julio nie zwracał uwagi na nikogo z wyjątkiem Dance.
– Tylko to panią obchodzi, tak? Żeby powiedział, co pani chce, a potem może umierać?
Zachowywała spokój, widząc, że młody człowiek nie panuje nad sobą. Nie wzięła sobie do serca jego gniewu.
– Bardzo nam zależy na złapaniu człowieka, który mu to zrobił.
– Synu, proszę cię! Przynosisz nam wstyd. – Matka położyła mu dłoń na ramieniu.
– Wstyd – powtórzył kpiąco. Znów spojrzał na Dance. – Popytałem tu i tam. Pogadałem z paroma osobami. Dobrze wiem, co się stało. To pani posłała go w ogień.
– Słucham?
– W sądzie wysłała go pani na dół, prosto w ogień.
Wyczuła, jak O’Neil sztywnieje, ale detektyw powstrzymał się od reakcji. Wiedział, że Dance zawsze sama walczy o swoje. Nachyliła się w stronę Julia.
– Jest pan zdenerwowany, wszyscy jesteśmy zdenerwowani. Może spróbujemy…
– Wybrała pani akurat Juana. Nie Mikeya. I żadnego ze swoich agentów. Pod ręką był Meksykaniec – no to go pani wysłała.
– Julio – powiedział surowym tonem ojciec. Nie mów tak.
– Chce się pani czegoś dowiedzieć o moim bracie? Hm? Wie pani, że chciał wstąpić do CBI? Ale go nie przyjęli. Dlatego, że jest, kim jest.
Nonsens. We wszystkich organach ścigania Kalifornii, włącznie z CBI, służyło wielu Latynosów. Jej przyjaciółka, Connie Ramirez z wydziału kryminalnego, miała więcej odznaczeń niż jakikolwiek agent w historii biura środkowozachodniego.
Ale przyczyną ataku złości Julia nie była oczywiście struktura etniczna agencji rządowych. Bał się o życie brata. Dance miała bogate doświadczenia z gniewem; podobnie jak zaprzeczenie i depresja, była to jedna z reakcji stresowych u przesłuchiwanych ukrywających prawdę. Kiedy ktoś wpada we wściekłość, najlepiej spokojnie pozwolić mu się wyładować. Stan wzmożonej złości jest zwykle krótkotrwały.
– Nie nadawał się do pracy u was, ale nadawał się, żeby go posłać na śmierć w ogniu.
– Julio, proszę – błagała matka.
– Nie uciszaj mnie, mamo! Zawsze, kiedy tak mówisz, pozwalasz im dalej robić świństwa.
Po policzkach kobiety potoczyły się łzy, znacząc głębokie ślady w grubej warstwie pudru.
Młody człowiek odwrócił się do Dance.
– Posłała pani latynoskiego chłopaka, posłała pani brudasa.
– Dość – warknął ojciec, łapiąc syna za ramię.
Julio wyrwał się z uścisku.
– Zadzwonię do gazet. Zadzwonię do KHSP Przyślą tu reportera i wszyscy się dowiedzą, co pani zrobiła. Powiem o tym we wszystkich wiadomościach.
– Julio… – zaczął O’Neil.
– Nie, lepiej się nie odzywaj, judaszu. Pracowałeś z nim. I pozwoliłeś jej poświęcić mojego brata. – Wyciągnął telefon. – Dzwonię. Macie przesrane.
– Mogę z panem porozmawiać? – spytała Dance. – W cztery oczy.
– Strach panią obleciał, co?
Agentka odeszła na bok.
Julio, gotów do walki, trzymając telefon jak nóż, podszedł bliżej, wkraczając w jej strefę osobistą.
Nie bała się go. Nie cofnęła się ani o centymetr, spoglądając mu prosto w oczy.
– Bardzo mi przykro z powodu pańskiego brata i wiem, jak bardzo to panem wstrząsnęło. Ale nie dam się zastraszyć.
Zaśmiał się gorzko.
– Jest pani…
– Proszę mnie posłuchać powiedziała spokojnie. – Nie wiemy dokładnie, jak to się stało, ale wiemy, że więzień rozbroił pańskiego brata. Juan miał go na muszce, a potem stracił kontrolę nad bronią i nad sytuacją.
Читать дальше