Jeff Lindsay - Dekalog dobrego Dextera

Здесь есть возможность читать онлайн «Jeff Lindsay - Dekalog dobrego Dextera» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2006, ISBN: 2006, Издательство: Amber, Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dekalog dobrego Dextera: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dekalog dobrego Dextera»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dexter, przystojny i czarujący potwór, wciąż trzyma się swojej zasady: morduje tylko innych morderców. Nikt nie podejrzewa, że wzorowy pracownik policyjnego laboratorium nocami staje się katem twórczym wirtuozem zbrodni. Nikt, poza jednym wścibskim policjantem. Ciekawski sierżant to pierwszy problem naszego bohatera. Drugi to utalentowany rywal, przy którym metody pracy Dextera wydają się dziecinną zabawą…

Dekalog dobrego Dextera — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dekalog dobrego Dextera», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Matthews klepnął go po ramieniu.

— Porządny gość — powiedział i pospiesznie wyszedł, żeby porozmawiać z ekipą telewizyjną.

Doakes nadal patrzył na mnie. Odwzajemniłem spojrzenie.

— Niech pan tylko pomyśli: będzie panu znacznie łatwiej mnie śledzić — powiedziałem.

— Jak to się skończy — rzekł. — Tylko ty i ja.

— Ale dopiero, jak się skończy — odparłem, a on w końcu skinął głową. Tylko raz.

— No to na razie.

18

Doakes zabrał nas do kawiarni na Calle Ocho, przy ulicy naprzeciwko salonu sprzedaży samochodów. Poprowadził nas do stoliczka z tyłu, w rogu i usiadł twarzą do drzwi.

— Tu możemy porozmawiać — powiedział i wydał taki dźwięk, jak na filmach szpiegowskich, a ja żałowałem, że nie wziąłem ze sobą okularów przeciwsłonecznych. Ale przecież mogą jeszcze nadejść pocztą od Chutsky’ego. Miejmy nadzieję, że nosa nie dołączą.

Zanim zdołaliśmy otworzyć usta, żeby coś powiedzieć, z pokoju na tyłach wyszedł jakiś mężczyzna i uścisnął Doakesowi dłoń.

— Alberto — powiedział. — Como estas ? — A Doakes odpowiedział mu bardzo dobrą hiszpańszczyzną, uczciwie mówiąc, lepszą od mojej, chociaż lubię sobie pomyśleć, że mam lepszy akcent.

— Luis — odparł sierżant — Mas o menos .

Gawędzili minutę, a potem Luis przyniósł nam maleńkie filiżanki koszmarnie słodkiej kubańskiej kawy i talerz pastelitos . Skinął głową pod adresem Doakesa i zniknął w pokoju na zapleczu.

Deborah przyglądała się całemu temu przedstawieniu z rosnącą niecierpliwością, a kiedy Luis wreszcie nas opuścił, wypaliła:

— Potrzebne nam są nazwiska wszystkich z Salwadoru.

Doakes tylko patrzył na nią i siorbał kawę.

— To będzie ogromniasta lista.

Deborah zmarszczyła brwi.

— Wiesz, o co mi chodzi. Do cholery, Doakes, on ma Kyle’a.

Doakes pokazał zęby.

— Tak, Kyle się starzeje. Za młodu nigdy by się nie dał podejść.

— Co konkretnie tam robiliście? — zapytałem. Wiem, że pytanie było zgryźliwe, ale ciekawość przeważyła.

Doakes, nadal uśmiechnięty, jeśli tak można było nazwać ten grymas, popatrzył na mnie i powiedział:

— A jak pan myśli? — I tuż pod progiem słyszalności nadciągnęło ciche dudnienie dzikiej radości, na które natychmiast odpowiedziano z mojego ciemnego tylnego siedzenia, jeden drapieżnik wołał poprzez zalaną światłem księżyca noc do drugiego. Bo doprawdy, co innego mógł tam robić? Tak jak Doakes znał mnie, ja wiedziałem, kim jest Doakes: zimnym zabójcą. Nawet bez tego, co powiedział Chutsky, było całkiem jasne, co Doakes mógł robić na morderczym karnawale w Salwadorze. Musiał być jednym z konferansjerów.

— Przestańcie bawić się w przepychanki — powiedziała Deborah. — Potrzebuję kilku nazwisk.

Doakes podniósł jeden z pastelitos i rozparł się na krześle.

— Może byście mnie uświadomili — zwrócił się do nas. Ugryzł kawałek, a Deborah zadudniła palcami o blat, zanim stwierdziła, że to ma sens.

— W porządku — powiedziała. — Mamy szkicowy opis faceta, który to robi, i jego furgonetki. Białej furgonetki.

Doakes pokręcił głową.

— Nieważne. My wiemy, kto to robi.

— Mamy też dane osobowe pierwszej ofiary — dodałem. — Mężczyzna o nazwisku Manuel Borges.

— No, no — powiedział Doakes. — Stary Many, co? Naprawdę powinniście pozwolić mi go zastrzelić.

— To pański przyjaciel? — zapytałem, ale Doakes zignorował mnie.

— Co jeszcze wiecie?

