Pchnął szklane drzwi z napisem SĘDZIA RACHEL CUTLER i wszedł do pustego przedpokoju, w którym za biurkiem siedziała trzydziestokilkuletnia czarnoskóra kobieta. Na identyfikatorze widniało jej imię i nazwisko: SAMI LUFFMAN.
– Dzień dobry – powiedział najlepszą angielszczyzną, na jaką było go stać. Kobieta się uśmiechnęła i odwzajemniła pozdrowienie. – Nazywam się Christian Knoll.
Podał jej wizytówkę podobną do tej, która posłużył się u Borii; tym razem jednak widniał na niej napis KOLEKCJONER SZTUKI, bez tytułu akademickiego i adresu.
– Czy mam szansę porozmawiać z panią sędzią? Kobieta wzięła wizytówkę.
– Przykro mi, ale sędzia Cutler jest dzisiaj nieobecna.
– Mam bardzo ważną sprawę, naprawdę muszę z nią porozmawiać.
– Czy pańska sprawa wiąże się z procesami toczącymi się w naszym sądzie?
Zaprzeczył ruchem głowy, z miną zakłopotaną i niewinną.
– Ależ nie, to sprawa osobista.
– Ojciec pani sędzi zmarł w zeszłym tygodniu…
– Ach, jak mi przykro – powiedział z udawanym współczuciem. – To dla niej zapewne wstrząs.
– Tak, to okropne. Bardzo ją to poruszyło i zdecydowała się na krótki urlop.
– Ubolewam, nie tylko ze swojego, ale i z jej powodu.
– Jestem w mieście tylko do jutra i miałem nadzieję, że porozmawiam z sędzią Cutler przed wyjazdem. Być może mogłaby pani przekazać jej moją prośbę o telefon do hotelu?
Sekretarka przez chwilę się zastanawiała, on zaś wykorzystał ten czas, by przyjrzeć się oprawionej fotografii wiszącej na ścianie wyklejonej tapetą. Stała na niej przed jakimś mężczyzną kobieta z podniesioną prawą ręką, jakby składała przysięgę. Miała ciemnobrązowe włosy do ramion, zadarty nos i głębokie spojrzenie. Ubrana była w czarną togę, trudno zatem było powiedzieć cokolwiek o jej figurze. Policzki pokrywał rumieniec, a lekki uśmiech był dyskretny, odpowiedni do wagi chwili. Wskazał ręką na zdjęcie.
– Sędzia Cutler?
– Jak składała przysięgę cztery lata temu.
Była to ta sama kobieta, którą widział we wtorek na pogrzebie Karola Borii. Stała na przedzie tłumu żałobników, przytulając dwójkę małych dzieci, chłopca i dziewczynkę.
– Mogę przekazać sędzi pańską wiadomość, ale nie jestem pewna, czy zdoła skontaktować się z panem.
– Dlaczego?
– Wylatuje dziś po południu.
– Wybiera się w podróż?
– Tak, do Niemiec.
– To cudowny wybór. – Musiał się dowiedzieć, dokąd konkretnie jedzie, czyli wypróbować trzy główne miejsca odlotów. – Berlin jest piękny o tej porze roku. Podobnie jak Frankfurt i Monachium.
– Jedzie do Monachium.
– Ach! To magiczne miasto. Może wyjazd przyniesie jej ulgę w okresie żałoby?
– Mam nadzieję.
Wiedział już wystarczająco dużo.
– Dziękuję, pani Luffman. Była pani bardzo uprzejma.
– To adres mojego hotelu. – Wymyślił naprędce nazwę oraz numer pokoju; nie potrzebował już kontaktu. – Proszę przekazać pani Cutler, że złożyłem jej wizytę.
– Spróbuję – odparła.
Odwrócił się w stronę wyjścia, ale spojrzał jeszcze raz na fotografię na ścianie, zapisując w pamięci wizerunek Rachel Cutler.
Zjechał z góry i znalazł się na półpiętrze. Po przeciwnej stronie wisiały rzędem aparaty telefoniczne. Przeszedł tam i wystukał numer prywatnej linii Franza Fellnera na starym kontynencie. W Niemczech dochodziła teraz piąta po południu. Nie był pewien, kto odbierze oraz komu będzie musiał zdać relację. Bez wątpienia władza przechodziła teraz z rąk do rąk: Fellner stopniowo się wycofywał, przekazując kontrolę nad interesem Monice. Starszy pan nie należał do osób, które bez wahania oddają stery, szczególnie gdy stawką w grze było coś tak wielkiego i wspaniałego jak Bursztynowa Komnata.
