Jeffery Deaver - Modlitwa o sen

Здесь есть возможность читать онлайн «Jeffery Deaver - Modlitwa o sen» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Modlitwa o sen: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Modlitwa o sen»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Z zakładu dla umysłowo chorych ucieka Michael Hrubek, pacjent ze schizofrenią paranoidalną. I ma przed sobą ściśle określony cel: odnaleźć Lis Atcheson – to jej zeznania sprawiły, że uznano go za potwora i skazano na zamknięcie.
Podczas burzy, sprzyjającej szaleńcowi, ścigają go teraz trzej ludzie: psychiatra Kohler – przekonany o niewinności swego pacjenta, zawodowy tropiciel Heck – liczący na nagrodę za schwytanie szaleńca, i Atcheson – mąż Lis, który musi dopaść Hrubeka, nim ten skrzywdzi jego żonę…

Modlitwa o sen — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Modlitwa o sen», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Czy on magazynował tę thorazynę, czy wyrzucał ją do ubikacji?

– Magazynował ją, bo ją znaleźliśmy.

– He jej było?

– Z pięciu pełnych dni – powiedział zrezygnowany Lowe. – Trzy tysiące dwieście dziennie. Teraz jest już szósty dzień jego niebrania.

– Czy z jego zachowania dziś wieczorem mogliście się zorientować, co on zamierza dalej?

– On po prostu stał w stroju prawie adamowym i patrzył na nas tak, jakby był zaskoczony. Ale tak naprawdę to wcale nie był zaskoczony.

– Co chcesz przez to powiedzieć?

– Nic. – Lowe splunął. – Naprawdę nic.

– Powiedz mi, co on mówił. Ale dokładnie.

– A Frank tego panu nie powiedział? Przecież pan z nim rozmawiał. Lowe popatrzył na Kohlera rozgoryczony, zastanawiając się, czy lekarz robi z niego idiotę. Kohler nie miał wyboru. Musiał się przyznać.

– Frank miał zabieg. Nie odzyska przytomności do jutra rana.

– Jezu miłosierny.

– Co Michael mówił? No, powiedz mi, Stu.

– Mówił coś o śmierci. Że musi iść na spotkanie śmierci czy coś takiego. Ja nie wiem. Może miał na myśli jakiś pogrzeb albo cmentarz. Byłem zaskoczony. I próbowałem pomóc Frankowi się bronić.

Kohler nic nie odpowiedział, a sanitariusz mówił dalej:

– Broniliśmy się za pomocą tych gumowych rzeczy, które dostaliśmy ze szpitala.

– Za pomocą pałek?

– Chciałem go unieszkodliwić. Walnąć w głowę. Ale on nie czuje bólu. Wie pan o tym.

– No tak – zgodził się Kohler, myśląc, że jego rozmówca jest żałosnym kłamcą, i czując litość dla tego człowieka, który w rzeczywistości zostawił swego towarzysza, wystawiając go na niebezpieczeństwo utraty życia.

– Ja nie słyszałem nic więcej. Potem Michael złapał pałkę i rzucił się na mnie…

– A teraz powiedz mi, co naprawdę mówił Adler.

Lowe zrobił wydech, wydymając przy tym policzki. I w końcu powiedział:

– Kazał mi nic nie mówić o tych lekach. Nic nikomu. I chciał wiedzieć, czy Michael mówił coś o tej pani z Ridgeton. On jej posłał jakiś list, czy coś takiego.

– O jakiej pani?

– Jakiejś tam babie, co zeznawała na procesie. Nie wiem dokładnie. Adler pytał mnie, czy Michael coś o niej mówił.

– A mówił?

– Nie.

– A co to za list?

– Ja nic nie wiem o tym liście. Adler zakazał mi o nim mówić.

– Kiedy on go wysłał?

– Skąd mam wiedzieć, do cholery?

– A jak ta kobieta się nazywa?

– Pan chce mnie zniszczyć. Nie złapałem pańskiego pacjenta i dlatego pan się na mnie mści. Niech się pan przyzna.

– Jak ona się nazywa, Stu?

– Liz jakaś tam. Zaraz. Lis Atcheson. Chyba tak.

– Czy masz mi jeszcze coś do powiedzenia?

– Nie – odburknął pośpiesznie Lowe.

Kohler zaczął mu się uważnie przyglądać. Sanitariusz wreszcie nie wytrzymał i powiedział:

– No, był jeszcze ten drut.

– Drut?

– Powiedziałem o tym Adlerowi i Grimesowi, a oni kazali mi przysiąc, że nie pisnę słowa na ten temat. O Jezu… co za cholerna historia.

Kohler nawet nie drgnął. Wpatrywał się w sanitariusza, który odezwał się cicho, jak gdyby Adler znajdował się w tym samym pokoju:

– Myśmy się nie przewrócili tak po prostu.

– Tylko jak?

– Przeskoczyliśmy przez ten rów z łatwością. Ale Michael przeciągnął tam drut. Wiedział, że będziemy tamtędy biegli. Przeciągnął ten drut i naprowadził nas na niego.

Kohler był zdumiony.

– Co ty mówisz?

– Co mówię? To, co pan styszyl Mówię, że pana pacjent przestał brać i okazał się bardzo sprytny. Na tyle sprytny, żeby zastawić na nas pułapkę. I omal nas nie zabił, do cholery.

