Jeffrey Deaver - Dar języków

Здесь есть возможность читать онлайн «Jeffrey Deaver - Dar języków» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dar języków: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dar języków»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Siedemnastoletnia Megan, córka prokuratora Tate'a Colliera, po rozwodzie rodziców nie najlepiej radzi sobie z rzeczywistością. Decyduje się na wizytę u znanego psychiatry, doktora Aarona Matthewsa, ale nigdy nie dociera do jego gabinetu. Przerażeni zniknięciem dziewczyny rodzice wzywają na pomoc policję.
W poszukiwania włącza się błyskotliwy detektyw, który wiele zawdzięcza ojcu Megan. Szybko orientuje się, że nie chodzi o zwykłą ucieczkę z domu. Będzie musiał stawić czoła porywaczowi, który nie zawaha się przed niczym. Rozpoczyna się mrożący krew w żyłach wyścig z czasem i z szaleństwem maniaka religijnego.

Dar języków — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dar języków», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Emily? Nie mam pojęcia. Zawoziłem jej raz zamówienie, gdy miała grypę. Dlaczego chce pan się z nią spotkać?

– Mam do niej kilka pytań.

– Aha. Mieszka na parkingu dla przyczep Oak Ridge w Oakton. Byłem u niej jakiś rok temu. Nie pamiętam, która przyczepa. Jakoś na tyłach.

LeFevre wyciągnął jeszcze raz portfel i otworzył go nie na przegródce z zielonymi, ale na celofanowych przegródkach na zdjęcia.

– Czy była z nią ta dziewczyna?

Sprzedawca zrezygnował z wypytywania, o co chodzi.

– Tak, była – odpowiedział po prostu.

Pięć minut później LeFevre przejeżdżał między słupami tworzącymi bramę parkingu przyczep.

Wystarczyło zapukać do drzwi zaledwie dwóch ruchomych domów. Emily – osoba samotna, której nazwiska staruszka nie znała – mieszkała na końcu Maiden Lane, tam gdzie parking kończył się tuż przy podstacji elektrowni, z której rozchodziły się tysiące transformatorów i kabli.

LeFevre zapukał głośno do drzwi i zajrzał do środka. W maleńkich pomieszczeniach panowała ciemność, nikt się nie ruszał. Sięgnął do klamki, ale drzwi były zamknięte. Rozejrzał się i zauważył, że kobieta, która udzieliła mu informacji, przygląda mu się zza ażurowej firanki.

Jej obecność zniechęciła go do wybijania okna, toteż oddalił się od przyczepy. Zapukał do drzwi dwóch innych domków w pobliżu, ale żadna z gospodyń domowych, które mu otworzyły – każda z wyglądającym zdaniem LeFevre’a identycznie grubym białym dzieckiem na ręku – nie wiedziała, gdzie może być Emily. Zauważył krytyczne spojrzenia obu kobiet, gdy wymieniał imię – wyraz twarzy, który mógł znaczyć wiele, ale najpewniej to, że obie wolałyby, żeby kobieta pokroju Emily nie mieszkała w sąsiedztwie ich mężów.

Wrócił do przyczepy.

Co teraz?

Czy Konnie mógłby zdobyć nakaz rewizji?

Przez chwilę stał podparty pod boki, po czym dostrzegł nieco dalej ubitą ziemię w miejscu do parkowania, tuż za szpalerem drzew. Podszedł bliżej. Ziemia była wilgotna po porannym deszczu, widać więc było kilka świeżych śladów opon. Wyciągnął szkic, który wykonał na stacji Vienna i porównał go ze śladami w błocie. Nic.

Drugi ślad też nie pasował.

Ale trzeci…

Tak jest. Rysunek zgadzał się w najdrobniejszych szczegółach z ostatnim śladem na parkingu.

Pobiegł z powrotem do pierwszej przyczepy, przy której się zatrzymał, tam gdzie właścicielka wyglądała przez okno sypialni. Znikła natychmiast, gdy tylko się zbliżył. Kiedy zapukał ponownie do drzwi, wydało mu się, że słyszy przerażony oddech.

– Przepraszam panią. – Starał się mówić z oksfordzkim akcentem. – Czy przypadkiem nie widziała tu pani szarej furgonetki?

– Widziałam, owszem – odezwał się głos spoza podwójnych zamkniętych i z pewnością dobrze zaryglowanych drzwi. Zasłona w okienku lekko się odchyliła. Dostrzegł tylko jej dłoń.

– Widziała pani może kierowcę albo tablice rejestracyjne?

– Widziałam mężczyznę koło czterdziestki, ale nie tablice.

– A dziewczynę, blondynkę?

– Nie.

– Nie ma pani pojęcia, dokąd mogła pojechać ta furgonetka?

– Skręciła na zachód na Fredericks i nie jestem pewna, ale mam wrażenie, że jeśli się nie mieszka na tej ulicy, to jeździ się nią tylko do autostrady.

– Której autostrady?

– Sześćdziesiątej szóstej. Wjazd na zachód jest dwie przecznice stąd.

