– Wiesz co? – stwierdził Lowell, gdy kolejne minuty upłynęły im na bezowocnym czekaniu. – Założę się o parę rękawiczek, że Camp poszedł po rozum do głowy i odpuścił sobie tę gierkę. Myślę, że sam widok księżyca i gwiazd sprawił, że nikczemnik powrócił tam, skąd przybył: do piekła.
Fields podniósł torbę, śmiejąc się z jej ciężaru.
– Co ty na to, Lowell, żeby część tego okupu przeznaczyć na późną kolację w Parker House?
– To twoje pieniądze. Ja nie widzę przeszkód! – Lowell ruszył naprzód.
Fields zawołał, aby zaczekał, ale Lowell się nie zatrzymał.
– Stój! Miej wzgląd na moją tuszę! Moi autorzy nigdy na mnie nie czekają – narzekał Fields. – Powinni mieć trochę więcej szacunku dla mojego tłuszczu!
– Co takiego?! Chcesz stracić trochę sadła, Fields?! – odkrzyknął Lowell. – Dziesięć procent więcej dla twoich autorów, a gwarantuję, że nie będziesz się musiał skarżyć na problemy z nadwagą!
W następnych miesiącach nowy brukowiec o tematyce, kryminalnej, jedno z pisemek znienawidzonych przez J. T. Fieldsa z powodu ich szkodliwego wpływu na czytelników, ujawnił historię Simona Campa, podrzędnego detektywa agencji Pinkertona, który wkrótce po ucieczce z Bostonu, poprzedzonej długą rozmową z Langdonem W. Peasleem, został postawiony w stan oskarżenia przez prokuratora generalnego za próbę wydobycia tajemnic wojennych od kilku wysokich urzędników państwowych. Przez trzy lata poprzedzające skazanie Camp przywłaszczył sobie dziesiątki tysięcy dolarów przez wymuszenia, jakich dopuszczał się wobec osób zaangażowanych w jego sprawy. Allan Pinkerton zwrócił pieniądze wszystkim klientom, którzy pracowali z Campem, z wyjątkiem jednego, którego nie udało się odnaleźć nawet najlepszej prywatnej agencji detektywistycznej. Osobą tą był doktor Augustus Manning z Harvardu.
Doktor Manning zrezygnował z członkostwa w Korporacji Harwardzkiej i wraz z rodziną opuścił Boston. Jego żona twierdziła, że Manning całymi miesiącami niemal się do niej nie odzywał. Jedni utrzymywali, że doktor przeniósł się do Anglii, inni słyszeli, że wyjechał na jakąś egzotyczną wyspę. Późniejsza reorganizacja administracji Harvardu przyspieszyła nieoczekiwany wybór na nowego członka Rady Nadzorczej Ralpha Waldo Emersona. Pomysł ten, podsunięty przez J. T. Fieldsa, wydawcę pism filozofa, został zaaprobowany przez rektora Hilla. W ten sposób dobiegło końca dwudziestopięcioletnie wygnanie Emersona z Harvardu, a poeci z Cambridge i Bostonu z radością przyjęli wiadomość, że ktoś z ich grona zasiada we władzach uczelni.
Sygnalna edycja przekładu Inferna Henry'ego Wadswortha Longfellowa ukazała się przed końcem 1865 roku i została przyjęta z wdzięcznością przez Komitet Florencki organizujący obchody upamiętniające sześćsetlecie urodzin Dantego. Wydarzenie to wzmogło oczekiwania związane z przekładem Longfellowa, który uznano już za wyborny w najznamienitszych kręgach literackich Berlina, Londynu i Paryża. Longfellow sprezentował po jednym egzemplarzu dzieła każdemu członkowi Klubu Dantego i innym przyjaciołom. Chociaż nie wspominał o tym zbyt często, jeden egzemplarz posłał do Londynu jako prezent zaręczynowy dla Mary Frere. Młoda dama z Auburn przeniosła się do Anglii, aby być bliżej swego narzeczonego. Longfellowa pochłaniało wychowanie córek oraz praca nad nowym długim poematem, i trudno mu było znaleźć dla niej lepszy podarunek.
„Twoja nieobecność w Nahant pozostawi lukę podobną do tej, jaka powstaje na ulicy po zburzonym domu". Longfellow zauważył, jak dantejski stał się jego język.