— Kyle miał listę nazwisk — wyjaśniła Deborah. — Inni ludzie z tej samej jednostki. Mówił, że jeden z nich będzie następną ofiarą. Ale nie podał nazwisk.

— Jasne, że nie podał — potwierdził Doakes.

— Wobec tego ty nam musisz powiedzieć — oznajmiła.

— Doakes wyglądał, jakby się nad tym zastanawiał.

— Gdybym był pistoletem jak Kyle, wybrałbym jednego z tych gości i obserwowałbym go. — Deborah ściągnęła wargi i skinęła głową. — Problem polega na tym, że nie jestem pistoletem jak Kyle. Tylko prostym, wiejskim gliną.

— Chciałbyś mieć banjo? — zapytałem, ale jakoś się nie roześmiał.

— Wiem tylko o jednym facecie z naszej starej grupy, który mieszka w Miami — powiedział, uprzednio rzuciwszy mi szybkie, wściekłe spojrzenie. — Oscar Acosta. Widziałem go w Publix dwa lata temu. Możemy go odnaleźć. — Wystawił podbródek w stronę Deborah. — Jeszcze dwa nazwiska przychodzą mi na myśl. Sprawdź, czy ci ludzie tutaj mieszkają. — Rozłożył ręce. — Wiem tylko tyle. Może mógłbym zadzwonić do starych kumpli z Wirginii, ale nie ma gwarancji, co z tego wyjdzie. — Parsknął. — Ze dwa dni zajęłoby im rozmyślanie, o co mi właściwie chodzi i co powinni z tym począć.

— Co zatem robimy? — zapytała Deborah. — Obserwujemy tego faceta? Tego, którego widziałeś? A może z nim porozmawiamy?

Doakes pokiwał głową.

— On mnie pamiętał. Mogę z nim porozmawiać. Jak spróbujecie go obserwować, domyśli się i prawdopodobnie zniknie. — Popatrzył na zegarek. — Kwadrans po trzeciej. Oscar będzie w domu za parę godzin. Wy czekajcie na mój telefon. — dodał. A potem obdarzył mnie swoim stupięćdziesięciowatowym uśmiechem, z serii: Widzę cię! i powiedział: — Dlaczego nie zaczekasz u boku swojej pięknej narzeczonej? — Wstał i wyszedł, zostawiając nam rachunek.

Deborah gapiła się na mnie.

— Narzeczona? — zapytała.

— To naprawdę nie jest przesądzone — odparłem.

— Jesteś zaręczony!?

— Miałem ci powiedzieć.

— Kiedy? Jak minie trzecia rocznica?

— Kiedy będę wiedział, że to pewne. Sam nadal w to nie wierzę.

— Parsknęła.

— Ja też. — Wstała. — Chodź. Zabiorę cię do pracy. Potem będziesz mógł poczekać ze swoją narzeczoną — zaproponowała. Zostawiłem pieniądze na stole i potulnie poszedłem za nią.

Vince Masuoka przechodził korytarzem, kiedy z Deborah wysiadaliśmy z windy.

Szalom , chłoptaś — powiedział. — Co u ciebie?

— Jest zaręczony — palnęła Deborah, zanim zdążyłem się odezwać. Vince wyglądał, jakby usłyszał, że jestem w ciąży.

— On jest, co?

— Zaręczony. Ma się żenić — odparła.

— Żenić? Dexter? — Jego twarz zdawała się miotać, żeby znaleźć odpowiedni wyraz, co nie było takie łatwe, skoro zawsze udawał uczucia, a był to jeden z powodów, dla których zbliżyłem się do niego: dwaj sztuczni ludzie, jak plastikowe groszki w prawdziwym strączku. W końcu przybrał minę przedstawiającą radosne zaskoczenie — niezbyt przekonującą, ale wybór był właściwy.

— Mazel tow! — wykrzyknął i obdarzył mnie niezręcznym uściskiem.

— Dziękuję — odparłem, nadal czując się zdumiony obrotem spraw, które mnie trochę przerastały.

— A zatem — powiedział, zacierając ręce — nie możemy puścić mu tego płazem. Jutro wieczór, w moim domu?

Obdarzył mnie świetnie podrobionym uśmiechem.

— Starożytny japoński rytuał wywodzący się z czasów szogunatu Tokugawy. Ubzdryngolimy się, obejrzymy świńskie filmy — rzekł i odwrócił się, żeby chytrze spojrzeć na Deborah. — Możemy zabrać twoją siostrę, żeby wyskoczyła z tortu.

— A może ty byś skoczył sobie powyżej zadka? — zaproponowała Debs.

— To bardzo miłe, Vince, ale nie sądzę… — powiedziałem, próbując uniknąć wszystkiego, co uczyniłoby moje zaręczyny bardziej oficjalnymi. Chciałem też powstrzymać ich przed wymianą inteligentnych i upokarzających uwag, zanim rozboli mnie głowa. Ale Vince nie dał mi dokończyć.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dekalog dobrego Dextera»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dekalog dobrego Dextera» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Dekalog dobrego Dextera»

Обсуждение, отзывы о книге «Dekalog dobrego Dextera» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x