I-66. Biegnąca przez cały cholerny kraj. Aż do Los Angeles.

– Muszę koniecznie zadzwonić.

– Zadzwonić – odezwał się przytłumiony głos.

Cisza. Drzwi się nie otworzyły.

– Tak, z pani telefonu. Bardzo króciutko. Rozmowa lokalna.

– Ach, mój telefon. Niestety. Zepsuł się.

– To bardzo ważne.

– Właśnie czekam na naprawę. Powinni przyjechać za kilka godzin. A może jutro. Przepraszam, muszę sprawdzić piekarnik.

Zasłona wróciła na swoje miejsce.

Rozdział 15

Joshua LeFevre wrzucił ćwierćdolarówkę do automatu telefonicznego koło 7-Eleven i złapał Tate’a w domu. Opowiedział mu o wszystkim, czego się dowiedział.

– Joshua znalazł Emily – powtórzył Tate, najprawdopodobniej do Bett. I znów do słuchawki: – A więc jest i tajemniczy mężczyzna. Który może miał jej walizkę lub ubrania… Kolejna sympatia?

– Nie sądzę – odparł LeFevre. – Ale Megan nie opowiadała mi zbyt wiele o swoim życiu osobistym. – Poczuł ukłucie w sercu na wspomnienie rozmowy w zeszłym miesiącu, kiedy chciał się z nią umówić, ale ona wykręciła się, mówiąc, że ma randkę z Bobbym.

Zazdrość to paskudne uczucie, prawda? – pomyślał.

– Czy pan Konstantynopol jest u państwa?

– Konstantinakis. Nie. Właśnie usiłowałem się do niego dodzwonić. Nie ma go też w biurze. Ale zostaw wiadomość, to oddzwoni.

Gdy się rozłączyli, LeFevre nagrał wiadomość w biurze policji stanowej, zostawiając numer automatu. Oparł się o budkę, skrzyżował ręce i zmarszczył czoło. Podszedł jakiś biznesman, spojrzał na LeFevre’a, zrezygnował z dzwonienia i zniknął.

Telefon odezwał się pięć minut później.

Nie potrafił się oprzeć.

– Kto nawija?

– Dalej wyglądasz jak pierdolona reklama markowych piżam?

– Mam działki za dziesiątaka, mam działki za miedziaka.

– Niech cię, LeFevre – rzucił szybko Konnie – wpakowałeś się w szambo. Ta linia jest monitorowana przez wydział do spraw narkotyków.

– Rany, człowieku, hej, panie władzo… – LeFevre zorientował się, że to żart, dopiero gdy usłyszał zduszony śmiech policjanta. – To nie było zabawne.

– Może nie – odpowiedział detektyw – ale ton twojego głosu był.

– Ma pan coś ciekawego? – LeFevre położył akcent na „pan”, żeby zasugerować, że on ma.

Konnie chrząknął.

– Owszem, zły humor – odparł.

– Mam się przejmować pańskimi humorami? – spytał ostrożnie, jeszcze nie do końca przekonany, że Konnie najbardziej lubi tych, którzy traktują go najgorzej.

– Wielkie gówno. Amtrak to całkowita ściema. Jeśli kupiła bilet, to nie na swoje nazwisko. Jestem teraz na National. I tu też nic. Tak na marginesie, pieprzony ruch w tym mieście.

– Ja coś mam. Trop. Tak to nazywacie, prawda?

– Naoglądałeś się seriali. A jak, do cholery, mielibyśmy to nazywać?

Opowiedział Konniemu o mężczyźnie w szarej furgonetce i o Emily.

– Nieźle, Sherlocku. Znasz jej nazwisko?

– Nie, tylko adres. Parking przyczep w Oakton.

Podał adres policjantowi.

– W porządku. Resztę znajdziemy.

– Mogła pojechać z tym gościem z furgonetki. Megan też.

– Znasz tablice?

– Co?

– Tablice rejestracyjne.

– Nie.

– Cholera. Z jakiego stanu? – warknął Konnie.

– Nie wiem.

– Niech to szlag.

– Powiedz mi, jak mam dalej postępować, Konnie.

– Tak, możesz się do mnie zwracać per Konnie, jeśli o to pytasz.

– Nie o to.

– A jak sądzisz, co powinniśmy zrobić?

– Miałem nadzieję, że uda się zdobyć spis szarych furgonetek albo coś takiego.

– Znasz model?

– Cholera. – LeFevre uprzedził Konniego.

– Och, jakże przydatne. Takie poszukiwanie da nam zapewne milutką listę około sześciu tysięcy samochodów. Zakładając, że rzeczywiście była szara. A nie sinofioletowa, oliwkowa albo brudnobiała. Albo że jej nie przemalowano. Albo nie ukradziono w Trenton, Paoli czy Anchorage.

– To dość ciężka robota, prawda?

– Czemu przestałeś gadać jak Murzyn?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dar języków»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dar języków» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Dar języków»

Обсуждение, отзывы о книге «Dar języków» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x