– Słucham – po dwóch dzwonkach odezwała się Monika.
– Pełnisz obowiązki sekretarki?- zapytał po niemiecku.
– Najwyższy czas, żebyś się odezwał. Minął już prawie tydzień. Z tarczą czy na tarczy?
– Powinniśmy sobie coś wyjaśnić. Nie mam zamiaru meldować się codziennie jak sztubak. Dajesz mi zlecenie i wolną rękę. Dzwonię wtedy, kiedy uznam to za konieczne.
– Zrobiliśmy się drażliwi, czy tak?
– Nie zgadzam się na ścisły nadzór.
– Przypomnę ci o tym, kiedy następnym razem znajdziesz się między moimi udami.
Uśmiechnął się. Trudno było przycisnąć ją do muru.
– Znalazłem Borię. Upierał się, że niczego nie wie.
– I ty mu uwierzyłeś?
– Czyżbym coś takiego powiedział?
– Ale on nie żyje, prawda?
– Tragiczny wypadek: spadł ze schodów.
– Ojcu nie będzie się to podobać.
– Sądziłem, że to ty rządzisz?
– Tak, ale mówiąc szczerze, to nie ma znaczenia. A oprócz tego ojciec ma rację: niepotrzebnie ryzykujesz.
– Nigdy nie podejmuję niepotrzebnego ryzyka.
Tym razem był istotnie bardzo ostrożny. Podczas pierwszej wizyty nie dotknął niczego oprócz szklanki z herbatą, którą wymył, przychodząc po raz drugi, już w rękawiczkach.
– Powiedzmy, że uznałem to za konieczne z uwagi na zaistniałe okoliczności.
– Co takiego zrobił? Wystawił na szwank twoją dumę? Zdumiewające, jak Monika potrafiła czytać w jego duszy, nawet z odległości czterech tysięcy mil. Nie zdawał sobie sprawy, że jest dla niej tak przewidywalny.
– To nieistotne.
– Któregoś dnia wyczerpiesz limit szczęścia, Christianie.
– A ty mówisz tak, jakbyś czekała z utęsknieniem na ten dzień.
– Niezupełnie. Niełatwo będzie cię zastąpić.
– O czym mówisz?
– O wszystkim, draniu.
Uśmiechnął się. Dobrze wiedzieć, że jej również nie jest obojętny.
– Dowiedziałem się, że córka Borii wybiera się do Monachium. Być może ma zamiar odwiedzić Czapajewa.
– Skąd ci przyszedł do głowy ten pomysł?
– Boria najwyraźniej migał się od odpowiedzi oraz powiedział coś interesującego na temat bursztynowych płyt.
– Że może lepiej, by nie zostały odnalezione.
– Może jego córka po prostu wybrała się na wakacje.
– Wątpię. To nie może być zbieg okoliczności.
– Zamierzasz ruszyć za nią?
– Jeszcze dziś po południu. Teraz muszę jeszcze coś załatwić.
Suzanne obserwowała Christiana Knolla z drugiej strony antresoli. Siedziała w zatłoczonej poczekalni przy szklanych drzwiach, na których widniał napis SEKRETARIAT SĄDU, GRZYWNY ZA WYKROCZENIA DROGOWE. Blisko siedemdziesiąt pięć osób stało; w kolejce, by podejść do biurka i odebrać pozew; panował chaos, w powietrzu unosił się dym z papierosów mimo rozwieszonych, gdzie tylko się dało, tabliczek z napisem ZAKAZ PALENIA.
Śledziła Knolla od soboty Złożył dwie wizyty w Muzeum Sztuki w Atlancie oraz kolejną w jednym z biurowców położonych w centrum miasta. We wtorek uczestniczył w pogrzebie Karola Borii. Ona obserwowała ceremonię, stojąc po drugiej stronie ulicy Wczoraj wpadł na chwilę do biblioteki publicznej oraz zrobił zakupy w pasażu handlowym; za to dziś był na nogach od rana i ciągle w ruchu.
Krótkie blond włosy wcisnęła pod rudobrązową perukę.
Makijaż zmienił jej twarz, a oczy zakryła parą tandetnych okularów przeciwsłonecznych. Miała na sobie dopasowane dżinsy, bluzkę bez kołnierza z olimpiady w Atlancie z 1996 roku oraz tenisówki. Tania, czarna torba zwisała z ramienia.
Wmieszała się w tłum, trzymając na kolanach otwarty magazyn „People” i zza ciemnych okularów śledziła rząd telefonów znajdujących się po drugiej stronie zatłoczonego półpiętra.
Читать дальше