Sanitariusz przypieczętował swoje zeznanie, włączając znowu telewizor, po czym skulił się na łóżku i nie chciał powiedzieć nic więcej.

Mijając granicę Gunderson, Heck nacisnął lewą stopą hamulec, żeby nie uderzyć sarny, która weszła na drogę, jakby chcąc się przekonać, jakie skutki będzie miała kolizja z jednotonową furgonetką.

Potem Heck wjechał z powrotem na własny pas ruchu i pojechał dalej szosą numer 236. Prowadził jak nastolatek i wiedział o tym. Robił to nawet wtedy, kiedy, tak jak teraz, stosował drastyczny środek polegający na przypięciu niezadowolonego Emila niebieskim płóciennym pasem bezpieczeństwa, który pies natychmiast zaczynał gryźć. Za ciężarówką wirował kurz osiadający białą warstewką na jesiennych liściach.

– Przestań – powiedział Heck podniesionym głosem, przekrzykując warkot silnika.

Wiedział, że gdyby użył słów: „Nie gryź" albo „Zostaw ten pas", mózg Emila zarejestrowałby je jako nic nie znaczące ludzkie pomruki, które można zignorować. Jednak i ta znana Emilowi komedia nie odniosła skutku i Heck dał sobie z tym spokój.

– Dobry pies – powiedział, czując przypływ serdecznych uczuć, i wyciągnął rękę, chcąc podrapać duży łeb. Pies jednak odsunął łeb z rozdrażnieniem.

– Cholera – mruknął Heck. – Powtarzam się.

Uświadomił sobie, że ten ruch psa przypomina mu sposób, w jaki Jill odsunęła się od niego po przysłaniu mu papierów rozwodowych. Musisz przestać myśleć o tej dziewczynie, rozkazał sobie. Ale oczywiście nie przestał.

– Znęcanie się psychiczne i porzucenie – przeczytał wtedy, po wyjściu doręczyciela pozwów.

Z początku nie zrozumiał nawet, czego dotyczą te dokumenty. Porzucenie? Pomyślał, że to Jill jest oskarżona o to, że uciekła z miejsca wypadku. Bo Jill była bardzo złym kierowcą. Zwaliło go to z nóg – przez miesiąc był po prostu do niczego. Spędzał czas wyłącznie na pracy z Emilem i na dyskutowaniu na temat separacji z Jill – a właściwie to z jej fotografią, bo ona tymczasem zdążyła się wyprowadzić. Siedząc na łóżku, w którym tak słodko się zabawiali, usiłował sobie przypomnieć jej argumenty. Wyglądało na to, że nie dotrzymał jakiejś mglistej umowy, którą zawarli po pewnej bardzo romantycznej nocy, podczas ich siódmej randki. Wtedy, po tej nocy, o świcie zobaczył, że Jill buszuje po jego szafkach w kuchni, szukając czegoś. Przerwał te gorączkowe poszukiwania, oświadczając się jej. Jill zaczęła piszczeć i, chcąc go objąć, upuściła torebkę z mąką. Torebka upadła z głuchym stuknięciem na podłogę, a wokoło uniosła się chmura mąki. Jill, uszczęśliwiona, zaczęła płakać i, wydymając usta jak mała dziewczynka, mówić coś zawile o domu, którego nigdy nie miała.

Heck musiał przyznać, że ich małżeństwo nie było związkiem harmonijnym – przeciwnie, często zdarzały się im burze. Jeżeli człowiek zgadzał się z Jill, ona gotowa była przychylić mu nieba, a to niebo okazywało się siódmym niebem, jeżeli ten człowiek był mężczyzną. Jeżeli jednak ktoś nie podzielał jej opinii albo przeciwstawiał się jej, twarz Jill tężała. A ona sama brała takiego kogoś w obroty.

Trenton Heck właściwie nie był pewny, czy chce się żenić. Nie podobało mu się to, że jego narzeczona ma takie krótkie, jednosylabowe imię. A na dodatek Jill, kiedy wpadła w zły humor, stawała się wulkanem złości. Heck nigdy nie mógł przewidzieć, kiedy ona wpadnie w zły humor. Kiedy to już się stało, Jill marszczyła brwi, a jej głos robił się ochrypły. Mówiła wtedy tonem, jaki, według Hecka, przybierały prostytutki, mając do czynienia z kłopotliwymi klientami. Jill dąsała się i zżymała na przykład wtedy, kiedy on oświadczył jej, że nie mogą sobie pozwolić na kupno zielonych butów na wysokich obcasach ozdobionych cekinami ani na kupno kuchenki mikrofalowej z obrotowym rożnem.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Modlitwa o sen»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Modlitwa o sen» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Jeffery Deaver - The Burial Hour
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - The Steel Kiss
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - The Kill Room
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - Kolekcjoner Kości
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - Tańczący Trumniarz
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - XO
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - Carte Blanche
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - Edge
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - The burning wire
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - El Hombre Evanescente
Jeffery Deaver
Jeffery Deaver - The Twelfth Card
Jeffery Deaver
Отзывы о книге «Modlitwa o sen»

Обсуждение, отзывы о книге «Modlitwa o sen» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x