Jeff Lindsay - Dekalog dobrego Dextera

Здесь есть возможность читать онлайн «Jeff Lindsay - Dekalog dobrego Dextera» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2006, ISBN: 2006, Издательство: Amber, Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dekalog dobrego Dextera: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dekalog dobrego Dextera»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dexter, przystojny i czarujący potwór, wciąż trzyma się swojej zasady: morduje tylko innych morderców. Nikt nie podejrzewa, że wzorowy pracownik policyjnego laboratorium nocami staje się katem twórczym wirtuozem zbrodni. Nikt, poza jednym wścibskim policjantem. Ciekawski sierżant to pierwszy problem naszego bohatera. Drugi to utalentowany rywal, przy którym metody pracy Dextera wydają się dziecinną zabawą…

Dekalog dobrego Dextera — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dekalog dobrego Dextera», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— W porządku — powiedziałem.

— Nie mogę go stracić, Dexterze — powtórzyła.

W Mutiny miał zmianę inny odźwierny, ale chyba rozpoznał Deborah, bo skinął jej głową, otwierając drzwi. Poszliśmy w milczeniu do windy i pojechaliśmy na dwunaste piętro.

W Kokosowym Gaju przeżyłem całe życie, z egzaltowanych ogłoszeń gazetowych wiedziałem więc, że pokój Chutsky’ego został urządzony w brytyjskim stylu kolonialnym. Nigdy nie rozumiałem dlaczego, ale hotel zadecydował, że brytyjski kolonialny doskonale wyraża atmosferę Kokosowego Gaju, chociaż nigdy tu nie było brytyjskiej kolonii. Cały hotel urządzono zatem brytyjsko i kolonialnie. Ale trudno mi uwierzyć, żeby dekorator wnętrz albo którykolwiek z kolonialnych Brytyjczyków byli w stanie wyobrazić sobie coś takiego jak Chutsky leżący bezwładnie na królewskich rozmiarów łożu w luksusowym apartamencie, do którego zaprowadziła mnie Deborah.

Przez ostatnią godzinę włosy mu nie odrosły, ale przynajmniej zmienił pomarańczowy kombinezon na biały szlafrok frotte i leżał oto na środku łoża roztrzęsiony, mocno spocony z opróżnioną do połowy butelką sky vodka u boku. Deborah nawet nie zwolniła w drzwiach. Raźno podeszła do łóżka i usiadła przy Kyle’u, biorąc go za jedyną rękę. Miłość wśród ruin.

— Debbie? — zapytał roztrzęsionym głosem starca.

— Jestem tutaj — odparła. — Śpij.

— Chyba nie jestem taki dobry, jak mi się wydawało — powiedział.

— Śpij — powtórzyła, trzymając go za rękę. Ułożyła się obok niego.

Tak ich zostawiłem.

27

Następnego dnia spałem do późna. W końcu chyba na to zasłużyłem? I chociaż przyszedłem do pracy około dziesiątej, to i tak byłem sporo przed Vincem, Camillą czy Angelem bez krewnych, którzy zapewne śmiertelnie się rozchorowali. Godzinę i czterdzieści pięć minut później wreszcie pojawił się Vince. Był zielony i wyglądał bardzo staro.

— Vince! — przywitałem go radośnie, a on skrzywił się i oparł o ścianę zamykając oczy. — Chcę ci podziękować za wspaniałe przyjęcie.

— Dziękuj ciszej — wychrypiał.

— Dziękuję — wyszeptałem.

— Ależ proszę — odpowiedział szeptem i pokuśtykał do swojego pokoiku.

Dzień był nadzwyczaj spokojny, przez co rozumiem, że oprócz braku nowych spraw w laboratorium było cicho jak w grobie i tylko od czasu do czasu jasnozielony duch przepływał obok w milczącym cierpieniu. Na szczęście miałem mało pracy. Do piątej zakończyłem papierkową robotę i ułożyłem wszystkie ołówki. W porze lunchu zadzwoniła Rita i zaprosiła mnie na obiad. Myślę, że chciała się upewnić, czy nie porwała mnie striptizerka, zgodziłem się więc przyjść do niej po pracy. Debs się nie odezwała, ale naprawdę nie musiała. Byłem całkowicie pewien, że spędzała czas z Chutskym, w jego luksusowym apartamencie. Trochę się jednak niepokoiłem, bo doktor Danco wiedział, gdzie ich znaleźć, i mógł przyjść, żeby zająć się swoim niedokończonym projektem. Z drugiej strony, ma sierżanta Doakesa do zabawy, co powinno dać mu zajęcie i szczęście przez kilka następnych dni.

Niemniej, dla pewności, zadzwoniłem pod numer Deborah. Odpowiedziała po czwartym dzwonku.

— Co?

— Pamiętasz, że doktor Danco nie miał problemu z dostaniem się tam za pierwszym razem? — zapytałem.

— Mnie tu nie było za pierwszym razem — odparła. W jej głosie usłyszałem tyle wściekłości, że mogłem mieć tylko nadzieję, iż nie zastrzeli nikogo z obsługi.

— W porządku — wycofałem się. — Miej tylko oczy otwarte.