Charles Eliot Norton i William Dean Howells wrócili z Europy na czas, by pomagać Longfellowowi w opatrzeniu przypisami pełnego przekładu Dantego. Aura zagranicznych przygód wciąż unosiła się nad nimi. Howells i Norton obiecali swym przyjaciołom opowieści o Ruskinie, Carlyle'u, Tennysonie i Browningu. O pewnych wydarzeniach znacznie lepiej opowiada się twarzą w twarz niż w listach.
Stwierdzenie to Lowell powitał serdecznym śmiechem.
– Nie jesteś zainteresowany, James? – zapytał Charles Eliot Norton.
– Drogi Norton, drogi Howells – zwrócił się do nich Holmes, chcąc wyjaśnić wesołość Lowella. – To my, chociaż nie przekraczaliśmy żadnego oceanu, odbyliśmy podróż, której nie da się zawrzeć w żadnym liście.
Potem Norton i Howells złożyli przysięgę wobec Lowella, że po wsze czasy dochowają tajemnicy.
Holmes pomyślał, że Longfellow mógłby poczuć przygnębienie po zakończeniu pracy i spotkań Klubu Dantego. Zaproponował więc, aby spotykać się w niedzielne wieczory w Shady Hill, posiadłości Nortona. Tam przyjaciele omawiali kolejne fragmenty tłumaczonego przez Nortona poematu Dantego La Vita Nuova - Nowe życie - historii miłości Dantego do Beatrycze. W niektóre wieczory ich mały krąg poszerzał się o Edwarda Sheldona, który zaczął kompilowanie indeksu poematów i pomniejszych pism Dantego, w nadziei na rok lub dwa lata studiów we Włoszech.
Lowell pozwolił swojej córce Mabel na półroczną wyprawę do Włoch. Towarzyszyli jej państwo Fieldsowie, którzy popłynęli statkiem z Nowego Jorku, powierzywszy pieczę nad firmą J. R. Osgoodowi.
Fields podjął przygotowania do bankietu w słynnym bostońskim Union Club, jeszcze zanim Houghton zaczął drukować Boską Komedię w przekładzie Longfellowa. Trzytomowa edycja stała się literackim wydarzeniem sezonu.
W dniu bankietu Oliver Wendell Holmes spędził popołudnie w Craigie House. Był wraz z nimi również George Washington Greene, który przybył na tę okazję z Rhode Island. Holmes potwierdził Greene'owi informację o wielkiej liczbie sprzedanych egzemplarzy jego drugiej powieści.
– To indywidualni czytelnicy mają największe znaczenie, bo w ich oczach pisanie nabiera wartości. W literaturze przetrwają ci, którzy przetrwają, a nie ci, którzy są najlepiej przystosowani. Czym są krytycy? Starają się jak mogą, aby obniżyć moją wartość, uczynić mnie kimś bez znaczenia. Jeśli nie mogę tego wytrzymać, zasługuję na to wszystko.
– Jakbym słyszał Lowella – roześmiał się Greene.
– Zapewne masz rację.
Drżącym palcem stary pastor ściągnął z szyi biały halsztuk.
– Bez wątpienia potrzebuję tylko trochę powietrza – stwierdził, poddając się atakowi kaszlu.
– Gdybym zdołał przynieść panu ulgę, wierzę, że wróciłbym znów do praktyki lekarskiej. – Holmes podniósł się, by zobaczyć, czy Longfellow jest gotowy.
– Nie, nie, lepiej nie – wyszeptał Greene. – Poczekajmy na zewnątrz, dopóki nie skończy.
Gdy byli w połowie ścieżki prowadzącej do wyjścia, Holmes odezwał się do Greene'a:
– Sądziłem, że będę miał dosyć Dantego. Tymczasem – czy da pan wiarę? – zacząłem ponownie czytać Komedię\ Zastanawiam się, czy w obliczu wszystkiego, czego doświadczyliśmy, nigdy nie zwątpił pan w wartość naszej pracy. Czy nigdy, ani razu nie pomyślał pan, że po drodze coś nam umknęło? Półksiężyce oczu starego pastora zamknęły się.
– Wy, panowie, zawsze uważaliście, że Boska Komedia to największa fikcja, jaką kiedykolwiek opowiedziano. Ja natomiast zawsze wierzyłem, że Dante odbył tę podróż. Wierzyłem, że Bóg nagrodził go tą podróżą i tą poezją.
– A teraz? – zapytał Holmes. – Nadal wierzy pan, że to wszystko było prawdą?
– Och, bardziej niż kiedykolwiek, doktorze – uśmiechnął się Greene, patrząc na okno gabinetu Longfellowa. – Bardziej niż kiedykolwiek.
Читать дальше