— Nie martw się — stwierdziła. Usłyszałem, jak w tle Chutsky mruczy coś zbzikowanego.

— Muszę iść. Zadzwonię później. — Rozłączyła się.

Wieczorny szczyt był w pełnym rozkwicie, kiedy jechałem na południe, do domu Rity. Mruczałem sobie wesolutko, kiedy facet o czerwonej twarzy, kierowca pikapa, zajechał mi drogę i pokazał palec. To nie było tylko zwyczajne uczucie przynależności, wynikające z uczestnictwa w zabójczym ruchu ulicznym Miami. Czułem się tak, jakby zdjęto mi z ramion ciężkie brzemię. I tak w istocie było. Jadę do Rity, a tam nie ma rdzawo — czerwonego taurusa zaparkowanego po drugiej stronie ulicy. Mogę wrócić do mieszkania wolny od łażącego za mną wszędzie cienia. A co ważniejsze, mogę wziąć w obroty Mrocznego Pasażera i pobyć z nim, na co od tak dawna czekałem. Sierżanta Doakesa nie było, wypadł z mojego życia — a wkrótce, prawdopodobnie, wypadnie także ze swojego.

Czułem zawrót głowy, kiedy z South Dixie skręcałem w stronę domu Rity. Byłem wolny — także od zobowiązań, bo doprawdy zdziwiłbym się, gdyby Chutsky i Deborah nie chcieli dłuższą chwilę odpocząć, żeby odnowić siły. Jeśli chodzi o doktora Danco — prawda, miałem ochotę się z nim spotkać i nawet teraz zarezerwowałbym kilka chwil z mojego burzliwego życia towarzyskiego, żeby spędzić z nim parę naprawdę miłych godzin. Miałem jednak pewność, że tajemnicza, waszyngtońska agencja Chutsky’ego przyśle kogoś innego, żeby zajął się doktorem, i na pewno nie będą chcieli, żebym się ich czepiał i narzucał z radami. Po skreśleniu tej możliwości, bez Doakesa w tle, wróciłem do planu A, żeby pomóc Reikerowi przejść na wcześniejszą emeryturę. Tym, komu przyjdzie się teraz zmagać z problemem doktora Danco, na pewno nie będzie Szczęśliwie Zdymisjonowany Dexter.

Czułem się tak szczęśliwy, że pocałowałem Rite, kiedy otworzyła drzwi, mimo że nikt nie patrzył. A po kolacji, kiedy Rita sprzątała, poszedłem na tylne podwórko, żeby znów pokopać puszkę z dzieciakami z sąsiedztwa. Tym razem jednak, mała tajemnica, którą dzieliłem z Codym i Astor, dodawała temu zajęciu szczególnego smaczku. To było prawie śmieszne patrzeć, jak skradają się do innych dzieci podczas treningu moje własne drapieżniki.

Po pół godzinie podkradania się i naskakiwania okazało się jednak, że przewagę liczebną mają nad nami jeszcze skrytsi drapieżcy — moskity, parę miliardów obrzydliwych małych wampirów żarłocznych i głodnych. W końcu, osłabieni utratą krwi, Cody, Astor i ja pokuśtykaliśmy do domu i znów zasiedliśmy przy stole na sesję wisielca.

— Ja pierwsza — oznajmiła Astor. — Tak czy siak moja kolej.

— Moja — zaprotestował Cody, robiąc gniewną minę.

— Nie, nie. Ja coś mam — powiedziała. — Pięć liter.

— C — zgadywał Cody.

— Nie! Głowa! Ha! — zawyła triumfalnie i narysowała małą, okrągłą główkę.

— Najpierw powinieneś pytać o samogłoski — przypomniałem Cody’emu.

— Co? — zapytał cichutko.

— A, e, i, o, u lub y — wyjaśniła Astor. — Wszyscy to wiedzą.

— Czy tam jest e? — zapytałem ją i trochę jej mina zrzedła.

— Tak — odparła ponuro i napisała e pośrodku linijki.

— Ha — rzekł Cody.

Graliśmy prawie przez godzinę, aż przyszła pora wybierania się do łóżka. Mój magiczny wieczór trochę za szybko zbliżył się ku końcowi i znów znalazłem się na kanapie z Ritą. Ale tym razem, wolny od szpiegujących mnie oczu, bez trudu wyplątałem się z jej macek i pojechałem do domu, do mojego łóżeczka. Miałem dobrą wymówkę, że za ostro zabawiłem się u Vince’a wczoraj, a jutro mam mnóstwo pracy. A potem znalazłem się poza wszystkim, samotny w nocy, tylko moje echo, mój cień i ja. Do pełni pozostały dwie noce i sprawię, że będzie ona warta tak długiego wyczekiwania. Tę pełnię spędzę nie z millerem jasnym, ale z firmą Reiker. Fotografie. Za dwie noce wreszcie uwolnię Pasażera, wśliznę się w moje prawdziwe ja i rzucę splamiony potem kostium Kochanego Oddanego Dextera na kupę śmieci.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dekalog dobrego Dextera»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dekalog dobrego Dextera» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Dekalog dobrego Dextera»

Обсуждение, отзывы о книге «Dekalog dobrego Dextera» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x